Kiedyś nadejdzie taki moment, w którym zdasz sobie strawę, że to nie koniec, to dopiero początek i nigdy nie będzie za późno na nas, nawet gdy......
środa, 6 sierpnia 2014
TOM2-Rozdzial 15- wahania nastroju
Rano zostalam obudzona bardzo wczesnie przez Roberta ktory nie mogl
Stwierdzil ze jak on nie moze spac to ja tez nie bede. Zaczal calowac mnie na szyi, tam gdzie nienad
. Ale nie wydarlam sie na niego bo nie chcialam z nim sie klocic o glupie buziaki. Jednak wkurzylam sie kiedy w lazience zwiazujac wlosy zauwazylam malinke. Znowu. Zrobil to zebym nie zwiazywala ich w kitke. Mowil ze w rozpuszczonych wygladam ladniej. Ale zeby az tak robil
Mi na zlosc?
Po sniadaniu na ktorym nie bylo Daniela poszlismy na plaze.W ten dzien postanowilam sie pokazac w kostiumie kapielowym. Pierwszy raz w moim zyciu. Zawsze unikalam takich sytuacji bo wstydzilam sie swojego ciala. Tym raze, jednak moja waga byla w normie, poza tym fajnie by bylo opalic sie po raz pierwszy.
-wow, przeciez to takie kobiece, do ciebie niepodobne- powiedzial Robert kiedy juz mialam zdjac sukienke. Rozesmal sie na cala pare siedzac na kocu.
- Robert jestes idiota-siadlam na kocu zirytowana odpuszczajac sobie opalanie.
Znowu zaczal sie smiac gdy zobaczyl moja mine.
-no przeciez zartuje sobie-usmiechnal sie i puscil mi oczko.
-jakos nikt sie nie smieje...tylko ty....- podkreslilam
-wstalas lewa noga czy co...- to prawda, nie mialam dzisiaj dobrego humoru.
Polozylam sie na kocu w sukience i wlaczylam skladanke na telefonie. Dawno nie sluchalam muzyki przez sluchawki.
Zamknelam oczy i wreszcie zignorowalam Roberta ktory dzis mmie wyjatkowo wkurzal. Nie dal mi dlugo posluchac. Wyjal mi sluchawki z uszu.
- chodz ze mna poplywac...- zachecal tym swoim glose .
- nie dzieki-powiedzialam i znowu chcialam wlozyc sluchawki ale nie dal mi tego zrobic
- no prosze nie badz taka...- mrugal tymi swoimi oczkami, ale wcale to nie dzialalo na moj dzisiejszy humor
- nie umiem plywac wiec idz sam i daj mi spokoj.-zamknelam znowu oczy i po raz koleny chcialam posluchac muzyki, ale Robert.jest uparty jak czegos chce to to ma. Kropka.
- to cie naucze- zaproponowal z entuzjazmem. Otworzylam oczy z przerazenia
-nie dzieki, chce zyc- rozesmial sie i polozyl sie kolo mnie. Papugujac nawet sposob w jaki sie polozylam
-co ci sie dzis dzieje? Caly czas sie na mnie denerwujesz-podsumowal krotko i usmiechnal sie sam do siebie.
- to mnie doluje, po nie umiem pocieszac- dodal
- nie musial bys pocieszac gdys trzymal czasami swoj jezyk za zebami-spojrzalm na niego powaznie
- Julaaa...ale ja sobie tak zartuje...dzis to ja ,mam dobry
humor to nagle ty nie masz...
-a to moja niby wina?- podnioslam lekko glos
- znowu mnie atakujesz- stwierdzil slodko. Nie chcial sie klocic, chyba sobie to obiecal. Bo uzywal przesadnie milego glosu.
- no dobrze....przepraszam- powiedzialam w koncu. Tez chcialam spedzic ten dzien w spokoju.
Usmiechnal sie ze znowu mu sie cos udalo. Tak, mial specjalny usmieszek w takich sytuacjach.
- to pojdziesz ze mna do wody? Prosze?- wiedzial ze jesli spojrzy mi w oczy to pojde.
Manipulant sie znalazl.
- no pojde...ale nie gleboko,bo na prawde chce zyc- znowu
obdazyl mnie tym samym usmoechem zwyciezcy
- no dobrze dobrze.
Wstalam i zdejam sukienke bez myslenia o tym co robie. Gdybym nad tym myslala stchurzylabym na stowe. Ale udalo sie. Nie popatrzylam sie na Roberta bo wiedzialam ze zaraz bede cala czerwona, dlatego od razu sie odwrocilam i poszlam w strone wody. Robert od razu mnie dogonil.
-czemu nigdy nie nauczylas sie plywac?-zauwazylam ze to serio go interesuje, dlatego postanowilam byc szczera
- nigdy nie interesowalam sie tym, a jak juz mialam ochote to albo nie mialam z kim albo wstydzilam sie swojego ciala-nie patrzylam na jego reakcje, bo one za bardzo mnie dobijaly. Choc sama nie moglam wiedziec jak na to zareaguje
-aha...-powiedzial tak jakos smutno...- nie potrzebbie sie przejmowalas swoja waga...- chyba bardziej przejal sie moimi slowami/niz ja
-nie oszukujmy sie, wygladalam strasznie pare miesiecy temu, jak szafa 3 drzwiowa-przyznalam. Wcale nie bylo mi smutno.
Stalismy w wodzie po kolana. Kiedy Robert uskyszal to co powiedzialam wyprzedzil mnie i stanal.
- wcale nie. Gdybym mial cie spotkac od nowa i mialbym wybrac Julke z wrzesnia czy z teraz...wybralbym ta pierwsza- stwierdzil patrzac na mnie. Ja nadal nie podnosilam wzroku.
-nie wygaduj bzdor zeby mnie pocieszyc....bo ja wiem jaka bylam i nie przeszkadza mi to- usmiechnelam sie szczerze
To prawda. Wcale mi to nie przeszkadzalo.
- moze dla ciebie twoja obecna waga jest super....bo jest dla mnie tez....wiesz..ale bardziej podobalo mi sie tak jak wygladalas wczesniej...- mowil to tak ze widzialam ze to szczerw. Gdyby powiedzial to innym tonem nie wiem czy bym mu uwierzyla. Ale jak chlopakowi moze podobac sie dziewczyna z nadwaga bardziej niz ta z normalna?
On jednak serio upadl na mozg. Biedny.
- ty serio jestes dziwny- powiedzialam usmiechajc sie lekko
- no moze. Ale nie zaluje. Po prostu jestem inteligentny. Nigdy bie pozaluje ze cie poznalem. Nigdy- jezu. Czulam ze robie sie czerwona
-ale koniec tego rozczulania bo ty sie zagotujesz- zasmial sie i zlapal moja reke.
Kiedy ocknelam sie okazalo sie ze nasze rece sa juz pod woda. Nie wiedziala, czy mialam popchnac Roberta za to co powiedzial czy tez nie zostawiac jego reki bo woda zaczela zakrywac mi pepek i do tego byly fale. To glupie, ale ja serio boje sie wody. Tak bardzo bylam przejeta za nic nie powiedzialam Robertowi
- Robert......- trudno bylo mi nawet mowic.
- hm?
-nie ide dalej, serio sie boje - powiedzialam panikujac, bo niektore fale uderzaly w moja szyje
- nie zaufasz mi?- powiedzial tak jakby od mojej odpowiedzi mialo cos zalerzec.
-ufam ci, ale bardzo cie o to prosze- spojrzalam wreszcie na niego. Akurat na mnie patrzyl. Nasze spojrzenia spotkaly sie od razuy
-prosze-powtorzylam .
-no dobrze...-usmiechnal sie bo tak panikowalam ze trzymalam jego reke z calej mojej sily
Po wyjsciu z wody polozylismy sie na kocu zeby sie opalic. Ja mimo tego ze nigdy sie nie opalalam mialam ciemniejsza skore niz on. On byl blady zawsze. I to bylo na plus w jego wygladzie. Zapatrzylam sie troche na niego myslac oczywiscie on musial to zauwazyc, a ja musialam sie zaczerwienic. To glupie, bo znamy sie rok, mieszka,y razem juz od miesiaca a nadal on tak na mnie dziala. Boje sie ze
tak bedzie zawsze.
Polozylam wiec glowe na kocu, zamknelam oczy i zaczelam sluchac dalej..
Robertowi zas sie nudzilo bo najpierw do mnie sie zblizyl i bawil sie moja dlonia a pozniej wlosami. Ktore oczywiscie ze przez niego musialam rozpuscic. On moal chyba ADHD bo nie mogl sie po prosru polozyc i lezec tak w spokoju.
-nie baw sie moimi wlosamo bo zaraz usne- powiedzialam kedwie przytomnym glosem
- ale mi sie nudzi- stwierdzil smutno
- jestesmy na wakacjach...odpoczywaj...relax...-powiedzialam usypiajac prawie bo nadal dotykal moich wlosow
-to moze dasz sie narysowac?-zaproponowal-to mnie relaksuje
- nie chce mi sie teraz wstawac....za fajnie msie lezy- powiedzialam nadal z glowa na kocu.
- no dobra, to po prostu sie nie ruszaj
Rysowal mnie dlugo. Prawie sie spalilam na plecach, ale nie ruszalam sie.Strasznie polubilam patrzec na jego mine kiedy rysyje. Wtedy nie jest chlodnym Robem, tylko spokojnym i wrazliwym czlowiekiem. I ta jego koncentracja...nie oddalabym go za nic.
- skonczylem-usmiechnal sie do mnie. W tle mial moze jak na niego patrzylam. Jego oczy byly jasniejsze, jak morska fala. Bardzo to sie rzucalo w oczy.
-super..wreszcie...moze pokarzesz?-na prawde bylam ciekawa jak wyszlam.
-nie ma mowy- powiedzial powaznie, zamykajac szkicownik nastepnie schowal go do torby.
-ale czemu? Ostatbio dales mi szkicownik zebym zobaczyla-stwierdzilam, przedstawiajac fakty.
- bo wtedy mialem na to ochote, ale to prywatna rzecz i dobrze o tym wiesz- znowu zrobil sie dziwnie chlodny i powazny. Nie wiem o co mu chodzilo. Przeciez nie wyrwalam mu rysunku z reki tykko poprosilam. Zenada
-no dobrze sory-pierwszy raz powiedzialam sory zamiast przepraszam. Nienawidzilam osob ktore tak mowily, jednak sama tak bezmyslnie palnelam. Mialam dzis zly humor i tym musialam sie zajac a nie jego glupimi, przejsciowymi humorkami
-ide po cos do picia, chcesz?- zapytalam go w miare opanowanym tonem.
-nie dzieki- powiedzial nieobecnie wylaczajac sie od swiata.
Wzielam ze soba telefon, wytrzepalam sie z piachu i poszlam do automaru coca coli. Dziwny przypadek mnie spotkal bo przy nim stal Dani z Krystianem klocac sie jaki napoj wziac.
- polecam zimna ice tea- powiedzialam srojac za ich pleca,i. Od razu sie odwrocili.
- ooo czesc- powital mnie Dani parrzac sie dziwnie na moja twarz. Jakbym byla brudna
- witam- odpowiedzialam spogladajac na Krystiana ktory wydawal sie zaskoczony za mnie widzi...albo po prostu mnie nie lubi?
- ty i kostim kapielowu?- zdziwil sie Dani...
Kurde, czy ja serio nie jestem kobieca
- no dzieki
Rozesmialam sie i razem ze mna oni.
-idziesz dzis na dyskoteke?- zapytal Krystian z nienacka.
- chyba nie bo Roberr nie bedzie chcial-miakam straszna ochote potanczyc ale to byly wspolne wakacje nie moglam myslec tylko o sobie
- to chodz bez niego-zachecal i kusil jadowity waz ...tzn Krystian.
- nie no cos ty- usmiechnela, sie do/nich- gdzie ja to/i Robert-powiedzialam to z pewnoscia w glosie.
-szkoda. Fajnie bylo- powiedzial przekonany usmiechniety Dani.
- o kontrola- odezwal sie Krys patrzac w inna strone. Odruchowo spojrzalam i ujrzalam Roba krory szedl do nas z obojetnym wurazem twarzy.
Kurcze, ten chlod zaraz mnie opeta. p
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
hahahahahah serio nie jest kobieca xdddd rypłam xd dobrze niech im pokaże na co ją stać xd dancing oł jeeeee :D chcę też iść xd
OdpowiedzUsuń