środa, 27 sierpnia 2014

TOM2-Rozdział 19- I kiedy już będziemy sami.....

Kolejne 2 dni minęły jak sekunda. Spędziliśmy na prawdę super dni na plaży i myslalam , ze nigdy sie to nie skoczy. Z Danielem bylo coraz lepiej, gogadywalam sie z nim i bylismy na dobrej drodze do prawdziwej przyjazni.
- Dani...nauczysz mnie plywac, bo Roberta sie boje- usmiechnelam sie do calej trojki. To byl drobny test na cierpliwosc Roba. Obiecal mi przed wyjsciem na plaze, ze bedzie wyrozumialy i bedzie tolerowal moja przyjazn z Danielem. W zamian zas chcial zebym dawala sie rysowac i calowac gdziekolwiek. Tam gdzie chce. Wiedzialam ze to wykorzysta na maxa i bedzie upierdliwy pod tym wzgledem ale kompromis musial byc. Poza tym, tak dobrze nam sie ukladalo ze nie moglam odmowic. Kiedy powiedzialam o plywaniu, usmiechnal se tylko, bo chyba zrozumial co wlasnie robilam. Glubi nie byl.
- okay, ale po obiedzie bez tych tutaj- wzkazal na nich, ktorzy pili piwo i ogladali mecz na telefonie. Tak wlasnie wyladaja wakacje w 21 wieku.
- no dobra- cieszylam sie ze moze uda mi sie nauczyc sie plywac. Zawsze panicznie balam sie wody. Nie mialam odwagi ani checi. A teraz milam chec ale zero odwagi. Tak, jestem glupia
- chcesz cos do picia?-zapytal Robert obejmujac mnie od tylu kiedy siedzialam na kocu. Dal mi buziaka w szyje i po calym ciele przeszedl mi dresszcz. Brrrr
- Rooooob.....to laskocze-  smialam sie i wyrywalam sie z objec bo nienawidzilam laskotek. Z reszta tak jak kazdy czlowiek.
-to jak? chcesz cos?
- mozesz kupic mi wode- usmiechnelam sie do niego a pozniej wrocilam do rozmowy z Danielem. Caly dzien na plazy byl wyjatkowy.
Mimo ze z Danielem znow bylo jakos dziwnie to swietnie sie bawilam w wodzie prawie zapominajac o tym gdzie wlasciwie sie znajduje.
-dzieki za dzisiaj- powiedzialam Danielowi, kiedy juz wracalismy do hotelu
- chcialbym spedzac z toba czesciej tak milo czas- usmiechnal sie z podstepem. Znalam jego usmieszek zbyt dobrze...
- i bedziesz- spojrzalam na niego a pozniej na hotel. Przykro mi sie zrobilo ze na drugi dzien juz musi wracac. Chcialabym zeby te wakacje trwaly wiecznie. Ale niestety trzeba wracac do szkoly.
*******
- no teraz bez nas będą mieć czas dla siebie, jeśli wiesz o co kaman- powiedzial w zartach Krystian do Daniego kiedy czekalismy na taksowke ktora miala odjechac z nimi.
Moze zarciki Krystiana wcale mnie nie smieszyly..ale bardzo go polubilam. To jednak nie zmienia faktu ze to co mowi nie jest smieszne i mnie zawstydza. Czasami bardzo. A nie lubie jak Rob i Dani widza jak sie rumienie. To zenujace.
Oj Krys Krys....
Spojrzal na mnie Rob, zeby zobaczyc moja reakcje. Matko..... czemu on to zrobil kiedy ja podnioslam wzrok akurat na niego? Idiota, Zobaczyl ze jakos mnie to wszystko nie smieszy. Od razu przeniósł wzrok na Krystiana.
- wiem stary ze nie masz zycia milosnego itd....ale pomarzyc o takim jaki ja mam zawsze mozesz- zazartowal Robert obejmując mnie w pasie. Zasmialam sie. Krystian tez. Tylko Dani wzial to za bardzo na powaznie. Chyba serio wyobrazil sobie rzeczy ktore nie mialy miejsca
- wygrałem zaklad!- krzyknal nagle Krys w stronę Daniela
- ah.... tak..- powiedzial nieobecny Dani
- jaki zaklad?- wiedziałam ze chodzi o mnie
- ja wrócisz z wakacji to spotkamy się?- zmienił temat
- to będzie pierwsza rzecz którą zrobię- uśmiechnęłam się do niego. Ale byłam troche zła ze cos ukrywali
- poprawka! Zrobimy- podkreślił Robert. Byłam pewna że nie chciał żebym spotkała się z nim sam na sam.
- a ty Krystian?
- ja wracam niestety do Krakowa
- to szkoda! Miło było!- powiedziałam zadowolona z tego pobytu nad morzem z nimi. Ja z Robertem mam jeszcze 3 dni wakacji
-  wiem. Jestem super - powiedział dumnym głosem.
- no pewka!!!
Roześmialiśmy się razem po raz ostatni. Taksowka wlasnie podjechala pod nasze stopy.
- do zobaczenia- powiedziali znowu chórkiem. Tym razem jednak jakas sila popchnela mnie do przodu bo przytulilam Daniela. Tak, przy Robercie. Do tej pory nie wiem co mnie wzięlo. To na pewno nie bylam ja. Byl zaskoczony, nie spodziewał się.
-pa- powiedziaam szybko zostawiajac go w spokoju. Gdybym go nie zostawila poczulabym zapach jego perfum i to niesamowite cieplo ktorego Robert nie posiadal.
Unikalam w tamtej chwili spojrzenia i Daniela i Roba. 
Wsiedli do taksówki i odjechali
***
- bedzie mi ich brakowalo- przyznalam szczerze Robertowi. Zlapalam go za reke i pomalu wracalismy do pokoju. Nadal na niego nie patrzylam, czekalam az mu przejdzie. To dziwne ale trzymajac go za reke juz wiedzialam jaki ma humor
-mi tez, ale chcialbym spedzic troche czasu z toba..- westchnal. To prawda, troche ostatnio nie za bardzo mielismy czas pobyc sami. Wszedzie chodzilismy z chlopakami i jak juz z nimi bylismy to nie zblizalismy sie zbytnio do siebie. Z jednej strony chodzilo tez o Daniela. To byloby po prostu nie w porzadku z naszej strony dlatego sobie odpuscilismy. Ale teraz mielismy pare dni zeby to nadrobic.
- fajnie ze mamy troche czasu dla siebie- powiedzialam szczerze ucieszona. Zatrzymalam sie i go przytulilam. To byla tak dziwna potrzeba przytulania go tak nagle.
- co sie dzieje ostatnio? Jestes taka.....- nie dokonczyl
- jaka?- zapytalam nie puszczajac go.Przytulanie jego, tzn jego brzucha bylo na prawde moim ulubionym zajeciem.
- aaa niewazne- powiedzial obojetnie i trzymajac mnie za reke zaprowadzil mnie do pokoju.
- no mow
- nie, po przytuleniu Daniela to juz nieaktualne- westchnął znowu
- zachowujesz sie jak dziecko- zostawilam jego reke i siadlam na lożku zdejmujac buty.
- odezwala sie dorosla ktora wstydzi sie za kazdym razem jak ktos zasugeruje ze sie przespalismy, to takie dorosle- uaktywnil sie drugi Rob. I wiedzialam ze dzis nie usmiemy w zgodzie
- jestes po prostu beszczelny-krzyknęłam i wstalam z łóżka. Podeszlam do szafki i wyjelam z niej stroj sportowy. Zamierzałam wyjsc z hotelu pobiegac zeby sie wyladowac.
- co ty robisz?- zapytal chłodno
- nie twój interes- staralam sie nie rozczulac nad nim. Nie chciaqlam pokazac zadnych emocji. Zeby nie widzial jaka ja potrafie byc slaba.
Chcialam byc silna
Przebralam sie przy nim pokazujac jedynie jaka jestem wciekla. Nie patrzylam na niego. Unikalam jego osobę jakby go tam nie bylo. Nadal sterczal i przygladal sie.
Zdazylam tylko zlapac jeszcze telefon i mp3 Daniela przed trzepnięciem drzwiami.
Zawsze balam sie ciemnosci...ale tym razem nie poswięcalam na to zbytnio  uwagi. Dobieglam do mojego ulubionego miejsca siadlam na piasku i wlaczylam mp3. Zrozumialam po godzinie tak na prawde czemu Dani nie za bardzo chcial zebym sluchala tego co on pisze i spiewa.
Niektore teksty mnie przerazały, ale jeden sprawil ze zachciało mi sie krzyczec
" A ta arytmia może mnie zabije a może nie
Najgorsze że ta historia jest prawdziwa
Jak to, że chciałbym aby była szczęsliwa,
Ale ze mną
Żeby dzieliła to codzienność...."
Dani.....arytmia?
To nie może być prawda. Nic mi nie mówił..Ale czemu? To jest poważna choroba. Przykro mi sie zrobilo. Postanowilam z nim powaznie porozmawiac. Bardzo zraniło mnie to że znalam go rok a dzis po przesluchaniu jego utworow bylam przekonana ze wcale go nie znam.
Do hotelu  wróciłam o 3 w nocy, położyłam się na swoim miejscu cicho, żeby nie obudzić Roba i usnęłam.
Rano obudziło mnie słońce, rozejrzałam się po pokoju, ale Roberta w nim nie było. Cholera. Przespałam się z tym i to ja tym razem zawiniłam. Chciałam unikać tego tematu. Tematu nie było. Nagle otworzyły się drzwi. Robert wszedł z tacą ze śniadaniem.  Położył ją na kanapie i na mnie spojrzał. Serce zaczęło bić szybciej. Uśmiechnęłam się do niego żeby zalagodzić sytuację.
- Julka....- znałam ten tom głosu to znaczyło "chcę rozmawiać ale trudno jest mi zacząć"
- o śniadanie!- usiadłam koło komody i wzięłam z tacy truskawkę- mmmm pycha, chcesz?- spojrzałam na niego połykając ostatni kęs. Usmiechnęłam się udając że nic się nie stało. Nie miałam do niego żalu.
Złapał moją rękę i spoglądał na nią.
- przepraszam....ja....- nie dałam mu dokończyć. Siadłam na jego kolanach i się wtuliłam
-daj spokój. Przecież nic się nie stało- powiedziałam miło. Poczułam jego przyjemny zapach.
- przecież dobrze wiemy że moja. Przepraszam..
- Robert słuchaj....- spojrzałam mu prosto w oczy i zaczęłam mówić dalej- to że pewnych spraw się wstydzę..to według mnie normalne, bo wiesz....nigdy z nikim nie spalam....
- wiem, dlatego nie powinienem tak mówić, bo to przecież nic złego, właśnie o to chodzi że...
To był taki temat że nam brakowało słów
- Robert skończmy ten temat...- uśmiechnęłam się i znów się wtuliłam
- ale ja chcę ci coś jednak powiedzieć- nalegał. Cieszyłam się że miałam go tylko dla siebie wreszcie, ale nie łatwo gadało mi się z nim o takich sprawach
- chcę ci powiedzieć że właśnie ten fakt że nikt cię nigdy nie miał i że mogę mieć cię tylko ja...jest dla mnie bardzo ważny. To są bezcenne myśli. Poza tym zauważyłem, nie tylko ja z resztą że dzięki tobie chcę mi się żyć. Dawniej nie raz chciałem się zabić...cieszę się że cię poznałem. Julio..- na chwile zamilczał- jestem pewny że chcę z toba spędzić resztę życia.
Myślałam że się nabija i zaczęłam się śmiać. Nie uwierzyłam w żadne jego słowo
- to nie jest śmieszne, głupia-  uszczypał mnie-  mówię poważnie.
- Ale Robert mamy po 17 lat.....nie wiadomo co będzie...jesteś moją pierwszą miłością....
- to co, nie wierzysz że ostatnią?- zaczął się denerwować i smucić. Zauważyłam to w jego oczach.
- chciałabym uwierzyć że tak będzie...ale...- kurcze..mogłam jednak to jakoś inaczej ująć
- chcesz mi powiedzieć że mnie nie kochasz tak, żeby być ze mną na stałe? tak?
- przecież wiesz że cię kocham...- westchnęłam
- ja wierzę że się uda. Nigdy nie przestanę o ciebie walczyć. Nie pozbędziesz się mnie. A jak uczucia do mnie zgasną to ja już zadbam o to żeby powróciły- powiedział i zaśmiał się tak bardzo pewny siebie
Łzy mi poleciały . Nie wiem czemu, może dlatego że powiedział to co każda dziewczyna chciałaby usłyszeć. VVytarł mi je ręką. To było takie słodkie że przez niego zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Hah, ja i ta fontanna.
- czemu płaczesz?- zapytał zdziwiony. Troszczył się.
- nie wiem- powiedziałam nie odrywając się od niego. Kleszcz forever.
- mam coś dla ciebie- powiedział zotawiając mnie na łóżku. Poszedł na chwile za drzwi a wrócił z różami i jakimś prezentem zapakowanym w ładną srebrną torebkę prezentową
Szczęka mi opadła.
- miałem ci dać wcześniej, ale...wstałaś za wcześnie i nie zdążyłem przynieść- uśmiechnął się i położył mi to wszystko koło mnie.
- dziękuję - powiedziałam podskakując jak mała dziewczynka.
Robert i kwiaty?
Czy ktoś może wezwac karetkę? 
- nie otworzysz?- patrzyła na torebeczkę
- a no tak!- zaśmiał się.
Znalazłam w niej przepiękny złoty łańcuszek z serduszkiem. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.
- podoba ci się?- zapytał tak jakby pewny odpowiedzi.
- nie mogę tego przyjąć- powiedziałam po szybkim przemyśleniu 
- czemu?- zapytał mega zaskoczony. Nie spodziewał się. Ale tak musiało być, on potrzebuje pieniędzy-  jutro oddasz to do sklepu
- ale czemu? nie podaba ci się? Mogę przecież wymienić.
- to złoto. Nie kupuj mi takich drogich prezentów- powiedziałam lekko zdenerwowana.
- bo co?- widziałam że zaraz wybuchnie.
- bo tak!- wstał z łóżka i zaczęło się.
- bo jestem biedakiem, tak?Nikim? Gdyby Dani dał ci taki prezent przyjęłabyś to!- krzyknął
- uspokój się! Dobrze wiesz że tak nie jest! Nie jesteś nikim! I nie, od nikogo nie przyjmuję takich prezentów. Nie muszę dostawać złota- też podniosłam wzrok
- jeśli chcę ci coś dać to to kupuję i ci daje. I to było trochę nie w porządku z twojej strony!- podkreślił
- zarabiasz pieniądze nielegalnie. I jak już musisz już to robić to kupuj coś co ci się przyda a nie mi złoto.
- nie kradnę! Tylko zarabiam uczciwie. I nie bój się naszyjnik nie jest kradziony- powiedział wciekły. Było mu cholernie przykro.
Stanęłam przy nim i spojrzałam mu prosto w źrenice.
- sory, muszę wyjść odreagować bo jestem zdenerwowany i mogę zrobić coś głupiego. Nie chcę zrobić ci krzywdy- pierwszy raz widziałam go takiego złego. Zacisnął pięści. Roznosiło go.
Przytuliłam go. Nie chciałam żeby wychodził. Musiałam go uspokoić.
- już... uspokój się. Jest dobrze- słyszalam jego przyśpieszone tętno-  jesteś wspaniałą osobą i kocham cię za to. Głównie za to że jesteś artystą. Artyści nie są nieudacznikami, a ty jesteś niesamowity. Miałeś zły początek...dom dziecka..problemy... ale kocham cię i wierzę że dasz radę. Damy razem- powiedziałam spokojnie i wyraźnie nie puszczając go  ani trochę.
Poczułam że zaczął normalnie oddychać. Jego nerwy ucichły 
- nie radzę sobie Julka....myślałem że dam radę...- może mi się zdawało ale poleciała mu łza.
- jak ci pomóc?- zapytałam też prawie rozklejając się
- pilnuj mnie- poprosił- nie chcę nikomu zrobić krzywdy
Postanowiłam o nic go nie pytać....bo...to by go bardziej denerwowało. 
- spójrz na mnie- poprosiłam. Zrobił to.-  kocham cię, zapamiętaj to sobie-całowałam go długo i długo.Aż nie mogłam nabrać powietrza. 
- to co? zapniesz mi łańcuszek?- zapytałam.
- jak dasz mi jeszcze jednego buziaka- powiedział z uśmiechem.
 

Od tego momentu. Od kiedy zobaczyłam że z jego nerwami nie można żartować...zaczęłam go pilnować

sobota, 16 sierpnia 2014

TOM2- Rozdział 18- Pod tym względem nigdy się nie zmienisz

Dzisiejszy rozdział będzie opowiadany w części przez Roberta
Obudziłem się  w środku nocy, bo po raz kolejny śniły mi się koszmary. Nie jestem osobą która boi się jakiś bzdur. Moje sny są takie realistyczne....i zawsze dotyczą osób które znam. Nie mogłem pózniej usnąć mimo że wziąłem już leki, nawet lekko przedawkowałem, ale nic. Nie działają na mnie.
Poszedłem do łazienki, opłukałem sobie twarz wodą i spojrzałem w lustro przede mną.
- wyglądasz jak zombi- pomyślałem.
To prawda, ostatnio spałem po 2 albo 3 godziny. Poza tym cały dzień jestem w ruchu. Brak mi wypoczynku.
Poszedłem znów do łóżka, położyłem się i zacząłem rozglądać się po pokoju. Słyszałem tylko zegar i oddech Julii. Może się mylę, ale ciężko jej się oddychało. Osoba śpiąca tak nie wygląda. Pomijając Krystiana który śpi jak stary dziad.
Oparłem się na łokciu i patrzyłem na Julkę. Uśmiechnąłem się sam do siebie i do tej pory nie mam pojęcia czemu. Może dlatego że śpi tak "kobieco". Roześmiałem się tak głośno że o mało jej nie obudziłem. Zatkałem sobie buzie dłonią i mało brakowało i bym się poryczał ze śmiechu.
Ale dałem radę się uspokoić.
Po godzinie patrzenia na nią jak śpi znudziło mi się to. A spać nadal mi się nie chciało. Położyłem się, patrząc na sufit i każda minuta była dla mnie godziną. Nagle zauważyłem jak Julka szuka mnie ręką po łóżku. Jak dotknęła moją rękę i położyła się bliżej mnie. Położyła głowę na moim brzuchu i wtuliła się.
- śpisz?- zapytałem.
Ale zero odpowiedzi. Spała.
Tak bardzo cieszyłem się że ją mam. Nie chciałem jej stracić. Bez niej wszystko traciło sens. Chciałem dać jej wszystko co dobre. Szkoda tylko że wtedy nie przewidziałem przyszłości. To co miało się stać...
Ale nie będę o tym pisał. To przyszłość.
***
 -dzień dobry- powiedziała podnosząc swoją uśmiechniętą mordkę ze mnie. Nie zdążyłem się odezwać bo już skoczyła na mnie. Zauważyłem że ostatnio bardzo dziwnie się zachowuje. Ale to raczej na plus. Jest bardziej wyrozumiała i nie robi problemu z błahostek. Zauważyłem że to ja ciągle mam jakieś problemy.
Ale co wy byście zrobili gdyby były waszej dziewczyny *wasz najlepszy przyjaciel*  ciągle kręcił się koło niej wiedząc że właśnie w ich związku bardzo dobrze się układało?
 Dobrze że nie myślałem "co byłoby gdyby" bo wtedy uruchomiłaby się część mnie której nienawidzę i która zawsze kogoś rani.
Nagle usłyszałem jak zaburczało jej w brzuchu. Tak, strasznie głośno.
- to co? schodzimy na śniadanie za chwile?- zapytałem
- chyba tak, bo jestem strasznie głodna- uśmiechnęła się i złapała się za brzuch.
- to idz pierwsza do łazienki, chyba że chcesz żebyśmy razem poszli- zaśmiałem się. Byłem pewien że zaraz się zdenerwuję i ruszy do łazienki tak szybko jak spadająca kometa
- spadaj zboczeńcu- powiedziała głośniej i rzuciła we mnie poduszką.
Podniosła się  w mgnieniu oka tak jak mówiłem, wzięła z szafki sukienkę i weszła szybko bo łazienki.
Przewidywalne. Bardzo.
Uśmiechnąłem się sam do siebie zagryzając wargę.
Ah....Julka ...Julka.....Pod tym względem nigdy się nie zmienisz.
***
Zeszliśmy na śniadanie uśmiechnięci. Ogólnie wszyscy mieli dobry humor tylko nie Daniel który siedział cicho przez całe śniadanie.
- cześć- powiedziała Julka uśmiechając się do nich.
- hej- odpowiedzieli chórkiem. Często zdarzało im się tak mówić. Nie dziwie się, w końcu to bardzo podobni do siebie bracia
- co dziś robimy?- zapytał Krystian- znowu melanż?- zaśmiał się spoglądając na Julie
- nie nie! Tylko nie imprezy- krzyknęła rozbawiona Julka kończąc swoje płatki.
Każdy z nas zaczął się śmiać, tylko nie Dani.
- może po prostu pójdziemy na plażę a wieczorem gdzieś na kolacje do dobrej restauracji?- zaproponowałem.
- jestem za- powiedział Krystian- a ty?- zapytał brata
- ja też- krótko i na temat. Humor miał niezły. Musiałem przyznać.
- no to ja też- powiedziała Jula nie tracąc uśmiechu.
Dopiero teraz zobaczyłem że rozpuściła włosy. Dziwne, zawsze muszę ją o to prosić.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy długo żartując z wszystkiego, kiedy nagle pod stołem Jula złapała mnie za rękę i spojrzała na mnie lekko się uśmiechając. Pierwszy raz dziś moje serce zaczęło bić szybciej niż zwykle. Ogólnie to właśnie takie gesty przekonały mnie o jej dziwnym zachowaniu. Odwzajemniłem uśmiech nie puszczając jej ręki.
- to idziemy?- zapytał znudzony Daniel
- chodźmy!- zachęciła Julka, która chyba też zauważyła że z nim jest coś nie tak.
Na plaży nie siedzieliśmy długo, bo zaczęło padać.
Poszliśmy do kina na horror. Krystian to zaproponował. Od kiedy go znam to zawsze chodził lubił horrory. A straszenie ludzi było jego hobby.
Daniela też. Tylko że dziś nie interesowało go to.
- idę do hotelu, jakoś zle się czuje- kłamał Dani przed kinem. Byłem 100% pewny że to ściema
- na pewno?- zapytała Julka. Zauważyłem że się o niego martwi. Szkoda tylko że idiota coś kręci.
- tak, jak mi przejdzie to zadzwonię i dołączę do was- powiedział szybko i znikł.
Pół filmu Julka spędziła z torbą na głowie bo bała się i zakrywała nią twarz.
Na seansie byliśmy tylko my. Nikogo  więcej nie było.
- Julka tylko ze strachu nie zwymiotuj na Roberta- powiedział i wybuchnął histerycznym śmiechem
- HA HA bardzo śmieszne- odezwała się Julka nadal nie zdejmując torby z twarzy.
- no  właśnie - powiedziałem przypominając sobie moją nową białą bluzkę całą w wymiocinach - pamiętaj że jeszcze musisz mi bluzkę dziś uprać- przypomniałem jej.
Zdjęła torbę żeby na mnie spojrzeć, ale akurat kiedy ją zdjęła pojawiła się najstraszniejsza scena w całym filmie i zaczęła piszczeć
- zabije was za to- krzyknęła 
Ja z Krystianem już nie mogłem się powstrzymać, popłakaliśmy się ze śmiechu.
Po kolacji postanowiliśmy iść do Daniela. Bo bez niego mimo że było fajnie to było inaczej. No i Julka była niezadowolona. Pewnie cały czas o nim myślała
Ah, te myśli. Jednak to bolało.
***
Otworzyłam drzwi od pokoju chłopaków i wpadłam na Daniela który w tym czasie właśnie miał wyjść.
Podniosłam  wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Coś mi mówiło że wcale nie było mu niedobrze. 
- sorry- powiedziałam nie odrywając spojrzenia
- spoko- powiedział smutno.
Bylam strasznie ciekawa co dziś go tak gnębi. Ale z jego oczu nic nie mogłam wyczytać
***
 Przyznaję. Kiedy dłużej niż 10 sekund nie odrywali od siebie oczu miałem ochotę im coś powiedzieć. Ale powstrzymała mnie myśl że mogę się przez to pokłócić z Julką. A tak bardzo chciałem żeby wreszcie nam się poprawiło.
Nabrałem dużo powietrza to płuc i wypuściłem je. Dałem radę. Daniel pierwszy oderwał wzrok ale zaczerwienił się. Żałuję że wtedy na niego spojrzałem. Nasze spojrzenia się spotkały. Zrozumiał. Zrobił krok do tyłu i wszedł z powrotem do pokoju
- gdzie chciałeś isć?- zapytała Julka podejrzliwie
- nigdzie- powiedział spokojnie. 
Ale mojej Julki nie da się oszukać. Niestety.
- nie ściemniaj- powiedziała popychając go w żartach żeby się rozchmurzył
- po picie do baru na dół- kłamał dalej
- jedzie mi tu czołg?- zapytała rozbawiona Julka.
Jak dziecko, dokładnie tak potrafiła się zachowywać ale właśnie jaka Juliet mi się podobała.
- bracie, jej  nie oszukasz- powiedziałem do niego i poklepałem go po plecach.
Krystian już zdążył włączyć PlayStation więc dołączyłem do niego.
- to co FIFA?- zapytał
- jasne- fify się nie odmawia.
***
- powiesz mi co ci jest?- traciłam cierpliwość
- nic. Nie dobrze się czuję
- ściemniasz- powiedziałam z wielką pewnością siebie
Patrzył w podłogę ze spuszczoną głową
- nie....
- Daniel...albo mi powiesz albo za 5 minut się rozchmurzysz i to już! - rozkazalam
- no dobrze, rozchmurzę się- uśmiechnął się lekko do mnie
Muszę przyznać że w tamtej chwili miałam ochotę go przytulić. Ale postanowiłam tego nie robić. Nie teraz. 
Ale wiedziałam że to mnie nie uniknie. Z Danielem zaczęliśmy się  przyjaźnić od nowa. Z Robertem też zaczęłam nowy rozdział. Od nowa.

 Mała zapowiedź :
- ja wrócisz z wakacji to spotkamy się?
- to będzie pierwsza rzecz którą zrobię- uśmiechnęłam się do niego
- poprawka! Zrobimy- podkreślił Robert. Byłam pewna że nie chciał żebym spotkała się z nim sam na sam.
- a ty Krystian?
- ja wracam niestety do Krakowa
- to szkoda! Miło było!- powiedziałam zadowolona z tego pobytu nad morzem z nimi. Ja z Robertem mam jeszcze 3 dni wakacjii
-  wiem. Jestem super - powiedział dumnym głosem.
- no pewka!!!
Roześmialiśmy się razem po raz ostatni.
 




piątek, 15 sierpnia 2014

TOM2 -Rozdzial 17- Mucha tonąca w miodzie

Chcecie wiedziec jak bylo na dyskotece?
Nie dowiecie sie tego ode mnie bo...nic nie pamietam.
Teraz siedze z moimi trzema ochroniarzami i pije jakas mieszanke roznych rzeczy ktora zostala przez nich zrobiona.
Tak, mam kaca.
Ale opowiem wam wszystko od poczatku.
Rano obudzilo mnie chranie. Bylam pewna ze to nie Rob. Bo Bercik nie chrapal nigdy. Otworzylam oczy i rozejrzalam sie po pokoju. Glowa mi odpadala. Okazalo sie ze Robert nie spal tylko siedzial na lozku kolo mnie i cos pisal w szkicowniku. Dani spal ze swoim bratem na konapie. A chrapiacym niedzwiedziem okazal sie Krystian. Jak na niego spojrzalam od razu wiedzialam ze bedzie druga ofiara wczorajszego wieczoru.
- Rob...glowa mnie boli- powiedzialam na dzien dobry przerywajac mu prace
- bylo myslec wczoraj alkoholiczko- usmiechnal sie zamyslony jakby nagle cos z tego wieczoru mu sie przypomnialo.
- nic nie pamietam- powiedzialam lapiac sie za glowe
- nie dziwie sie... Tyle wypilas ze musialem cie tutaj wnosic, przebrac i zmyc makijaz. Jak lalce- mowil spokojnym glosem. Ale ja umrlam jak tylko uslyszalam jego slowa.
-no Julka nie udawaj wstydliwej. W koncu mieszkasz z Robertem tyle czasu, noi....-sugerowal cos Krystian.
Zaczerwienilam sie po uszy. Nigdy nie czulam takiego wstydu. A to tylko dlatego ze Krystian w zartach zasugerowal ze juz z Robem wspolzyje.
Ale to byla dziwna sytuacja. Rob sie tym nie przejal i wybuch smiechem, do Dan doszlo co Krys chcial powiedziec i spojrzal na mnie podejrzanie, kiedy ja umieralam ze wstydu.
Wzielam poduszke ktora kolo mnie lezala i rzucilam nia w Krystiana ktory za bardzo nie wiedzial o co chodzi. Bo on mowil pol zartem pol serio.
Przez caly ten czas nie patrzylam Roberwowi w oczy bo wiedzialam ze tak dziwnie na mnie spojrzy a wtedy bym spłonela.
- no co ja takiego powiedzialem?- zapytal Krystian udajac obrazonego.
- gowienko. Idz na dol do jadalni i przynies mi cos do picia bo suszy strasznie- rozkazalam mu.
Poszedl z Robertem. Zostalam sam na sam z Danielem. Dziwnie, ale nie czulam sie niekonfortowo.
- jak sie czujesz?- zapytal siadajac kolo mnie na lozku
-aaaa wiesz....-usmiechelam sie. On wiedzial bardzo dobrze, bo imprezowal co weekend.- Dani...opowiesz mi co ja wyprawialam wczoraj?
- na szczescie bylem trzezwy...ok opowie, ze szczegolami
Pojawilas sie z Robertem przed dyskoteka z pieknym usmiechem ja rowniez sie do ciebie usmiechnelem. Malo brakowalo a by mi szczeka opadla. Bardzo ladnie wygladalas.
-Dan tylko bez takich
- ciiiicho! Nie przerywaj. Weszlismy na wielka sale baletowa razem. Zaczelo sie sztywno. Wypiliscie po jednym drinku i zaczelas pierwszy taniec z Robem, bo chcial sprawic ze bede zazdrosny. Ale kapnelas sie o co mu chodzi i o maly wlos bys sie z nim nie poklocila na powaznie. Do konca wieczoru nie odzywalas sie do niego prawie w ogole. Ogolnie caly wieczor pilas z Krystianem, ktory razem z toba super sie bawil .Robert podchodzil do ciebie co chwile i prosil zebys przestala pic, ale bez skutku. W koncu sam zadecydowal sie i zaczal pic. Okazalo sie ze po alkoholu Rob sie wycisza. Mialem niezly ubaw, bo siedzialem z nim, parzylismy jak tanczysz z Krystkiem, ale zadnych reakcji z jego strony. Bylismy tam  strasznie dlugo. Ale w koncu zdecydowaliscie ze dzis i tak o tak pojdziecie jeszcze raz wiec mozecie juz wracac. Ale jak wyszlismy z budynku zwymiotowalas na Roberta gdy chcial sie przytulic na zgode. Dlatego wzial cie na rece mimo tego ze darlas sie jak opetana aby cie puscil.
- a czemu wyladowalosmy wszyscy u mnie w pokoju?- zapytalam z ciekawosci.
-bylas jak pijana ze stwierdzilas ze mi sie to nalezy po tym jak robert postapil,  i ze z Krystianem wolisz spac bardziej ..
- serio?- zalamalam sie. Zlapalam sie ze glowe. I wtedy obiecalam sobie ze nigdy juz nie wypije tyle alkoholu- jestem zalosna, ale dzieki- spojrzalam na Daniego ktory wcale sie z tego nie smial.
- wcale nie. Fajnie bylo.- pocieszyl mnie i usmiechnal sie slodko.
Drzwi sie otworzyly. Chlopcy wrocili..
- trzymaj to- powiedział chłodno Rob.
Tak jakbym nagle mu cos zrobiła. Problem w tym że byłam niewinna , tym razem.
- co to ma być?- powiedziałam z obrzydzeniem. To wyglądało jak wymiociny.
-będzie ci po tym lepiej- usmiechnął się Krystian patrząc na Daniela. Pewnie chodziło mu o to że Dan pił to często.
Postanowiłam zaufać im i wypić wszystko. Z resztą za brak bólu głowy oddałabym wszystko.
***
 Położyliśmy się wszyscy na jednym łóżku i oglądaliśmy film. Komedia. Od śmiechu Roberta aż mnie uszy bolały. Myślałam że jak zaczną oglądać mecz będzie spokojniej. Okazało się że nie. Najpierw pół godziny przeżywali gola a następne pół rzucali się popcornem albo krzyczeli do telewizora. 
Moja głowa. Zaraz odpadnie.
- idę się przejść- powiedziałam zmęczona.
- idę z tobą- powiedział niespodziewanie.
Kto?
Nie teraz.
Poszłam szybko się przebrać i związać włosy. Nie malowałam się. Uważałam że to zbędne. Tym bardziej dziś. Nawet lifting by mi nie pomógł
Poszlismy przejść się na plażę. Miałam na sobie tylko getry i bluzkę z długim rękawem. Okazało się jednak za zimno. Lekki wiaterek towarzyszył nam.
- i jak się czujesz?- zapytał nie patrząc w moją stronę lecz na morze i zachód.
- lepiej, może jeszcze pożyję- uśmiechnęłam się sama do siebie.
Spojrzał na mnie dyskretnie.
- to niesamowite- powiedział trochę niesmiało. Tak jakbym miała go zaraz go zjeść za jego słowa.
- co?- powiedziałam zawstydzona. Nie lubiłam jak ktoś "tak" na mnie patrzył. Nie denerwowało mnie to, może tylko troche.
- aaa już nic- powiedział znowu odwracając głowę w kierunku pięknego zachodu słońca.
- no zacząłeś mówić to skończ- popchnęłam go w żartach. Ręce trzymał w kieszeniach jeansów.
- lepiej nie- powiedział smutno. Spotkaliśmy się wzrokiem i poczułam że robi mi się niedobrze. Ale tylko i wyłącznie dlatego że "bół" człowieka który spacerował 3 cm ode mnie przechodził na mnie. 
Ale on może załować wszystkiego. Nigdy nie będzie tak fajnie jak było.
Tego wieczoru na balu szkolnym, wybiegając z sali po pocałunku Roberta pragnęłam jak najszybciej zobaczyć Daniela i powiedzieć mu żeby mnie nie zostawiał samej a przede wszystkim przyznać mu się.
Ale niestety. Nie miałam szans konkurować z jego wyczynami.
Przypomniało mi się to nagranie. Majka i wszystko co złe.
- masz racje, lepiej nie- powiedziałam do niego chłodno. Bez emocji. Ale ból był tak wielki, że musiałam wstrzymać oddech żeby nie wybuchnąć płaczem.
To prawda, byłam z Robertem. Miałam z nim wzloty i upadki, kochałam go, ale to nie znaczy że zapomniałam kompletnie to co miało miejsce wcześniej. Daniel był ważny. Lek stał się trucizną. Hah! Żenada.
- trzymaj- rzucił mi swoją bluzę- zimno jest- powiedział nadal smutnym tonem.
Nagle z jego bluzy wypadła mp3. Podniosłam ją.
- dzięki - powiedziałam- ale mp3 ci nie oddam dziś, chce posłuchać
Chciałam wiedzieć co czuł. Byłam pewna że jest w niej pełno jego utworów. Zawsze pisał prawdę i to było najlepsze źródło jeśli chodzi o wiedze na jego temat.
- nie!...oddaj mi to - powiedział nagle jak nie on. 
Poczułam jakbym była na spacerze ze wściekłym Robem.
- jeśli wejdę na youtuba to też posłucham, więc jaka jest różnica?
- nie ma. Ale wolałbym abys tego nie słuchała- zabolało trochę, ale powiedziałam sobie że Dan będzie częścią mojego życia, więc musiałam dać radę.
Dla mojego przyjaciela.
- i tak to zrobię- powiedziałam uśmiechając się do niego. Założyłam jego bluzę. I poczułam ten znajomy zapach. Ah.....
To znalazłoby się na liście rzeczy zakazanych po "patrzeniu Robertowi prosto w oczy".
- ale jesteś uparciuch- uśmiechnął się do mnie.
Przeszliśmy się jeszcze troche i  wróciliśmy pogodzeni.
Oddałam mu bluzę przed wejściem do pokoju 
- to do jutra- powiedział szybko i zniknął w tłumie osób wracających z plaży.
Jak weszlam do pokoju Robert znów coś pisał w szkicowniku. Krystiana już nie było.
- byłeś na kolacji?- zapytałam zdejmując buty.
- tak- nawet nie przerwał pisania żeby mi odpowiedzieć jak człowiek.
- coś cię ugryzło?- zapytałam opanowanym głosem. Jednak miałam ochotę iść spać i zignorować jego humorki.
- nawet nie pytaj. Bo dobrze wiesz...
- ale Robert nie przesadzaj...
- śmierdzisz jego perfumami. Ciekawe czemu....- znowu scenka zazdrości...super. Lepszego pobytu nad morzem sobie nie wyobrażałam. Usiadłam koło niego na  łóżku
- jejku....Robert.....- wzięłam głęboki oddech- przeszłam się z nim i jak było zimno dał mi swoją bluzę. O co ci chodzi...- miałam już dość. To głupie ale mimo że mnie tak wkurzał nie zamieniłabym go na żadną inną osobę.
- no dobra sorry....- powiedział zamykając szkicownik. Spojrzał na mnie.
Tak...tak ....dziwnie...inaczej.
Skoczyłam na niego i mocno go przytuliłam, ściskając jego szuję.
- Julkaaa....udusisz mnie- krzyknął słodko.
- słodka śmierć buhahaahha- roześmiałam się jak morderca nadal nie puszczałam go.
- jesteś stuknięta- powiedział odwzajemniając uścisk a następnie atakując mnie łaskotkami.
Złośliwa bestia
Naprawdę brakło mało a to ja byłabym ofiarą słodkiej śmierci jak mucha tonąca w miodzie.

niedziela, 10 sierpnia 2014

TOM2-Rozdzial 16- Czasami warto spojrzec na to inaczej

Robert zblizal sie do nas szybko. Bylam ciekawa czy dotrzyma obietnicy.
- czesc-powiedzial zbizajac sie do mnie.
-siema-odezwal sie Krystian. Daniel milczal. Cos bylo nie tak jak trzeba. Daniel byl jakis dziwny, cichy. A przeciez znalam go az za dobrze.
- Dan, chcialbym z toba porozmawiac-powiedzial Robert. Jejku...myslam ze skocze mu na szyje. Tak bardzo sie ucieszylam.
Dani tez, widzialam to w jego oczach. Wreszcie nie widzialam pustki.
-dobra, kiedy?
-teraz- powiedzial Rob powaznie. Wiem ile go to kosztowalo zeby obezwac sie do niego. Zapunktowal u mnie i to na prawde bardzo.
-okay- wyjal swoja cole z automatu i podszedl do Roberta.
-chodz przejdziemy sie- zaproponowal Robert z wyrazem twarzy niedoodczytania.
Bylam ciekawa o czy, beda rozmawiac, ale musialam teraz znalezc sobie cos do roboty. Bo nie zapowiadalo sie zeby szybko wrocili.
-to co robimy?-zapytal Krys. Zaskoczyl mnie tym, w koncu nie znalam tego chlopaka.
- robimy?
-no przeciez nie masz  zajecia, tak?.-usmiechnal sie przyjaznie otwierajac ice tea.
-no tak, nie mam- odwzajemnilam usmiech. Zauwazylam ze podobienstwo miedzy nim a Danielem nie jest duze.
Jedyne co ich laczy to usmiech i cieplo. Dani mial jasniejsze oczy o dwa odcienie. Wlosy Krystiana byly mniej puszyste a karnacja duzo jasniejsza.
Gdybym miala wybrac miedzy Krys a Danielem ktory z nich jest przystojniejszy ni emoglabym sie zdecydowac.
Kazdy z nich mial pewien urok.
***
Robert mie wiedzial jak dobrac slowa. Zdecyfowal sie na rozmowe z Danielem nie tylko ze wzgledu na Julie. To byl od zawsze jego najlepszy przyjaciel.
- Daniel...sluchaj...- nie umial okazywac uczuc innym oprocz  Juli. Ale Daniel byl kiedys dla mniego jak brat. Gdyby nie ta sytuacja z Julia Daniel bylby 2 osoba najwazniejsza po jego dziewczynie. Wiedzial ze to nie wroci, ale nie chcial go nienawidziec- chcialbym odnowic kontakt miedzy nami, poniewaz za duzo razem przeszlismy, zeby teraz sie nienawidziec- w koncu wyrzucil to z siebie. Z jednej strony bardzo byl szczesliwy z tego co wlasnie powiedzial a z drugiej mial ochote rzucic sie na niego z piesciami jeszcze raz przez to co zrobil jego Juli. Bolalo go to ze stalo sie to kiedy on dal spokoj Julii bo widzial ze z Danielem jest szczesliwsza. Gdyby wtedy sie nie poddal nie patrzyl by teraz na Julie ktora nie ufa nikomu, ma Julie ktora wstydzi sie swojego ciala bo zostala zdradzona z dziewczyna ktora od urodzenia wygladala jak modelka. Na Julie ktora nie usmiecha sie tak jak kiedys. Onasama nie wiedziala tak na prawde ze po zdradzie Daniela zamienila sie na inna osobe.
- wiem ze poprosila cie o to Julka, ale dzieki. Wie, ze strasznie cie zawiodlem. Na prawde zaluje. Zawsze byles jak brat i chcialbym do tego wrocic, bo strasznie jest mowic lub robic cokolwiek z Krystianem. On jest...- niedokonczyl. Braklo mu slow. Usmiechnal sie i spojrzal na Roberta
-mysle ze postaram sie przymknac oko na przeszlosc, ale pod jednym warunkiem.-usmiechnal sie zlosliwy, podstepny Bercik
- jakim?- Dani wiedzial ze to nie bedzie nic latwego.
- porozmawiasz z Julka o Adrianie i przekarzesz mi wszystko co ci powie, noi musisz sie dowiedziec czego ona potrzebuje bo chcialbym jej cos kupic
-jak przestaniesz pracowac przy graffiti, ostatnio zaczepil mnie twoj kurator i powiedzial ze jak nie przestaniesz bedziesz mial 200 godzin prac spolecznych, albo nawet poprawczak, nie zartowal.- powiedzial Daniel powaznie- poza tym chyba nie chcesz zeby Julka dowiedziala sie ze jej chlopak musi isc do poprawczaka za graffiti ktore robil w nocy kiedy ona spala, tak?
-ale wiesz ze to jedyny sposob zeby miec kase, tak?
- Rob, przeciez Jula mowila ze zaczniesz prace
- wiem ale...nie chcialbym oszczedzac na zareczyny cale moje zycie- Rob spojrzal na morze, tak bylo mu smutno ze byl nikim ze przestal wierzyc w to ze kiedys Julka zgodzi sie na spedzenie reszte zycia z nieudacznikiem. Z ulicznym artysta. Dla niego bylo to zalosne ale dla Julii nie. Ona sama zostawilaby cale swoje bogactwo tylko zeby byc szczesliwa kobieta.
Ale Rob tego nie wiedzial. Wiedzial tylko ze musi kontrolowac sie zeby jej nie stracic.
Danielowi slowo zareczyny.. Zaczylo odbijac sie po wszystkich stronach glowy. Serce zaczelo bic szybciej i zaczelo bolec. Zamknal oczy po czym otworzyl je pokazujac niebu jak bardzo te slowo go rani. Pomyslal sobie ze mimo ze Julka i Rob sa dla siebie stworzeni to nie moga sie tak wczesbie pobrac
- za...zareczyczy?- zajakal sie Dani. Nie wierzac w to co uslyszal
-tak, od dawna o tym myslalem. Ale bylem pewien ze kiedys to zrobie kiedy po raz pierwszy usnelem bez lekow,. To byl d mnie szok ze to w ogole mozliwe od 6 lat na to czekale,.
- ale ty mowisz powaznie? Przeciez Julka to twoja pierwsza milosc, nie sadzisz ze jeszcze moze to sie zmienic?- Daniel probowal przekonac Roba ze te zareczyny to bzdora. Ale w glebi duszy wiedzial ze to jest swietny pomysl.
-Masz racje...to jest moja pierwsza milosc...ale nie na ogol. Przeciez wiesz ile mialem dziewczyn i wiesz tez ze nawet do jednej nic nie poczulem . Chyba ze litosc
-wiem...-niestety Daniel musial to przyznac. Tego nie da sie ukryc. Rob nigdy nikogo innego nie pokocha. To bylo pewne. Wiec Dani liczyl na cud ze strony Julii, ale musial to robic w ciszy, zeby jej definitywnie nie stracic.
Z Robertem tez nie chcial miec starc.
- to jak? Co robimy?-zaproponowal Robert ktory chodzil usmiechniety nie wiedzac ze wlasnie jego przyjaciel poczul sie jak kupa.
- moze kosz?- Dani wskazal na boisko do kosza .
-jasne, tak dawno nie gralem- usmiechnal sie nostalgicznie
Kiedys konkutowal z Danielem o stanowisko kapitana druzyny szkolnej. Mimo  ze wedlug trenerow gral bardzo dobrze to nigdy nie pobil talentu Daniego.
***
Krystian okazal sie bardzo sympatyczna osoba. Siedzielismy w miejscu w ktorym bylam kiedys sama i rozmawialam z nim o wszystkim. Czasami dziwilam sie bo mowilam mu o rzeczach o ktorych nikomu nie mowilam.
- kochalas mojego brata?- zapytal po 2 godzinach rozmowy
-mysle ze to niedokonca byla milosc, ale gdybym miala wybrac miedzy kochalam a niekochala, wybralabym ze kochalam
-odzywasz sie do Majki? Podobno ona byla w miare trzezwa.
- znasz ja?
-niestety tak, mialem z nia do czynienia
-nie mialam jeszcze okazji z nia porozmawiac, ale nie chce obwiniac kogocolwiek. Bylo minelo. Teraz jestem pewna ze teraz z Rob bedzie lepiej noi pewnosc ze go kocham.
-jak to jest spotykac sie z babiarzem?- spojrzal na mnie ze wspolczuciem zaczelam sie zastanawiac czy to serio o Robercie mowa.
-on sie bardzo zmienil...i ja to wiem...przekonalam sie. I nie lata mi po glowie kiedy z nim jestem ze kiedys mial kazda.
- to zycze wam szczescia- usmiechnal sie do mnie.
 -dzieki, a ty masz kogos?- zapytalam z ciekawosci.
- nie..-widzialam po jego twarzy ze te pytanie nie bylo zadane w odpowiednim momencie, ale zaczal mi mowic tak duzo jak ja jemu- zerwalem tydzien temu zareczyny..-spojrzal na mokry piasek i zaczal rysowac na nim kolka.
-uuu to nie masz wesolo...przykro mi.
- nie cos ty...to byl koszmar a nie zwiazek. Wmawialem sobie ze ona mnie kocha, zalosne nie?-spojrzal na mnie. Serio chcial wiedziec co o tym mysle.
- a ty ja kochales?- odwrocilam wzrok bo nie lubilam strasznie patrzec w oczy ktore cierpia.
- sam nie wiem...nikt mi nie powiedzial co to ,milosc...nie wiem co to znaczy mimo ze mam 20 lat.
- aha....-spojrzalam jednak w jego oczy, mimo ze strasznie balam sie tego co w nich bedzie.
Ale okazalo sie ze nic w nich nie bylo.
Pustka.
- zazdroszcze ci-powiedzial zaskakujac mnie bardzo bymi 2 slowami.
- jak to...
- bo masz wszystko co chcesz miec..Daniel sporo mi tobie mowil i okazuje sie ze w zyciu masz farta nie tylko finansowego ale tez milosnego i to w wieku 17 lat.- zauwazylam ze ten sloneczny Krystian ktorego poznalam  wcale nie byl tak szczesliwy jak myslalam. Cos go gryzlo.
- wcale nie- podrapalam sie po glowie - po prostu lekkp mi sie poprawilo. Ale nie ma tak kolorowo. O malo nie wykonczylam swojego organizmu i nadal nie jest dobrze. Mam ojca ktory jakby mogl to zepsulby mi zycie .
- Dan mowil ze wyszlas juz z tego- spojrzal na ,mnie od gory do dolu
- tak...wyszlam ale z bliznami ktore nie zniknal. Bole brzucha, zawroty glowy, bole miesni...to zostalo
- Robert o tym wie?- zapytal, bo znal Roba ktory jakby wiedzial o  tym zamknalby mnie w szpitalu na zawszw.
-nie....przeciez wiesz jaki on jest
- sadze ze powinnas mu powiedziec i pojsc na badania.
- chodzmy, wracajmy lepiej- usmiechnelam sie do niego. O tym nie chcialam rozmawiac.
Uwazalam ze to przejdzie.
-dobra.-odpuscil ale z niechecia.
***
Weszlam do pokoju wczesniej niz Robert. Poszlam pod prysznic i zaczelam sobie spiewac i niestety nie uslyszalam jak ktos wchodzi.
-nie wiedzialem ze masz taki fajny glos- powiedzial Robert za drzwiami przerywajac mi wystep. Jejku w tamtej sytuacji pomyslam sobie ze gorszego przypalu nie moglam zaliczyc
- Robert....nie ladnie podsluchiwac- powiedzialam strasznie ucieszona ze wreszcie go slysze. Jego glos, on caly uzaleznia.
- tak jestes glosna ze trudno jest cie nie uslyszec- zasmial sie stojac kolo drzwi od lazienki.
- ojej...na prawde?- bardzo bylo mi glupio bo ja na serio nie umialam spiewac. Ale pod prysznicem to bylo juz tradycja
- tak na serio to nie...nie przejmuj sie. To ja po prostu lubie podsluchiwac- mial bardzo zmeczony glos.
Wyszlam z lazienki i widok Roberta mnie strasznie ucieszyl. To dziwne ale nie widzialam go tylko pare godzin a stesknilam sie jakbym nie widziala go od tygodni.
- jejku wreszcie cie widze- przytulilam sire do niego jak kleszcz
- zachowujesz sie jakbys mnie nie widziala nie wiadomo ile- zasmial sie- jak dziecko-podsumowal.
Nie wiedzialam co powiedziedziec. Ale postanowilam nic nie mowic. Niech sobie mysli co chce. Wazne teraz jest to ze wreszcie go widze.
Tak cisza była niesamowita. Mogłabym się nie ruszać tak przez cały dzień. Ale jak już mówiłam Rob ma ADHD i nie postoi w jednym miejscu.
- ale ty mi się tu rozczulasz- powiedział i mnie puścił- idziemy na dyskoteke?- zaproponował
- jasne- uśmiechnęłam się zadowolona. Zapomniałam to co zrobił minutę temu, bo tak bardzo się cieszyłam.
Ale był problem. Nie miałam ubrań. Tzn miałam...pełną  walizkę. Ale kobieta to kobieta mówi zawsze że nic nie ma.
Znalazłam jednak piękną białą sukienkę w stylu Marilyn Monroe. Rozpuściłam włosy i się pomalowałam. Usta miałam czerwone jak krew. O mało nie poznałam się w lusterku. Muszę przyznać że wyglądałam na prawdę dobrze. Nareszcie mogłam się przyznać przy reszcie że jestem dziewczyną Roberta...wcześniej mogłam tylko stwierdzić że jestem jego przyszywaną brzydką siostrą.
Jak wyszłam z łazienki Robert nawet się nie odezwał. Zatkało go. Zagryzł sobie tylko wargę i się na mnie lampił.
Zakręciłam się wokół i sukienka zaczęła się kręcić i falować w powietrzu. Jak w filmach z Marilyn. Identycznie.
- i jak  wyglądam?- zapytałam uśmiechnięta jak nigdy. 
Latałam ze szczęscia.
- kobieco, czyli jak nie ty- uśmiechnął się słodko. Szkoda że po mniej słodkich słowach. Ale nie obraziłam się. VVzięłam głęboki oddech i poszłam przed siebie nie przejmując się jego słowami.

Przed wejściem czekali na nas bracia. Myślałam że zabije się na obcasach bo Dani patrzył na mnie przesadnie. A jak ktoś na mnie patrzył to zawsze zamieniałam się we flegmatyka.
Ale doszłam cała.
- ale pięknie wyglądasz- powiedział z ogromnym uśmiechem Dani
- popieram- odezwał się Krystian
- dzięki - powiedziałam ucieszona. Oj, czułam się jak gwiazda wieczoru
- nie ciesz się tak idioto- powiedział Robert i popchnął w żartach Daniela. Pewnie dlatego że miał na twarzy banana i patrzył na mnie jakby chciał mnie zjeść.
Zaczęliśmy się śmiać z Krystianem i weszliśmy do ogromnej hali. Super był wystrój w kolorze turkusowo czerwonym.
I muzyka bardzo przyjemna.
Postanowiłam sobie że to będzie mój wieczór. Nikogo więcej.. i że się zabawie na całego. Zapominając o wszystkim.



środa, 6 sierpnia 2014

TOM2-Rozdzial 15- wahania nastroju


Rano zostalam obudzona bardzo wczesnie przez Roberta ktory nie mogl
 Stwierdzil ze jak on nie moze spac to ja tez nie bede. Zaczal calowac mnie na szyi, tam gdzie nienad
. Ale nie wydarlam sie na niego bo nie chcialam z  nim sie klocic o glupie buziaki. Jednak wkurzylam sie kiedy w lazience zwiazujac wlosy zauwazylam malinke. Znowu. Zrobil to zebym nie zwiazywala ich w kitke. Mowil ze w rozpuszczonych wygladam ladniej. Ale zeby az tak robil
 Mi na zlosc?
Po sniadaniu na ktorym nie bylo Daniela poszlismy na plaze.W ten dzien postanowilam sie pokazac w kostiumie kapielowym. Pierwszy raz w moim zyciu. Zawsze unikalam takich sytuacji bo wstydzilam sie swojego ciala. Tym raze, jednak moja waga byla w normie, poza tym fajnie by bylo opalic sie po raz pierwszy.
-wow, przeciez to takie kobiece, do ciebie niepodobne- powiedzial Robert kiedy juz mialam zdjac sukienke. Rozesmal sie na cala pare siedzac na kocu.
- Robert jestes idiota-siadlam na kocu zirytowana odpuszczajac sobie opalanie.
Znowu zaczal sie smiac gdy zobaczyl moja mine.
-no przeciez zartuje sobie-usmiechnal sie i puscil mi oczko.
-jakos nikt sie nie smieje...tylko ty....- podkreslilam
-wstalas lewa noga czy co...- to prawda, nie mialam dzisiaj dobrego humoru.
Polozylam sie na kocu w sukience i wlaczylam skladanke na telefonie. Dawno nie sluchalam muzyki przez sluchawki.
Zamknelam oczy i wreszcie zignorowalam Roberta ktory dzis mmie wyjatkowo wkurzal. Nie dal mi dlugo posluchac. Wyjal mi sluchawki z uszu.
- chodz ze mna poplywac...- zachecal tym swoim glose .
- nie dzieki-powiedzialam i znowu chcialam wlozyc sluchawki ale nie dal mi tego zrobic
- no prosze nie badz taka...- mrugal tymi swoimi oczkami, ale wcale to nie dzialalo na moj dzisiejszy humor
- nie umiem plywac wiec idz sam i daj mi spokoj.-zamknelam znowu oczy i po raz koleny chcialam posluchac muzyki, ale Robert.jest uparty jak czegos chce to to ma. Kropka.
- to cie naucze- zaproponowal z entuzjazmem. Otworzylam oczy z przerazenia
-nie dzieki, chce zyc- rozesmial sie i polozyl sie kolo mnie. Papugujac nawet sposob w jaki sie polozylam
-co ci sie dzis dzieje? Caly czas sie na mnie denerwujesz-podsumowal krotko i usmiechnal sie sam do siebie.
- to mnie doluje, po nie umiem pocieszac- dodal
- nie musial bys pocieszac gdys trzymal czasami swoj jezyk za zebami-spojrzalm na niego powaznie
- Julaaa...ale ja sobie tak zartuje...dzis to ja ,mam dobry
 humor to nagle ty nie masz...
-a to moja niby wina?- podnioslam lekko glos
- znowu mnie atakujesz- stwierdzil slodko. Nie chcial sie klocic, chyba sobie to obiecal. Bo uzywal przesadnie milego glosu.
- no dobrze....przepraszam- powiedzialam w koncu. Tez chcialam spedzic ten dzien w spokoju.
Usmiechnal sie ze znowu mu sie cos udalo. Tak, mial specjalny usmieszek w takich sytuacjach.
- to pojdziesz ze mna do wody? Prosze?- wiedzial ze jesli spojrzy mi w oczy to pojde.
Manipulant sie znalazl.
- no pojde...ale nie gleboko,bo na prawde chce zyc- znowu
obdazyl mnie tym samym usmoechem zwyciezcy
- no dobrze dobrze.
Wstalam i zdejam sukienke bez myslenia o tym co robie. Gdybym nad tym myslala stchurzylabym na stowe. Ale udalo sie. Nie popatrzylam sie na Roberta bo wiedzialam ze zaraz bede cala czerwona, dlatego od razu sie odwrocilam i poszlam w strone wody. Robert od razu mnie dogonil.
-czemu nigdy nie nauczylas sie plywac?-zauwazylam ze to serio go interesuje, dlatego postanowilam byc szczera
- nigdy nie interesowalam sie tym, a jak juz mialam ochote to albo nie mialam z kim albo wstydzilam sie swojego ciala-nie patrzylam na jego reakcje, bo one za bardzo mnie dobijaly. Choc sama nie moglam wiedziec jak na to zareaguje
-aha...-powiedzial tak jakos smutno...- nie potrzebbie sie przejmowalas swoja waga...- chyba bardziej przejal sie moimi slowami/niz ja
-nie oszukujmy sie, wygladalam strasznie pare miesiecy temu, jak szafa 3 drzwiowa-przyznalam. Wcale nie bylo mi  smutno.
Stalismy w wodzie po kolana. Kiedy Robert uskyszal to co powiedzialam wyprzedzil mnie i stanal.
- wcale nie. Gdybym mial cie spotkac od nowa i mialbym wybrac Julke z wrzesnia czy z teraz...wybralbym ta pierwsza- stwierdzil patrzac na mnie. Ja nadal nie podnosilam wzroku.
-nie wygaduj bzdor zeby mnie pocieszyc....bo ja wiem jaka bylam i nie przeszkadza mi to- usmiechnelam sie szczerze
To prawda. Wcale mi to nie przeszkadzalo.
- moze dla ciebie twoja obecna waga jest super....bo jest dla mnie tez....wiesz..ale bardziej podobalo mi sie tak jak wygladalas wczesniej...- mowil to tak ze widzialam ze to szczerw. Gdyby powiedzial to innym tonem nie wiem czy bym mu uwierzyla. Ale jak chlopakowi moze podobac sie dziewczyna z nadwaga bardziej niz ta z normalna?
On jednak serio upadl na mozg. Biedny.
- ty serio jestes dziwny- powiedzialam usmiechajc sie lekko
- no moze. Ale nie zaluje. Po prostu jestem inteligentny. Nigdy bie pozaluje ze cie poznalem. Nigdy- jezu. Czulam ze robie sie czerwona
-ale koniec tego rozczulania bo ty sie zagotujesz- zasmial sie i zlapal moja reke.
Kiedy ocknelam sie okazalo sie ze nasze rece sa juz pod woda. Nie wiedziala, czy mialam popchnac Roberta za to co powiedzial czy tez nie zostawiac jego reki bo woda zaczela zakrywac mi pepek i do tego byly fale. To glupie, ale ja serio boje sie wody. Tak bardzo bylam przejeta za nic nie powiedzialam Robertowi
- Robert......- trudno bylo mi nawet mowic.
- hm?
-nie ide dalej, serio sie boje - powiedzialam panikujac, bo niektore fale uderzaly w moja szyje
- nie zaufasz mi?- powiedzial tak jakby od mojej odpowiedzi mialo cos zalerzec.
-ufam ci, ale bardzo cie o to prosze- spojrzalam wreszcie na niego. Akurat na mnie patrzyl. Nasze spojrzenia spotkaly sie od razuy
-prosze-powtorzylam .
-no dobrze...-usmiechnal sie bo tak panikowalam ze trzymalam jego reke z calej mojej sily
Po wyjsciu z wody polozylismy sie na kocu zeby sie opalic. Ja mimo tego ze nigdy sie nie opalalam mialam ciemniejsza skore niz on. On byl blady zawsze. I to bylo na plus w jego wygladzie. Zapatrzylam sie troche na niego myslac oczywiscie on musial to zauwazyc, a ja musialam sie zaczerwienic. To glupie, bo znamy sie rok, mieszka,y razem juz od miesiaca a nadal on tak na mnie dziala. Boje sie ze
tak bedzie zawsze.
Polozylam wiec glowe na kocu, zamknelam oczy i zaczelam sluchac dalej..
Robertowi zas sie nudzilo bo najpierw do mnie sie zblizyl i bawil sie moja dlonia a pozniej wlosami. Ktore oczywiscie ze przez niego musialam rozpuscic. On moal chyba ADHD bo nie mogl sie po prosru polozyc i lezec tak w spokoju.
-nie baw sie moimi wlosamo bo zaraz usne- powiedzialam kedwie przytomnym glosem
- ale mi sie nudzi- stwierdzil smutno
- jestesmy na wakacjach...odpoczywaj...relax...-powiedzialam usypiajac prawie bo nadal dotykal moich wlosow
-to moze dasz sie narysowac?-zaproponowal-to mnie relaksuje
- nie chce mi sie teraz wstawac....za fajnie msie lezy- powiedzialam nadal z glowa na kocu.
- no dobra, to po prostu sie nie ruszaj
Rysowal mnie dlugo. Prawie sie spalilam na plecach, ale nie ruszalam sie.Strasznie polubilam patrzec na jego mine kiedy  rysyje. Wtedy nie jest chlodnym Robem, tylko spokojnym i wrazliwym czlowiekiem. I ta jego koncentracja...nie oddalabym go za nic.
- skonczylem-usmiechnal sie do mnie. W tle mial moze jak na niego patrzylam. Jego oczy byly jasniejsze, jak morska fala. Bardzo to sie rzucalo w oczy.
-super..wreszcie...moze pokarzesz?-na prawde bylam ciekawa jak wyszlam.
-nie ma mowy- powiedzial powaznie, zamykajac szkicownik nastepnie schowal go do torby.
-ale czemu? Ostatbio dales mi szkicownik zebym zobaczyla-stwierdzilam, przedstawiajac fakty.
- bo wtedy mialem na to ochote, ale to prywatna rzecz i dobrze o tym wiesz- znowu zrobil sie dziwnie chlodny  i powazny. Nie wiem o co mu chodzilo. Przeciez nie wyrwalam mu rysunku z reki tykko poprosilam. Zenada
-no dobrze sory-pierwszy raz powiedzialam sory zamiast przepraszam. Nienawidzilam osob ktore tak mowily, jednak sama tak bezmyslnie palnelam. Mialam dzis zly humor i tym musialam sie zajac a nie jego glupimi, przejsciowymi humorkami
-ide po cos do picia, chcesz?- zapytalam go w miare opanowanym tonem.
-nie dzieki- powiedzial nieobecnie wylaczajac sie od swiata.
Wzielam ze soba telefon, wytrzepalam sie z piachu i poszlam  do automaru coca coli. Dziwny przypadek mnie spotkal bo przy nim stal Dani z Krystianem klocac sie jaki napoj wziac.
- polecam zimna ice tea- powiedzialam srojac za ich pleca,i. Od razu sie odwrocili.
- ooo czesc- powital mnie Dani parrzac sie dziwnie na moja twarz. Jakbym byla brudna
- witam- odpowiedzialam spogladajac na Krystiana ktory wydawal sie zaskoczony za mnie widzi...albo po prostu mnie nie lubi?
- ty i kostim kapielowu?- zdziwil sie Dani...
Kurde, czy ja serio nie jestem kobieca
- no dzieki
Rozesmialam sie i razem ze mna oni.
-idziesz dzis na dyskoteke?- zapytal Krystian z nienacka.
- chyba nie bo Roberr nie bedzie chcial-miakam straszna ochote potanczyc ale to byly wspolne wakacje nie moglam myslec tylko o sobie
- to chodz bez niego-zachecal i kusil jadowity waz ...tzn Krystian.
- nie no cos ty- usmiechnela, sie do/nich- gdzie ja to/i Robert-powiedzialam to z pewnoscia w glosie.
-szkoda. Fajnie bylo- powiedzial przekonany usmiechniety Dani.
- o kontrola- odezwal sie Krys patrzac w inna strone. Odruchowo spojrzalam i ujrzalam Roba krory szedl do nas z obojetnym wurazem twarzy.
Kurcze, ten chlod zaraz mnie opeta. p

niedziela, 3 sierpnia 2014

TOM2-Rozdzial 14- Chcę zebyś byla szczęśliwa

Wracalam z plazy wypoczeta, bez nerwow z duza dawka wyrozumialosci. Wiedzialam ze nie bede musiala czekac na Daniela wcale bo to on bedzie na mnie czekal. Nie poszlam do pokoju sie poprawic postanowilam od razu skrocic mu czekanie.
- dzieki ze przyszlas, bardzo chcialem z toba porozmawiac wreszcie- patrzyl na mnie i czekal az cos powiem na temat itd...ale nic kiwnelam tylko glowa
-nie bede cie przepraszal bo to nie ma sensu po prostu chce ci powiedziec ze to co zrobilem po pijaku nigdy nie zrobilbym gdyby byl trzezwy. Kochalem cie i to nie milo tak byc, ale alkohol i to w polaczeniu z narkotykami potrafi zrobic z czlowiekiem wszystko...Nigdy sobie tego mie wybacze i rozumie, ze ty tym bardziej ale nie chce cie stracic jako przyjaciolki..-zabraklo mu slow..mowil bardzo szczerze. Widzialam to.
- a ja chce zebys wiedzial ze nikt mnie jeszcze tak nie zranil tak jak ty. I tu juz nie chodzi o zdrade, ale o ciebie. Dla mnie ty byles wzrozem czlowieka i moim lekiem na cierpienie. I to mnie bardziej zabolalo. Noi pozwoliles mi na nowy zwiazek...gdyby nie ta zdrada ja moze teraz bylabym z toba na tych wakacjach.
- wiem i to mnie zabija...ale ty wrocilabys do Roberta ze zdrada czy bez...kochacie sie
-ciesze sie ze ci juz przeszlo z uczuciami do mnie- powiedzialam tak bo ciagle mowil w czasie przeszlym
- no i z tym jest problem- sposcil wzrok.
Kurcze...Dani ty idioto....czy ty musisz zawsze az tak wchodzic wewnatrz mojej duszy?
Tak bardzo mi na nim zalezalo w przeszlosci ze nie moglam
byc obojetna w terazniejszosci.
- Dani...ja ci to wszystko wybaczam..ale nigdy nie bedzie takjak kiedys, poza tym nie moge sie z toba spotykac
-nie mozesz czy raczej nie chcesz?- zapytal smutno. To wszystko brzmialo jak pozegnanie.
- wiesz jaki jest Robert....nie chce zeby z tego powodu. niepotrzebnie sie denerwowal. Nawet zeby dzis sie tutaj pojawic musialam sie z nim poklocic
- rzadzi toba...- stwierdzil podnoszac ponownie wzrok
-ale nie robi tego zeby mnie skrzywdzic, on po prostu nie chce zebym cierpiala i nie mnie stracic
- ale spotykanie sie tylko z jedna osoba sprawia ci bol...mylesie??
- jest mi z nim dobrze...ale masz racje czasami potrzebuje innych przyjaciol
- slyszalem ze Patrycja powrocila...poznalas ja?
-niestety tak- powiedzialam maja dreszcze na samo wspomnienie o niej
Zasmial sie
-tez jej nie lubie- powiedzial usmiechniety...szlismy po zimnym piasku i pogoda zaczynala sie psuc, ale szlismy dalej przed siebie, rozmawiajac - ale ona jest dziwna tak jak on wiec dlatego sie dogaduja
- a wiesz moze czy oni byli kiedys razem?
- nie, nie byli ze soba bo Robert udawal ze nie wie o jej uczuciach, to byla jedyna jego przyjaciolka, reszta to byla jego fanclub adoratorek
- slyszalam zw vyl strasznym babiarzem- zasmialam sie
- no tak...tylko ty mu cos z glowa zrobilas. Wladco umyslow- rozesmial sie
Usmiechnelam sie pod nosem, milo mi bylo z nim tak rozmawiac. Tesknilam za takim wlasnie przyjacielem
- przepraszam ze przeze mnie teraz masz z nim taki zly kontakt-posmutnialam nie lubilam byc powodem klotni tym bardziej tak dobrych przyjaciol
-to nie twoja wina tylko nasza, to my zachowujemy sie jak dzieci..-widzialam ze mu tez smutno..ze to tak sie skonczylo.
-Dani..wiesz co? chce od czasu do czasu sie  toba spotykac...chce zeby bylo tak jak rok temu kiedy cie poznalam. Chce miec przyjaciela..i przez caly rok nie poznalam osoby ktora moglaby by nim byc
-Jula..jestes wspamiala osoba. Akceptuje twoj zwiazek z Robem i nie bede sie wtracal..ale za bardzo tesknie za naszymi rozmowami, za twoim marudzeniem, za wszystkim-humor mu sie poprawil
-nie zamierzam tracic z toba kontaktu i porozmawiam z Robertem, macie sie pogodzic..
-chcialbym, ale raczej to sie nie uda.
-zostaw to mnie..-usmiechnelam sie szeroko
Spacerowalismy wzdluz plazy rozmawiajac o wszystkim jeszcze przez godzine.
Ale zrobilo sie bardzo zimmo i zaczelo padac wiec wrocilicmy do hotelu
- dzieki Julka..-mowil dzisiaj tak szczerze ze mialam wrazenie ze dopieo szczerosc poznaje.
- ciesze sie ze dzis jednak przyszlam-usmiechnelam sie do niego.
- do jutra
-Czesc-powiedzialam i wbieglam po schodach przed wejsciem do pokoju wzielam gleboki oddech
Nie spodziewalam sie ze Robert bedzie dla mnie mily Ale w glebi duszy chcialam zeby ten dzien zaczal sie od nowa,
dobralabym slowa inaczej. Nie poklocilibysmy sie.
Otworzylam drzwi i weszlam do srodka. Robert ogladal tv i lezal na lozku. Juz zdazyl sie wykapac bo mial mokre wlosy i byl bez bluzki jak zawsze po kapieli.
Nawet na mnie nie spojrzal. Wzielam znowu gleboki oddech. Postanowilam porozmawiac z nim jak sie sama wykape.
Wzielam pizame z szafki i poszlam do lazienki
Czesalam mokre wlosy i zauwazylam ze duzo rzeczy sie w moim wylafzie zmienilo. Znikly cienie pod oczmi, anemiczny wyglad. Moje wlosy byly jasniejsze a oczy sie swiecily.
To byla oznaka ze zaczyna sie wszystko poprawiac.
Usiadlam kolo niego i postanowilam po prostu byc soba, nie dac sie sprowokowac, pogodzic sie
- Robert mozemy tak bez klotni?
-a wiesz ktore jest godzina? Od rana cie nie ma. Sadzilem ze pojawisz sie popoludniu zeby porozmawiac, albo chociaz dac mi w twarz , ale nie bylo cie. Dzwonilem do ciebie zeby przeprosic ale nawet nie odebralas.
Spojrzalam na telefon, faktycznie dzwonil ale mialam wyciszome dzwieki.
-mialam wyciszony, takto bym odebrala. A nie bylo mnie bo musialam pobyc sama...- chetnie by, w tej chwili wyszla w tamto magiczne miejsce...ale nie wypadalo.
- i mam ci uwierzyc ze bylas sama?- wysmial mnie chamsko.Byl tak cholernie nieprzyjemny ze myslam ze serio wyjde. Ale przypommnialo mi sie ze mialam byc opanowana dlatego zamknelam oczy zeby ogarnac emocje
-nie ufasz mi?-posmutnialam ale nie poddawalam sie
-co z nim robilas?-czulam sie jak na przesluchaniu, ale wiedziam ze to go uspokoi.
- rozmawialam spacerujac po plazy
- wybaczylas mu, prawda?- chcial sie upewnic
-tak....bylo mi trudno, ale tesknilam za przyjacielem- postanowilam byc szczera az do bolu.
Robert zamknal na chwile oczy pewnie zeby namowic mozg do zapomnienia moich slow
- Julka..przemyslalem to sobie i nawet jesli do konca tego nie akceptuje to trudno...jesli chcesz sie z nim spotykac to rob to. Chce zebys byla szczesliwa. Ale informuje cie ze jak dotknie cie choc jednym paluszkiem to....- nie dokonczyl tylko mnie przytulil, pewnie to przez moja mine.
- ty tez powinienes zadzwonic do Pati....do starych znajomych...porozmawiac z Danielem.W koncu on ci nic nie zrobil- usmiechnelam sie do niego zachecajaco
-ale tak bardzo mnie zawiodl...nie potrafie  na niego spojrzec bez obrzydzenia..- spojrzal mi prosto w oczy i dal całusa
-ale obiecasz mi ze chociaz sprobujesz?- nie poddawalam sie
- sprobowac sprobuje ale nic nie obiecam. Ale jak sie uda to dasz sie narysowac tak jak ja chce, zgoda?
- no dobrze-usmiechnelam sie nie wiedzac na co sie godze. Po jego wyrazie twarzy wiedziałam ze ma na myśli cos glupiego i że bedzie mnie to duzo kosztowac