Rano nie było tak wesoło. Musieliśmy biegać. Mama pomyliła dni i dzięki Robertowi zdążyliśmy cudem na nasz lot. Siedliśmy już na swoich miejscach i ledwo co mogłam oddychać. Byłam zmęczona. Bardzo. Mimo tego że tyłam....i powoli wyglądałam jak człowiek. Nadal jednak nie miałam dobrej odporności...tym bardziej jeśli wstałam o 5 rano i nic nie jadłam biegając po mieszkaniu mamy a później jeszcze u nas pakując w biegu Roberta.
Nagle sobie coś przypomniałam.
Pieniądze.
Nie wzięłam pieniędzy ze skarbonki. Zostały w domu. Zaniemówiłam.
Na szczęście miałam kartę kredytową, ale wolałabym mieć gotówkę przy sobie.
- Robert.......- wypuściłam powietrze szybko i posmutniałam
- coś się stało?- spojrzał na mnie i zrobił dziwną minę. Nie dziwie się w sumie. Byłam bez makijażu, spocona, zaspana i do tego z głupią miną panikary.
- zapomniałam pieniędzy.
Uśmiechnął się lekko. Jakby nie chciał...ale musiał.
Odsunął suwak swojej nerki i wyjął z niej kopertę.
Znałam tę zieloną kopertę. Zostawiłam w niej trochę kasy dla Roba jak się wyprowadzałam.
Pięć tysięcy.....mało ale zawsze coś.
Uśmiechnęłam się.
- jejku! Robert kocham cię, serio....bardzo bardzo- powiedziałam w chwili zachwytu i radości trzymając w ręce kopertę.
- ale Dani wyjąłby swoją forsę płacąc za ciebie całe wakacje i byłby ciepły.....- ale zawiało chłodem...strasznie. Z daleka mogłam zauważyć że coś jest nie tak z Robertem dziś. O piątej już nie spał...czyli praktycznie w ogóle nie spał...Pewnie był zły o tekst z Danielem..I to moja wina. Moja głupota nie zna granic. Absolutnie. Mogłam równie dobrze zostawić mózg w domu. Na dobre mi to by wyszło.
- Robert.....- włożyłam kopertę do torebki i spojrzałam na niego. Patrzył przez okienko i nie chciał rozmawiać. Czemu rozmowy z nim są takie ciężkie?
Złapałam jego rękę i zacisnęłam lekko. Zaczęłam się nią bawić nudząc się tym lotem... ale on po kilku minutach lodowatego trzymania mnie za rękę wyjął ją i zaczął bawić się telefonem rezerwowym.
Zdenerwował mnie bardzo.
Dlatego postanowiłam odpuścić.
Dwie godziny w ciszy były nieznośne. Myślałam że zaraz się na niego rzucę z pięściami. Tak bardzo mnie denerwował każdy jego ruch. Ignorował mnie nawet kiedy wstał do wc i musiał przejść bo siedział przy oknie. Nawet wtedy nie poprosił żebym go wypuściła, sama musiałam się domyślić. Zaczęłam już wychodzić z siebie
- Robert co się dzieje? Jeśli chodzi o wczoraj to bardzo cię przepraszam, nie chciałam tego powiedzieć- zapytałam po godzinie milczenia.
- nie się nie dzieje- uśmiechnął się sztucznie i dał mi buziaka w policzek. Ale zrobił to tak bez uczuć jakbym dostała buziaka od kostki lodu. Dawno tnie zachowywał.
Trzymał nadal telefon w ręce i wrócił do grania.
- brrr.... Robert jeszcze pięć minut lotu a ja cię już nie znosze- pomyślałam ze zloscią w oczach.
Denerwowało mnie wszystko dlatego postanowiłam sie wewnetrznie uspokoic bo nic dobrego to nie przynosilo , tylko niepotrzebne sprzeczki. Chialam zeby ten wyjazd nas pogodzil, jak tamten do Stanow na ktory mnie zaprosil.
Wysiadłam z samolotu trochę z innym nastawieniem. Jeśli Robert nie miał humoru to ja mu poprawię-pomyślałam
Zabraliśmy za sobą walizki i poszliśmy szukać jakiejś taksówki. Złapałam go za ręke. Tym razem jej nie wyrwał z uścisku, ale nie odzywał się do mnie i cały czas miał mnie gdzieś.
Wiedziałam że w końcu ulegnie, że będzie musiał się w końcu odezwać.
Ale godziny mijały...już nawet dojechaliśmy na miejsce do hotelu .... i cisza.
- ale tu ładnie- wyszeptałam po wejściu do pokoju. Było jeszcze ładniej niż na zdjęciu. Okno z widokiem na morze było ogromne, prawie jak cała ściana.
Byłam zaczarowana jak mała dziewczynka. Powrócił mi dobry humor. Położyłam walizkę na podłodze i podbiegłam szybko od szyby.
-Robert patrz jak ładnie- odwróciłam się w jego stronę. Niestety zauważyłam że Robert nawet nie patrzył w moją strone. Zaczął układać ubrania w szafce.
Spojrzałam w podłogę i nie wiedziałam co zrobić. Jak zawsze. Zignorowałam to wszystko i też zaczęłam wszystko układać. Nie uwierzycie ale poczułam głód po takim długim okresie. To było takie dziwne, obce mi od miesięcy uczucie.
- idziesz ze mną na bufet? - zapytałam po tym jak stanęłam na przeciwko niego.
Nie miał wyjścia musiał mi odpowiedzieć.
- nie jestem głodny, może później dołączę- nie spojrzał nawet na mnie i zrozumiałam mniej więcej o co mu chodzi. Z nów czuł się nikim. Wiedziałam to po jego oczach.
- no proszę. Nie chcę tam sama siedzieć- szukałam jego spojrzenia, ale nie dał się.
Odwrócił się i udawał że czegoś szuka. Zdenerwowałam się i poszłam na ten bufet sama.
Czułam się jak na jakiejś imprezie bo było pełno osób. Cieszyłam się że wybraliśmy wakacje w Polsce, mogłam się dogadać z każdą osobą.
Zaczęłam wreszcie jeść jak normalna osoba. Kiedy stanęłam przy czekoladowej fontannie i zaczęłam oblewać moje owoce czekoladą podszedł do niej jakiś blondyn i zaczął mi papugować. Na początku było to zabawne ale poźniej zaczął mnie na prawdę denerwować.
- przestaniesz?- zapytałam zirytowana
- nie- uśmiechnął się. Gdzieś już widziałam całkiem podobny uśmiech. Ale nie mogłam sobie przypomnieć- jestem Krystian- podał mi rękę
- Jula...- byłam zaskoczona że ktoś w ogóle do mnie podszedł. Uśmiechnęłam się do nowo poznanego chłopaka. Był może trochę starszy ode mnie.
- wiem-powiedział jakby znał mnie od lat- jesteś ex mojego brata
- jesteś bratem Daniela?-szczęka mi opadła.Skąd on w ogóle mnie zna? Ale zgadzało się. To był usmiech Daniela.
-tak, jestem...ale skąd ta mina- serio miałam głupią minę
- jesteś tu sam?- zapytałam modląc się żeby był tu bez Daniela
Ale sami już wiecie. Życie mnie nie lubi i robi mi na złość.
- nie. Z Danielem....-wziął głęboki oddech a ja zbladłam. Nagle wypadł mi talerz z ręki i upadł na ziemi rozpadając się na tysiące kawałeczków.
Zrobiłam się cała czerwona ze wstydu. Ktoś kucnął przy mnie i zaczął zbierać potłuczone kawałki.
Na początku myślalam że to mój kochany Robert który się rozmyślił i jednak przyszedł.
Ale przestańmy marzyć.
To Dani. Kątem oka ujrzałam dresy.
Bez wątpienia on.
Chciało mi się płakać. I zrobiłam najgorszy błąd w moim życiu. Jednak z najgorszych.
Spojrzałam na niego kiedy on spoglądał na mnie.
Jego zielone oczy chciały mi coś przekazać ale odwróciłam wzrok. Kucnęłam i zaczęłam to wszystko sprzątać. Uratowała mnie sprzątaczka która powiedziała że sama zrobi z tym porządek. Wstałam szybciej od Daniela. Odruchowo po raz ostatni na niego spojrzałam i wyszłam szybkim krokiem żeby nie dogonił mnie.
- to jakiś glupi sen...- pomyślałam.
To wszystko to jakieś nieporozumienie. Ze wszystkich hoteli musiał wybrać akurat ten?
Wbiegłam szybko po schodach i wpadłam do pokoju z płaczem. Robert zerwał się z łóżka.
-co się stało?-zapytał z troską ale ja nie chciałam się w ogóle tłumaczyć.
Wbiegłam do łazienki i zamknęłam się na klucz.
- to nie może być prawda- powiedziałam sobie patrząc w lustro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz