Kolejne 2 dni minęły jak sekunda. Spędziliśmy na prawdę super dni na plaży i myslalam , ze nigdy sie to nie skoczy. Z Danielem bylo coraz lepiej, gogadywalam sie z nim i bylismy na dobrej drodze do prawdziwej przyjazni.
- Dani...nauczysz mnie plywac, bo Roberta sie boje- usmiechnelam sie do calej trojki. To byl drobny test na cierpliwosc Roba. Obiecal mi przed wyjsciem na plaze, ze bedzie wyrozumialy i bedzie tolerowal moja przyjazn z Danielem. W zamian zas chcial zebym dawala sie rysowac i calowac gdziekolwiek. Tam gdzie chce. Wiedzialam ze to wykorzysta na maxa i bedzie upierdliwy pod tym wzgledem ale kompromis musial byc. Poza tym, tak dobrze nam sie ukladalo ze nie moglam odmowic. Kiedy powiedzialam o plywaniu, usmiechnal se tylko, bo chyba zrozumial co wlasnie robilam. Glubi nie byl.
- okay, ale po obiedzie bez tych tutaj- wzkazal na nich, ktorzy pili piwo i ogladali mecz na telefonie. Tak wlasnie wyladaja wakacje w 21 wieku.
- no dobra- cieszylam sie ze moze uda mi sie nauczyc sie plywac. Zawsze panicznie balam sie wody. Nie mialam odwagi ani checi. A teraz milam chec ale zero odwagi. Tak, jestem glupia
- chcesz cos do picia?-zapytal Robert obejmujac mnie od tylu kiedy siedzialam na kocu. Dal mi buziaka w szyje i po calym ciele przeszedl mi dresszcz. Brrrr
- Rooooob.....to laskocze- smialam sie i wyrywalam sie z objec bo nienawidzilam laskotek. Z reszta tak jak kazdy czlowiek.
-to jak? chcesz cos?
- mozesz kupic mi wode- usmiechnelam sie do niego a pozniej wrocilam do rozmowy z Danielem. Caly dzien na plazy byl wyjatkowy.
Mimo ze z Danielem znow bylo jakos dziwnie to swietnie sie bawilam w wodzie prawie zapominajac o tym gdzie wlasciwie sie znajduje.
-dzieki za dzisiaj- powiedzialam Danielowi, kiedy juz wracalismy do hotelu
- chcialbym spedzac z toba czesciej tak milo czas- usmiechnal sie z podstepem. Znalam jego usmieszek zbyt dobrze...
- i bedziesz- spojrzalam na niego a pozniej na hotel. Przykro mi sie zrobilo ze na drugi dzien juz musi wracac. Chcialabym zeby te wakacje trwaly wiecznie. Ale niestety trzeba wracac do szkoly.
*******
- no teraz bez nas będą mieć czas dla siebie, jeśli wiesz o co kaman- powiedzial w zartach Krystian do Daniego kiedy czekalismy na taksowke ktora miala odjechac z nimi.
Moze zarciki Krystiana wcale mnie nie smieszyly..ale bardzo go polubilam. To jednak nie zmienia faktu ze to co mowi nie jest smieszne i mnie zawstydza. Czasami bardzo. A nie lubie jak Rob i Dani widza jak sie rumienie. To zenujace.
Oj Krys Krys....
Spojrzal na mnie Rob, zeby zobaczyc moja reakcje. Matko..... czemu on to zrobil kiedy ja podnioslam wzrok akurat na niego? Idiota, Zobaczyl ze jakos mnie to wszystko nie smieszy. Od razu przeniósł wzrok na Krystiana.
- wiem stary ze nie masz zycia milosnego itd....ale pomarzyc o takim jaki ja mam zawsze mozesz- zazartowal Robert obejmując mnie w pasie. Zasmialam sie. Krystian tez. Tylko Dani wzial to za bardzo na powaznie. Chyba serio wyobrazil sobie rzeczy ktore nie mialy miejsca
- wygrałem zaklad!- krzyknal nagle Krys w stronę Daniela
- ah.... tak..- powiedzial nieobecny Dani
- jaki zaklad?- wiedziałam ze chodzi o mnie
- ja wrócisz z wakacji to spotkamy się?- zmienił temat
- to będzie pierwsza rzecz którą zrobię- uśmiechnęłam się do niego. Ale byłam troche zła ze cos ukrywali
- poprawka! Zrobimy- podkreślił Robert. Byłam pewna że nie chciał żebym spotkała się z nim sam na sam.
- a ty Krystian?
- ja wracam niestety do Krakowa
- to szkoda! Miło było!- powiedziałam zadowolona z tego pobytu nad morzem z nimi. Ja z Robertem mam jeszcze 3 dni wakacji
- wiem. Jestem super - powiedział dumnym głosem.
- no pewka!!!
Roześmialiśmy się razem po raz ostatni. Taksowka wlasnie podjechala pod nasze stopy.
- do zobaczenia- powiedziali znowu chórkiem. Tym razem jednak jakas sila popchnela mnie do przodu bo przytulilam Daniela. Tak, przy Robercie. Do tej pory nie wiem co mnie wzięlo. To na pewno nie bylam ja. Byl zaskoczony, nie spodziewał się.
-pa- powiedziaam szybko zostawiajac go w spokoju. Gdybym go nie zostawila poczulabym zapach jego perfum i to niesamowite cieplo ktorego Robert nie posiadal.
Unikalam w tamtej chwili spojrzenia i Daniela i Roba.
Wsiedli do taksówki i odjechali
***
- bedzie mi ich brakowalo- przyznalam szczerze Robertowi. Zlapalam go za reke i pomalu wracalismy do pokoju. Nadal na niego nie patrzylam, czekalam az mu przejdzie. To dziwne ale trzymajac go za reke juz wiedzialam jaki ma humor
-mi tez, ale chcialbym spedzic troche czasu z toba..- westchnal. To prawda, troche ostatnio nie za bardzo mielismy czas pobyc sami. Wszedzie chodzilismy z chlopakami i jak juz z nimi bylismy to nie zblizalismy sie zbytnio do siebie. Z jednej strony chodzilo tez o Daniela. To byloby po prostu nie w porzadku z naszej strony dlatego sobie odpuscilismy. Ale teraz mielismy pare dni zeby to nadrobic.
- fajnie ze mamy troche czasu dla siebie- powiedzialam szczerze ucieszona. Zatrzymalam sie i go przytulilam. To byla tak dziwna potrzeba przytulania go tak nagle.
- co sie dzieje ostatnio? Jestes taka.....- nie dokonczyl
- jaka?- zapytalam nie puszczajac go.Przytulanie jego, tzn jego brzucha bylo na prawde moim ulubionym zajeciem.
- aaa niewazne- powiedzial obojetnie i trzymajac mnie za reke zaprowadzil mnie do pokoju.
- no mow
- nie, po przytuleniu Daniela to juz nieaktualne- westchnął znowu
- zachowujesz sie jak dziecko- zostawilam jego reke i siadlam na lożku zdejmujac buty.
- odezwala sie dorosla ktora wstydzi sie za kazdym razem jak ktos zasugeruje ze sie przespalismy, to takie dorosle- uaktywnil sie drugi Rob. I wiedzialam ze dzis nie usmiemy w zgodzie
- jestes po prostu beszczelny-krzyknęłam i wstalam z łóżka. Podeszlam do szafki i wyjelam z niej stroj sportowy. Zamierzałam wyjsc z hotelu pobiegac zeby sie wyladowac.
- co ty robisz?- zapytal chłodno
- nie twój interes- staralam sie nie rozczulac nad nim. Nie chciaqlam pokazac zadnych emocji. Zeby nie widzial jaka ja potrafie byc slaba.
Chcialam byc silna
Przebralam sie przy nim pokazujac jedynie jaka jestem wciekla. Nie patrzylam na niego. Unikalam jego osobę jakby go tam nie bylo. Nadal sterczal i przygladal sie.
Zdazylam tylko zlapac jeszcze telefon i mp3 Daniela przed trzepnięciem drzwiami.
Zawsze balam sie ciemnosci...ale tym razem nie poswięcalam na to zbytnio uwagi. Dobieglam do mojego ulubionego miejsca siadlam na piasku i wlaczylam mp3. Zrozumialam po godzinie tak na prawde czemu Dani nie za bardzo chcial zebym sluchala tego co on pisze i spiewa.
Niektore teksty mnie przerazały, ale jeden sprawil ze zachciało mi sie krzyczec
" A ta arytmia może mnie zabije a może nie
Najgorsze że ta historia jest prawdziwa
Jak to, że chciałbym aby była szczęsliwa,
Ale ze mną
Żeby dzieliła to codzienność...."
Dani.....arytmia?
To nie może być prawda. Nic mi nie mówił..Ale czemu? To jest poważna choroba. Przykro mi sie zrobilo. Postanowilam z nim powaznie porozmawiac. Bardzo zraniło mnie to że znalam go rok a dzis po przesluchaniu jego utworow bylam przekonana ze wcale go nie znam.
Do hotelu wróciłam o 3 w nocy, położyłam się na swoim miejscu cicho, żeby nie obudzić Roba i usnęłam.
Rano obudziło mnie słońce, rozejrzałam się po pokoju, ale Roberta w nim nie było. Cholera. Przespałam się z tym i to ja tym razem zawiniłam. Chciałam unikać tego tematu. Tematu nie było. Nagle otworzyły się drzwi. Robert wszedł z tacą ze śniadaniem. Położył ją na kanapie i na mnie spojrzał. Serce zaczęło bić szybciej. Uśmiechnęłam się do niego żeby zalagodzić sytuację.
- Julka....- znałam ten tom głosu to znaczyło "chcę rozmawiać ale trudno jest mi zacząć"
- o śniadanie!- usiadłam koło komody i wzięłam z tacy truskawkę- mmmm pycha, chcesz?- spojrzałam na niego połykając ostatni kęs. Usmiechnęłam się udając że nic się nie stało. Nie miałam do niego żalu.
Złapał moją rękę i spoglądał na nią.
- przepraszam....ja....- nie dałam mu dokończyć. Siadłam na jego kolanach i się wtuliłam
-daj spokój. Przecież nic się nie stało- powiedziałam miło. Poczułam jego przyjemny zapach.
- przecież dobrze wiemy że moja. Przepraszam..
- Robert słuchaj....- spojrzałam mu prosto w oczy i zaczęłam mówić dalej- to że pewnych spraw się wstydzę..to według mnie normalne, bo wiesz....nigdy z nikim nie spalam....
- wiem, dlatego nie powinienem tak mówić, bo to przecież nic złego, właśnie o to chodzi że...
To był taki temat że nam brakowało słów
- Robert skończmy ten temat...- uśmiechnęłam się i znów się wtuliłam
- ale ja chcę ci coś jednak powiedzieć- nalegał. Cieszyłam się że miałam go tylko dla siebie wreszcie, ale nie łatwo gadało mi się z nim o takich sprawach
- chcę ci powiedzieć że właśnie ten fakt że nikt cię nigdy nie miał i że mogę mieć cię tylko ja...jest dla mnie bardzo ważny. To są bezcenne myśli. Poza tym zauważyłem, nie tylko ja z resztą że dzięki tobie chcę mi się żyć. Dawniej nie raz chciałem się zabić...cieszę się że cię poznałem. Julio..- na chwile zamilczał- jestem pewny że chcę z toba spędzić resztę życia.
Myślałam że się nabija i zaczęłam się śmiać. Nie uwierzyłam w żadne jego słowo
- to nie jest śmieszne, głupia- uszczypał mnie- mówię poważnie.
- Ale Robert mamy po 17 lat.....nie wiadomo co będzie...jesteś moją pierwszą miłością....
- to co, nie wierzysz że ostatnią?- zaczął się denerwować i smucić. Zauważyłam to w jego oczach.
- chciałabym uwierzyć że tak będzie...ale...- kurcze..mogłam jednak to jakoś inaczej ująć
- chcesz mi powiedzieć że mnie nie kochasz tak, żeby być ze mną na stałe? tak?
- przecież wiesz że cię kocham...- westchnęłam
- ja wierzę że się uda. Nigdy nie przestanę o ciebie walczyć. Nie pozbędziesz się mnie. A jak uczucia do mnie zgasną to ja już zadbam o to żeby powróciły- powiedział i zaśmiał się tak bardzo pewny siebie
Łzy mi poleciały . Nie wiem czemu, może dlatego że powiedział to co każda dziewczyna chciałaby usłyszeć. VVytarł mi je ręką. To było takie słodkie że przez niego zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Hah, ja i ta fontanna.
- czemu płaczesz?- zapytał zdziwiony. Troszczył się.
- nie wiem- powiedziałam nie odrywając się od niego. Kleszcz forever.
- mam coś dla ciebie- powiedział zotawiając mnie na łóżku. Poszedł na chwile za drzwi a wrócił z różami i jakimś prezentem zapakowanym w ładną srebrną torebkę prezentową
Szczęka mi opadła.
- miałem ci dać wcześniej, ale...wstałaś za wcześnie i nie zdążyłem przynieść- uśmiechnął się i położył mi to wszystko koło mnie.
- dziękuję - powiedziałam podskakując jak mała dziewczynka.
Robert i kwiaty?
Czy ktoś może wezwac karetkę?
- nie otworzysz?- patrzyła na torebeczkę
- a no tak!- zaśmiał się.
Znalazłam w niej przepiękny złoty łańcuszek z serduszkiem. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.
- podoba ci się?- zapytał tak jakby pewny odpowiedzi.
- nie mogę tego przyjąć- powiedziałam po szybkim przemyśleniu
- czemu?- zapytał mega zaskoczony. Nie spodziewał się. Ale tak musiało być, on potrzebuje pieniędzy- jutro oddasz to do sklepu
- ale czemu? nie podaba ci się? Mogę przecież wymienić.
- to złoto. Nie kupuj mi takich drogich prezentów- powiedziałam lekko zdenerwowana.
- bo co?- widziałam że zaraz wybuchnie.
- bo tak!- wstał z łóżka i zaczęło się.
- bo jestem biedakiem, tak?Nikim? Gdyby Dani dał ci taki prezent przyjęłabyś to!- krzyknął
- uspokój się! Dobrze wiesz że tak nie jest! Nie jesteś nikim! I nie, od nikogo nie przyjmuję takich prezentów. Nie muszę dostawać złota- też podniosłam wzrok
- jeśli chcę ci coś dać to to kupuję i ci daje. I to było trochę nie w porządku z twojej strony!- podkreślił
- zarabiasz pieniądze nielegalnie. I jak już musisz już to robić to kupuj coś co ci się przyda a nie mi złoto.
- nie kradnę! Tylko zarabiam uczciwie. I nie bój się naszyjnik nie jest kradziony- powiedział wciekły. Było mu cholernie przykro.
Stanęłam przy nim i spojrzałam mu prosto w źrenice.
- sory, muszę wyjść odreagować bo jestem zdenerwowany i mogę zrobić coś głupiego. Nie chcę zrobić ci krzywdy- pierwszy raz widziałam go takiego złego. Zacisnął pięści. Roznosiło go.
Przytuliłam go. Nie chciałam żeby wychodził. Musiałam go uspokoić.
- już... uspokój się. Jest dobrze- słyszalam jego przyśpieszone tętno- jesteś wspaniałą osobą i kocham cię za to. Głównie za to że jesteś artystą. Artyści nie są nieudacznikami, a ty jesteś niesamowity. Miałeś zły początek...dom dziecka..problemy... ale kocham cię i wierzę że dasz radę. Damy razem- powiedziałam spokojnie i wyraźnie nie puszczając go ani trochę.
Poczułam że zaczął normalnie oddychać. Jego nerwy ucichły
- nie radzę sobie Julka....myślałem że dam radę...- może mi się zdawało ale poleciała mu łza.
- jak ci pomóc?- zapytałam też prawie rozklejając się
- pilnuj mnie- poprosił- nie chcę nikomu zrobić krzywdy
Postanowiłam o nic go nie pytać....bo...to by go bardziej denerwowało.
- spójrz na mnie- poprosiłam. Zrobił to.- kocham cię, zapamiętaj to sobie-całowałam go długo i długo.Aż nie mogłam nabrać powietrza.
- to co? zapniesz mi łańcuszek?- zapytałam.
- jak dasz mi jeszcze jednego buziaka- powiedział z uśmiechem.
Od tego momentu. Od kiedy zobaczyłam że z jego nerwami nie można żartować...zaczęłam go pilnować
hahah dowiedziała sie z piosenki? ty tyyy tyyyy xd to niech będzie już z Danem XD widać kogo kocha bardziej. Rob ma rozdwojenie jaźni? xd
OdpowiedzUsuń