sobota, 15 listopada 2014

TOM2-Rozdział 24- Zakład

Leżałam sobie i myślałam, kiedy nagle zadzwonił mój telefon.
Majka.
Nie miałam ochoty tłumaczyć się dlaczego nie jesteśmy aktualnie u niej na imprezie. Później zaczęła wydzwaniać do Roberta. On chyba też nie zamierzał z nią rozmawiać, ale uległ. Pewnie dlatego, że miał dość dźwięku dzwoniącej komórki.
- słucham- powiedział warcząc do niej. Był strasznie zły-  nie, nie przyjdziemy, bo Julka mnie oszukała.Ale nie będę o tym mówić. Po prostu nie wpadniemy dziś- powiedział łagodniejszym tonem niż na początku.
Nie mogłam przespać sprawy. Musiałam naprawić to wszystko.
- Rooobert?- zawołałam jak dziecko stojąc w jego drzwiach, które były zamknięte na klucz
-  co? chcesz coś dodać? Słucham- takim zachowaniem podcinał mi skrzydła
- odpuść sobie, dobra?- otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Pięć sekund temu byłam jeszcze spokojna, ale w tej chwili nie mogłam. O mało nie odwróciłam się i nie wyszłam.
Dawno nie byłam u niego w pokoju, on z resztą też. Ciągle siedzieliśmy i spaliśmy u mnie.
- wyjdź stąd- powiedział chłodno i pokazał mi palcem gdzie są drzwi. Przyznaję, chodziły mi w tamtej chwili złe myśli po głowie. Np żeby się spakowac i pojechać do mamy, ale to by nic nie dało.
Tak bardzo kochałam tego borsuka, aż za bardzo i tego nie zrobiłam.
-Roooobert?- zawołałam ponownie słodkim głosikiem- kocham cię - dodałam zaraz po tym. Uśmiechnęłam się w najpiękniejszy możliwy sposób.
Mechanicznym odruchem spojrzał od razu na mnie. Od razu pożałowałam, że powiedziałam mu w taki sposób, bo jego niebieskie oczyska mnie chciały zaatakować. Moje serce już dawno zaatakowały. Kurcze, czemu on musi mieć taki piękne oczy?
Byłam ciekawa po kim ma taką niesamowitą urodę. Po mamie czy tacie?
Szczerze? Chciałabym poznać jego rodziców. Ale...to było niemożliwe. On sam ich nie znał.
- wykorzystujesz moje uczucia do własnych potrzeb. Ty wredna żmijo- zażartował sobie i rzucił we mnie poduszką.
Zaczęłam się śmiać z jego reakcji. Zazwyczaj to ja byłam nadpobudliwa.
- nie denerwuj się borsuczku- powiedziałam żeby mu dogryźć jeszcze trochę
Pokręcił głową pewnie coś sobie myślał.
Podniósł  nagle kołdrę.
- wskakuj- powiedział poddając się
Yuuhuu!! Wygrałam.
Jak mogłam nie skorzystać. Od razu wepchałam się we wskazane miejsce.
- ale to nie zmienia faktu, że jestem obrażony na ciebie.
- no kurcze, nie gniewaj się już- powiedziałam bawiąc się jego czarną czupryną
- będę. Tak łatwo mi tego nie wynagrodzisz- powiedział poważnie
- ale jesteś....! Ja bym ci od razu wybaczyła- to akurat było kłamstwo
- dobra dobra- nie wierzył mi. Chyba za dobrze mnie znał- idziemy do Majki?-zapytał
- a masz ochotę? Czy robisz to, tylko dlatego że jest na ciebie wkurzona?
- obiecałem jej że przyjdziemy. Poza tym....dawno nigdzie nie byliśmy- podkreślił
- to chodźmy
 Nabrałam ochoty żeby iśc na tą imprezę. Ostatni raz jak byłam na imprezie, to było razem z Danim i Krystianem nad morzem. Nigdy nie zapomnę mojego wymiotowania na buty Roberta.
Tym razem musialam sie kontrolować. Brałam leki, więc spożywanie alkoholu nie byłoby dobrym pomysłem.
- mam coś dla ciebie- powiedział, gdy zauważył, że wybieram jedną sukienkę pół godziny
Spojrzałam na niego z jedną niewiadomą na twarzy.
- co takiego?- zapytałam zaskoczona
Podszedł do swojej szafy i wyjął z niej czarną papierową torebkę z jakiegoś drogiego sklepu.
- miałem ci do dać kiedy indziej, ale teraz ci się przyda  no i..- podał mi ją trochę niepewnie. Wstydził się chyba, czy co.
Otworzyłam ją od razu. W środku była ładna biała sukienka w stylu lata 60.
Piękna.
Z zachwytu nic nie mogłam powiedzieć, a on wyszedł z pokoju, jak gdyby nigdy nic.
- dziękuję, jest prześliczna- krzyknęłam i od razu wskoczyłam do łazienki żeby ją założyć.
Trafił w 10. Leżała na mnie idealnie. Zastanawiałam się kto mu tą sukienkę kupił. Bo nie chciało mi się wierzyć, że on po protu wszedł do sklepu sam ją wybrał i kupił. To było mało prawdopodobne.
Umalowałam się najlepiej jak mogłam i wyszłam z łazienki.
Uśmiechnął się jak mnie zobaczył. Czyli do dobry znak! On też super wyglądał.
Ale problem był w tym że ja musiałam być pomalowana, wystrojona i wychudzona zeby ładnie wyglądać. A on? Podobał się każdej nawet jeśli był chory, zaspany, zły, uśmiechnięty... Zawsze. Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Ale Robercie zrozum, że dziś przesadziłeś...weź się schowaj.
- co się tak patrzysz?- zapytał zadowolony z siebie. Ah, zapatrzyłam się.
- a co? Nie wolno mi?- broniłam się. Ale on tymi swoimi tekścikami zawsze wygrywał!
To nie fair!
- wolno, ale patrzysz się tak jakbyś zaraz miała mnie zjeść-  powiedział odgrywając scenkę skromnego, poruszonego tym faktem chłopca.
- a może lubię?- wymruczałam powoli tracąc nadzieję na zgaszenie Bercika
- uuu! No wiesz.... takie propozycję...hm...nie spodziewałem się- powiedział śmiejąc się z mojej reakcji
- o czym ty myślisz!!!!- podniosłam głos i oberwało mu się moją torebką- chodź już, bo spóźnimy się zboczeńcu- zgasiłam tylko światła i wyszliśmy z domu
***
Starałam się dotrzymać mu kroku. Ale on pędził jak błyskawica. Nie dość że miał dużo dłuższe nogi to jeszcze ja miałam na sobie szpilki.
- Robeeeert..zlituj się i zwolnij- powiedziałam ledwo dysząc
-  coś ty. Znowu oberwie mi się za twoje własne propozycje- zaśmiał się
- no proszę. Nie wyrabiam- powiedziałam o mało nie prosząc na kolanach
- a co będę miał w zamian?
- aktualną wcześniejszą propozycję- powiedziałam pół żartem pół serio.
Odwrócił się nie wierząc w to co słyszy.
Zatrzymał się i uśmiechnął się złośliwie
- stchórzysz- stwierdził
Staliśmy koło siebie i patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nie mogłam mu pokazać tych wszystkich emocji w tamtym momencie, bo znowu by wygrał.
Na razie to ja byłam na wygranej pozycji. I strasznie lubiłam te uczucie. Co z tego, jeśli nawet nie zdawałam sobie sprawy, że właśnie zawarłam pakt z diabłem .
Scenka jak z serialu.
Zaprzeczyłam głową.
- mylisz się- powiedziałam.
- to podaj czas i miejsce w takim razie- nie mówił tego serio, tylko chciał zobaczyć mnie jak się poddaje na starcie. Ale nie, nie tym razem.
-jutro, miejsce wybierasz ty- powiedziałam uśmiechając się pewnie.
-trzymam cię za słowo- powiedział i nie ruszył się z miejsca. Chyba czekał aż jednak wszystko odkręcę
- no na co czekasz? Idziemy - powiedziałam pewna siebie. Byłam już 2 metry od niego. Uśmiechał się sam do siebie a później podążył za mną.
***
- oooo! przyszły gołąbeczki moje ulubione!- krzyknęła już w drzwiach pijana Majka. Rzuciła się najpierw na mnie dając mi wielkiego buziaka w policzek a następnie na Roba. Biedaczkowi aż ciarki przeszły, bo ktoś naruszył jego przestrzeń osobistą.
- Julka proszę weź ją ode mnie- rozkazał z kamienną twarzą. Co jak co, ale Robert nie umiał się przyjaźnić. Tym bardziej z dziewczynami. Więc przywitanie się Majki odebrał jak atak na swoją osobę.
- hahaahhah- wybuchłam śmiechem - chodź Maja, poprawisz mi makijaż- ona robiła go idealnie. Sama, nawet po pijaku wyglądała jak modelka
- no dobra.- po wejściu do łazienki podała mi swojego drinka- pij, może też ci pomoże jak mi
- picie? niby w czym ma mi pomóc?
-  pomaga niektóre złe rzeczy przeoczyć- powiedziała biorąc jeszcze jednego łyka
- co się stało?- zapytałam poważnie. Pierwszy raz widziałam, że ona ma jakiś problem.
Zawsze to ja przychodziłam do niej z problemami, oczywiście przed "wielką kłótnią", a teraz to ona ma problem. Wiedziałam, że łatwo nie dowiem się o co chodzi, mimo że już była pijana
- nie ważne Julitko. To co ci poprawić?- zapytała zmieniając temat
Westchnęłam
-Majka! Nie zmieniaj tematu!- powiedziałam podnosząc głos.
-  nie chcę o tym gadać. Po prostu coś się zmienia w moim życiu 
-nie ufasz mi?- nie ukrywam, że trochę mnie to bolało, bo ja, mimo długiego nieporozumienia między nami byłam w stanie jej opowiedzieć o wielu rzeczach prywatnych.
- to nie tak, że ci nie ufam. Po prostu ja nie mówię o tym, bo nigdy tego nie doświadczyłam
- ja tam chcesz...ale...myślałam, że fajnie jest się komuś wygadać.
- chyba troszkę mi się podoba pewien chłopak- wycedziła nagle.
Nie chciałam wnikać bardziej w szczegóły. Uważam że mi wystarczająco powiedziała. Dla niej to było dziwne, bo nikogo nigdy nie kochała. 
- to mu to powiedz- powiedziałam od razu. To byłoby super gdyby mu to powiedziała i przede wszystkim byłoby to bardzo szczere wyznanie.
- nie, to zły pomysł. Poza tym nie jestem pewna czy czuję coś więcej niż wielką sympatie do tej osoby. - stwierdziła przypudrowując sobie nosek
- czemu?
-  on myśli o innej
- może ci się wydaje? Bo wiesz, tobie trudno nie oprzeć
- jestem pewna- powiedziała zdecydowanie.
Tchórzyła według mnie, ale nie znałam sytuacji, dlatego nie wypowiadałam się na ten temat
- eh...- westchnęłam
- no....- powiedziała cichutko zagryzając wargę- a ty mi teraz powiedz coś zrobiła z Robertem, że dziś wyjątkowo tak dziwnie się uśmiecha?- zapytała spoglądając na mnie z ciekawością.
- daj spokój...nie pytaj- powiedziałam uśmiechając się na samą myśl o tym jego morderczym uśmieszku.
- wiedziałam, że w tym wszystkim ty jesteś zamieszana- powiedziała jakby była pewna, że jest geniuszem- no mów! Ciekawa jestem!
- najadłam się dziś zbytnio odwagi i przez moją dumę założyłam cię o coś z nim
- a!! I wszystko jasne...Cieszy się, bo wie że wygra, tak?
Kiwnęłam głową
- on będzie wygrany w obydwu przypadkach, bo jeśli wygra będzie miał tytuł zwycięzcy a jeśli przegra to na pewno narzekać zbytnio nie będzie- powiedziałam poirytowana.
Na twarzy Majki pojawiła się mina w stylu "WTF" 
- nie trzymaj mnie w napięciu- powiedziała chowając puder do kosmetyczki
- o jejku, ale trujesz! Po prostu w żartach powiedziałam coś dwuznacznie i on stwierdził z nutką wyrozumiałości że stchórzę więc chciałam mu udowodnić że się myli. I teraz mam problem
- czyli?- zapytała biorąc łyk niebieskiego drinka
- mam się z nim przespać...- sława ledwo przeszły mi przez gardło
- COOOO?- wydobyła z siebie pisk- no nie źle! Czy ja dobrze rozumiem? Taka szara myszka jak ty ma to zrobić ze swoim pierwszym chłopakiem z którym jest niecałe 6 miesięcy przez zakład?- nie wiem czy mi uwierzycie, ale ona sama była zaskoczona. A przecież szczególnie ona super grzeczna nie jest.
- nie dobijaj....- powiedziałam coraz bardziej uświadamiając sobie, że zakłady z Robertem nie mają sensu. Zawsze on przewiduje czy wygra i tym razem w ciągu 5 minut był w stanie wrobić mnie po całości.
- jeśli czujesz że to jest wbrew tobie, to daj sobie z tym spokój. Powiedz mu że nie dasz rady i tyle. Jedna wygrana w tą czy w tamtą nic nie zmieni w jego życiu- powiedziała jakby właśnie doradziła mi najlepsze rozwiązanie
- nie poddam si, chcę mu pokazać, że czasem się myli i że jest zbyt pewny siebie
- w sumie to dobra postawa. Kochacie się, więc w sumie nie ma problemu. Trzymam za was kciuki, bo ogólnie to jesteście moją ulubioną parą- przytuliła mnie mocno
- heh- zaśmiałam się- dobra, chodź już bo oni tam na nas czekają

- no ba! Na najlepsze laski na tej domówce- powiedziała poprawiając mi włosy- chodźmy


***
Bawiłam się świetnie na tej imprezie. Nie wiedziałam, że po kilku drinkach można tak fajnie tańczyć we dwoje. W ciągu dwóch godzin w domu Majki pojawiło się pełno osób, więcej niż połowa była mi nieznajoma. Dużo osób poznałam na samej imprezie, jednak cały czas byłam pod kontrolą Roberta, który postanowił nie pić dużo (w przeciwieństwie do mnie) i mieć wszystko pod jego czujnym okiem. A to wszystko po jego drugim drinku kiedy dosłownie na sekundę poszedł się bawić z kolegami. Wtedy siedziałam przez chwilę sama i podszedł do mnie jakiś chłopak i zaczął mi coś szeptać do ucha. Robert pojawił się w ciągu sekundy i ten biedaczek jak tylko go zobaczył zwiał.
Od tamtej chwili zauważyłam, że ograniczył spożywanie alkoholu. Nie przyznałby się do tego nigdy, ale ja widziałam swoje. Znałam go zbyt dobrze.
Kiedy tańczyłam z Bercikiem kręcąc się we wszystkie strony, pojawił się w drzwiach Dani. Ubrany w strój koszykarza z wielką torbą sportową na ramieniu. Przyszedł prosto z treningu. 
- oo! Dani, chodź do niego- powiedziałam mu do ucha, bo było zbyt głośno
- idź! Ja pójdę do chłopaków na chwilę- powiedział dając mi buziaka w policzek 
- dobrze- uśmiechnęłam się do niego uroczo.
Dani od razu mnie zauważył i zrobił kilka kroków w moją stronę. Uśmiechał się pokazując swoje dołeczki w policzkach
- przyszłaś jednak- powiedział zadowolony. Jego wzrok jednak od razu powędrował na moją sukienkę i nogi - bardzo ładnie wyglądasz- powiedział kładąc rękę na karku
- dziękuję. Ty też- zaśmiałam się spoglądając na jego strój
- dziś był ciężki dzień. Trener się nad nami znęcał- powiedział pochylając się w moją stronę, bo jakiś cymbał podgłosił jeszcze bardziej muzykę
- przecież nie możesz ćwiczyć ciężko, przecież wiesz!- powiedziałam martwiąc się o swojego przyjaciela. Nie chciałabym aby nagle coś mu się stało.
- z tego co wiem to taka ilość wódki przy cukrzycy też nie jest dobra- powiedział pokazując mi język
- osz ty!- powiedziałam popychając go lekko 
- nie bij zmordowanego Daniego- powiedziałam Majka pojawiając się znikąd. Podała mu drinka i poczachrała mu włosy - tak lepiej- powiedziała uśmiechając się do nas słodko
Nagle poczułam zimne ręce Roberta, które mnie objęły w pasie. 
- buu- wyszeptał do ucha- pijaczko- dodał
- wyglądacie jak tata z córeczką- usłyszałam głośny śmiech za plecami.
Krystian.
Odwróciłam się natychmiast.
Stęskniłam się za tym wariatem. Przybiliśmy sobie piątkę.
- co ty tu robisz?- zapytałam mile zaskoczona
- stoje- powiedział uśmiechając się identycznie jak Dani. 
Zaśmiałam się.
- zatańczysz?- zapytałam wyciągając rękę
- jasne- powiedział robiąc głupią minę do Roberta. Wiedziałam że Rob nie ma nic przeciwko żeby z nim zatańczyła. Byli kumplami, więc nie widzieli w tym problemu. I dobrze.
Z jednego tańca zrobiły się 3! Dobrze tańczył i dlatego aż nie chciało mi się przestać. Porozmawiałam sobie z nim trochę. Cieszyłam się że go poznałam, był miłym i przyjaznym człowiekiem. Może czasami wkurzającym, ale lubiłam go. To była taka starsza kopia Daniela. 
- teraz moja kolej- powiedział Dani znowu patrząc na moje nogi. Poczułam się trochę dziwnie. Ale byłam zbyt pijana, żeby się tym przejmować.
Krys ulotnił się w ciągu sekundy
- wreszcie- powiedział z ulgą Dani
- twój brat dobrze tańczy- powiedziałam nie zrywając uśmiechu z twarzy
- ale nie śpiewa tak jak ja- powiedział śmiejąc się z samego siebie
- haha, to fakt- roześmiałam się
Kiedy Dani był zmuszony zarapować na tej imprezie, tak jak obiecał Majce, wreszcie Robert mnie dorwał
- wreszcie cię zostawili w spokoju- powiedział łapiąc mnie całą jakby ktoś zaraz miał mnie wyrwać- teraz moja kolej- powiedział zadowolony- tylko że ja chce całusa- dodał
Kiedy już byliśmy na tyle blisko aby się pocałować, zrobiło mi się niedobrze.
I nie uwierzycie, ale historia się powtórzyła. Zwymiotowałam mu na buty. 
***
-jutro idziemy do sklepu i odkupujesz buty- powiedział poirytowany Robert, że znowu jestem bardzo pijana. Wkurzało go to tak bardzo, bo sam nie pił a tak na sucho, to nie to samo
Właśnie wracaliśmy do domu i było bardzo zimno. O mało moje palce nie zamieniły się w sople lodu
- dobrze, obiecuję- powiedziałam ledwo ledwo bo szczęka mi latała niesamowicie z zimna
- trzymaj- podał mi swoją zimową kurtkę
- nie wezmę jej, bo tobie będzie zimno- powiedziałam uparcie głosem pijaczyny
- nie dyskutuj!- nie chciał się ze mną cackać i zaczął mi sam tą kurtkę zakładać jak małemu dziecku które kaprysi - teraz będzie ci ciepło- dodał zasuwając suwak.
Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą, bo stałam w miejscu i sama nie pamiętam czemu się tak zamyśliłam
Miałam na sobie 2 kurtki i do tego w jego kurtce się topiłam. On był taki wielki. Aż mnie to przeraziło. Wcześniej byłam o wiele grubsza więc nie było zbytnio różnicy między nami. Tylko we wzroście. A teraz?
Serio wyglądałam jak jego córka

Jutro miałam jednak być w formie, żeby ogarnąć się i wygrać zakład. Nie było opcji abym się wycofała. O nie! Absolutnie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz