Przeprowadzka Roberta, to dopiero było wyzwanie. Trwała 3 dni, malowanie ścian w jego pokoju 2 a układanie jego bluz cały dzień. Nie wiem jak tam można, ale on miał więcej bluz niż ja ciuchów. To było trochę śmieszna sytuacja, bo w końcu chłopaki mają zawsze mniejszą garderobę.
- wreszcie skończyliśmy- powiedział i upadł na łóżko z zmęczenia- nie mam siły
- ja też- powiedziałam ledwo dysząc od tego sprzątania. Poszłam po zimne picie do kuchni
- Julaaa???-krzyknął
- co?
- to idziemy jutro tam gdzie mi obiecałaś?- to raczej było stwierdzenie nie pytanie. Po prostu pytał dla zasady, nie oczekiwał innej odpowiedzi oprócz tej pozytywnej.
- no tak tak- weszłam do pokoju i się do niego uśmiechnęłam
- daj łyka coli- powiedział wyciągając rękę do przodu
- to sobie wstań i weź z lodówki, co ja jestem. To moje picie- nie dość że miałam mało, to żyd chciał mi wypić. O nie, nie dam mu.
- taka jesteś, tak? Z-o-b-a-c-z-y-m-y- groził mi.
Wstał, podbiegł do mnie i zabrał moją puszkę. I wypił wszystko.
Kurde. Zabije dziada- pomyślałam
- ej...- oddał mi puszkę i beknął
- sama tego chciałaś- powiedział i spojrzał na moją reakcję.
Lubił jak się denerwowałam, dlatego postanowiłam zachować spokój i harmonie.
- dziękuję- powiedziałam chamsko
Siadłam z laptopem na kanapie i siedziałam na portalach społecznościowych cały dzień, a on na tym swoim telefonie. Wiecznie coś pisał, z kimś pisał.
Zastanawiało mnie to, z kim on tak pisze. Ale nie chciałam go szpiegować, w końcu nie byliśmy razem tak w 100%. Musieliśmy jeszcze nad tym popracować.
- co chcesz do jedzenia?- zapytał po 19. Fakt, nic dzisiaj nie jadłam. Ale nie odczuwałam głodu, już nie.
- nie jestem głodna- powiedziałam nie przerywając pisania.
- masz coś zjeść inaczej nie będę z tobą rozmawiać, obiecałaś mi że będziesz się zachowywać normalnie
- wcale nie obiecałam
- Julaaaa proszę cię no...
- no dobra, nie proś już- nie lubiłam strasznie jak on tak prosił
- z kim tak piszesz?- spytał zaciekawiony. Odłożył telefon i chciał usiąść koło mnie
- z nikim - powiedziałam zmieszana
A wiecie czemu?
Bo pisałam z Adrianem na facebooku. Wiem głupota, ale sam się odezwał więc trochę głupio byłoby nie odpisywać.
Usiadł koło mnie a ja zamknęłam laptopa i udawałam że to przez to że mi się znudziło.
Ale Rob nie był idiotą i wiedział kiedy próbuję się z czegoś wymigać.
- no pokaż, nie ufasz mi? - powiedział wyrywając mi laptopa z ręki.
Otworzył go i jego mina mnie dobiła, spojrzał z chłodem na mnie a później na monitor.
Zaczął coś tam pisać, nawet nie miałam siły ani chęci żeby zobaczyć co. Po prostu wyszłam do łazienki żeby się przygotować do snu.
Jak wyszłam z niej i weszłam do salonu Roberta już nie było. Laptop leżał na kanapie wyłączony. Chciałam zobaczyć co mu napił, dlatego zaczęłam czytać
Pisał to co zawsze, czyli że ma się odwalić itd. Zaskoczyło mnie tylko jedno. Adrian zamiast z nim dyskutować powiedział że nie będzie z nim się kłócić i że jak będzie miał ochotę się ze mną spotkać albo porozmawiać to to zrobi.
Jejku czy ja nie mogę mieć spokoju? Nigdy?
Rob chyba troszkę się odraził bo nie przyszedł do mnie w nocy. Szkoda bo wiedziałam że znowu nie śpi. Nie poszłam do niego bo doszłam do wniosku że pewnie musi się z tym przespać.
Rano jednak przyszedł jakby odmieniony.
- O! Wstałaś...to co zbieramy się?
- dobrze daj mi godzinkę- dziś miałam poznać miejsce w którym się wychował i jego ciocię, obiecałam mu to.
-za 30 minut mamy autobus- uśmiechnął się i mnie przytulił.
Odwzajemniłam uścisk ale coś mnie dręczyło. Może po prostu się stresowałam.
Ładnie się ubrałam, ale wszystko na mnie wisiało. Pomalowałam się.
Roberta zabił mnie swą szczerością jak na mnie spojrzał mi powiedział że wyglądam jak strach na wróble. Nie zrobiło mi się smutno, bo serio tak wyglądałam. Ale wiedziałam że przybiorę na wadzę jeśli będę mieszkać z Robertem.
Jechaliśmy długo autobusem ale po godzinie już byliśmy na miejscu.
-to tu - powiedział i wskazał palcem stary, sypiący się budynek. Przeraziłam się i weszłam do środka.
- ale tu fajnie- powiedziałam. To prawda to było na prawdę, stare ale przyjazne miejsce
Spędziliśmy tam super chwile. Poznałam wychowawców Roberta, jego surowego kuratora, jego pseudo fanki. Pokazali mi jego zdjęcia z dzieciństwa przez które bardzo byłam rozbawiona
- jejku ale byłeś słodziutki- powiedziałam rozkochana w tych zdjęciach
- ale jaki niedobry i niegrzeczny- powiedziała jedna z nauczycielek- dlatego był u nas do 16 roku życia
- wcale nie byłem aż taki straszny proszę pani
Nagle wszystkie panie powiedziały chórem " byłeś"
To mnie bardzo rozbawiło. A on się załamał, ale jednak wybuchł śmiechem tak jak zawsze i wszyscy go usłyszeli
- niech mi pani powie, ile miał dziewczyn?- powiedziałam w żartach
- połowę ośrodka- zaśmiała się jedna z nich. Ja też.
Robertowi nie było do śmiechu. Od kiedy zaczął ze mną się spotykać denerwował go fakt że miał taką przeszłość.
Ale to było zabawne, może nie fakt że był z każdą.
- babiarz- powiedziałam lekko złośliwie i się uśmiechnęłam go niego.
Spojrzał się na mnie chłodno, nie miał już dobrego humoru.
Wieczorem wyszłam z ośrodka na prawdę zadowolona, tyle się o nim dowiedziałam. Było miło. Przeszedł mu foch.
- a teraz chodźmy do cioci- powiedział biorąc mnie za rękę. Jak słodko.
- a może jutro?- byłam zmęczona, na prawdę nie miałam siły. Oj ta moja głupota z niedożywianiem się mnie wykańczała
- no dobrze- powiedział spoglądając na mnie trochę ze smutkiem w oczach.
Martwił się.
Wróciliśmy do domu, zjadłam kanapki, wypiłam herbatę i położyłam się do łóżka a Robert siedział że mną i oglądał tv.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi
- ja pójdę- powiedział i ruszył na przedpokój.
Usłyszałam znajomy głos
- dobry wieczór- powiedział Robert
Wyszłam i zobaczyłam swoją matkę.
- cześć mamo- powiedziałam zaszokowana
- hej kochani!- powiedziała zadowolona- ty musisz być Robert, tak?
- tak- powiedziałam
- jesteście znowu razem?-spytała spoglądając na nas zadowolona, jakby cieszył ją fakt że jesteśmy razem, w przeciwieństwie do mojego taty.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Poza tym, mieszkał ze mną i w gruncie rzeczy byliśmy razem
- jeśli przyszłaś na wywiad to lepiej wyjdź- uśmiechnęłam się do niej ironicznie
- nie, chciałam się z tobą pogodzić- przytuliła mnie.
Po raz pierwszy od paru lat.
- tak mamo, Robert jest moim chłopakiem i się tu wprowadził
- to fajnie, nie będziesz sama, widzę że potrzebujesz pomocy, poza tym taki przystojny chłopak- powiedziała bez wstydu. W końcu Rob stał koło nas! Masakra. Ja się zaczerwieniłam i on też!
- mamoooo- uśmiechnęłam się
- wrócę do was jutro, bo teraz muszę iść-powiedziała smutno, wiedziałam że musi pewnie wracać do ojca, na jego widok też miałabym taką minę, nienawidziłam go.
- dobrze
- do widzenia- powiedział Robert nadal zmieszany.
Jejku, co za dzień!
Byłam ciekawa co będzie jutro, w końcu moi rodzice mieli inne zdanie na temat "Robert".
I jeszcze te spotkanie z jego ciocią......Stres.
Jak wyszła moja mama Robert był szczęśliwy. Dziwnie się zachowywał. Chyba cieszył się że moja mama go lubi.
Ale okazało się ze cieszył się tak bardzo bo nie ukryłam przed nią że z nim jestem, tak mi powiedział. Aż mnie pocałował i spał razem ze mną. Nie był chamski ani chłodny, całkiem inny. Taki przesadnie słodki. Tak głupi Robercig. Usnął więc odniosłam sukces.
Ciekawe czy będę mogła powiedzieć do samo jutro!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz