czwartek, 17 kwietnia 2014

Początek prawdziwego życia

Każdy nowy początek jest dla człowieka trudnym przeżyciem, ale wyobraźcie sobie, że w ciągu jednego miesiąca wszystko wywróci się o 180 stopni i wasze życie staje się tak ciekawe, ale zarazem trudne do zaakceptowania....
Tak właśnie poczułam się ja, po pierwszym tygodniu pobytu w moim własnym mieszkaniu. Myślałam, że mieszkając sama będę szczęśliwa. Moi rodzice bogacą się wędrując po świecie w interesach, razem z nimi czułam się tak walizka, ciężka, nieistotna walizka.
 Kupili mi piękne mieszkanie w zadbanej kamienicy, załatwili mi wszystko co najlepsze i ze względu na to, że jestem niepełnoletnia i mam tylko 17 lat, postanowili że będą mi wszystko opłacać. Podsumowując, miałam się tylko uczyć i najlepiej dzwonić tylko, gdy będę na prawdę bardzo potrzebująca. Rodzice mieli mnie trochę dość, przez 17 lat byłam im tylko potrzebna do....do...do...
Nie byłam in potrzebna, tak jak już mówiłam byłam tylko ciężarem.
W ciągu całego mojego dzieciństwa chodziłam do 3 przedszkoli i 12 szkół..a przyjaciół...przyjaciół w ogóle nie miałam. Nie mam tego rodzicom za złe, ponieważ spełniają swoje marzenia zawodowe i marzenie mamy, żeby okrążyć całą Ziemie wydaje się tak blisko. Dziękuję im że nie oddali mnie do domu dziecka i że teraz pomogli mi zacząć żyć. Miałam wszystko. Przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki nie spędziłam całego tygodnia sama, zupełnie sama, bez nikogo w tym dużym pomieszczeniu.
Na szczęście dzisiaj mogłam spokojnie wstać z łóżka, ubrać się i wyjść uśmiechnięta....
do...szkoły..
Nie było mi przykro, że zaczynam 2 klasę liceum nie znając nikogo. Po prostu wzięłam moją ulubioną czarną torbę, spakowałam swoje rzeczy i z głową do góry ruszyłam przed siebie.
Miałam na sobie zwykłe jeansy, białą bluzkę z kieszonką i trampki. Szkoda tylko, że były stare i jak na nie patrzyłam wracały wspomnienia. Od domu do szkoły miałam 25 minut drogi, oczywiście jeśli przyśpieszę tempo. Tak dużo myślałam idąc, że zdałam sobie sprawę gdzie jestem dopiero jak zobaczyłam tłum ludzi....
byłam na miejscu.
Jejku! Jak oni wszyscy hałasują....a najgorsze jest to, że zapomniałam karteczki z planem na komodzie!
Co ja złego zrobiłam?? Że akurat dzisiaj, w pierwszy dzień szkoły zapomniałam najważniejszej kartki w moim teraźniejszym życiu?
Nie pozostało mi nic innego jak pójść do sekretariatu i poprosić o informacje.
Pani dyrektor okazała się na prawdę miłą osobą, ale miłych informacji nie umie przekazywać. Kurcze! Zaczynałam W-F i nie byłam zadowolona. Miałam sporo kilogramów nadwagi i ze swoim ciałem nie czułam się dobrze, w dodatku zapomniałam dresów które specjalnie kupiłam po to, aby w nich ćwiczyć!
Pomimo tego, nie byłam zła. Wiecie czemu?
W moim życiu wreszcie coś się działo.
Każda osoba na sali gimnastycznej się na mnie dziwnie patrzyła, jakbym była z innej planety. Ale byłam już do tego przyzwyczajona...jak już mówiłam zmieniałam non stop szkoły i to nie była dla mnie nowość.
Okazało się że pani od W-F jest moją wychowawczynią!
- dzień dobry, jestem Julka...Julia- poprawiłam się
- ooo! cześć Jula, czekałam aż przyjdziesz, przedstawię cię klasie- strasznie nie lubiałam jak ktoś zdrabniał tak moje imię, ale ta kobieta miała taki melodyjny głosik, że w jej wykonaniu moje imię brzmiało...słodko?
Pani gwizdnęła gwizdkiem i wszyscy nagle przestali grać, stanęli i popatrzyli na nas.
Kurcze! Czy ona musiała to zrobić?
-to jest wasza nowa koleżanka, będzie z wami chodziła do klasy i bardzo proszę żebyście nie narobili mi przy niej wstydu.
HAHAAHA! Aż taka straszna była ta klasa? Nie wierzę!
Z tłumu usłyszałam głos jakiejś dziewczyny która krzyknęła że się postarają i że ona tego dopilnuje, po czym wszyscy się zaśmiali.
- Jula, siądź sobie a ja pójdę sprawdzić czy wszyscy wyszli z szatni
-dobrze- ledwo co zdążyłam odpowiedzieć a jej już nie było.
Siadłam sobie na ławce sama i czekałam aż ta lekcja wreszcie się skończy. Nienawidziłam W-Fu.
Rozglądałam się po całej sali gimnastycznej, żeby popatrzeć z kim będę miała do czynienia. To była dobra okazja żeby przyglądać się komuś i nie wyjść na idiotkę.
Nagle usłyszałam krzyk
-uwaga na piłkę!!!
I jak myślicie...kogo piłka trafiła?
Oczywiście że mnie.
Podbiegł do mnie bardzo wysoki szatyn i podał rękę
-sory, nie chciałem-dziwnie na mnie spojrzał. Bardzo dziwnie
- nie ma sprawy- tak na prawdę była sprawa! Hehe! Bardzo, ale to bardzo bolała mnie głowa i mi się w niej zakręciło, ale nie mogłam stracić przytomności bo chyba bym się ze wstydu spaliła!
- nic cię nie boli- i sama nie wiem czy to było pytanie czy stwierdzenie.
- nie, jest w porządku. Możesz wracać do gry- uśmiechnęłam się
-pewna?- wahał się
-ta...- nie zdążyłam się wypowiedzieć, bo ktoś zawołał go.
-Daniel rusz się, bo za 10 minut koniec lekcji a przegrywamy
-już idę- odpowiedział tak cicho że nie wiem czy to było do mnie czy do tego kolegi. Hahah, serio, rozmowa z nim była taka jakaś dziwna, albo nie wiedział co to znaki interpunkcyjne, albo mi się nie tylko w głowie kręciło!
Czyli,Daniel to imię chłopaka który o mało mnie nie zabił. Uśmiechnęłam się do siebie i podniosłam głowę, zauważyłam że jakiś chłopak z czarnymi włosami się na mnie patrzył, tak jakby nigdy człowieka nie widział, ja odwróciłam wzrok, ale kątem oka zauważyłam że podbiega do niego jakaś dziewczyna. Miała piękne kręcone włosy, które w ciągu sekundy przytulały tego chłopaka.
Nie wiem czemu, ale poczułam się dziwnie, to było takie nieznane, całkiem nowe mi uczucie. O niczym wtedy nie myślałam. Trochę się zawiesiłam, z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek, który sygnalizował, że będę musiała przeżyć jeszcze jedną lekcje. Pózniej już się oswoję.

1 komentarz:

  1. zapowiada się fajnie :) więcej, więcej iiii więcej :D pisz dalej bo jestem ciekawa co dalej :P
    Ciekawa jestem co to będzie z tym Danielem :D
    Pozdrawiam i Wesołych Świąt

    OdpowiedzUsuń