niedziela, 20 lipca 2014

TOM2-Rozdział7- Nic się nie układa!

Moja mama poszła sobie wieczorem bo nam się dobrze rozmawiało. Po jej wyjściu Rob zamknął za nią drzwi i się o nie oparł patrząc na mnie od góry do dołu. Jego oczy błyszczały i miał o jeden odcień ciemniejsze. 
Piękne niebieskie oczy, aż oblałam się rumieńcem...który od razu zauważył
Uśmiechnął się od ucha do ucha.
- co cię tak cieszy?- zapytałam złośliwie 
- mogę cię pocałować?
- nie-  zachichotałam na widok jego miny "poker face"
- czemu?- tak na prawdę nie chciał wiedzieć. Chciał tylko i wyłącznie mnie pocałować.
Ale na razie chciałam go trochę powkurzać, nie ufałam mu do końca. Gdyby powtórzył to co było z Pati ja bym tego nie wytrzymała.
Poza tym ciągle się kłóciliśmy, a nie chciałabym być na każde zawołanie.
- musisz sobie zasłużyć
- czym?
- nie wiem, zobaczy się. Kiedy poczuję potrzebę, to cię pocałuje 
- to nie fair, ja chce TERAZ
- to według ciebie fair było zaniedbywanie mnie??- wkurzyłam się i spojrzałam na niego wrogo a on ruszył w moją stronę i mnie przytulił.
- no nie złość się już! Masz rację, wytrzymam- uścisnął mnie mocno po czym puścił - co chcesz na kolację?
- a co umiesz robić dobrego?
- zamówimy coś może?
- może chińszczyznę?
- nie umiem jeść pałeczkami- zawstydził się tak jakby po raz pierwszy czegoś nie umiał.
-  nauczę cię - zaproponowałam 
- no dobra...to zadzwonie.

***

Usiedliśmy na kanapie koło siebie i zaczęliśmy jeść. Kiedy miałam z niego niezły ubaw a jego bluzka była cała brudna poszedł po widelec.
- chcesz coś do picia?- zapytałam
- a jest w ogóle coś? Trzeba iść jutro na zakupy.
- jest jeszcze sok 
- ok to możesz mi przynieść
Siedzieliśmy razem na sofie i oglądaliśmy Tv. Tzn...ja oglądałam a on oglądał ...ale mnie.
- jesteś brudna..- stwierdził patrząc na moją buzie.
- gdzie?- spytałam zaskoczona
 Pochylił się i dał mi buziaka. Uśmiechnął się triumfalnie.
- a ty jak zawsze dajesz się nabrać- podsumował 
- a ty jesteś  brudny... tu i tu i tu- wbijałam mu palce w plany na koszulce,.
Jego to łaskotało i dlatego się śmiał 
Pózniej spojrzał mi prosto w oczy i wiedziałam już że coś wymyślił
- a chcesz pocałować?- podniósł podkoszulek i pochwalił się małym ale idealnym kaloryferem. 
Zaczerwieniłam się i mój mózg wysiadł.
Popchnęłam go
- u dupę się pocałuj- powiedziałam znerwicowana a on wybuchł głośnym, melodyjnym śmiechem.
Aż go zwijało.
- aż tak mi nie ufasz?- spoważniał
-ale w jakiej sprawie?
- bo nie chcesz już być bliżej mnie...tzn....ach...nieważne- smutno mu się zrobiło.
- boje się
- czego?- zapytał zaskoczony.Nie rozumiał tego że mam uraz po tym że wolał być z Pat. Poza tym nie wiedziałam co on z nią robił........
- tego że znów znajdziesz sobie inną
- nie rozumiem, nigdy nie miałem innej po poznaniu ciebie. I nie będę mieć.
- dla ciebie całowanie to tylko przyjemność, dla mnie to coś poważnego. Za każdym razem kiedy cię całuję oddaje ci skrawek duszy i boję się że moja dusza wyląduje na dnie kiedy ty znajdziesz sobie inny obiekt przyjemności
Zatkało go. 
Patrzył mi prosto w oczy i widziałam w nich zadowolenie z tego co mówiłam ale też smutek.....tak jakbym go poniżyła, nie doceniła...
- nie zapomnisz tego faktu z Patti, prawda?
-ja chciałabym...ale musiał być jakiś powód jeśli aż tak bardzo cię do niej ciągnęło i nie wmówisz mi że to tylko wspomnienia.
- co chcesz przez to powiedzieć?
- no cóż......ona serio jest....piękna... Pasujecie do ciebie...
- Patrycja jest super....ale nie jest i nie będzie nigdy taka jak ty 
- wiem,...jestem,...niczym
- przestań- krzyknął- nawet nie wiesz jak bardzo jesteś piękna..nie lubie jak tak mówisz
- Robert, powiesz mi szczerze jak wygląda twój ideał, tylko bądź szczery.....nie obrażę się. 
Zbliżył się do mnie i nie powiedział nic, złapał za moją kitkę i rozpuścił mi włosy. Ułożył mi je i się słodko uśmiechnął. Nie wiedziałam na początku o co mu chodzi.
 - ty jesteś dla mnie ideałem...tylko z 10 kg więcej 
- mówiłam żebyś nie kłamał, i ty chcesz żebym ci ufała?- byłam wciekła
On też był zdenerwowany. Wyszedł z salonu- myślałam że nie wróci, ale pomyliłam się.
Pojawił się koło mnie od razu ze swoim szkicownikiem. Podał mi go.
- nie będę go otwierać- stwierdziłam
- jeśli go otworzysz nie powiesz że kłamię- powiedział głośniej
- to jest twoja prywatna rzecz- na prawdę nie mogłam, nie chciałam go ruszyć. Szanowałam jego prywatność.
- to miło z twojej strony ale ja cię o to proszę- smutny był. Chyba przykro mu było że wszystko spieprzył i że przestałam mu ufać.
Otworzyłam.
Wiedziałam że mnie rysował. Ale żeby aż tak. Znaliśmy się z 300 dni około a on miał 275 moich rysunków. Przeraziłam się.
Wpadł mi w oko pewien cytat.
Ostatni.
                         Nigdy więcej
Już nigdy nikt jej nie dotknie. Nie tknie mojego całego życia. 
Bo zabije.
Wpadam wtedy w szał i nie potrafię nad sobą zapanować. 
Ma rację, jestem idiotą. Może za każdym razem mówić mi że mnie nienawidzi. 
Ale nie powstrzyma mnie to.
To moja własność. Tylko moja.
  
 Zamknęłam szkicownik.
Spojrzałam na niego ...
No nie wiem jak opisać to co czułam...to była złość, miłość, żal, nienawiść, bezradność...wszystko w jednym....
Nie wiedziałam co mu powiedzieć...na pewno nie poprawiło to moje samopoczucia. Chyba że.....troszkę mnie dowartościował. Ale była wciekła...Och tak...strasznie!
Siedzieliśmy patrząc sobie prosto w oczy...i czekałam tylko na mój wybuch emocji.

1 komentarz:

  1. Rob taki cwaniaczek xdd jesteś brudna to cię pocałuje xddd dobreeee. Czemu on jest taki ...nagle romantycznyxd Dobrze, że mu nie ufaxd Nigdy nie wiadomo czo odbije Robertowi.

    OdpowiedzUsuń