Wyszłam z namiotu i tam trochę osób siedziało i piło kawę. Siadłam z nimi, bo też potrzebowałam trochę kofeiny
- Julia, idziesz z nami do Karoliny do namiotu?? Ona ma tam kosmetyczkę, hm?- zaproponowała jedna z dziewczyn.
- jasne, przydałoby się
Poprawiłam się, a Karola zrobiła mi kreski eye-linerem. Miała dziewczyna talent, nie ukrywam. Kreski były prościutkie, idealne i pasowały do mojej okrągłej twarzy.
- i jak tam z Danielem, jesteście już razem?- mało brakowało a włożyłabym sobie błyszczyk do oka. Zaśmiała się, a mi nie było wcale do śmiechu, no może troszeczkę.
- nie i nie będziemy- może tyci tyci przesadziłam. Tak na prawdę nie wiedziałam co czuję do Daniela i nie wiedziałam co będzie za tydzień, za miesiąc....za 20 minut!!!
- hm..to ciekawe, bo on nigdy nie dał swojej bluzy byle koleżance, z żadną z nas nie chodził na spacery w nocy, w lesie....serio, szczęściara z ciebie
- przyjaźnimy się i tyle. Nic wyjątkowego, nie przesadzajcie- nie przesadzały. Ja to wszystko wiedziałam, ale nie mogłam się im przyznać. Bo jakby nic z tego nie wyszło to miałabym wyrzuty sumienia.
-żadna z nas ci nie wierzy. Heh!
- to że mam z nim dobry kontakt, to tylko dlatego że nie znam tu nikogo a on był pierwszą osobą którą tutaj poznałam, jest miły i nie widzę powodu dla którego ja i on nie możemy się przyjaźnić- udawałam niewinną.
- przyjaźń damsko-męska nie istnieje
Miała racje, nie istnieje....i jestem zdania, że jeśli ktoś myśli że istnieje jest naiwny, ponieważ albo ktoś już jest zakochany, albo to tylko lepszy kolega...lub fałszywą mendą. Takie jest moje zdanie, lecz nie mogłam jej przyznać racji....Miałam dość już tych kłamstw.
- a jednak- to było ostanie, bo wyszłam.
Wróciłam do swojego namiotu z nadzieją że będę miała święty spokój. Marzenia.
Robert siedział po turecku i grał na telefonie. Położyłam się koło Majki jak wcześniej i udawałam że go tam nie ma. Oparłam się na ręce i popatrzyłam na Daniela jak śpi. HAHA jaką miał dziwną minę. Zaśmiałam się trochę.
-ile miłości- powiedział cicho Robert drwiącym głosem. Spojrzał się na mnie takim krytycznym spojrzeniem, tak jak za każdym razem. Wiem, że miałam się do niego nie odzywać ale nie mogłam się nei odezwać, bo był bardzo ale to bardzo irytujący.
- ja tu nie widzę żadnej miłości chyba że między tobą a Majką- powiedziałam to specjalnie bo wiedziałam od Daniela że strasznie go drażni to, jak ktoś mówi coś na temat jego i Majki. Ale on jest taką szują że udawał że go to nie rusza i to doprowadziło mnie do szaleństwa.
- no fakt, nie ma tu żadnej miłości....tzn między mną a Mają
- przecież jesteście razem...nie rozumiem
- jak zawsze nic nie rozumiesz....chyba jesteś stworzona po to żeby nic nie rozumieć..
- przykro mi, ale ja rozumiem ludzi a nie ciebie. Wielki filozof się znalazł- denerwował mnie i z każdym słowem bardziej. HAHA, wyglądało na to że tylko mnie tak irytował, dla każdego był "Robertem" tym niesamowitym Robertem, a tak na prawdę był zwykłym chamem.
- Ja nie jestem z Majką, my tylko tak no...- nie mógł się wysłowić
- dobra....nie tłumacz się, bo mnie to nie interesuje. I nie patrz się tak bo mnie to denerwuje. To nie jest normalne- jejku! Pierwszy raz mu to wygarnęłam, trochę za głośno ale oni spali jak zabici.
Uśmiechnął się, pierwszy raz..Miał dołeczki w policzkach. Widocznie lubiał jak się denerwowałam. Musiałam zmienić taktykę. Ten człowiek umie się uśmiechać?? Wow! Gratulacje!
- a może nie chcę przestać?- powiedział to nie odrywając wzroku. Sądziłam że to nie możliwe żeby znienawidzić kolor jego oczu, ale uwierzcie że to jest możliwe!
- mam to gdzieś- oderwałam wzrok i lampiłam się w ziemię. Trochę się zaczerwieniłam
- jakbyś miała to gdzieś to byś się tak nie rumieniła- nie no nie! Ten człowiek nie zna litości. Jest po prostu straszny. Musiałam jakoś zareagować, ale nic mi do głowy nie przychodziło.
- mylisz się, wcale się nie zarumieniłam
- no właśnie widzę...szkoda tylko że nie jestem daltonistą i kolor twoich policzków jest taki sam jak kolor tego namiotu. I nie ukryjesz tego- wybuchł śmiechem. Po raz pierwszy w tym miesiącu, od kiedy go znam.
Wstałam i właśnie miałam wyjść, ale odwróciłam się na sekundkę żeby coś mu odpowiedzieć
- spadaj idioto. Jesteś żałosny- zrobił głupią minę, tak jakbym go uraziła. Ale jak można urazić kostkę lodu, to niemożliwe.
Wyszłam. Nie wiem co, ale coś w tym głupku było. Coś denerwującego ale zarazem ciekawego. Postanowiłam że po tym jak dowiem się co kryje w tym swoim "tajemniczym" szkicowniku, wezmę się za siebie i przekonam się co tak na prawdę łączy mnie z Danielem. Chciałam to wiedzieć, bo on był wyjątkowy i nie chciałam go stracić. Potrzebowałam kogoś. Potrzebowałam go.
Jak wyszłam z namiotu, zacisnęłam pięści i zamknęłam oczy z nerwów. Ale zdenerwowałam się jeszcze bardziej, bo pod zamkniętymi oczami ujrzałam uśmiechającego się Roberta.
Cholerny Robert! Brrr
CZ.2
Minęła nie cała minutka a już Dani wyszedł z namiotu i wyglądał gorzej niż zle. Ledwo się trzymał, miał takiego kaca że będzie go chyba leczył 2 dni.
- dzień dobry- powiedział z ledwo otwartymi oczami
- widać że nie dla wszystkich jest dobry
-no....jak widać- uśmiechnął się - a najgorsze jest to że głowa mnie boli i mi się taśma urwała
Jejku! Nie pamięta! Ale mam szczęście....Chyba zaczęłam kochać alkohol bardziej niż do tej pory! To chyba najlepsza chwila od 6 rano! Jak już wiedziałam że nic nie pamięta mogłam zachowywać się normalnie, jakby nic się nie stało.
- no trudno...chodż napijesz się czegoś- poprawiłam mu ręką włosy bo był strasznie potargany i chciało mi się bardzo z tego śmiać ale postanowiłam że nie będę mu na razie dokuczać.
- to najlepszy pomysł- poszedł za mną.
Usiedliśmy na pniu starego drzewa i rozmawialiśmy sobie o wszystkim i o niczym. Nagle Robert siadł koło mnie i poczułam ten chłód. Już wiedziałam że zacznie się jakaś kłótnia. Czułam to w powietrzu.
- co tam robicie?- spytał
- a nic, pytam się Julie o wczoraj, bo nic nie pamiętam- powiedział a ja prawie udławiłam się herbatą
- no Julka powiedz Danielowi co wczoraj z nim robiłaś- uśmiechnął się złośliwie do mnie. Cholera..on wszystko widział. Szturchnęłam go lekko żeby był cicho
- siedzieliśmy przy ognisku i jak zawsze rozmawialiśmy...- powiedziałam uśmiechając się i udając że nie wiem o co Robertowi chodzi.
-mhm, to widzę że nic ciekawego...- powiedział Dani który jeszcze nic nie podejrzewał
- kłamczucha- syknął Robert tak, abym tylko ja to usłyszała
Ciarki mi przeszły.
- Robert mam do ciebie sprawę, chodz na chwilkę- wstałam i pociągnęłam go za bluzę
- nie, śmiało możesz mówić...przecież Dani to nasz przyjaciel...- myślałam że mu oczy paznokciem wydrapię.. Dosłownie.
- ale chciałabym tak na osobności- nie traciłam panowania nad emocjami, bo przypomniałam sobie że to go cieszy.
-no dobra...- wstał cudem. Połowę sukcesu udało mi się osiągnąć.
Poszliśmy tą samą drogą co ja wczoraj z Danielem. Jak najdalej od wszystkich
- powiesz mi co ty do mnie masz? Co ja ci zrobiłam?- powiedziałam to cichym opanowanym głosem
- nie wiem o co ci chodzi- nie poddawał się, znowu chciał żebym dostała nerwicy
- Dobra....poddaje się..rób co chcesz..ale nie mów nic Danielowi co wczoraj widziałeś- odwróciłam się i chciałam już wracać
- czemu niby nie?- drażnił się nadal. Byłam z daleka od reszty więc mogłam krzyczeć.
- bo cię o to bardzo proszę. Wystarczy, czym mam cię błagać?- nie krzyczałam. Jeszcze.
- nie musisz ani prosić ani błagać, ale powiedz mi czemu nie chcesz mu przypomnieć. Jestem jego kumplem i chcę wiedzieć- przestał mówić tym denerwującym głosem. Wreszcie, nasza rozmowa miała sens
- bo wczoraj byłam pijana i nie chcę tak tego pamiętać...- kurcze..po co ja w ogóle mu się tłumaczyłam
- mhm... ale to był tylko pocałunek nie panikuj tak..
- nie muszę ci się tłumaczyć, po prostu bądz cicho i tyle.
- co ja z tego będę miał?- wiedziałam że u niego zawsze jest coś za coś
- co chcesz...
- pewna jesteś?- zwątpiłam. Wiedziałam że to było głupie że kiwnęłam głową, bo nie zdawałam sobie sprawy z tego co on może wymyśleć
- tak, pewna
- no to ja chcę też buziaka- powiedział sarkastycznie. Zamknęłam oczy i wtedy już nie mogłam być spokojna.
Zaczęłam wrzeszczeć.
- dobra...wiesz co.....spadaj. Mów mu co chcesz...serio...mam to już gdzieś..z tobą nie można poważnie rozmawiać, jesteś nieznośny, straszny i uważasz się za jakiegoś Vipa....rób co chcesz...i nie zbliżaj się już do mnie, bo mam cię dość nawet nie znając cię.- przestałam krzyczeć i ulżyło mi.
On stał tam i wpatrywał się na mnie tak jak zawsze.
Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem wracałam sobie w stronę obozu.
- Julka! Nic nie powiem- krzyknął za mną.
Ale nie miałam już ochoty nawet na to żeby się odwrócić i pokazać mu "fucka".
Usiadłam znów koło Daniela i nie musiałam udawać że nie jestem zła bo o dziwo nie byłam zła. Chyba muszę częściej krzyczeć
- co się stało?- Daniel widział jednak że coś jest nie tak.
-nie, już nic, po prostu musiałam mu coś wygarnąć
ja wiem, że i tak powie Danielowi albo ktoś się dowie. Brakuje mi jedynie akapitów i głębszych opisów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam http://world-people-and-shinigami.blogspot.com/