poniedziałek, 7 lipca 2014

TOM2-Rozdział 5- Mów mi Pati

Napisane w 3 osobie, żeby lepiej opisać uczucia wszystkich postaci.

Jeśli myślicie że Patrycja to ciotka Roberta to się grubo mylicie.Wyszli po 12, Julka na początku bardzo się stresowała, ale jak zobaczyła że ma do czynienia z 30 letnią kobietą wyluzowała troche.
- cześć jestem Marika- podała Julce rękę i uśmiechnęła się do niej. Była bardzo ładna. Przerażająco podobna do Roberta.
- a ja Julka- Julia też się uśmiechnęła ale wyczuła że uśmiech Mariki nie jest szczery. Czuła że nie jest do końca akceptowana.
- cześć ciociu- Robert ją przytulił i to było takie słodkie. Cieszyło mnie to że miał rodzinę, co prawda nie znał swojej matki, ale miał kogoś.
- Robert zaprosiłam na obiad Patrycje, ostatnio spotkałam ją w sklepie przypadkiem i musiałam ją zaprosić
- Pati? O! Jak ja jej dawno nie widziałem- uśmiechnął się. 
Julce po głowie latało 100 tys myśli na sekundę. Kto to Pati? Powtarzała sobie. I czemu on tak się cieszy?.
Nie rozumiała tego dopóki bardzo oczekiwany gość się nie pojawił!
Jedli już pierwsze danie, kiedy Patrycja zapukała do drzwi. Marika wstała zadowolona jak nigdy i otworzyła
- hei kochana, super ze jesteś, siadaj przy stole, zaraz przyniosę ci twoją porcję- tanecznym krokiem Marika skoczyła do kuchni.
Patrycja weszła do jadalni uśmiechnięta. Wow- pomyślała Julka.
Była piękna. Jej równe nogi, ładne ubranie, makijaż i nawet w przeciwieństwie do pierwszych gości przyniosła wino do obiadu. Robert strasznie ucieszył się na jej widok. Podniósł wzrok i popatrzył na nią jakby podziwiał jej urodę i ją całą. - hei- powiedziała Pat i znów się uśmiechnęła czarując wszystkich dookoła.
Robert wstał z miejsca i podszedł do niej żeby się przywitać a ona rzuciła mu się na szyje.
- jak dawno cię nie widziałem- powiedział Robert. Nie przeszkadzało mu to że Julka siedziała w tym samym pomieszczeniu. Musiał ją przytulić.
Po przywitaniu się z Robertem Patty podeszła do Julki, która bardzo była zaskoczona, zmieszana, nie wiedziała co ze sobą począć
- cześć jestem Patrycja, mów mi Pati- przytuliła Julie jak przyjaciółkę po czym znowu odwróciła się do Roberta
- co porabiałeś przez ten czas, wyszedłeś z domu i co myślisz że się mnie pozbędziesz?- uśmiechnęła się znowu do niego, a Julka poczuła się niepotrzebna. Jak gówno. 
Robert tego nie zauważał, cieszył się że widzi swoją przyjaciółkę z domu dziecka, była zawsze przy nim gdy potrzebował wsparcia. Wiedział że może na nią liczyć. I nie zamierzał już tracić z nią kontaktu
- chodzę do X liceum i poznałem właśnie Julkę i teraz z nią mieszkam- wskazał na nią.
- to wy jesteście razem?- pewnie udawała że nie wiedziała, za bardzo wyglądała na zaskoczoną
Jula poczuła się dowartościowana , szkoda że tylko przez sekundę.
- tak- powiedział to tak, jakby wcale nie chciał o tym mówić. Jakby nie chciał się przyznawać że właśnie z Julią jest w związku.
Julka nie wiedziała co robić, w takich sytuacjach chciało jej się płakać ale powstrzymywała łzy, usiadła z powrotem na swoim miejscu. Weszła Marika z talerzem dla Pat i wtedy wszyscy usiedli. Robert siedział na przeciwko Pat i cały czas się do siebie uśmiechali. Julka udawała że tego nie widzi, zajęła się jedzeniem. A już jak nie mogła schowała się w łazience.
I spojrzała w lustro i wmawiała sobie że nie jest zazdrosna. Że wcale nie czuje się źle i że nie jest wkurzona. Gdy za długo siedziała w łazience Robert zapukał.
- Jula co tak długo?- spytał zaniepokojony
- głowa mnie boli, chyba wrócę do domu....- udawała żeby się tylko z tamtąd ewakuować 
- może zapytam, Marika powinna mieć tabletkę- mówił jakby nie chciał za żadne skarby wyjść
- nie, wiesz co? nie wytrzymam tego bólu, pójdę do domu ale ty zostań, będę czekać- Julka wyszła z łazienki uśmiechnięta, udając straszny ból głowy.
- przecież nie pozwolę na to abyś wróciła sama, to byłoby nie fair
- ale serio mówię, tobie dobrze się gada z nimi, więc zostań
- Julkaaaa...- spojrzał na nią i nie domyślał się że jej "zostań" jest tak na prawdę " jak zostaniesz to się rozbecze"
Został. Dał Julce obojętnego buziaka i pozwolił żeby sama wyszła z "rodzinnego" spotkania.
Do godziny 23 Roberta nadal nie było. Julka martwiła się, obawiała że Pat może nie być dla Roba tylko przyjaciółką. Po wyjściu z mieszkania Mariki Julce łezka poleciała, ale nie rozpłakała się w końcu nie miała 100% powodu.
Jak o północy nadal go nie było Julka postanowiła iść spać żeby się nie załamać, żeby o tym po prostu nie myśleć.
Po drugiej w nocy obudził ją huk czegoś co upada, poszła na przedpokój i zobaczyła że to Robert niechcący zrzucił coś z szafki.
- lepiej się czujesz?- spytał zmartwiony.
- tak, już trochę lepiej- podszedł do niej i przytulił ją.
Poczuła że na prawdę jest lepiej. Szkoda że znowu nie trwało to długo
- sympatyczna jest Pati, prawda?- spojrzał na nią i nie mogła zaprzeczyć. Szkoda że znowu poczuła się jakby ktoś wszedł na jej miejsce. Nawet z Hilary nie miała takiego uczucia

Od kiedy Patrycja pojawiła się w ich życiu Robert zapomniał o tym że ma dziewczynę. Po pracy w pizzeri od razu spotykał się z nią. Na początku Julii to nie przeszkadzało, ale kiedy od 2 tygodni mijała się z nim w drzwiach zaczęło ją to niepokoić. Rozumiała że wspomnienia Roberta wróciły, rozumiała że się przyjaźnią i rozumiała że on chce z nią spędzać czas. Ale nie potrafiła pojąć tego, że on spędzał z nią coraz mniej czasu. Nie chciała tego rozumieć, tym bardziej że miała przeczucie że jej chłopak bawi się lepiej z Pati niż z nią. Jak przychodzi do domu po spotkaniach chwali się Julii co z nią robił albo co ona powiedziała itd...
Ale Rob nie odbierał tego aż tak źle. Wstydził się przyznać że Pati jest zabawniejsza od Juli i że chciałby spędzać jeszcze więcej czasu z nią. Wstydził się przyznać że miał w sobie złą myśl, która mówiła że powrót do Julii był błędem. Nie chciał o tym myśleć. Kochał Julie bardzo, jak nikogo przedtem, ale jednak coś go do Pat ciągnęło...
- Juliaaaa?- zawołał z kuchni kiedy ona myła włosy.
- tak?
-jadłaś śniadanie?
- nie- powiedziała zła na cały świat. Miała mu za złe to że martwił się tylko o to czy zjadła. Szkoda że nie wiedział, że Julka przez niego nie ma apetytu. Nie wiedział że nie może nic zjeść bo zaraz wszystko zwymiotuje.
Nie wiedział że gdy go nie ma ona zamyka się w sobie.
Nie wiedział że gdy on myśli o tym gdzie zaprosić Pati żeby powspominać ona myśli o tym jak nie oszaleć z zazdrości i bezsilności.
Nie wiedział nic.
Nic, oprócz tego że z Julią było coś nie tak. Nie była tą Julią z przed jego wyjazdu, może dlatego wolał spotykać się z Pat w wolnych chwilach.
Więc dlaczego jeszcze był z Julką?
Na te pytanie znał odpowiedz. Kochał ją. Ale czy ta miłość miała sens, czy ma sens? Jeśli wolał spędzać czas z inną coś musiało być nie tak. Kochać to być, a jego nie było.
A może czuł litość?
Nie, Robert nie mógł czuć litość. On nie znał litości, nie wiedział co to jest.
- czemu? Co ci zrobić? Może masz ochotę na coś słodkiego?
- nie, nie jestem głodna- Julka weszła do salonu i zaczęła sprzątać żeby nie wybuchnąć złością, płaczem...chciała mu wszystko wygarnąć, ale bała się, bała się że jeżeli mu to powie to on odejdzie od niej. Że wybierze czarującą Patrycję. 
- coś się stało?- spytał wchodząc za nią do salonu
- nie, nic- była zła. Dlatego odzywała się chamsko.
- widzę że coś jest nie tak
- wszystko gra- od tygodnia nie spali w tym samym pokoju. Rozmawiali mało, a jak już to tylko o tym co Rob robił z tą gęsią.
- Julaaa...- chciał jej powiedzieć. Chciał jej powiedzieć, jak bardzo tęskni za tym co było, ale nie wiedział jak to zrobić. Nie wiedział jak powiedzieć jej że widzi że ledwo co chodzi, nie wiedział więc nic nie powiedział.
- Robert....chce pobyć sama możesz wyjść?
- znowu?
- tak
- okay, już wychodzę- zamiast wyjśc z salonu, wyszedł z domu z hukiem. 
Julka usiadła na sofie i zaczęła płakać. Chciała płakać ale jak ją wszystko bolało że nie mogła. Płakała w środku.  Czuła że nie da rady.
W tym czasie Robert dostał nerwicy. Chodził godzinami po wszystkich uliczkach w mieście i aż się trząsł. Nie mógł sobie poradzić z emocjami dlatego poszedł na siłownie się odstresować. Kiedy mu przeszło zadzwonił do niej.
Nie, nie do Julii.
Do Patrycji.
- - - - 
- halo?
- Pati... możemy się spotkać?
- teraz?
- tak, jak najszybciej
- co się stało?
- wszystko się wali.
- wszystko czyli co?
- to co jest między mną a Julką. Wszystko.
- mówiłam ci że tak będzie, ona jest dziwna. Ale okay. Gdzie jesteś?
- pod twoim domem.
- to wchodź! 
- - - - -
Julka miała w ręce telefon. Godzinę zastanawiała się czy do niego zadzwonić. Ale nie zrobiła tego. Trzymała w ręku nadal komórkę i myślała o wszystkim. O tych super chwilach z Robertem. O tym jak wygłupiali się przy Hillary, o tym jak siedzieli na boisku szkolnym, o tym jak na stołówce Robert zawsze dławił się zupą bo się wyśmiewał z niej. O tym wszystkim. Wstała włączyła sobie płytę Daniela usiadła znowu na sofie i już miała odłożyć telefon żeby usnąć dzięki dobrej muzyce, kiedy nagle telefon zaczął dzwonić.
Julka myślała że to pewnie Robert, że on też o niej myśli i chce się pogodzić.
Odebrała bez sprawdzania kto to.
- Hey- to nie on, nie jego głos
- z kim rozmawiam?- spytała
- to ja, Adrian..
- cześć- powiedziała nieobecnie, zamyślona, zawiedziona że to nie Robert
- możemy się spotkać pójść na lody czy gdzieś?
Wahała się. Na prawdę się wahała. Ale zgodziła się, bo tak dawno nigdzie nie wychodziła, tak dawno ktoś się nią interesował
- dobrze- powiedziała już trochę lepszym głosem
- to kiedy?- Adrian wydawał się w siódmym niebie
- za tydzień?
- oszalałaś? Max za pół godziny będę pod twoim mieszkaniem
- co?? to ty wiesz gdzie ja mieszkam?
- tak.
- skąd?
- szukałem cię trochę, ale jak się chce to się ma. Znalazłbym cię nawet na końcu świata.
- pff...- pierwszy raz od tygodni Julka zaczęła się śmiać. 
- nie śmiej się ze mnie. To ja za niedługo będę.
- dobra.
Julce poprawił się trochę humor. Wstała i poszła do łazienki. Poprawiła się.
Zostawiła telefon w domu. 
Zamiast się przywitać Adrian zrobił zaskoczoną minę
- ło...Julka....
-wiem, schudłam trochę
- trochę?
- oj tam- spojrzała na swoje nogi. Przerażały ją.
- jesteś chora na anoreksję? Sory że pytam...ale..
- nie wiem...nie obchodzi mnie to
- ale jak to.....Jula...
- nie martw się..jest okay.
Uśmiechnęła się do niego żeby załagodzić sytuację
- ale i tak jesteś śliczna- powiedział patrząc na nią jak na coś idealnego
- przestań- powiedziała i chciała go szturchnąć ale zakręciło jej się w głowie.
Adrian to zauważył i złapał ją za ramię
- może jednak usiądziesz?- wskazał na ławkę koło domu.
- nie nie! Chodźmy już- Adrian nie był pewny ale poszedł z nią.
W między czasie Robert wygadał się Patrycji i jak skończyli wyszli od niej z domu.
- Robert....według mnie powinieneś to zakończyć. Od kiedy powróciłeś mówisz że cały czas się coś dzieje....więc jaki jest w tym sens?
- ale...ja ją kocham
- gdyby tak było teraz byłbyś z kwiatami przy drzwiach i prosiłbyś żeby z tobą porozmawiała
- to nie tak..
- tak jest...sam mówiłeś że wcześniej od razu się godziliście 
- tak..ale..
- ale co?..
- nie mogę bez niej nawet spać...
- i tak nigdy nie spałeś.
- zacząłem dzięki niej
- to nic nie znaczy...
- chyba masz rację 

Julka o tym samym rozmawiała z Adrianem. Siedzieli w parku na ławce i jedli lody. Na szczęście nie zwymiotowała, jadła normalnie. Była głodna.
- myślisz ze powinnam dać nam przerwę na przemyślenie
- nie, myślę że wy do siebie nie pasujecie, poza tym on ciągle zachowuje się jakbyś była jego własnością, ale sam łazi do innej. Ma przy sobie ciebie, taką zajebistą osobę, ale jednak czegoś mu brak, dlatego według mnie nie powinnaś z nim być.
- tak sądzisz?- Jula zamyśliła się, wpatrywała się w loda i bała się przyznać samej sobie że sądzi tak jak Adrian
- tak, nie mówię tego tylko dlatego że ty mi się strasznie podobasz
- nie chcę końca, będę walczyć...tzn....nie będę walczyć. Chcę to usłyszeć od niego, chcę usłyszeć że już mnie nie chce.
- jesteś za dobra
- widocznie nie- Adrian westchnął i na nią spojrzał jego szare oczy błyszczały. Martwił się o nią. 
Julka uśmiechnęła się do niego a odwzajemnił jej uśmiech.
 Rober z Patrycją również przechodził przez park. Zobaczył ich. 
Zobaczył ich razem, uśmiechniętych. Zobaczył że Julka je...że się cieszy. Że jest z Adrianem a nie z nim. Uaktywnił się drugi Robert.
Zżerało go z zazdrości. Aż się zatrzymał i zacisnął pięść z bólu.
- Patrycja możesz wrócić do domu, muszę coś załatwić?
- coś się stało?- nie zauważyła tego co Robert
- nie, proszę cię o to, zadzwonię. 
- no dobra jak chcesz.- odwróciła  się wkurzona i poszła sobie.
Robert płonął ww środku. Powoli zbliżał się do nich. Aż usłyszał śmiech Julki. Tak dawno go nie słyszał. Aż zapomniał jakie to przyjemne.
Zrozumiał.
Zrozumiał wszystko. Zrozumiał że on bez niej jest zerem. Zrozumiał jaki ból i co się z nią dzieje. Zrozumiał wiele rzeczy, jakby przez zazdrość założył okulary. 
Postanowił postąpić inaczej.
Cofnął się i zaczął ich śledzić. Chodził za nimi cały dzień. Bolało go serce za każdym razem jak Julka się śmiała albo cieszyła. Bolało go to że mógł być w tamtej chwili na jego miejscu i trzymać ją, biedną w objęciach. Zrozumiał że ona chudnie bo sobie nie radzi.
Ale po co ją śledził?
Może chciał zobaczyć czy go zdradzi?
Pewnie tak.
Na końcu spotkania z Adrianem Julka już w ogóle nie miała siły.Ledwo chodziła ale nie powiedziała tego Adrianowi. Widział to tylko  Robert który szedł tuż za nimi ww ciemności i patrzył na jej chudziutkie nóżki.
W tamtej chwili widział jej anoreksję. Może ona była świadoma tego jak wygląda. Ale chudła nie czując już głodu.
Stanęli pod blokiem. Adrian trzymał ręce w kieszeniach. A Julka miała je założone. Robert oparł się z tyłu o ścianę bloku żeby ich słyszeć.
- spotkamy się za niedługo, prawda?- aż prosił oczami
- na pewno, tak bardzo potrzebuję wsparcia- Robert myślał że zaraz wybuchnie i rzuci się na nią przytulając ją mocno.
Czuł że do Patrycji zadzwoni, ale mówiąc jej że już nigdy się z nią nie spotka chyba że raz na ruski rok.
Adrian cieszył się. Wiedział że nie będzie z Julką w najbliższym roku.Poza tym musiał wracać do Stanów za miesiąc, niestety...ale miał tam dobrze płatną pracę Ale chciał być przy niej, przynajmniej teraz, gdy kogoś potrzebowała
- Jula...jeśli zakończysz z nim związek...i byś chciała...to...
- na pewno nie zwiążę się z kimś innym....serio
- nie, nie chodzi mi o to. Bardzo bym chciał żebyś przeprowadziła się do Stanów, przynajmniej będziemy mieć siebie
- przemyślę to..- Adrian aż umierał ze szczęścia. Nie wiedział czemu ale strasznie go do Julki ciągnęło.
- serio?- Robert już nie wytrzymał. Bo zobaczył że Adrian wyjął ręce ze spodni i zrobił krok do przodu.
Szybkim krokiem doszedł do niego jedną ręką odwrócił go i dał mu prosto w twarz.
- Robert!!!!-krzyknął Julka
- jeszcze raz się do niej zbliżysz to matka będzie cię skrobała z asfaltu, jasne?- Robert nie wiedział co robił. Złapały go nerwy.
Właśnie dlatego chodził do pSychologa. 
Bo nie radził sobie z agresją
- będę robił co będę chciał!- krzyknął do Roberta i się poprawił mimo że czuł że ma złamany nos.
-uspokójcie się- krzyknęła Julia i zaczęła płakać, bo nie miała siły nawet na to aby ich rozdzielić
Robert nie mógł tego znieś dlatego rzucił się na Adriana i już nie mógł przestać.
Jego tętno przyśpieszyło. Nie słyszał Julii....
Adrian już nie miał siły się bronić.
- ROBERT NIENAWIDZĘ CIĘ- krzyknęła po raz ostatni najmocniej jak mogła.
Zostawił go. Byli cali we krwi. Robert wstał i spojrzał na upłakaną, złą Julkę. Która nie miała siły, która już nie miała siły na nic. Nawet żeby płakać.
Nadal oddychał szybko, jego tętno nie mogło się uspokoić.
- serio?- spytał ledwo mówiąc...jak jakby nie miał głosu. Poleciały mu łzy.
Julka nie odpowiedziała.
Kucnęła przy Adrianie i zapytała czy zadzwonić po karetkę.
- nie, nie trzeba. Pójdę sam do szpitala i powiem że ktoś na mnie napadł ale nie mam pojęcia kto.
Robert nadal stał w tej samej pozycji patrząc przed siebie.
- nic nie powiesz?
- nie- powiedział.
- ale nie zostawię cię tu tak- powiedziała i zobaczyła żeby jego nos jest w złym stanie.
- dam sobie radę. Na dziś idź spać. Proszę...bo ledwo mówisz..
- zamówię ci takswówkę
Adrian odjechał do szpitala a Julka ruszyła do klatki ledwo dając radę.
- przepraszam- powiedział Robert za nią.
Julka zatrzymała się, ale nie odwróciła się
- po co przepraszasz, albo inaczej...za co?
- za wszystko..wiem że jestem sku*wysynem ...przepraszam ale nie mogłem na to patrzeć.
- nie mnie przepraszaj...tylko Adriana, który chciał mi pomóc a teraz pewnie składają mu nos do kupy
- Jula....ja nie mogę ci stracić..
- to masz problem...Robert....ja chyba wyjezdzam
- co...nie...gdzie?- podbiegł do niej i złapał za ramię
- nie dotykaj mnie.
- nie pojedziesz nigdzie..
- nie ty decydujesz- powiedziała Julka i weszła do bloku, następnie do mieszkania.
Robert za nią. Zdjął bluzkę która była cała w krwi.
- czyli tak po prostu dla ciebie to koniec?
Julka zamknęła oczy i się odwróciła.
- nigdy nie sądziłam że to powiem, ale..nie chcę być nawet w jednym mieszkaniu z tobą. Mam dośc ciebie i tego twojego charakteru. Mam dość tego ze mnie ranisz a pózniej jak ci przechodzi przepraszasz i myslisz że wszystko będzie dobrze. Ale nic nie będzie dobrze jeśli ty tu jesteś. Muszę się ogarnąć, bo zaraz się wykończę, już źle wyglądam. Wiesz co? Jutro ustalimy z moją mamą co z tym mieszkaniem. Teraz idę spać. Jutro się zobaczy.
Weszła do pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Położyła się na łóżku i usnęła. Była tak zmęczona że myślała nawet nad tym co przed chwilą mu wygarnęła,wiedziała tylko że to było szczere.
Robert wyslUchał ją do końca w cieszy, patrząc na nią. Jego kolor oczu stracił blask. Umarł w środku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz