Mama przyjechała bardzo szybko. Ale tak szybko jak przyjechała zdążyłam się z nia pokłócić.
- mówiłam ci żebyś jadła.. a ty miałeś tego dopilnowac!- miała pretensje nawet do Roberta
- pilnowałem tego jak mogłem, ale przecież nie będę za nią latac z jedzeniem albo wciskać jej coś na siłe- bronił sie.
Zignorowała jego wypowiedz. Chyba nie chciała się z nim kłócić.
- jutro idziesz do lekarza. Nie obchodzi mnie to czy chcesz czy nie- powiedziała zdenerwowana
- pójdę- poddalam się. W końcu muszę przyznać że było ze mną coś nie tak, więc lekarz mógłby mi pomóc.
- a teraz jak się czujesz?- zapytał Rob nie patrząc mi w oczy. Tak jakby chciał cos ukryc. Pewnie jakieś emocje. Denerwowało mnie takie zachowanie, w ogóle on mnie ciągle denerwował od kiedy dowiedziałam się o Patrycji że to była masakra. Miałam ochotę krzyczec, dobrze że ból zagłuszał te myśli.
- lepiej- wyjdzcie teraz. Musze się przespać
- zadzwoń jak tylko wyjdziesz od lekarza. Adres do niego wysle ci smsem jutro rano- powiedziała nadal zła. Chyba złapała "focha". Ale miałam to w tamtym momencie gdzieś.
- dobra
Robert zawahał się przed wyjściem czy mnie zostawić samą, ale w końcu się zdecydował. Nie mogłam usnąć. Mijały kwadranse a ból nie pozwalał mi odpocząć. Jak Robert wszedł do pokoju zaczęłam udawać że spie, kochałam to robić. To było takie słodkie, kiedy położył swoją głowę na moim brzuchu. Gdybym nie spała nie zrobiłby tego. On już taki był. Chyba większość chłopaków tak robi. Ale co jest złego w okazywaniu swojej słodkości? Przecież można zapunktować.. ale to płeć przeciwna, tego nie ogarniesz.
Chciałam zrobić mu na złość. To też mogłam zaliczyć do ulubionych rzeczy.
Położyłam rękę na jego czarnej czuprynie i go potargałam.
Podniósł się jakby prąd go kopnął.
- nie śpisz?- zapytał
Zaśmiałam się.
- a widać żebym spała?
- oszukałaś mnie- powiedział rozbawiony. Tak się na mnie spojrzał jakby planował zemste. Przyznam że trochę się jej bałam. Zemsty w jego wydaniu są straszne.
- nasz dowody? Może usypiałam- powiedziałam uśmiechając się szeroko
Ziewnęłam ale to bylo na moją korzyść
- to chodź spać lepiej
***
Magicznie obudziłam się z głową na jego kolanach. Bawił sie moimi wlosami. Nie spał całą noc. Byłam tego pewna. Całą noc patrzył czy ze mną wszystko w porządku. Mogłam się założyć o miliony. Głupi Rob. Bardzo bolał mnie brzuch. Na szczescie po bólu głowy i kości nie było ani śladu.
- jak się czujesz?- zapytał nie zostawiając moich włosów w spokoju.
- dobrze- nie, to nie było kłamstwo. Czułam się o niebo lepiej od wczorajszego dnia.
- wystraszyłaś mnie wczoraj- powiedział smutno. Usiadłam sobie i oparłam się na ręce. Robert podniósł swoją wielka łapę i myślałam że chciał mnie znowu pogłaskać, ale tym razem złapał za wstążkę którą miałam związane włosy w kitkę i ją rozwiązał.
- nie dajesz za wygraną- powiedziałam ciepło uśmiechając się.
Weekend.
Zapowiadało się fajnie. Byłam gotowa odstawić całą złość na bok, aby tylko spędzić jeden, spokojny weekend.
- idę wziąć prysznic. Zaraz wrócę- powiedziałam i chciałam już wstać kiedy zostałam zaatakowana od tyłu. On zawsze miał za dużo siły. Nie mogłam się ruszyć a co dopiero wyrwać. Nie wiem co on ma do mojej szyi ale zawsze ona jest pokrzywdzona. Zawsze. Dawno nie było na niej malinki. Do dnia dzisiejszego oczywiście.
- Roooooberttttt!!- krzynęłam z piskiem
- krzyk i wyrywanie się nic ci nie da- powiedział rozbawiony moją bezradnością.
W końcu mnie puścił
- alleluja- powiedziałam udając obrażoną. Tej malinki mu nie wybaczą, dziad jeszcze pożałuje.
- fajne masz perfumy- powiedział jakby właśnie przyznał się do zabójstwa. Komplementy albo pochwały zawsze z trudem przechodziły mu przez gardło.
- wiem- powiedziałam "skromnie"
- mmmm kokos i wanilia. Moje ulubione połączenie- uśmiechnął się lekko.
-wiem- powiedziałam. Te perfumy były kupione celowo. Wiedziałam że będą mu się strasznie podobać, dlatego je wzięłam.
Głupota. Ale tak ktoś jest zakochany to sam nie zdaje sobie sprawy do czego jest zdolny. Albo gdzie sprzedał mózg.
Spojrzał na mnie podejrzliwie.
- kupiłaś te perfumy specjalnie, prawda?- po jego twarzy mogłam zobaczyc jak bardzo ta myśl sprawia mu przyjemnośc.
- może- uśmiechnęłam się zachowując nutke tajemniczości. Wstałam i wyjęłam z szafki świeży ręcznik.
- może potrzebujesz pomocy w łazience?- zapytał rozbawiony
Zaśmiałam się
- spadaj- powiedziałam równie rozbawiona jak on.
***
Potrzeba porozmawiania z Robem była silniejsza od spokojnego weekendu. Jestem idiotką, wiem. Często jestem za bardzo emocjonalna, ale to przez to że mam takie życie a nie inne. Postanowiłam zacząć temat kiedy już się wykapałam i razem siedzieliśmy na łóżku. Patrzylismy sobie prosto w oczy i nic nie mówiliśmy. To był wyjątkowy moment...ale musiałam z nim porozmawiać.
- czemu byłeś u Patrycji ostatnio? Nie mogłeś wybrać sobie innego miejsca?- zamarł. Załamałam go chyba na maksa.
- nie miałem gdzie iść- spuścił wzrok- a ona była jedyną osobą, która była w stanie to wszystko zrozumieć \, przepraszam- widać było że było mu z tym wszystkim źle. A mnie bolał fakt, że wiecej wiedziała Patrycja niż ja. Bo co ja niby o nim wiedziałam? Nic. A o jego myślach, uczuciach tym bardziej jedno wielkie zero.
- to czemu okłamałeś mnie że jesteś u Daniela/
- myślałem że przejdzie. A okłamałem cię bo wiem jakie masz podejście do Pati - unikał mojego wzroku.
Pati.
Kurcze. Już sam sposób w który to wymawia mnie przeraża.
- wiesz jak głupio się poczułam gdy dowiedziałam się o tym od innych?
- przepraszam- powiedział i nasze spojrzenia się spotkały. Na prawdę żałował. Ale co z tego. Był tam u niej a ja i tak nie wiedziałam co oni tam robili, mówili itd.
- co z nią tam robiłeś?
- nic. Siedzieliśmy i rozmawialismy pijąc wino
- mogę ci zaufać?- prosiłam oczami
- nie zrobiłbym ci krzywdy
- wiem ..ale.. - nie wiedziałam co powiedzieć. Brakowało mi słó. Ufałam mu. Ale wcale mi nie ulżyło po tej rozmowie.
- ale co?- zapytał udając że go to interesuje.
- nie chcę cię stracić- powiedziałam zaczerwieniając się po uszy. To było szczere wyznanie. Takie od serca. Spuściłam wzrok. Za bardzo mnie to wstydziło.
***
O tym że mój ojciec nie jest tak na prawdę moim ojcem powiedziałam Robertowi przy śniadaniu.
- zrobisz to dla mnie i porozmawiasz z nim?
- ale nie ma o czym. Ja rozumiem co ty do mnie mówisz, ale mimo wszystko zostanę przy swoim. Nie osądzam go, nie czuję już złości ale rozmawiać z nim nie zamierzam, wybacz- powiedział nie zmieniając nastawienia.
- trudno- powiedziałam obojętnie. W środku nie byłam obojętna. Trochę mnie to wszystko bolało. Chciałam temu człowiekowi dać szansę, ale Robert już go przekreślił.Na pewno sobie to zapamiętam.
- jedz!- wskazał na miskę płatków , którą jadłam pół godziny.
***
Nie miałam złego humoru. Ale kompletnie przeszła mi ochota na wygłupy czy wyjścia. Chciałam tylko leżeć sama w łóżku i o niczym nie myśleć. Tak, przyznaje, obecność Roberta była mi zbędna w tamtej chwili. A życie dla mnie straciło sens. Może dlatego że nie miałam celu w życiu. Kiedyś pragnęłam wybić się z rodzinnych przeprowadzek po świecie, znaleźć miłość i uśmiechać się. A teraz gdy to mam, gdy wszystko się ułożyło, zrozumiałam że nie wiem do czego dążę. A na pewno nie szłam drogę która prowadzi do pełni szczęscia
Właśnie dlatego potrzebowałam chwili spokoju. Chwili ciszy, żeby przemyśleć to, co jest ważne i to co chcę osiągnąć.
- halo? Julka, co ty taka zamyślona?>
- pomachał mi przed oczami. Zawiesiłam się przy oglądaniu filmu.
- aaa nic istotnego- odpowiedział trochę zbyt obojętnym tonem. I przyznaję, trochę chamstwa w moim głosie było i wiesz co? Jednak pójdę się przejść- unikałam kontaktu wzrokowego.
- to czekaj, wezmę kurtkę i pójdę z tobą- powiedział i w mgnieniu oka wstał z sofy.
- nie Robert....chciałabym jednak pobyć sama. Trochę świeżego powietrza mi się przyda.
- pewna jesteś? Nie lepiej siąść i porozmawiać? Co ci jest?- zaprzeczyłam głową i po wzięciu torebki do ręki,wyszłam z mieszkania. Nie wiedziałam tak naprawdę co ze sobą zrobić. Chciałam tylko spokoju w moim życiu, ale przecież tego na chodniku nie znajdę. Coś ciągle się działo, a związek z Robertem nie był taki idealny. Wszystko było takie mierne, nijakie.
Poszłam na boisko szkolne. To było moje miejsce na ziemi. Usiadłam na trawie pośrodku tego boiska i zamknęłam oczy. Aby choć na chwilkę się wyciszyć. Polepszyło mi się. Wiedziałam co muszę zrobić żeby mi ulżyło. Znaleźć mojego ojca i sprawić żeby spotkał się z mamą po 17 latach. Czułam że muszę jej to załatwić i że ona czeka na to od lat, ale ciągle wmawia sobie że to nie prawda. A co z moim życiem? Zamierzałam nie robić Robertowi na złość i nie rozmawiać z Gabrielem. A co do Daniela...zostanie tak jak jest. Bo tak być powinno. Ostatnio Rob powiedział że coś się między nami psuje, zabolało mnie to bo...miał trochę racji to jedno, a drugie to że rzadko zdarzało mu się myśleć pesymistycznie o nas. Westchnęłam i spojrzałam na niebo. Fajna pogodna- pomyślałam
- bezchmurnie- odpowiedział głos za mną
Daniel
Szybko odwróciłam głowę i się uśmiechnęłam
- Daaani...co ty tu do cholery robisz? -zapytałam zdziwiona.
- gram w kosza. Nie zauważyłaś mnie albo udajesz ze mnie nie widzisz
- nie no coś ty! - powiedziałam uśmiechnięta. Byłam tak zamyślona że nie zauważyłam że oprócz mnie jest tam parę gości grających w kosza.
- a ty, co ty tu robisz?- zapytał tak dla zasady. Wiedział co ja tu robię, znał mnie.
- siedzę sobie... i staram się pozbierać myśli- zaczęłam się bawic trawą, która wiodła spokojne życie, dopóki jej nie dorwałam. Usiadł koło mnie i zaczął mi papugować, bo tak jak ja usiadł po turecku
- co się stało?- zapytał łagodnym głosem. Mówił to tak, że aż zachciało mi się mu zwierzać. Ale wstrzymałam się. W końcu on jest moim byłym.
- a nic takiego!- powiedziałam spokojnie ukrywając niepokój- a ty czemu grasz?
- muszę trenować, w końcu jestem kapitanem drużyny
- przecież nie możesz grać! Jesteś chory
- a tam gadanie! Bardziej choruje jak nie gram, bo mnie mysli wykańczają! A tak poza tym to nie zmieniaj tematu. Siedzisz tu sama w taki ładny dzień, z miną jakbys zaraz miała się rozpłakać i mówisz że nic się nie stało. Uważaj bo ci uwierzę
- wcale tak nie jest
- kogo próbujesz oszukać?- teraz to na pewno miałam taką minę. I chciało mi się płakac. Ale nie dałam się. Przyszłam tu myśleć a nie ryczeć.
- aaa...daj mi już spokój! Temat skończony -powiedziałam- jest dobrze- dodałam sama w to nie wierząc.
- Julaaa..przecież widziałem wczoraj
Poddałam się
- był u Patrycji wtedy gdy przyszedłeś do mnie.
- on by cię nie zdradził- powiedział nagle ze 100% pewnością
- ty też nigdy byś mnie nie zdradził,a jednak zdradziłeś- posmutniał. Wbił wzrok w ziemię i zaczął bawić się rękami.
- masz rację. Ale Robert nie pił, a nawet jeśli.....- przerawałam mu
- pił- powiedziałam z sercem które biło mi strasznie szybko. Zaczęłam panikować.
- jestem pewny że nic nie zrobił
- też chciałabym byc pewna
- rozchmurz się- uśmiechnął się przyjaźnie.
- a mam powód?
- ja też nie mam, a jednak chodzę uśmiechnięty... pozytywnie nastawiony
- ale ty jesteś Danielem...a Daniel cechuje się właśnie tą falą ciepła i pozytywnego myślenia.
- staram się żyć tym życiem..póki je jeszcze posiadam- kurcze, mógł tego nie mówić, bo to mnie dobiło. Znowu zrobiło mi się cholernie przykro. Nie znosiłam tej myśli że on jest chory. Niby nic, ale jednak coś. W życiu można umrzeć od zwykłej gorączki...a co dopiero jeśli ktoś jest chory na serce.
- Dani nie mów tak!- rozkazałam uderzając go w rękę
- no co? szczery jestem!- powiedział podnosząc lekko głos. Oparłam głowę o jego ramię. Siedzieliśmy tak we dwoje i sama nie wiedziałam co ja właściwie wyprawiam. Ale nie ruszyłam się z miejsca. Coś mi mówiło abym została tam jeszcze przez chwilkę.
- to mnie dobija! Nie mów lepiej o tym bo przejmę się tym i nie dam ci żyć- groziłam
- nie zniechęcasz mnie w taki sposób tylko jeszcze bardziej kusisz Julitko- uśmiechnął się- w końcu nie dać mi żyć oznacza przebywanie z tobą
Uśmiechnęłam się.
- jesteś niemożliwy- powiedziałam szturchając go lekko.
Jego sprytne zielone oczy sprawiły tego dnia, że zaczęłam mu na nowo ufać.
Kiedyś nadejdzie taki moment, w którym zdasz sobie strawę, że to nie koniec, to dopiero początek i nigdy nie będzie za późno na nas, nawet gdy......
niedziela, 12 października 2014
środa, 1 października 2014
TOM2-Rozdzial 21~ Ale co z tego? To czy cierpie czy nie, nie ma znaczenia
Pakujac sie do szkoly musialam zrobic wszystko podwójnie bo Robert nie byl w stanie nawet wstac z lozka. Po 9 powiedzialam dosc. Sam sobie zaslozyl. Wzielam go za noge i probowalam go zciagnac.
- daj mi jeszcze minutke- powtarzal od godziny. Nie moglam sobie pozwolic na spoznienie juz pierwszego dnia. Juz wystarczajaco denerwowalam rok temu wychowawce. Mialam szczescie ze w ogole zdalam.
- nie dam ci nawet sekundy. Wstawaj, jak nie to dzwoniee doDaniego i wyjde bez ciebie- nagle wstal. Wiedzialam ze to zadziala. Jestem niepozornym geniuszem. Nagle kac nie ma znaczenia.
- dobrze juz dobrze. Za piec minut juz bede gotowy.
***
I tak sie spoznilismy. Tym razem dlatego ze puscilo mi oczko w rajstopach akurat kiedy wychodzilismy z domu. Robert jest szybki wiec musial poleciec mi po te rajstopy do sklepu. Haha, bylam ciekawa jakiego przypalu sobie narobil
- bedziesz moim dluznikiem do konca zycia-powiedzial w miare opanowanym tonem. Widzialam jednak e z czyms ma problem.
Przed wejsciem do sali wzielam gleboki oddech. Mina pani i zeszty klasy vmowila mi ze weszlismy w zlym momencie.
- wlasnie o was byla mowa- powiedziala nauczycielka
- milo- powiedzial Robert, bo kochal sie z nia sprzeczac,
- mowilismy ze zajda zmiany jesli chodzi o wasze miejsca- w jej glosie mozna bylo wyczuc zlosliwosc. Jedyna pani z ktora Rob super sie godadywal to byla pani od plastyki.
- pojawil sie w naszej klasie nowy kolega. Gabriel- wskazala na blondyna w pierwszej lawce. Poczulam chod Roberta za plecami i zauwazylam ze Gabriel patrzy na niego wrogo. Spojrzalam na wcieklego Roba. Jednego bylam pewna. Znali sie juz i na pewno nie są w dobrych relecjach.
- witaj- powiedzial Robert chlodnym glosem- jaki niemily widok- powiedzial szczerze
- dla mnie rowniez- usmiechnal sie szeroko blondynek. Widzialam juz po jego twarzy ze ma mocna osobowosc.
- ooo! Widze ze panowie sie znaja.- powiedzila podejrzliwie nauczycielka. Pewnie sama wyczuwala napiecie miedzy nimi. Nie chciala miec problemow, ale raczej wiedziala ze ta dwojka niestety duzo jej namiesza.
- Jula , wiec ty siadziesz z Gabrielem a Robert z Danielem.- powiedziala i usiadla na swoim miejscu- mnie i Roberta zamurowalo
- ale czemu?- zapytal zly
- bo tak mowie- klotnia mogla sie toczyc dalej- siadaj bo jeszcze dostaniesz uwage- dodala nerwowo.
Odpuscil. Ale bylam pewna ze jeszcze ja za to ukara. Byl nieobliczalny.
Wiedzialam jedno. Musialam jak najszybciej dowiedziec sie czemu miedzy Robem a tym nowym jest taki konflikt przed poznaniem tego goscia.
- czesc. Jestem Gabi- przedstawil sie podajac mi reke kiedy przymusowo siadlam w miejscu wyznaczonym przez pania.
- Julia jestem- powiedzialam bez zadnych emocji. Wiedzialam ze jest oberwowana. Czulam spojrzenia Roba i Daniego na plecach. Postanowilam ze nie bede nic wiecej mowic, bo na podsłuchu tez bylam. Poza tym moglabym pozniej załowac ze rozmawialam z gosciem ktory cos zrobil Robertowi w przeslosci.
- to ty chodzisz z tym psycholem?- zapytal tak bezczelnie.
- nie twoj interes..- odpowiedzialam chamsko. Strasznie nie lubilam takich gosci.
- czemu? To jakas tajemnica?- nie odpuszczal
- nie bede z toba rozmawiac, to prywatne sprawy- powiedzialam poirytowana.
- dziwie sie, wiesz..? Bo taka ladna dziewczyna, a traci czas z takim babiarzem a do tego z licznymi problemami psychicznymi. - w jego glosie slyszalam szczerosc ale nie prawde. Przeszlosc Roberta juz mnie nie interesowala. Poza tym nie chcialam sluchac jakis plotek, od goscia ktory wydaje mi sie frajerem.
- odwal sie, co? - bylam wkurzona na niego
- wkurza cie to, bo wiesz ze to jest prawda- nagle spojrzal sie w tyl. W strone Roberta.
- nie. Nie slucham takich debili jak ty. Zamknij sie juz, bo ta lekcja wydaje mi sie ciekawsza od ciebie- uslyszalam smiech Roberta z tylu. Bylam pewna ze smieje sie z Gabriela i z tego ze jest pierwszym chlopakiem dla ktorego jestem niemila.
- Gierszal! Uwaga- krzyknela matematyczka do Roberta
- dziekuje- powiedzial sarkastycznie udajac teatralnie kulturalnego ucznia.
Odwrocilam sie do niego i sie usmiechnelam. Odwzajemnil banana. Dani zaczal sie smiac z Roberta ktory cos tam szeptal pod nosem
-Kosmala to tablicy!- Daniel wstal i podszedl do niej tanecznym krokiem
- co za klasa- mowila sama do siebie.
***
Po lekcji od razu podeszlam do Roberta i Daniela.
- nie ma to jak dostac buta juz pierwszego dnia- powiedzial Dani. Niezbyt sie przejmowal. Wrecz cieszyl sie ze pobil chyba rekord szkoly.
- mozesz nagrac poradnik pod tytulem " jak dostac pale w ciagu 20 minut szkoly"- powiedzial Robert.
Cala nasza trojka zaczela sie smiac.
- Jula- uslyszalam znany mi juz glos za plecami- mozemy sie spotkac po szkole, chcialabym z toba porozmawiac- odwrociam glowe w strone Majki
- dobra- powiedzialam opanowana. Nie mialam juz do niej zalu o to co mi zrobila. Kazdy zasluguje na druga szanse. Nawet taka lafirynda jak ona. KIedys moglam ja nazwac dobra kolezanka, teraz niestety juz nie. Ale nie ukrywam ze czulam do niej pewna sympatie, gdy moja zlosc do niej ucichla, nie mialam nic przeciwko zeby sprobowac odbudowac to wszystko po raz kolejny
- to o ktorej?
- po lekcjach na boisku- powiedzialam krotko i odwrocilam sie do moich przystojnikow.
- chcesz sie z nia na prawde spotkac?- zapytal Robert
- tak. Nie mam do niej zalu- spojrzalam na Daniela. Niechcacy. Sprawiam mu tylko tym przykrosc, a nie chcialam. Wiedzialam ze szczerze zalowal tego co zrobil i bla bla bla.
- dobrze- powiedzial Rob i zlapal mnie za reke. Ale byla lodowata. Jakby cala godzine trzymal ja w lodowce.
Daniel poszedl do kolegow z innych klas na druga strone korytarza. Nie dziwilam mu sie. Tez nie chcialabym ogladac zakochanej pary
- skad znasz Gabriela?
- z gimnazjum- powiedzial chlodno- ale nie chce o nim gadac. Nie zadawaj sie z nim, bo to palant. - przytulil mnie. A pozniej zaczal calowac. Duzo osob z klasy na nas dziwnie patrzylo. I to nie dlatego ze calowalismy sie w szkole, bo to tutaj normalne, ale dlatego ze szami juz nie wiedzieli co sie dzieje. Rok temu chodzilam z RObertem, pol roku temu z Danielem. A teraz znowu jestem z Robertem i zarazem w dobrych releacjach z Danielem. Cala szkola sie dziwila, bo przeciez wiedziala co mi zrobil.
Bylam pewna ze bylam najbardziej obgadywana dziewczyna w szkole. Moja historia pobila nawet ta Majki. Super... -.-
***
Po przerwie, na lekcji historii..każdy mógł robić co chciał. Pan siedział sobie na komputrze i miał gdzieś to czy jest lekcja czy nie. Miał tylko jeden warunek. Nie mogliśmy wstawać z krzeseł. Wszystko byłoby super..pieknie gdyby nie to że już nie siedziałam z moim chłopakiem tylko z totalnym idiotą. Przez pierwsze 10 minut nie odzywaliśmy się. I było super. Mogłam pisać spokojnie smsy do Roberta albo do Daniela bez żadnych przeszkód. Kiedy jednak Robert wziął siędo rysowania a Danielowi skończyły się darmówki nie wiedziałam co ze soba zrobić. Gabriel od razu musiał skomentować sytuację. Ogólnie zauważyłam że cały czas coś komentuje
- widać że bardziej kocha sztukę od ciebie- powiedział irytującym tonem głosu. Cicho mówił, raczej nie chciał by Rob go usłyszał.
- zamknij się już okey?- myślałam że wyjdę z sali i juz nie wróce. Ale kultura osobista mi na to nie pozwalała.
- sądzisz że nie jest babiarzem a wczoraj był z Patrycją w pubie. Nie rozumiem... - serce mi stanęło. Zbladłam. Modliłam się żeby to nie była prawda.
Ale okłamał mnie Rob wczoraj. Powiedział że był u Daniela. Ale niestety okazało się że go tam nie było.
To gdzie był?
Przecież Gabriel nie wiedział o wczorajszej sytuacji. I nie zmyśliłby historyjki o Patrycji i ich spotkaniu gdyby serio ich nie widział, bo przecież mogłabym wtedy mu powiedzieć że Rob cały dzień był ze mną.
Czyli faktycznie był u Patrycji!
Ale czemu?
Rozumiem że ona dobrze się z nim rozumie. Ale nie miał zbyt wiele powodów żeby się z nią spotkać, W końcu mój ojciec tylko przyszedł więc nie zdążył jeszcze nic powiedzieć ani zrobić.
Kurcze. Byłam tak zła na Roberta że miałam ochotę wstać z krzesła, podejść do niego i z całej swojej siły uderzyć go w twarz. Strasznie się na nim zawiodłam. Ale nic nie zrobiłam. Czekałam aż do naszej rozmowy. Chciałam mu spojrzeć prosto w oczy i posłuchać jego tłumaczeń.
- co, zatkało cię?- powiedział zadowolony z siebie Gabriel
- przymknij się- powiedziałam cicho. Bez żadnych emocji. Tak jakby moja dusza znów mnie opuściła i moje ciało byłoby tylko robotem.
- nie robie tego na złość. Po prostu chcę ci przekazać jakim on jest człowiekiem. Mi też dał popalić.
- co zrobił?- zapytałam zaciekawiona. Robert nie chciał o tym mówić, a Gabi był gotów mi o tym powiedzieć
- żeby zrobić mi na złość zaczął spotykać się z moją dziewczyną..a po tym jak się o tym dowiedziałem rzucił ją mówiąc że przecież by się w niej nie zakochał. Bo on nikogo nie kocha i nie będzie kochał- szeptał do mnie.
Nagle przyszedł mi sms.
"powiedż mu że jest coś takiego jak przestrzeń osobista i żeby lepiej w twoim przypadku się oddalił jeśli chce jeszcze żyć" od Misiek
Zwykle to bym się oddaliła i napisała mu coś w stylu
" oj przestan ;*"
Ale tym razem nie miałam ochoty na takie coś byłam na niego wkurzona. A jego przeszłość coraz bardziej zmieniała naszą teraźniejszość. Strasznie nie lubiłam wnikać w to co już było. Ale Patrycja, sprawa z dziewczyną Gabriela itp mnie już zcierały.
" dobra uspokój się już...denerwujesz mnie"- tak mu odpisałam.
Odpowiedzi na to nie otrzymalam. Nie odwróciłam się ani razu. I dobrze. Miał 15 minut na przemyślenia. Bo tyle zostało do końca lekcji
- powiedział że nigdy nie będzie kochał? Kiedy to było?
- w sierpniu przed rozpoczęciem liceum, pózniej to juz chodził z Majką- odpowiedział dziwnym głosem. Chyba ta historia nadal go bolała.
Nie wiem czemu ale we wszystko mu uwierzyłam.
Przełknęłam głośno ślinę ale się nie odezwałam
- od kiedy się z nim spotykasz?- zapytał
- różnie to bywało. Wszystko sie zaczelo w zime - powiedzialam znow tak nieobecnie. Cos we mnie peklo. Mowil takie rzeczy tuz przed poznaniem mnie. Nie mogl sie tak nagle zmienic.
Przestalam wierzyc w szczerosc jego uczuc. Poczulam sie taka bezradna.
Nic nie odpowiedzial. Moze dlatego ze spojrzalam po raz pierwszy mu w oczy i pewnie zauwazyl ze cierpie. Strasznie sie wtedy czulam. Ale co z tego? To czy cierpie czy nie, nie ma znaczenia. W koncu kazdy w zyciu cierpi
Zadzwonil dzwonek.
***
Po lekcjach wyszlam na boisko, bo Majka czekala. Po smsie do Roberta nie mialam okazji z nim porozmawiac, bo mnie unikal. Czasami mialam wrazenienie ze chodze z dzieckie,.
Usiadlam kolo niej na trawie
-nie bede cie przepraszac, bo chyba masz dosc przeprosin, chce ci tylko powiedziec ze bardzo bym chciala zeby bylo tak jak dawniej- powiedziala zaciagajac sie dymem papierosowym. Jej krecona wlosy wydawaly siw nie miec konca. Miala idealna biala cere i czerwone usta. Dla ,nie zawsze byla pod wzgledem urody idealna.
- ja nie mam nic przeciwko- powiedzialam wymuszajac usmiech bo nadal bylo mi przykro ze znowu miedzy mna a Roberte, zaczynalo sie sypac.
- co sie stalo?- zapytala.
- nic..- znowu zaczelam udawac usmiechnieta
- pRzeciez widze, troche cie juz znam- powiedziala powaznie- pewnie Gabi namieszal. Uwazaj na niego, on jest szczery i w sumie nie jest taki zly...ale nie lubi Roberta i bedzie chcial sie pewnie zemscic- dodala.
- znasz Gabi tak dlugo jak Roberta?
- Gabi znam dluzej. Ale nie chce o tym rozmawiac- ona tez miala z nim pewne wspomnienia- na Patrycje tez uwazaj...
Kurcze. Jak o niej spojrzala przeszly mi ciary po calym ciele.
- Majka.....sadzisz ze Robert moze mnie zdradzic?- zapytalam czujac sie jak przegrana
- nie...on cie nigdy nie zdradzi. Tylko pilnuj go sobie, bo moze po prostu zmienić się na gorsze. Albo przestanie cię kochac. Patrycja go zna, wie jak nim manipulować.
- ale przecież nie moge mu zakazac spotykania się z nią..to byłoby głupie. Poza tym on nie pozwoliłby na to żebym się przyjaźniła z Danielem, a tego tez nie chcę
- nie o to mi chodzi. Myślę, że jak będzie przesadzał to rób to samo z Danielem. On wtedy będzie zazdrosny i się ogarnie. Nic na niego tak nie działa jak zazdrość.
***
Wracałam do domu zadowolona że mam juz jeden problem za sobą. Cieszyłam się że tak wyszło. Mogę stwierdzić że jednak na Majce mi zależało. Może nie tak jak kiedyś, ale jednak ona była jedyną dziewczyną do ktorej czulam pewną sympatie.
Chciałam z nią odbudować to co kiedyś było.
Będę o to walczyć. Każdemu daję się 2 szansę.
Jak weszłam do domu usłyszałam, że nie jestem tam sama z Robertem.
W salonie siedział na sofie Daniel, a na fotelach Robert i Marika- ciocia Roberta.
- cześć- powiedziałam zmieszana. Nie chciałam jej tu. Nie dziś, akurat kiedy chciałam rozmawiać z nim o Patrycji. Nie potrafiłam ją polubić, kojarzyła mi się z nią. Może kiedyś to minie, ale na pewno nie będziemy "jak rodzina".
- cześć Jula- powiedziała uśmiechając się do mnie. Sama nie wiem czy ten uśmiech był szczery czy nie- wow schudłaś jeszcze bardziej. Zazdroszczę sylwetki- powiedziała patrząc na mnie od góry do dołu. Miała racje schudłam strasznie. Skóra wisiała na mnie, ale nie potrafiłam tego zmienić. W sumie nie chcialam. Każdy zazdrościł mi figury. Zawsze taką chciałam mieć. A teraz miałabym to zmienić tylko dlatego że się Robertowi nie podoba?
- no niestety. Postanowiła wpaść w anoreksję- powiedział Robert wyprzedzając mnie. Dziś mnie wszysko denerwowało. Tym bardziej jego żałosne tekściki. Miałam ochotę się wycofać i iść do pokoju.
To wszystko przez zmęczenie i Gabriela, który zrobił mi z mózgu kisiel.
Rob podszedł do mnie i chciał mnie objąć ale wyrwałam się dyskretnie. Nie chciałam przy nich robić scen.
Pojawił się niepokój na jego twarzy. Marika zauważyła że coś jest nie tak jak trzeba. A Daniel? Chyba cieszył się że nam się nie układało.
- przepraszam was ale jestem zmęczona i muszę się położyć, do zobaczenia- powiedziałam tym razem bez kłamstw. Na prawdę byłam zmęczona. Oczy same mi się zamykały. Głowa mnie bolała. To nie był mój dzień
- dobranoc- powiedział Daniel. Podszedł do mnie dał mi buziaka w policzek i po pożegnaniu się z resztą wyszedł z mieszkania. Po nim Marika też postanowiła sobie iść. Robert poszedł ją odprowadzić do drzwi a ja położyłam się na łóżku wykończona. Nawet nie przebrałam się w piżamę.
- co się z tobą dzieje?- zapytał wkurzony na mnie- czemu mnie odepchnęłaś?
- nie mam siły dziś na rozmowę. Jutro porozmawiamy
- to przez Daniela, tak?
- co ty od niego chcesz. On nie ma z tym nic wspólnego.
- przecież widzę że coś ukrywasz. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o Daniela- mówił pewny siebie.
Gdybym czuła się dobrze kontynuowałabym kłótnie, ale nie dziś.
- uspokój się, bo widzę że się rozkręcasz,...- usiadłam bo nie wypadało mówić cokolwiek do niego na leżąco.
- czuję się jakbyś mnie miała już dość- powiedział dziwnie. Jakby nie chciał tego mówić, ale jednak powiedział- coś między nami się psuje- dodał
W tej chwili nie tylko zabolalo mnie serce ale wszystko. Wstałam i zrobiło mi ciemno przed oczami. Okropne uczucie.
- Robert niedobrze mi- powiedziałam. Bałam się, bo nigdy tak zle się nie czułam. Usiadłam na chwile na łóżku, ale wstałam i pobiegłam szybko do łazienki. Wymiotowałam. Robert szybko do mnie podszedł.
- jak ci pomóc?- chyba stres odebrał mu mózg. Nie miałam już czym wymiotować i mało brakowało a zaczęłabym wymiotować krwią. To było bardzo dziwne. Kiedy przestałam wymiotować nie mogłam wstać z podłogi. Nie miałam siły. Musiał mi Robert pomóc.
- zadzwonić po pogotowie?- zapytał, bo wiedział że jeśli by podjął sam ta decyzję zdenerwowałby mnie tym bardzo. Tym bardziej że nie czułam się jakbym umierała więc pogotowie było zbędne. Narobiłoby się tylko niepotrzebne zamieszanie
- nie, zadzwoń po moją mamę- poprosiłam.
Pomógł mi dojść do łóżka. Położyłam się na nim, ale nie mogłam nawet spokojnie leżeć. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)