- to gdzie jedziecie na te wakacje?- zapytała mama po długiej, bardzo długiej rozmowie która trwała z 5 godzin.
- zastanawiam się czy w ogóle jest sens żebym jechała na jakiekolwiek wakacje..- westchnęłam. Już nie miałam na nic siły. Straciłam dobry humor mimo że pogodziłam się z Robertem. Chciałam tylko spędzić te wakacje w spokoju.
Bez cierpienia, zmartwień, stresu.
- a tak się cieszyłaś- stwierdziła mama.- pojedziesz, jeśli nie będzie ci się podobać to wrócisz- ona miała dar przekonywania. Zgodziłam się
-dobrze, ale to od Roberta zależy- uśmiechnęłam się złośliwie a on mnie zignorował. Pewnie żeby się nie kłócić.
- to gdzie jedziemy?- zapytał moją mamę uśmiechając się do niej. Zdenerwowało mnie to. Ale jak to możliwe? Po prostu.
- chcieliście jechać nad morze, to pojedziecie. Macie 2 dni żeby się spakować.
- na ile? - zapytałam
- 10 dni- wzięła swoją torebkę i wyjęła z niej ulotkę.
Hotel był super. Koło plaży z widokiem na morze. Aż zachciało mi się tych wakacji
- dzięki- puściłam jej oczko. Uśmiechnęła się do mnie i spojrzała na Roberta.
- załatwiłam ci już obiecaną pracę. Za dwa tygodnie już masz 1 dzień.
- dziękuje- powiedział znowu z uśmiechem, ale widziałam że coś go gryzło. To nie było do końca szczere, coś było nie tak. Możliwe że był zaspany i tak mi się tylko wydawało.
- będziecie dzisiaj tu spać?- zaproponowała
- nieee..mamo...nie ma miejsca i nie chcę też spotkać ojca- spojrzałam na Roberta, który na pewno nie chciał spotkać tego idiotycznego dyrektorka.
- ojca nie będzie przez dłuższy czas. A miejsce jest. Ja będę spała na kanapie a wy w sypialni
Zaskoczyło mnie to, nie spodziewałam się ze tak po prostu dla niej to normalne że ja śpię w jednym łóżku z Robertem. Dla mnie bylo to normalne...ale ona jako matka.....Cieszyłam się że ona taka była. Chyba serio widzi w nas jej dawny związek i dlatego tak się zachowuje. Tak jakby chciała naprawić błędy które popełniła dawno temu. Przykro mi się zrobiło.
Ona musiała na prawdę kochać tego chłopaka przed tatą. Chciałam go odnaleźć i wiedziałam że to zrobię, że to mi się uda.
- to zostajemy?- zapytałam Roba.
- jak chcesz zostać to zostaniemy- kiwnął głową.
***
- mamoooo, pożycz mi piżamę!- krzyknęłam z łazienki. Nie lubiłam, nie umiałam spać w ciuchach, nigdy mi się to nie zdarzyło. Może jeden raz na ognisku szkolnym....
Oj ognisko...zatęskniłam za tym....bardzoo.. Spojrzałam w lustro. Oszukiwałam się. Poczułam że muszę spotkać się z Danielem. Że muszę mu wszystko wygarnąć. Ale wiecie co...? Najbardziej na ś
wiecie pragnęłam się z nim pogodzić. Na
wet jeśli mnie zdradził. Ja...się z tym pogodziłam. Nie byłam atrakcyjna..nie byłam do końca jego.....dlatego mu wybaczyłam. Chciałam mu to powiedzieć. Obiecałam sobie tego wieczoru przy lustrze że to zrobię, nawet jeśli mama, Robert i kosmici mi zabronią.
- jasne- podała mi ka
wałek materiału i chciała mi
wmówić że to piżama.. Przeraziłam się, bo to była koszula nocna....za bardzo elegancka....jak
w gazetach. Totalnie nie pasowała do mojej osoby. Nie mogłam jej założyć
- mamoooo..co to ma być..przecież wiesz że ja nie lubię takiego czegoś- krzyknęłam a Robert o mało nie spadł z łóżka ze śmiechu. Popłakał się.
-nie masz wyjścia nie posiadam innej- uśmiechnęła się triumfalnie.
Mimo mojego gadania do samej siebie nałożyłam ją. Ale powiedziałam sobie że to po raz pierwszy i ostatni.
Położyłam się koło Roberta a on nadal się chichrał.
- co cię tak bawi?- zapytałam poirytowana
- aż tak bardzo nie lubisz być kobieca?- odwróciłam głowę w zwolnionym tempie, jak robot.
Br......Robert i jego lodowate żarciki.
- ha ha ha bardzo śmieszne- spojrzałam mu prosto w oczy
- no nie obrażaj się, żartowałem tylko- powiedzial jakbym go chciała za to zabić
-nie obrażam się, ale to nie było miłe
- jejku.. to nie moja wina że masz inny styl i nie lubisz takich kobiecych rzeczy..ale to nie znaczy że to złe...- tłumaczył się nie potrzebnie
- aaa nie chcę z tobą się kłócić więc dobranoc- dałam mu buziaka w policzek i się odwróciłam żeby usnąć
- Daniel by mi tak nie powiedział, on jest ciepły- pomyślałam...i kurcze......szepnęłam to niechcący, nie wiem czemu mi się to powiedziało
Zacisnęłam zęby...zamknęłam szybko oczy jakby zaraz miał we mnie trafić meteoryt.
- tylko ta TwOJA ciepła osóbka....taka kochana cię zdradziła...no popatrz....ale nie...on jest taki cieplutki sku*wysyn -mówił takim słodkim tonem...był zazdrosny, tym razem to była moja wina i nie przemyślne słowa
Od wróciłam się i usiadłam ale on leżał już od wrócony plecami.
- Robert przepraszam....to źle zabrzmiało....- nie ruszył się, pochyliłam się...
Spał......albo udawał. Ale tak realistycznie oddychał że myślałam że przez sen. Dlatego dałam mu buziaka
w policzek i już miałam iść spać ale zaatakował mnie łaskotkami jak się odwróciłam żeby się położyć.
- haahhh Robert puść....ała...- śmiałam się strasznie, ale odpuścił po długich minutach.
- to było za karę- uśmiechnął się tak że zrobiły mu się dołeczki w policzku.
- chodź lepiej spać, bo same ci się powieki zamykają- od dawna razem nie spaliśmy przytuleni.
Oczywiście obudziłam mamę śmiechem i przyszła ciekawska sprawdzić o co chodzi. Robert się na
wet nie ruszył. Tak jakby moja mama powiedziała mu że może sobie ze mną robić co chce. Ale nie powiedziała bo nie miała kiedy.
- dobranoc- krzyknęłam jednocześnie z Robertem jak wychodziła. Telepatia. Zaczęliśmy się śmiać.
- czego ściągasz??- zapytałam i zaczęłam go w żartach kopać pod kocem
- ja ściągam??? jestem zbyt oryginalny żeby ściągać- roześmiałam się znowu.
- tak jasne jak cola z biedronki- mówiłam poważnym głosem specjalnie
- ale suchar- wybuch śmiechem i nie mógł złapać powietrza. Śmiał się i śmiał się.
Ten irytujący śmiech, cieszcie się że go nie słyszeliście.... Sąsiedzi zdążyli. Zapukali przez ścianę żebyśmy się uciszyli.
Usnęliśmy od razu. Nie spaliśmy całą poprzednią noc więc musieliśmy nadrobić. Przed uśnięciem jednak dałam mu się pocałować...stwierdził że to mu się należy w ramach przeprosin za ten tekst o Danielu
Rano było wybuchowo! Pobudka o 5 i bieganie po całym mieszkaniu z prędkością światła,
Bo.......
Kiedyś nadejdzie taki moment, w którym zdasz sobie strawę, że to nie koniec, to dopiero początek i nigdy nie będzie za późno na nas, nawet gdy......
niedziela, 27 lipca 2014
sobota, 26 lipca 2014
TOM2- Rozdział 9- Twoje oczy mi to mówią
Opowiedziałam rano mamie wszystko, o Patrycji o moich problemach z Robertem. O wszystkim. Po raz pierwszy poczułam że mam mamę. Że zawsze mogę na nią liczyć.
- co ja mam zrobić?- zapytałam tak, jakby ona miała miała zadecydować o wszystkim
- zadzwonić do niego. Porozmawiać w cztery oczy. Nie uciekaj od problemu. Jeśli poczujesz że jednak musisz wyjechać to ja ci pomogę. Zadecydujesz gdzie chcesz i wszystko załatwię- uśmiechnęła się miło
- nie..to zły pomysł. Chyba wyjadę do Gdańska, tak gdzie mieszkaliśmy parę lat temu, pamiętasz?
- Jula..ale nie chcesz nawet spróbować?
- nie mam na to siły...- zamknęłam oczy i położyłam się znowu żeby usnąć
-oj- westchnęła mama i wyszła z pokoju.
Troszczyła się, ale na marne. Nic mi nie pomoże, może nawet wyjazd jest złym pomysłem. Cóż trzeba spróbować.
**
Matka Julii musiała wziąć sprawę w swoje ręce. Nie chciała żeby jej córka cierpiała i popełniała błędy. Uważała że Robert jest dla niej w sam raz i go bardzo lubiła. Nie uważała że jego zazdrość jest zła. Chciała ich pogodzić.
Zadzwoniła do niego. Nie odbierał
- wyłączył telefon? Może serio coś głupiego zrobił tak jak sądziła Jula....- pomyśłała
Jednak ona nie wiedziała że Robert rozwalił swój telefon o ścianę.
Postanowiła jednak powiedzieć Julii że nie odbiera, bała się że na serio coś się złego stało.
- Julaaaaa? chodż tu na chwile
- tak?- przyszła do salonu niechętnie.
- Robert ma wyłączony telefon, nie ma sygnału
- i co z tego?- nie rozumiała o co matce chodzi, ale olśniło ją, zbladła jak nigdy.
***
Serce waliło, 100 tys myśli na sekundę wypełniło moją głowę, tak bardzo się bałam. Zamknęłam oczy na chwile żeby pomyśleć. Ale wiedziałam że muszę po prostu iść i zobaczyć co się dzieje
- daj mi ten telefon- powiedziałam nerwowo
Próbowałam zadzwonić, bez skutku.
Nie było nawet sygnału.
- jejku..- westchnęłam
Jeśli tam pojadę i z nim nic nie będzie...to ulegnę, jeśli sobie coś zrobił to na pewno nie wyjadę, a jak tam nie pojadę to nie dam sobie spokoju i na pewno będę o tym myśleć.
Nie miałam wyboru. Po prostu musiałam pogodzić się z tym, że będę z nim nawet jak wyjadę na madagaskar i będę mieszkać w willi z służbą itd itd....powróciłabym po niego. Nie umiem tego wytłumaczyć to coś więcej niż miłość.
w ciągu 30 minut byłam już na miejscu. Mieszkanie było zamknięte. Zadzwoniłam dzwonkiem. Nikt nie otwierał. Bicie serca przyśpieszyło i nie wiedziałam co robić.
Zaczęłam głośno pukać aż w końcu usłyszałam zamek który się otwierał. I ta ulga...nie wyobrażacie sobie nawet troche, jak mi ulżyło.
Zobaczyłam zaspanego Roba, który dopiero co wyrwał się z łóżka. Miał na sobie tylko spodnie od piżamy i potargane włosy. Był zaskoczony i nie spodziewał się że to ja się pojawie w drzwiach.
Skoczyłam mu na szyję i to dosłownie. Nie wiem czemu aż tak bardzo ucieszyłam się na jego widok. Nie widziałam go zaledwie 1 dzień.
I zaczęłam mówić. Dużo. Aż za dużo.
- po raz ostatni wyłączasz telefon i się zamykasz i jeszcze do tego nie otwierasz jak dzwonie. Martwiłam się. Rozumiesz? Ja wiem że jestem głupia że tak po prostu wyszłam bez słowa i że byłeś na mnie zły, ale żeby nie odbierać? Moja mama się nawet zdziwiła. i....- nie dał mi dokończyć. Jak mówiłam byłam przylepiona do niego jak pijawka.
- Juluś....zamilcz chociaż na minutkę...-przytulił mnie mocniej- dopiero co wstałem, chciałbym cię po prostu przytulić, a ty buczysz i buczysz.
- ale Robert, gdzie ty masz telefon, nie po to tyle na niego pracowałeś żeby go wyłączać, a jakby mi się coś stało i bym zadzwoniła akurat do ciebie?
- spokojnie, spójrz w lewo..- wskazał na podłogę
Zostawiłam go i spojrzałam na tą kupkę kawałków i phona.
Natychmiast mój wzrok przeleciał na niego
- gdzie ty masz mózg?- zapytałam. Natychmiast zepsuł mi się humor.
- tak, jestem idiotą. Ale bardzo chciałbym żebyś .....hm...żebyśmy nie kłócili się...
- i tak będziemy razem....więc nie ma sensu żebym się wyprowadzała
Uśmiechnął się. Tak miło. Przyciągnął mnie do siebie znowu mocno przytulił.
- jesteś niesamowita..- powiedział zaspany
- a tobie chce ci się spać- uśmiechnęłam się do niego.
- a ty jak zawsze psujesz romantyczne sceny
- z jakiej strony ona była romantyczna?- miał minę poker face ale później coś wymyślił bo mu oczy zabłysły.
- coś znowu wymyślił?
- skąd ty to wiesz?- nie mógł uwierzyć że czytam mu z oczu
- twoje oczy mi to mówią.
Nawet nie zdążyłam się do niego uśmiechnąć bo zaczął mnie całować. Oparłam się o ścianę a on podtrzymywał się ręką. Jak w filmie, jak w anime. Ta słodkość ociekała po ścianie i w niej tonęliśmy. Ale później nie miałam powietrza i dlatego moja romantyczna scena zamieniała się
w walkę o życie. A on robił mi to specjalnie. Bo
wiedział że to sprawia mi ból, mimo że to przyjemne. Zemścił się pewnie o to że tak dawno nie dałam się pocałować. Tak na prawdę nawet teraz się nie dałam. Umiał wykorzystać sytuację.
-wreszcie- powiedział zadowolony z siebie. Dochodziłam do siebie przez trochę ale później musiałam się bronić
- nie przyzwyczajaj się- zaśmiałam się
- podała jesteś- ciągle patrzył mi prosto w oczy tymi swoimi niebieskimi iskierkami
Znowu mnie mocno przytulił.
- ciesze się że tu przyszłam jednak...
- nie dałbym ci wyjechać, nie było szans. Zaczynaj się bać, bo ze mną nie masz szans. Od psychola nie uciekniesz
Roześmialiśmy się.
- i dobrze. Idź lepiej spać.
- przez ciebie teraz nie usnę- trzymał mnie za rękę i się nią bawił. Staliśmy nadal na przedpokoju koło ściany
- ja pójdę po walizkę a ty się połóż
- nie...mówię ci że nie usnę nawet na trochę.
- pewny?- nie chciałabym żeby znowu nie spał, poza tym obudziłam go.
- tak
- to ubierz się i pójdziemy do mamy, hm?- nie wiedziałam czy lubił moją mamę, ale ona go tak, poza tym, sprawiłoby jej to wielką przyjemność
- jest tam twój ojciec?- słyszałam w jego głosie zdenerwowanie
- wyjechał. Nie przejmuj się nim. Dobrze? On nie wie co mówi , dla mnie nie istnieje
- nie przejmuję się nim, ale boję się że on znowu coś wymyśli, nie obraź się ale ja nienawidzę tego człowieka
- popieram- przytuliłam go bo miał racje i rozumiałam go. Bo mój tata za bardzo pomieszał
w jego życiu.
- ale gdyby nie on nie byłoby ciebie- roześmialiśmy się na poprawę humoru
- kocham cię głupku
Poszliśmy do mamy. Sama była zdziwiona że pogodziliśmy się w ciągu 2h. Uśmiechnęła się i puściła mi oczko. Od tej chwili stała się dla mnie najważniejszą osobą po Robercie. Tak, on był niestety na 1 miejscu.
Niestety?
Nie, dzięki Bogu.
- co ja mam zrobić?- zapytałam tak, jakby ona miała miała zadecydować o wszystkim
- zadzwonić do niego. Porozmawiać w cztery oczy. Nie uciekaj od problemu. Jeśli poczujesz że jednak musisz wyjechać to ja ci pomogę. Zadecydujesz gdzie chcesz i wszystko załatwię- uśmiechnęła się miło
- nie..to zły pomysł. Chyba wyjadę do Gdańska, tak gdzie mieszkaliśmy parę lat temu, pamiętasz?
- Jula..ale nie chcesz nawet spróbować?
- nie mam na to siły...- zamknęłam oczy i położyłam się znowu żeby usnąć
-oj- westchnęła mama i wyszła z pokoju.
Troszczyła się, ale na marne. Nic mi nie pomoże, może nawet wyjazd jest złym pomysłem. Cóż trzeba spróbować.
**
Matka Julii musiała wziąć sprawę w swoje ręce. Nie chciała żeby jej córka cierpiała i popełniała błędy. Uważała że Robert jest dla niej w sam raz i go bardzo lubiła. Nie uważała że jego zazdrość jest zła. Chciała ich pogodzić.
Zadzwoniła do niego. Nie odbierał
- wyłączył telefon? Może serio coś głupiego zrobił tak jak sądziła Jula....- pomyśłała
Jednak ona nie wiedziała że Robert rozwalił swój telefon o ścianę.
Postanowiła jednak powiedzieć Julii że nie odbiera, bała się że na serio coś się złego stało.
- Julaaaaa? chodż tu na chwile
- tak?- przyszła do salonu niechętnie.
- Robert ma wyłączony telefon, nie ma sygnału
- i co z tego?- nie rozumiała o co matce chodzi, ale olśniło ją, zbladła jak nigdy.
***
Serce waliło, 100 tys myśli na sekundę wypełniło moją głowę, tak bardzo się bałam. Zamknęłam oczy na chwile żeby pomyśleć. Ale wiedziałam że muszę po prostu iść i zobaczyć co się dzieje
- daj mi ten telefon- powiedziałam nerwowo
Próbowałam zadzwonić, bez skutku.
Nie było nawet sygnału.
- jejku..- westchnęłam
Jeśli tam pojadę i z nim nic nie będzie...to ulegnę, jeśli sobie coś zrobił to na pewno nie wyjadę, a jak tam nie pojadę to nie dam sobie spokoju i na pewno będę o tym myśleć.
Nie miałam wyboru. Po prostu musiałam pogodzić się z tym, że będę z nim nawet jak wyjadę na madagaskar i będę mieszkać w willi z służbą itd itd....powróciłabym po niego. Nie umiem tego wytłumaczyć to coś więcej niż miłość.
w ciągu 30 minut byłam już na miejscu. Mieszkanie było zamknięte. Zadzwoniłam dzwonkiem. Nikt nie otwierał. Bicie serca przyśpieszyło i nie wiedziałam co robić.
Zaczęłam głośno pukać aż w końcu usłyszałam zamek który się otwierał. I ta ulga...nie wyobrażacie sobie nawet troche, jak mi ulżyło.
Zobaczyłam zaspanego Roba, który dopiero co wyrwał się z łóżka. Miał na sobie tylko spodnie od piżamy i potargane włosy. Był zaskoczony i nie spodziewał się że to ja się pojawie w drzwiach.
Skoczyłam mu na szyję i to dosłownie. Nie wiem czemu aż tak bardzo ucieszyłam się na jego widok. Nie widziałam go zaledwie 1 dzień.
I zaczęłam mówić. Dużo. Aż za dużo.
- po raz ostatni wyłączasz telefon i się zamykasz i jeszcze do tego nie otwierasz jak dzwonie. Martwiłam się. Rozumiesz? Ja wiem że jestem głupia że tak po prostu wyszłam bez słowa i że byłeś na mnie zły, ale żeby nie odbierać? Moja mama się nawet zdziwiła. i....- nie dał mi dokończyć. Jak mówiłam byłam przylepiona do niego jak pijawka.
- Juluś....zamilcz chociaż na minutkę...-przytulił mnie mocniej- dopiero co wstałem, chciałbym cię po prostu przytulić, a ty buczysz i buczysz.
- ale Robert, gdzie ty masz telefon, nie po to tyle na niego pracowałeś żeby go wyłączać, a jakby mi się coś stało i bym zadzwoniła akurat do ciebie?
- spokojnie, spójrz w lewo..- wskazał na podłogę
Zostawiłam go i spojrzałam na tą kupkę kawałków i phona.
Natychmiast mój wzrok przeleciał na niego
- gdzie ty masz mózg?- zapytałam. Natychmiast zepsuł mi się humor.
- tak, jestem idiotą. Ale bardzo chciałbym żebyś .....hm...żebyśmy nie kłócili się...
- i tak będziemy razem....więc nie ma sensu żebym się wyprowadzała
Uśmiechnął się. Tak miło. Przyciągnął mnie do siebie znowu mocno przytulił.
- jesteś niesamowita..- powiedział zaspany
- a tobie chce ci się spać- uśmiechnęłam się do niego.
- a ty jak zawsze psujesz romantyczne sceny
- z jakiej strony ona była romantyczna?- miał minę poker face ale później coś wymyślił bo mu oczy zabłysły.
- coś znowu wymyślił?
- skąd ty to wiesz?- nie mógł uwierzyć że czytam mu z oczu
- twoje oczy mi to mówią.
Nawet nie zdążyłam się do niego uśmiechnąć bo zaczął mnie całować. Oparłam się o ścianę a on podtrzymywał się ręką. Jak w filmie, jak w anime. Ta słodkość ociekała po ścianie i w niej tonęliśmy. Ale później nie miałam powietrza i dlatego moja romantyczna scena zamieniała się
w walkę o życie. A on robił mi to specjalnie. Bo
wiedział że to sprawia mi ból, mimo że to przyjemne. Zemścił się pewnie o to że tak dawno nie dałam się pocałować. Tak na prawdę nawet teraz się nie dałam. Umiał wykorzystać sytuację.
-wreszcie- powiedział zadowolony z siebie. Dochodziłam do siebie przez trochę ale później musiałam się bronić
- nie przyzwyczajaj się- zaśmiałam się
- podała jesteś- ciągle patrzył mi prosto w oczy tymi swoimi niebieskimi iskierkami
Znowu mnie mocno przytulił.
- ciesze się że tu przyszłam jednak...
- nie dałbym ci wyjechać, nie było szans. Zaczynaj się bać, bo ze mną nie masz szans. Od psychola nie uciekniesz
Roześmialiśmy się.
- i dobrze. Idź lepiej spać.
- przez ciebie teraz nie usnę- trzymał mnie za rękę i się nią bawił. Staliśmy nadal na przedpokoju koło ściany
- ja pójdę po walizkę a ty się połóż
- nie...mówię ci że nie usnę nawet na trochę.
- pewny?- nie chciałabym żeby znowu nie spał, poza tym obudziłam go.
- tak
- to ubierz się i pójdziemy do mamy, hm?- nie wiedziałam czy lubił moją mamę, ale ona go tak, poza tym, sprawiłoby jej to wielką przyjemność
- jest tam twój ojciec?- słyszałam w jego głosie zdenerwowanie
- wyjechał. Nie przejmuj się nim. Dobrze? On nie wie co mówi , dla mnie nie istnieje
- nie przejmuję się nim, ale boję się że on znowu coś wymyśli, nie obraź się ale ja nienawidzę tego człowieka
- popieram- przytuliłam go bo miał racje i rozumiałam go. Bo mój tata za bardzo pomieszał
w jego życiu.
- ale gdyby nie on nie byłoby ciebie- roześmialiśmy się na poprawę humoru
- kocham cię głupku
Poszliśmy do mamy. Sama była zdziwiona że pogodziliśmy się w ciągu 2h. Uśmiechnęła się i puściła mi oczko. Od tej chwili stała się dla mnie najważniejszą osobą po Robercie. Tak, on był niestety na 1 miejscu.
Niestety?
Nie, dzięki Bogu.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)