środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział V- Czy lód topnieje?

Minął niecały tydzień on tamtego ogniska. Jak myślicie, kto się wygadał?
Z Robertem moje relacje z Robertem się poprawiły, więc nie miał powodu żeby się zemścić.
Majka, zrobiła to ponieważ nie wiedziała że nie może się odzywać na ten temat a najgorsze jest to że powiedziała mu to przy mnie. Jak razem jedliśmy na stołówce. Dani się na mnie spojrzał gorzej niż Robert na codziennie, to było straszne. Roberta cieszyła to sytuacja o mało się nie udławił pomidorową ze śmiechu.
- Daniel możemy porozmawiać na osobności??- strasznie głupio mi się zrobiło. Miałam wyrzuty sumienia. Tak na prawdę nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
Ja miałam większy mętlik w głowie niż tydzień temu.
- jasne- powiedział to strasznie cichym głosem. Nie wiedziałam czy był zły, czy moze obojętny a może jednak smutny.
- a co się stało?- spytała Majka która nie wiedziała o co chodzi.
- właśnie wygadałaś, tajny sekret Julii- wyjaśnił rozbawiony całą sytuacją Robert
Spojrzałam się na niego złośliwie. Czy on nigdy się nie zmieni??
Z Danielem poszliśmy na korytarz na osotatnie piętro tam gdzie nikogo nie było.
- Dani....przepraszam..ja po prostu nie wiedziałam co powiedzieć...-słowa mi z gardła nie wychodziły. Siedziałam na ławce i lampiłam się w podłogę nie patrzyłam na niego, choć wiedziałam że on nie potrafi zrozumieć i patrzy się na mnie.
- dobra...wiesz co nie tłumacz się...powiedz mi tylko, czemu mi nie powiedziałaś??- mówił bardzo opanowanym głosem...
- bo nie wiedziałam jak zareagujesz a ja nie jestem pewna swoich uczuć itd....-znowu nie skończyłam bo brakowało mi ....słów..odwagi...nie wiem czego.
- Julka...słuchaj..ja po prostu narobiłem sobie nadziei...ale to wcześniej...kiedy jeszcze nienawidziłaś Roberta...- widziałam że też nie wiedział co ma mówić. Ale wiedział co chce mi przekazać.
- co jak co..ale nadal go nie cierpię. Jego nie da się lubić- użyłam takiego głosu jakbym się poddawała albo nie miałabym już siły. Ale do czego? Sytuacji ...czy może do kogoś?
- Ty nie musisz go lubić, bo ty już go kochasz..taka prawda- jejku! jaki on był pewny siebie.
Podniosłam momentalnie wzrok na niego.
Co on wygaduje...??? Oszalał?
- Coś ty...nigdy- powiedziałam ale nie przemyślałam jakim tonem mam to wypowiedzieć....i chyba zabrzmiało to jak kłamstwo. Kurde, miałam dość tego.
- widzisz sama w to nie wierzysz. Ale ja ślepy nie jestem.  Nie myśl sobie że ja ci odpuszczę...o nie...- zaśmiał się.
Ja też. Szkoda tylko że to nie było śmieszne...bo co to niby miało znaczyć? Ze zacznie o mnie "walczyć"?? Jak w jakiejś kiepskiej telenoweli, to jakiś żart?
Zaczerwieniłam się po uszy. Nie ukrywam, ale spodobało mi się to. Miał u mnie wielkiego plusa.. HAHA, co ja w ogóle wygaduję?
Uśmiechnęłam się do niego. Tak jak zawsze i on to odwzajemnił. Cieszyłam się że  mimo tej głupiej sytuacji nic się nie zmieniło.
Wróciliśmy na stołówkę i bez słówka dokończyliśmy obiad.
Majka i Robert patrzyli się na nas jak na ufo. Dosłownie.
cz 2
Po lekcjach poszłam na boisko szkolne, lubiłam tam chodzić, bo był tam trawnik na którym niektórzy siedzieli..leżeli ...to nie był tylko teren dla uczniów, lecz dla wszystkich. Położyłam się na bluzie i usnęłam z słuchawkami w uszach. Obudziłam się tylko dopiero jak słońce przestało ogrzewać mnie swoimi promieniami. Musiałam jeszcze zrobić zakupy do domu, bo przecież mieszkam sama a zakupy nie zrobią się same. Niestety.
Wchodząc do sklepu zobaczyłam że jest w nim Robert z Danielem którzy stali przy stoisku z pieczywem i kłócili się jakie bułki kupić. HAHA myślałam że nie wytrzymam tam ze śmiechu. No i nie wytrzymałam.
Odwrócili się w tym samym czasie.
- o co ty tu robisz?- spytał Daniel, nie spodziewał się że mnie tam spotka.
- zakupy raczej, nie uważasz?- zaśmiałam się i podeszłam bo lodówki z jogurtami. Ja kocham jogurty w każdej postaci, więc nie wiedziałam które wybrać. W końcu wybrałam zwykłe naturalne, bo można je zjeść ze wszystkim. Oni co chwile się o coś kłócili...o bułki, picie, szynkę. Haha pani za ladą miała ich już dość i kiedy oni mieli w koszyku 1 rzecz ja skończyłam całe zakupy. Nie kupiłam dużo, bo byłam sama i nie miał kto tego jeść.
- zdecydujcie się, bo każdy was ma już dość- uśmiechnęli się jednocześnie. Nie byli braćmi ale czasami potrafili robić a nawet mówić to samo jednocześnie. Fascynujące. Zauważyłam że różnią się tylko wyglądem..zachowanie mają podobne. Robert jest bardziej  chłodny i lubi się ze mnie wyśmiewać a Daniel był milszy ale tak samo jak Robert lubił sztukę i muzykę uliczną i przede wszystkim szanowali innych i siebie samych. No może mogłabym się czepnąć zachowania Roberta w stosunku do Majki, bo nikt nawet jego najlepszy przyjaciel nie mógł pojąć tego że on robi z nią co chce, ona z resztą też i nie są razem. Dziwne, ale siebie szanował. Daniel też miał swoje wady...tzn..robił co chciał, nigdy nie pytał o zdanie innych. Przez ten miesiąc nigdy nie spytał się mnie co ja na dany temat myślę, nie szuka nigdy porady u nikogo, wszystko sam robi i dlatego popełnia błędy. Mieli jeszcze jeden wspólny zwyczaj, co weekend musieli zaliczyć zgon. Co tydzień chodzili na imprezy z kumplami, albo na domówki na których było wszystko zaczynając od soku kończąc na alkoholu, trawie i innych narkotykach. Nie przeszkadzało mi to, bo nie jestem w związku z Danielem i nie mogę mu tego zakazać. Wiele razy próbował mnie namówić, na imprezę tego typu, ale ja nigdy nie szłam z nim, zawsze odmawiałam, bo ja nie lubiłam  takich rzeczy. Poza ty, co ja bym miała robić w clubie??? Przecież z moim ciałem to tylko w domu można siedzieć. Ogólnie nie rozumiałam co Daniel we mnie widział. Nie byłam ładną blondynką, lecz brunetką z wielką nadwagą, byłam niska. Jedyna rzecz która mi się we mnie podobała to mały nas i prościutkie zęby, ale nic więcej.
- możemy dzisiaj do ciebie wpaść?- zaproponował Daniel przy kasie jak już płaciliśmy. Patrzył na mnie tak, że nie mogłam odmówić, z resztą nie zamierzałam w ogóle odmawiać.
- jasne, możecie do mnie przychodzić, kiedy tylko będziecie mieć ochotę- wyszliśmy ze sklepu i było już praktycznie ciemno.
- to my będziemy tak za godzinę, bo musimy posprzątać, moja mama przyjedzie jutro i będzie miała pretensje- Daniel jak zawsze nie lubiał porządku, Robert był jego "gosposią" zawsze za nim chodził i sprzątał , gotował mu, czasami nawet zastanawiałam się czy on nie przegrał jakiegoś zakładu że musi tak latać po mieszkaniu. Z czasem zrozumiałam że Robert jest po prostu pedantem. Daniel mógł mieć niewyprasowaną bluzkę i niedbale dobrane dresy, Robert nie wyszedł by nigdy tak z domu. Haha. Jak o tym myślałam, to chciało mi się śmiać. Oni się uzupełniali.
- okey, będę czakać
- no to narazie- powiedzieli jednocześnie spoglądając na siebie z nerwami. Widocznie nie lubili tego.
Wpadłam do domu i szybko zaczęłam chować niepotrzebne rzeczy do szafki, żeby Robert nie skrytykował mojego mieszkania. Pościeliłam sobie łóżko i przebrałam się w bardziej domowe ciuchy.
Pół godziny pózniej już byli, szybko im zeszło.
- oo jesteście- nie udawałam zaskoczonej. Bo byłam zaskoczona na prawdę, miałam jeszcze umyć talerze ze zlewu. Nie zdążyłam.
- no przyszliśmy szybciej bo okazało się że moja mama już była w domu- tłumaczył się jak zawsze musiał mi wszystko wytłumaczyć, jak dziecku. Czasami to dziwiłam się że potrafił tłumaczyć się z koloru długopisu który używa a kończył rozmowę na tym jakie miał oceny w podstawówce. To mnie zawsze zastanawiało, ale te jego tłumaczenia nie były nudne. Wręcz przeciwnie
- to nie mogłeś zadzwonić i powiedzieć że nie przyjdziecie??- nie rozumiałam trochę ich.
- nie, bo my nie chcieliśmy tam siedzieć. Ona tylko ocenia mieszkanie, czy nie ma demolki, zostawia na pół lodówki gotowych obiadów i wraca do siebie- tym razem zaczął wyjaśniać mi Robert. On rzadko się wypowiada a jak coś mówi to krótko i na temat.
- aha, no to wchodzcie, chcecie coś do picia?- Robert już po wejściu zaczął się rozglądać. Czułam że tak będzie. Czułam się jak na wizycie perfekcyjnej pani domu. Serio. Ale zauważyłam że rozglądał się po ścianach, może szukał obrazów.
- ja kawę- Dani usiadł jak zawsze na mojej sofie w salonie i włączył telewizor. Za każdym razem jak do mnie przychodził robił to samo. No i dobrze że chociaż on, czuł się jak u siebie.
Robert nadal czegoś szukał. Nagle zobaczyłam że zbliża się do regału gdzie na samej górze znajdowały się moje albumy ze zdjęciami. Kurcze! Nie, tylko nie to.
Podbiegłam do niego szybko i złapałam za rękę która chciała sięgnąć po najgorszy album.
- Robert...błagam zainteresuj się czymś innym, tylko moje albumy zostaw w spokoju.- prosiłam oczami, całym ciałem, duszą i wszystkim. Ale kostki lodu nie znają litości ani uczuć.
- i tak wiesz że nie odpuszczę, więc po co prosisz?- sprytnie to powiedział. Był u mnie zaledwie 3 minuty, może 5, ale już potrafił mnie doprowadzić do histerii .
-dobraaa....rób co chcesz, chcesz coś do picia?- chciałam być miła. Na szczęście to są zdjęcia jak byłam mała, więc to jak wyglądałam to przeszłość, którą nie muszę się przejmować
- nie, ale możesz mi zrobić coś do jedzenia, bo Daniel tak się do ciebie spieszył że nie zdążyłem zjeść- za się roześmiałam a Daniel spalił się ze wstydu, chciał mu coś odpowiedzieć, chamskiego, ale wstrzymał się. Jak zawsze z resztą.
- na co masz ochotę?
- wszystko może być, tylko nic z pomidorem bo jestem uczulony- współczuje mu, pomidor to jeden z najlepszych warzyw na świecie, a on nie mógł go jeść. Podziwiam.
- właśnie dlatego powinna zrobić ci makaron z sosem pomidorowym- Daniel jak zawsze miał na niego "focha" który od razu mu przeszedł jak tylko Robert otworzył album
Będąc w kuchni, słyszałam ich komentarze. Nie było tak zle.....chyba że coś szeptali...
Nagle usłyszałam śmiech Roberta, to był zły znak.
- co zobaczyłeś krzyknęłam?- ale on nie mógł słowa wypowiedzieć. Za bardzo był zajęty- śmianiem się.
Ale w końcu Dani się odezwał
- jak mogli przebrać na balu przebierańców Julkę za spider-mena??
Ale czy to moja wina że on był moim ulubionym bohaterem i że wszystko miałam ze spider mena, nawet skarpetki?
- OJ tam! Spider- men był najlepszy. Nie czepiajcie się tak, noooo
-dobra dobra....- powiedział Robert kończąc swój melodyjny i długi śmiech.
Zrobiłam tosty które zniknęły od razu ze stołu. Jestem ciekawa ile oni potrafią zjeść. Jedzą 2 śniadania, podwójny obiad i jeszcze deser Majki codziennie. Ach! I jeszcze obiad w domu.
Obejrzeliśmy 3 filmy i postanowili że zostaną u mnie na noc, bo tak ich leń złapał że nawet im się nie chciało wstać z sofy. Miałam wielkie mieszkanie w którym był salon, mój pokój i jeszcze pokój gościnny więc nie widziałam problemu w tym żeby zostali. I  tak i tak pewnie będziemy spać razem bo już praktycznie po tych filmach usypialiśmy.
- to co robimy?- oczywiście powyżej nie mówiłam o Robercie, ten "człowiek" nadal miał siłę.
- nie wiem na co wy macie ochotę, ale ja tylko na to żeby położyć się spać- wzięłam do ręki poduszkę i położyłam sobie ją na głowie.
 Robert wyrwał mi ją i zaczął szukać czegoś po szufladach, nie było to dla mnie chamskie itd...ale wszystko mógł wziąć do ręki tylko nie mój pamiętnik.
I jak myślicie co wziął?
Oczywiście że zakazany owoc
- Robert zostaw to krzyknęłam- gdyby przeczytał co ja tam wypisywałam na jego i na Daniela temat załamał by się a ja spaliłabym się ze wstydu.
- zostaw jej to.....to są jej prywatne rzeczy- Daniel niby wydaje się na gorszą szuję od Roberta pod względem ciekawości ale tym razem mnie rozumiał. Pewnie wiedział co tam jest, domyślał się i uważał że to są moje sprawy. Które i tak wyjdę na jaw.
- no dobra ale pod jednym warunkiem- jejku....on jak zawsze co chcę
- co znowu?
- zrobisz 2 rzeczy które ja chce...bo i tak jesteś mi coś winna- czy on zawsze musi o wszystkim pamiętać?
- zależy o co ci chodzi...
- no to co, mam otworzyć??- drażnił się ze mną, bo wiedział że nie mogę sobie pozwolić na to, żeby on to przeczytał
- dobra, dobra- krzyknęłam nerwowo po już zaczął czytać
Uśmiechnął się. Osiągnął to co chciał. Jak zawsze.
- jutro ci powiem o co chodzi....- wiedziałam że będę musiała przeżyć szok
- dobra..tylko błagam bądz litościwy- po tym zdaniu każdy z nas roześmiał się...
A ja nadal się obawiałam tego, co on wymyśli. A może on już miał plan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz