Przeprowadzka Roberta, to dopiero było wyzwanie. Trwała 3 dni, malowanie ścian w jego pokoju 2 a układanie jego bluz cały dzień. Nie wiem jak tam można, ale on miał więcej bluz niż ja ciuchów. To było trochę śmieszna sytuacja, bo w końcu chłopaki mają zawsze mniejszą garderobę.
- wreszcie skończyliśmy- powiedział i upadł na łóżko z zmęczenia- nie mam siły
- ja też- powiedziałam ledwo dysząc od tego sprzątania. Poszłam po zimne picie do kuchni
- Julaaa???-krzyknął
- co?
- to idziemy jutro tam gdzie mi obiecałaś?- to raczej było stwierdzenie nie pytanie. Po prostu pytał dla zasady, nie oczekiwał innej odpowiedzi oprócz tej pozytywnej.
- no tak tak- weszłam do pokoju i się do niego uśmiechnęłam
- daj łyka coli- powiedział wyciągając rękę do przodu
- to sobie wstań i weź z lodówki, co ja jestem. To moje picie- nie dość że miałam mało, to żyd chciał mi wypić. O nie, nie dam mu.
- taka jesteś, tak? Z-o-b-a-c-z-y-m-y- groził mi.
Wstał, podbiegł do mnie i zabrał moją puszkę. I wypił wszystko.
Kurde. Zabije dziada- pomyślałam
- ej...- oddał mi puszkę i beknął
- sama tego chciałaś- powiedział i spojrzał na moją reakcję.
Lubił jak się denerwowałam, dlatego postanowiłam zachować spokój i harmonie.
- dziękuję- powiedziałam chamsko
Siadłam z laptopem na kanapie i siedziałam na portalach społecznościowych cały dzień, a on na tym swoim telefonie. Wiecznie coś pisał, z kimś pisał.
Zastanawiało mnie to, z kim on tak pisze. Ale nie chciałam go szpiegować, w końcu nie byliśmy razem tak w 100%. Musieliśmy jeszcze nad tym popracować.
- co chcesz do jedzenia?- zapytał po 19. Fakt, nic dzisiaj nie jadłam. Ale nie odczuwałam głodu, już nie.
- nie jestem głodna- powiedziałam nie przerywając pisania.
- masz coś zjeść inaczej nie będę z tobą rozmawiać, obiecałaś mi że będziesz się zachowywać normalnie
- wcale nie obiecałam
- Julaaaa proszę cię no...
- no dobra, nie proś już- nie lubiłam strasznie jak on tak prosił
- z kim tak piszesz?- spytał zaciekawiony. Odłożył telefon i chciał usiąść koło mnie
- z nikim - powiedziałam zmieszana
A wiecie czemu?
Bo pisałam z Adrianem na facebooku. Wiem głupota, ale sam się odezwał więc trochę głupio byłoby nie odpisywać.
Usiadł koło mnie a ja zamknęłam laptopa i udawałam że to przez to że mi się znudziło.
Ale Rob nie był idiotą i wiedział kiedy próbuję się z czegoś wymigać.
- no pokaż, nie ufasz mi? - powiedział wyrywając mi laptopa z ręki.
Otworzył go i jego mina mnie dobiła, spojrzał z chłodem na mnie a później na monitor.
Zaczął coś tam pisać, nawet nie miałam siły ani chęci żeby zobaczyć co. Po prostu wyszłam do łazienki żeby się przygotować do snu.
Jak wyszłam z niej i weszłam do salonu Roberta już nie było. Laptop leżał na kanapie wyłączony. Chciałam zobaczyć co mu napił, dlatego zaczęłam czytać
Pisał to co zawsze, czyli że ma się odwalić itd. Zaskoczyło mnie tylko jedno. Adrian zamiast z nim dyskutować powiedział że nie będzie z nim się kłócić i że jak będzie miał ochotę się ze mną spotkać albo porozmawiać to to zrobi.
Jejku czy ja nie mogę mieć spokoju? Nigdy?
Rob chyba troszkę się odraził bo nie przyszedł do mnie w nocy. Szkoda bo wiedziałam że znowu nie śpi. Nie poszłam do niego bo doszłam do wniosku że pewnie musi się z tym przespać.
Rano jednak przyszedł jakby odmieniony.
- O! Wstałaś...to co zbieramy się?
- dobrze daj mi godzinkę- dziś miałam poznać miejsce w którym się wychował i jego ciocię, obiecałam mu to.
-za 30 minut mamy autobus- uśmiechnął się i mnie przytulił.
Odwzajemniłam uścisk ale coś mnie dręczyło. Może po prostu się stresowałam.
Ładnie się ubrałam, ale wszystko na mnie wisiało. Pomalowałam się.
Roberta zabił mnie swą szczerością jak na mnie spojrzał mi powiedział że wyglądam jak strach na wróble. Nie zrobiło mi się smutno, bo serio tak wyglądałam. Ale wiedziałam że przybiorę na wadzę jeśli będę mieszkać z Robertem.
Jechaliśmy długo autobusem ale po godzinie już byliśmy na miejscu.
-to tu - powiedział i wskazał palcem stary, sypiący się budynek. Przeraziłam się i weszłam do środka.
- ale tu fajnie- powiedziałam. To prawda to było na prawdę, stare ale przyjazne miejsce
Spędziliśmy tam super chwile. Poznałam wychowawców Roberta, jego surowego kuratora, jego pseudo fanki. Pokazali mi jego zdjęcia z dzieciństwa przez które bardzo byłam rozbawiona
- jejku ale byłeś słodziutki- powiedziałam rozkochana w tych zdjęciach
- ale jaki niedobry i niegrzeczny- powiedziała jedna z nauczycielek- dlatego był u nas do 16 roku życia
- wcale nie byłem aż taki straszny proszę pani
Nagle wszystkie panie powiedziały chórem " byłeś"
To mnie bardzo rozbawiło. A on się załamał, ale jednak wybuchł śmiechem tak jak zawsze i wszyscy go usłyszeli
- niech mi pani powie, ile miał dziewczyn?- powiedziałam w żartach
- połowę ośrodka- zaśmiała się jedna z nich. Ja też.
Robertowi nie było do śmiechu. Od kiedy zaczął ze mną się spotykać denerwował go fakt że miał taką przeszłość.
Ale to było zabawne, może nie fakt że był z każdą.
- babiarz- powiedziałam lekko złośliwie i się uśmiechnęłam go niego.
Spojrzał się na mnie chłodno, nie miał już dobrego humoru.
Wieczorem wyszłam z ośrodka na prawdę zadowolona, tyle się o nim dowiedziałam. Było miło. Przeszedł mu foch.
- a teraz chodźmy do cioci- powiedział biorąc mnie za rękę. Jak słodko.
- a może jutro?- byłam zmęczona, na prawdę nie miałam siły. Oj ta moja głupota z niedożywianiem się mnie wykańczała
- no dobrze- powiedział spoglądając na mnie trochę ze smutkiem w oczach.
Martwił się.
Wróciliśmy do domu, zjadłam kanapki, wypiłam herbatę i położyłam się do łóżka a Robert siedział że mną i oglądał tv.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi
- ja pójdę- powiedział i ruszył na przedpokój.
Usłyszałam znajomy głos
- dobry wieczór- powiedział Robert
Wyszłam i zobaczyłam swoją matkę.
- cześć mamo- powiedziałam zaszokowana
- hej kochani!- powiedziała zadowolona- ty musisz być Robert, tak?
- tak- powiedziałam
- jesteście znowu razem?-spytała spoglądając na nas zadowolona, jakby cieszył ją fakt że jesteśmy razem, w przeciwieństwie do mojego taty.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Poza tym, mieszkał ze mną i w gruncie rzeczy byliśmy razem
- jeśli przyszłaś na wywiad to lepiej wyjdź- uśmiechnęłam się do niej ironicznie
- nie, chciałam się z tobą pogodzić- przytuliła mnie.
Po raz pierwszy od paru lat.
- tak mamo, Robert jest moim chłopakiem i się tu wprowadził
- to fajnie, nie będziesz sama, widzę że potrzebujesz pomocy, poza tym taki przystojny chłopak- powiedziała bez wstydu. W końcu Rob stał koło nas! Masakra. Ja się zaczerwieniłam i on też!
- mamoooo- uśmiechnęłam się
- wrócę do was jutro, bo teraz muszę iść-powiedziała smutno, wiedziałam że musi pewnie wracać do ojca, na jego widok też miałabym taką minę, nienawidziłam go.
- dobrze
- do widzenia- powiedział Robert nadal zmieszany.
Jejku, co za dzień!
Byłam ciekawa co będzie jutro, w końcu moi rodzice mieli inne zdanie na temat "Robert".
I jeszcze te spotkanie z jego ciocią......Stres.
Jak wyszła moja mama Robert był szczęśliwy. Dziwnie się zachowywał. Chyba cieszył się że moja mama go lubi.
Ale okazało się ze cieszył się tak bardzo bo nie ukryłam przed nią że z nim jestem, tak mi powiedział. Aż mnie pocałował i spał razem ze mną. Nie był chamski ani chłodny, całkiem inny. Taki przesadnie słodki. Tak głupi Robercig. Usnął więc odniosłam sukces.
Ciekawe czy będę mogła powiedzieć do samo jutro!
Kiedyś nadejdzie taki moment, w którym zdasz sobie strawę, że to nie koniec, to dopiero początek i nigdy nie będzie za późno na nas, nawet gdy......
niedziela, 29 czerwca 2014
środa, 25 czerwca 2014
TOM2-Rozdział 3- Jak dobrze że jesteś, ale...
Pierwszą osobą której otworzyłam mimo mojej woli był Robert. Zrobiłam to bo groził mi, po tygodniu jak nie wychodziłam z domu i nie żyłam że przyjdzie z policją bo nie wie co ze mną i że nie odpuści aż nie wyważą drzwi.
Wiedziałam że jest to tego zdolny dlatego mimo tego że nie miałam siły na wstawanie z łóżka bo od tygodnia nic nie jadłam i prawie nie piłam.
Na mój widok doznał szoku.
Wiedziałam że wyglądałam strasznie bo byłam odwodniona, zaniedbana, bez makijażu, potargane włosy, niewyspana i naćpana lekami.
Niestety.
Ale leki przeciwbólowe nie pomagają na serce.
Niestety.
Nic nie powiedział wszedł do mojego mieszkania i zamknął za sobą drzwi.
Bez słowa wszedł też do pokoju i po zobaczeniu tego bajzlu spojrzał znowu na mnie. Miał łzy w oczach.
Jak fale na morzu, jak mokra trawa po deszczu. Nie wiem jak to zrobiliśmy i jakie musieliśmy mieć wyczucie bo ruszyliśmy w swoją stronę w tej samej chwili.
Nie miałam siły nawet go mocno przytulić.
Szczerze to nie wiem czemu doprowadziłam się do takiego stanu. Przecież to był jeden z moich pierwszych związków, nic specjalnego.
Ale jednak.
Prawda boli, słowa bolą ale najbardziej zdrada. Nie ma gorszego uczucia.
To powód takiego zachowania, nie wiem czumu ale jak pojawił się Robert uwierzyłam w to że to wszystko się zmieni. Że mi pomoże.
- Julaa...- nie dokończył, bo wymięknął.
Po prostu zaczął płakać.
Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. Przytulał mnie i płakał. To dało mi do myslenia.
Mogłam odbierać od niego telefon, może wcześniej by mi pomógł się pozbierać.
Może nie cierpiałby, może nie musiałby na mnie patrzeć w takim stanie.
Może..
- Robert, dzięki że jesteś- zauważyłam że mówić też nie mogłam głośno.
Zauważyłam za dużo rzeczy.
- nie wyjdę z stąd dopóki z tobą nie będzie lepiej
Po tych słowach to ja wymiękłam.
Nie miałam czym już płakać.
To było takie dziwne uczucie. Najdziwniejsze w moim życiu.
Słyszałam bicie jego serca. Biło za szybko.
- co z Danielem?
Nie wiem czemu o nim wspomniałam.
- wyprowadził się do rodziców jak tylko go wypisali ze szpitala
- ze szpitala?
- złamałem mu nos, dobrze mu tak
Nie uwierzycie, ale poczułam ulgę. Tzn..cieszyłam się z tego. Trochę to było chamskie...ale jak miałam zareagować...pobiegnąć i go za Roberta przeprosić?
Był świnią i na to zasłyżył.
- Robert...to twój najlepszy przyjaciel....nie możesz tak postępować tylko dlatego że czujesz jakiś obowiązek w stosunku do mnie
- to nie tak, on zrobił ci coś strasznego, mój przyjaciel by coś takiego nie zrobił. Poza tym ufałem mu, zaakceptowałem wasz związek bo zobaczyłem jak bardzo byłaś szczesliwa a on cię zranił. Nie chcę go znać.
- ale jak sobie teraz poradzisz?
- jak nie znajdę tu pracy..to wyjadę znowu do Stanów
Zabolało.
Wiedziałam że nie mogłam do tego dopuścić.
- Robert, proszę nie wyjeżdżaj- powiedziałam to tak, że nawet najbardziej bezduszny człowiek by uległ
- teraz nie mam serca żeby to zrobić, ale muszę jakoś sobie radzić.
- pomogę ci, dobrze wiesz że jestem w stanie
- Julka, nie będziesz mnie utrzymywać
- nie rozmawiajmy teraz o tym.
- założę się że nie spałaś w ogóle. Czemu nic nie jesz, wpadniesz w anoreksję
- nie wpadnę
- nie denerwuj mnie, zaraz zrobię ci coś do jedzenia, zjesz a później pójdziesz spać
- nie
- to nie było pytanie. Zrobisz to i tyle.
- jak dasz sobie pomóc
- nie ma mowy, nikt mnie nie będzie utrzymywał
- w takim razie nikt nei będzie mnie utrzymywał przy życiu. Bo po co
- Julaaa- spojrzał na mnie żebym odpuściła, ale dla mnie jego dobro też się liczyło. Wiedziałam że potrzebował pomocy finansowej...
Nie mógł wyjechać.
Tak po prostu się spakować i znowu zniknąć.
- moje życie i tak i tak nie jest nic warte. Nawet ja go nie szanuję więc mi tam nie zależy.
- ale mi zależy
- mi też, ale na twoim.
- może kompromis?- zaproponował
- no dobra
- ty zjesz i pójdziesz spać a ty zapłacisz mi za tylko jeden miesiąc za mieszkanie. Oczywiście pieniądze ci zwrócę
- jedzenie też ci zwrócić?- zaśmiał się
- nie dzięki- uśmiechnął się po raz pierwszy
-to ja też dziękuję
Ledwo co dałam radę zjeść, ciężko i dziwnie było jeść coś po tygodniowej głodówce
- zostaniesz dziś na noc?- zapytałam z nadzieją że zostanie. Bałam się zostać sama, bałam się samotności.
- jeśli chcesz to zostanę- powiedział zjadając makaron jednym ruchem
Czułam się tak słabo.
Poszłam się umyć i jak wyszłam olśniło mnie to mój pokój był czysty, chyba czystszy nawet niż tydzień temu.
- sama miałam to zrobić- powiedziałam obrażonym tonem. Był mi potrzebny ale nie jako sprzątaczka.
- ale ja to zrobiłem- uśmiechnął się i wiedziałam że chciał mnie przytulić.
Ale widocznie się bał, bał się że to może mnie załamać, albo może mną wstrząsnąć. W końcu kobiety różnie reagują po zdradzie.
Ale u mnie było inaczej. Potrzebowałam go.
Chciałam dać nam jeszcze szansę.
Ale tak krok po kroku
- jutro zakończenie roku szkolnego, idziesz po świadectwo?
- idę- byłam pewna że muszę tam iść, pokazać że mam charakter.
Spaliśmy oddzielnie.
Głupio, bo byłam pewna że obydwoje niewiele spaliśmy
Rano wstałam wcześniej, poszłam do łazienki i się pomalowałam wreszcie. Byłam taka chuda że nawet nie miałam w czym iść.
Na szczęście znalazłam jakąś sukienkę która jakoś na mnie wyglądała.
Robert poszedł szybko się przebrać i spotkaliśmy się przy szkole.
Wszyscy się na mnie patrzyli.
Wiem, bo w końcu ja jestem tą z rogami.
Robert szedł koło mnie i może dlatego nie odwróciłam się i nie uciekłam z tej szkoły.
Weszłam do szkoły i zrobiłam to co planowałam pół nocy.
Spojrzałam mu prosto w oczy z taką nienawiścią, z taką pewnością siebie, z taką siłą że załamał się.
Wiedziałam, doTknęło go to.
Jego dusza to poczuła.
I właśnie o to chodziło.
Cała klasa zjadała mnie wzrokiem, nawet wychowawczyni, która nie tylko wiedziała o tym wydarzeniu, ale która zauważyła że z nadwagi w ciągu 2 miesięcy mam lekką niedowagę.
I ten anemiczny wygląd.
Mimo że spałam trochę, miałam makijaż i jadłam już normalnie. To widać to było na kilometr
Odebrałam świadectwo, podziękowałam i wyszłam z klasy. Usiadłam od razu na ławce pod szkołą i chciałam uspokoić tętno.
Moje serce biło za szybko, ale nie dlatego że czułam coś do Daniela, to było uczucie bezradności i poniżenia.
Czułam się jak gówno.
Gdybym była inna w końcu by mnie nie zdradził
- Julaa.....to co idziemy?- odezwał się Rob
- nie daje sobie rady Robert- położyłam ręce na oczach z załamania, zaczęłam płakać i się trząś.
Działo się ze mną coś strasznego, chyba zaczynałam mieć depresję.
Ale nie taką tak te nastolatki które wmawiają sobie że ich życie nie ma sensu i zamykają się we własnym życiu. Ale....miałam depresję poważną, którą trzeba leczyć.
Usiadł koło mnie i mnie objął mocno, tak jakbym zaraz miała spaść z tej ławki i się potłuc.
- Jula..chodź lepiej do domu, tam sobie porozmawiamy, dobrze?
- nie Robert, bo później zapomnę.
- czego?
- przeprosić cię- powiedziałam cicho, tak jakbym nie ja mówiła tylko wiatr
- ale czemu?
- bo powinnam skoczyć ci na szyje kiedy wróciłeś, powinnam czekać na ciebie i się nie poddawać. A tego nie zrobiłam raniąc ciebie i mnie przy okazji
- Jula...nie przepraszaj bo ja w tym zawiniłem
-właśnie nie- powiedziałam ściskając pięść z całej siły.
- gdybym zadzwonił choć raz....
- Robert...powiedz mi to szczerze, bo wiesz że bardziej się nie załamię
-co?
- co robiłeś z Hillary w Stanach?
- kompletnie nic.
- a szczerze?
- to szczere.
- a czemu nic?
- bo to byłoby głupie, poza tym, ja chcę być z tobą a nie z nią. To logiczne, nie wyjechałem po miłość
- nic ci nie obiecam. Ale chcę spróbować jeszcze raz. Masz rację, nie chcę cię z kimś innym dzielić
- źle się czujesz, choć lepiej do domu położysz się.- to prawda, nie czułam się źle lecz okropnie, ale mówiłam szczerze, chciałam mu to powiedzieć....bo czułam że muszę to zrobić.
- czyli nie chcesz?
- chcę, najbardziej....ale wolałbym żebyś powiedziała mi to z pewnością w głosie i nie w tym stanie
- aha, czyli nie podobam ci się taka
- Julaaaaa przecież wiesz że nie o to mi chodzi- wytarł mi rękawem łzy i poszliśmy na autobus, bo nie miałam siły na nic, nawet na chodzenie, na dalszą dyskusję również.
Usiadłam na łóżku, owinęłam się kołudrą i piłam sobie herbatę kiedy Robert męczył się z robieniem omletów mimo że mówiłam mu że nie chce mi się jeść.
Wpadłam na genialny pomysł , jeden z najlepszych pomysłów jakie miałam do tej pory.
Wstałam z ogromnym uśmiechem na twarzy, poprawił mi się humor.
Weszłam do kuchni i jak zobaczył moją minę to był w szoku
- co się stało?-zapytał uśmiechnięty że wreszcie jest jakaś poprawa.
- mam dla ciebie propozycję bo wpadłam na genialny pomysł- uśmiechnęłam się.
- no słucham powiedział- zjadając kawałki papryki
- ty nie masz gdzie mieszkać, nie chcesz ode mnie kasy, a ja mam za duże mieszkanie...więc może chciałbyś się przeprowadzić?- uśmiechnęłam się szerzej. Udławił się prawie papryką. I posmutniałam, bo taka reakcja mogła znaczyć tylko jedno.
- dobra nieważne- powiedziałam trochę zawiedziona.
Wzięłam sobie kawałek papryki i wyszłam z kuchni.
Usiadłam na łóżku z powrotem i włączyłam tv.
Wszedł za mną do pokoju
- Jula zgodziłbym się, ale jak ty sobie to wyobrażasz?
- normalnie, mam pokój gościnny możesz zmień w nim meble, ściany co chcesz
- ale nie będę ci przeszkadzał?
- nie, przynajmniej nie będę miała czasu na depresję
- pewna?
- tak- uśmiechnęłam się
- no dobra....zgadzam się ale pod jednym warunkiem- nie słucham go dalej, po prostu zerwałam się z łóżka i skoczyłam mu na szyję.
Cieszyłam się.
- najpierw poznasz miejsce w którym dojrzewałem i moją ciocie która mnie odnalazła
- hm..- nie byłam pewna...ale tak bardzo zależało mi na tym aby z nim mieszkać że się zgodziłam
- też mam taką małą prośbę- uśmiechnęłam się i puściłam jego szyję
- jaką?- zrobił dziwną minę
- wszystko to się stanie, gdy zdecydujemy że dajemy sobie jeszcze jedną szansę.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
To było chyba logiczne.
Wiedziałam że od razu nie będę w stanie być w prawdziwym zwiazku, ale byłam pewna że kochałam Roberta. Bardzo. I że jego nieobecność to potwierdziła.
Zagryzł sobie wargę i udawał że się waha.
Popchnęłam go w żartach
- przestań!- krzyknęłam
- no dobra jak nalegasz....
Roześmiał się na całą parę. Każda osoba z osiedla go usłyszała na bank.
Czułam że czeka mnie wiele ciekawych sytuacji.
W ogóle nie mogłam sobie wyobrazić tego, żeby mieszkać z Robertem....
Daniel, ty idioto. Czemu w ogóle ze mną byłeś?
Wiedziałam że jest to tego zdolny dlatego mimo tego że nie miałam siły na wstawanie z łóżka bo od tygodnia nic nie jadłam i prawie nie piłam.
Na mój widok doznał szoku.
Wiedziałam że wyglądałam strasznie bo byłam odwodniona, zaniedbana, bez makijażu, potargane włosy, niewyspana i naćpana lekami.
Niestety.
Ale leki przeciwbólowe nie pomagają na serce.
Niestety.
Nic nie powiedział wszedł do mojego mieszkania i zamknął za sobą drzwi.
Bez słowa wszedł też do pokoju i po zobaczeniu tego bajzlu spojrzał znowu na mnie. Miał łzy w oczach.
Jak fale na morzu, jak mokra trawa po deszczu. Nie wiem jak to zrobiliśmy i jakie musieliśmy mieć wyczucie bo ruszyliśmy w swoją stronę w tej samej chwili.
Nie miałam siły nawet go mocno przytulić.
Szczerze to nie wiem czemu doprowadziłam się do takiego stanu. Przecież to był jeden z moich pierwszych związków, nic specjalnego.
Ale jednak.
Prawda boli, słowa bolą ale najbardziej zdrada. Nie ma gorszego uczucia.
To powód takiego zachowania, nie wiem czumu ale jak pojawił się Robert uwierzyłam w to że to wszystko się zmieni. Że mi pomoże.
- Julaa...- nie dokończył, bo wymięknął.
Po prostu zaczął płakać.
Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. Przytulał mnie i płakał. To dało mi do myslenia.
Mogłam odbierać od niego telefon, może wcześniej by mi pomógł się pozbierać.
Może nie cierpiałby, może nie musiałby na mnie patrzeć w takim stanie.
Może..
- Robert, dzięki że jesteś- zauważyłam że mówić też nie mogłam głośno.
Zauważyłam za dużo rzeczy.
- nie wyjdę z stąd dopóki z tobą nie będzie lepiej
Po tych słowach to ja wymiękłam.
Nie miałam czym już płakać.
To było takie dziwne uczucie. Najdziwniejsze w moim życiu.
Słyszałam bicie jego serca. Biło za szybko.
- co z Danielem?
Nie wiem czemu o nim wspomniałam.
- wyprowadził się do rodziców jak tylko go wypisali ze szpitala
- ze szpitala?
- złamałem mu nos, dobrze mu tak
Nie uwierzycie, ale poczułam ulgę. Tzn..cieszyłam się z tego. Trochę to było chamskie...ale jak miałam zareagować...pobiegnąć i go za Roberta przeprosić?
Był świnią i na to zasłyżył.
- Robert...to twój najlepszy przyjaciel....nie możesz tak postępować tylko dlatego że czujesz jakiś obowiązek w stosunku do mnie
- to nie tak, on zrobił ci coś strasznego, mój przyjaciel by coś takiego nie zrobił. Poza tym ufałem mu, zaakceptowałem wasz związek bo zobaczyłem jak bardzo byłaś szczesliwa a on cię zranił. Nie chcę go znać.
- ale jak sobie teraz poradzisz?
- jak nie znajdę tu pracy..to wyjadę znowu do Stanów
Zabolało.
Wiedziałam że nie mogłam do tego dopuścić.
- Robert, proszę nie wyjeżdżaj- powiedziałam to tak, że nawet najbardziej bezduszny człowiek by uległ
- teraz nie mam serca żeby to zrobić, ale muszę jakoś sobie radzić.
- pomogę ci, dobrze wiesz że jestem w stanie
- Julka, nie będziesz mnie utrzymywać
- nie rozmawiajmy teraz o tym.
- założę się że nie spałaś w ogóle. Czemu nic nie jesz, wpadniesz w anoreksję
- nie wpadnę
- nie denerwuj mnie, zaraz zrobię ci coś do jedzenia, zjesz a później pójdziesz spać
- nie
- to nie było pytanie. Zrobisz to i tyle.
- jak dasz sobie pomóc
- nie ma mowy, nikt mnie nie będzie utrzymywał
- w takim razie nikt nei będzie mnie utrzymywał przy życiu. Bo po co
- Julaaa- spojrzał na mnie żebym odpuściła, ale dla mnie jego dobro też się liczyło. Wiedziałam że potrzebował pomocy finansowej...
Nie mógł wyjechać.
Tak po prostu się spakować i znowu zniknąć.
- moje życie i tak i tak nie jest nic warte. Nawet ja go nie szanuję więc mi tam nie zależy.
- ale mi zależy
- mi też, ale na twoim.
- może kompromis?- zaproponował
- no dobra
- ty zjesz i pójdziesz spać a ty zapłacisz mi za tylko jeden miesiąc za mieszkanie. Oczywiście pieniądze ci zwrócę
- jedzenie też ci zwrócić?- zaśmiał się
- nie dzięki- uśmiechnął się po raz pierwszy
-to ja też dziękuję
Ledwo co dałam radę zjeść, ciężko i dziwnie było jeść coś po tygodniowej głodówce
- zostaniesz dziś na noc?- zapytałam z nadzieją że zostanie. Bałam się zostać sama, bałam się samotności.
- jeśli chcesz to zostanę- powiedział zjadając makaron jednym ruchem
Czułam się tak słabo.
Poszłam się umyć i jak wyszłam olśniło mnie to mój pokój był czysty, chyba czystszy nawet niż tydzień temu.
- sama miałam to zrobić- powiedziałam obrażonym tonem. Był mi potrzebny ale nie jako sprzątaczka.
- ale ja to zrobiłem- uśmiechnął się i wiedziałam że chciał mnie przytulić.
Ale widocznie się bał, bał się że to może mnie załamać, albo może mną wstrząsnąć. W końcu kobiety różnie reagują po zdradzie.
Ale u mnie było inaczej. Potrzebowałam go.
Chciałam dać nam jeszcze szansę.
Ale tak krok po kroku
- jutro zakończenie roku szkolnego, idziesz po świadectwo?
- idę- byłam pewna że muszę tam iść, pokazać że mam charakter.
Spaliśmy oddzielnie.
Głupio, bo byłam pewna że obydwoje niewiele spaliśmy
Rano wstałam wcześniej, poszłam do łazienki i się pomalowałam wreszcie. Byłam taka chuda że nawet nie miałam w czym iść.
Na szczęście znalazłam jakąś sukienkę która jakoś na mnie wyglądała.
Robert poszedł szybko się przebrać i spotkaliśmy się przy szkole.
Wszyscy się na mnie patrzyli.
Wiem, bo w końcu ja jestem tą z rogami.
Robert szedł koło mnie i może dlatego nie odwróciłam się i nie uciekłam z tej szkoły.
Weszłam do szkoły i zrobiłam to co planowałam pół nocy.
Spojrzałam mu prosto w oczy z taką nienawiścią, z taką pewnością siebie, z taką siłą że załamał się.
Wiedziałam, doTknęło go to.
Jego dusza to poczuła.
I właśnie o to chodziło.
Cała klasa zjadała mnie wzrokiem, nawet wychowawczyni, która nie tylko wiedziała o tym wydarzeniu, ale która zauważyła że z nadwagi w ciągu 2 miesięcy mam lekką niedowagę.
I ten anemiczny wygląd.
Mimo że spałam trochę, miałam makijaż i jadłam już normalnie. To widać to było na kilometr
Odebrałam świadectwo, podziękowałam i wyszłam z klasy. Usiadłam od razu na ławce pod szkołą i chciałam uspokoić tętno.
Moje serce biło za szybko, ale nie dlatego że czułam coś do Daniela, to było uczucie bezradności i poniżenia.
Czułam się jak gówno.
Gdybym była inna w końcu by mnie nie zdradził
- Julaa.....to co idziemy?- odezwał się Rob
- nie daje sobie rady Robert- położyłam ręce na oczach z załamania, zaczęłam płakać i się trząś.
Działo się ze mną coś strasznego, chyba zaczynałam mieć depresję.
Ale nie taką tak te nastolatki które wmawiają sobie że ich życie nie ma sensu i zamykają się we własnym życiu. Ale....miałam depresję poważną, którą trzeba leczyć.
Usiadł koło mnie i mnie objął mocno, tak jakbym zaraz miała spaść z tej ławki i się potłuc.
- Jula..chodź lepiej do domu, tam sobie porozmawiamy, dobrze?
- nie Robert, bo później zapomnę.
- czego?
- przeprosić cię- powiedziałam cicho, tak jakbym nie ja mówiła tylko wiatr
- ale czemu?
- bo powinnam skoczyć ci na szyje kiedy wróciłeś, powinnam czekać na ciebie i się nie poddawać. A tego nie zrobiłam raniąc ciebie i mnie przy okazji
- Jula...nie przepraszaj bo ja w tym zawiniłem
-właśnie nie- powiedziałam ściskając pięść z całej siły.
- gdybym zadzwonił choć raz....
- Robert...powiedz mi to szczerze, bo wiesz że bardziej się nie załamię
-co?
- co robiłeś z Hillary w Stanach?
- kompletnie nic.
- a szczerze?
- to szczere.
- a czemu nic?
- bo to byłoby głupie, poza tym, ja chcę być z tobą a nie z nią. To logiczne, nie wyjechałem po miłość
- nic ci nie obiecam. Ale chcę spróbować jeszcze raz. Masz rację, nie chcę cię z kimś innym dzielić
- źle się czujesz, choć lepiej do domu położysz się.- to prawda, nie czułam się źle lecz okropnie, ale mówiłam szczerze, chciałam mu to powiedzieć....bo czułam że muszę to zrobić.
- czyli nie chcesz?
- chcę, najbardziej....ale wolałbym żebyś powiedziała mi to z pewnością w głosie i nie w tym stanie
- aha, czyli nie podobam ci się taka
- Julaaaaa przecież wiesz że nie o to mi chodzi- wytarł mi rękawem łzy i poszliśmy na autobus, bo nie miałam siły na nic, nawet na chodzenie, na dalszą dyskusję również.
Usiadłam na łóżku, owinęłam się kołudrą i piłam sobie herbatę kiedy Robert męczył się z robieniem omletów mimo że mówiłam mu że nie chce mi się jeść.
Wpadłam na genialny pomysł , jeden z najlepszych pomysłów jakie miałam do tej pory.
Wstałam z ogromnym uśmiechem na twarzy, poprawił mi się humor.
Weszłam do kuchni i jak zobaczył moją minę to był w szoku
- co się stało?-zapytał uśmiechnięty że wreszcie jest jakaś poprawa.
- mam dla ciebie propozycję bo wpadłam na genialny pomysł- uśmiechnęłam się.
- no słucham powiedział- zjadając kawałki papryki
- ty nie masz gdzie mieszkać, nie chcesz ode mnie kasy, a ja mam za duże mieszkanie...więc może chciałbyś się przeprowadzić?- uśmiechnęłam się szerzej. Udławił się prawie papryką. I posmutniałam, bo taka reakcja mogła znaczyć tylko jedno.
- dobra nieważne- powiedziałam trochę zawiedziona.
Wzięłam sobie kawałek papryki i wyszłam z kuchni.
Usiadłam na łóżku z powrotem i włączyłam tv.
Wszedł za mną do pokoju
- Jula zgodziłbym się, ale jak ty sobie to wyobrażasz?
- normalnie, mam pokój gościnny możesz zmień w nim meble, ściany co chcesz
- ale nie będę ci przeszkadzał?
- nie, przynajmniej nie będę miała czasu na depresję
- pewna?
- tak- uśmiechnęłam się
- no dobra....zgadzam się ale pod jednym warunkiem- nie słucham go dalej, po prostu zerwałam się z łóżka i skoczyłam mu na szyję.
Cieszyłam się.
- najpierw poznasz miejsce w którym dojrzewałem i moją ciocie która mnie odnalazła
- hm..- nie byłam pewna...ale tak bardzo zależało mi na tym aby z nim mieszkać że się zgodziłam
- też mam taką małą prośbę- uśmiechnęłam się i puściłam jego szyję
- jaką?- zrobił dziwną minę
- wszystko to się stanie, gdy zdecydujemy że dajemy sobie jeszcze jedną szansę.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
To było chyba logiczne.
Wiedziałam że od razu nie będę w stanie być w prawdziwym zwiazku, ale byłam pewna że kochałam Roberta. Bardzo. I że jego nieobecność to potwierdziła.
Zagryzł sobie wargę i udawał że się waha.
Popchnęłam go w żartach
- przestań!- krzyknęłam
- no dobra jak nalegasz....
Roześmiał się na całą parę. Każda osoba z osiedla go usłyszała na bank.
Czułam że czeka mnie wiele ciekawych sytuacji.
W ogóle nie mogłam sobie wyobrazić tego, żeby mieszkać z Robertem....
Daniel, ty idioto. Czemu w ogóle ze mną byłeś?
piątek, 20 czerwca 2014
TOM 2- Rozdział 2- 60 dni razem, czemu mi to zrobiłeś?
Teraz leżę w łóżku powiem szczerze- zdycham. Nie mogę się pogodzić z tym co się stało, z tym czego doświadczyłam. Jeden dzień zepsuł 60 wspaniałych dni, które spędziłam w związku z Danielem.
Ale zacznę od początku.
Tydzień po tym jak spotkałam Roberta w sklepie zadzwoniłam do niego. Postanowiłam się z nim spotkać, porozmawiać. Nie dlatego że chciałam z nim być ale dlatego że miałam wyrzuty sumienia że go nie wysłuchałam. Chciałam wiedzieć co na prawdę stało się w Stanach i czemu tak na prawdę wrócił.
Spotkaliśmy się na boisku szkolnym. Lubiłam tam siedzieć i rozmawiać. Moje ulubione miejsce było na to idealne.
- cześć- powiedziałam zadowolona że się pojawił. Byłam pewna że nawet gdyby miał meteoryt spaść na ziemie to i tak i tak pojawiłby się na na boisku punktualnie. Daniel nie był zadowolony z tego spotkania, ale nie miał wyjścia, musiał to znieść.
Zauważyłam u Roberta dziwne rzeczy. Rzecz która rzucała się w oczy to piersing! Jak mógł zrobić sobie kolczyka w wardze? Nie powiem że wyglądał brzydko bo wyglądał bardzo fajnie, ale sam fakt że go zrobił było dla mnie dziwnie niepokojące. Ubierał się na czarno i oprócz oczu, skóry i ust wszystko miał czarne.
Spojrzałam na niego z wielką niewiadomą. Robert którego widziałam tydzień temu nie był taki.
Zmienił się bardzo. Siedział na trawie po turecku i słuchał muzyki ale gdy się z nim przywitałam wyłączył mp3 i ja usiadłam koło niego.
- spóźniłaś się 2 minuty- spojrzał na mnie z uśmiechem i wtedy umarłam. Dosłownie. Na widok jego cholernych soczewek.
Zakrył swoje piękne niebieskie oczy soczewkami?
Czy z nim wszystko okay? A może nie rozmawiam już z Robertem tylko z jakąś jego słabą kopią.
I ta fryzura.....nie...to nie może być prawda.
Nie podobał mi się taki. Robert którego znałam miał piękne ciemno niebieskie, błyszczące oczy. Miał grzywkę ale nie tył takiej długości. Nie miał piersigów ani takiego sztucznego uśmiechu.
Nie uwierzycie...
Z resztą widzicie to prawda?
- jejku, Robert....co ty zrobiłeś....- nadal miałam dziwną, zaskoczoną minę....zaśmiał się
- trochę się zmieniłem, ale tak jest lepiej. Przynajmniej moje oczy ci nie będę przeszkadzać- uśmiechnął się znowu i spojrzał w ziemie. Myślał o czymś. Ja ciągle się na niego patrzyłam bo nie mogłam uwierzyć co ze sobą zrobił
- po co te zmiany?
- ty się zmieniłaś to ja też chciałem coś ze sobą zrobić
- nie zmieniłam się
- zmieniłaś i to bardzo tylko że z charakteru no i nie tylko. Nie ma połowy Julki- spojrzał na mnie całą.
Miał rację. Kiedy wyjechał nie jadłam prawie nic..schudłam sporo. Niektóre ciuchy na mnie wisiały.
- nie przesadzaj nadal wyglądam jak ciężarówka! Lepiej teraz powiedz mi dokładnie co robiłeś w Stanach bo po to tu jesteśmy- uśmiechnęłam się, bo przypomniałam sobie sytuacje z prysznicem kiedy byłam cała mokra i to było dla niego zabawne. Teraz zrozumiałam że miał rację.
- głównie pracowałem cały dzień, projektowałem fototapety. A wolny czas spędzałem z chłopakami.
- i z Hillary
- co ty się tak nakręciłaś z tą Hillary? Jeśli mówię ci że nie miałem z nią nic wspólnego, to nie miałem
- przecież mieszkaliście razem...a ona kręciła się koło ciebie jak tania dzi*ka
- ale wiesz czemu się kręciła? bo twój kochany tatuś jej zapłacił..ale masz rodzinkę....super..- powiedział to chamskim, zimnym tonem.
Nie dziwiłam się, mój tata był straszny....i to co robił. Wstyd mi za niego było.
Posmutniałam....i ucichłam. Poczułam że zaraz się rozpłaczę więc wstałam.
- masz rację...sorry...ale muszę już iść- powiedziałam. Po moim głosie kapnął się że nie jest ok. Że jest mi przykro.
- nie idź jeszcze...przepraszam, w sumie to nie twoja wina że masz takiego ojca. Szkoda tylko że przez niego wyjechałem.
- przepraszam cię za niego- usiadłam znowu koło niego
- było, minęło. I tak dam sobie radę, już ci mówiłem że cię odzyskam.
- Robert...nie po to tu przyszłam! Nie mam zamiaru zmieniać związku. Z Danielem jest mi dobrze
- ale nie idealnie
- z tobą też nie było- stwierdziłam słusznie
- niektóre rzeczy trzeba stracić żeby docenić....i w moim przypadku tak się stało, choć wcześniej też cię doceniałem.
- a powiesz mi czemu nie dzwoniłeś..?
- obiecałem chłopakom że tego nie zrobię, bo wiedzieli że wymięknę. A im bardzo zależało na tym wyjezdzie i dużej sumie pieniędzy w końcu niektórzy z nich mają już dzieci na utrzymaniu.
- aha...super
- ale nawet jeśli bym to zrobił, to co? Co by to zmieniło? Jeszcze ogrzej by było. Nie mógłbym rozmawiać z tobą bez bólu serca....tym bardziej że nie wróciłbym gdybym nie dowiedział się o spisku twojego taty..
- mhm...trudno było minęło....- powiedziałam w powietrze...moje słowa latały po niebie..i nie mam pojęcia czy dochodziły do niego.
- Jula..ale my nad tym rozpaczamy, co? Ty masz chłopaka...ja próbuje ci wszystko wyjaśnić a żal nadal nie mija
- racja- powiedziałam krótko
- to znaczy że jeszcze coś między nami jest
- jest- westchnęłam- przepaść
Zaśmiał się
- ehe, zobaczymy- był za bardzo pewny siebie.
Rozmawialiśmy może jeszcze z godzinkę, pozniej poszliśmy razem do domu, postanowiłam pójść do Daniela na troche.
Gdy tylko weszłam do jego pokoju już poczułam jego zepsuty humor
- tyle czasu wam zeszło?- spytał zdziwiony
- musieliśmy pogadać i już wszystko wiem....i mi ulżyło- uśmiechnęłam się, bo kochałam jak był zazdrosny.
Grał na telefonie i udawał że jest obojętny.
- nie fochaj się- powiedziałam szturchając jego nogę
- nie jestem zły- zachowywał się jak kobieta z miesiączką.
Wskoczyłam na niego i zaczęłam go przytulać. Aż w końcu się poddał i położył się odkładając telefon
Akurat w chwili kiedy było nam tak wygodnie i zaczęliśmy się całować do pokoju wszedł Robert. Nie mam pojęcia do tej pory czego chciał. Spojrzał się na Daniela, jaki wzrokiem..że nawet nie jestem w stanie tego opisać.Nigdy nie widziałam aż takie "wzroku mordercy". Wyszedł zamykając hukiem drzwi.
Tydzień po była dyskoteka.. Na którą szło całe miasto. Niestety zachorowałam.
Daniel kupił wcześniej bilety, więc zmusiłam go do tego aby poszedł jednak na tą imprezę, przecież jeden wieczór mogę spędzić oglądając filmy.
Udało mi się go przekonać i na siłę go tam wysłać.
Gdybym wiedziała wcześniej co się na niej wydarzy nawet nie miałby pozwolenia żeby tam iść.
Dzień po imprezie zadzwonił do mnie dopiero po południu mówiąc że nic nie pamięta i że ma strasznego kaca. Poprosił mnie żebym do niego przyszła więc do zrobiłam. Po drodze kupiłam mu zupkę chińską bo skarżył się na brak jedzenia w lodówce.
Jak weszłam do mieszkania Robert się na mnie dziwnie spojrzał, tak jakbym coś zrobiła albo jakby ktoś coś mi zrobił, ale po przywitaniu się z nim weszłam do pokoju Daniela, więc nie miałam za bardzo ochoty na jego wyjaśnienia.
- cześć- powiedział umierając na łóżku pod kołudrą. Ale to słodko wyglądało.
Tylko wtedy nie wiedziałam że patrzę na.......
Nie wiem jak można to opisać.
Na pewno opiszę wam to, musze bo w końcu zwijam się teraz z bólu na kanapie, sama w domu.
Mijały kolejne szczęśliwe tygodnie z Danielem i już prawie zapomniałam o Robercie. Było mi z Danielem aż za dobrze. Wszystko było fajne, idealny tylko nie rozumiałam zachowania niektórych osób w szkole. Patrzyli się na mnie dziwnie, miałam wrażenie że ciągle jestem obgadywana. Na szczęście miałam Daniela który pocieszał mnie i mówił że pewnie mi czegoś zazdroszczą. Uwierzyłam w tą bajkę.
Na zakończenie roku szkoła zorganizowała idealny bal. Polonez...wszystko było idealnie zaplanowane. Taka mini studniówka w pierwszej klasie.
Cieszyłam się, kupiłam idealną sukienkę. Daniel zdecydował że buty dostanę w prezencie od niego. Robert z którym ostatnio miałam dobry kontakt też chciał mi coś kupić, ale powiedziałam mu że ma się nie odważyć, bo nie chcę problemów z Danielem. Ku mojemu zdziwieniu posłuchał mnie. Powiedział mi że będzie walczył ale będzie też feir w stosunku do Daniela, dlatego oni zaczęli sobie znów ufać i jak tylko spotykałam się z Danielem dzwoniliśmy po Roberta żeby nie siedział sam.
Tego wieczoru miałam na sobie, piękną czarną cekinową sukienkę i dopasowane do niej buty. Zrobiłam sobie zadbany makijaż używając do niego czerwonej szminki. Muszę przyznać że wyglądałam bardzo ładnie, a dzięki temu że schudłam nie miałam już nadwagi i na wysokich butach wyglądałam jak gwiazda filmowa..
Pierwszy raz miałam aż taką wysoką samoocenę. Jak wyszłam z łazienki szczęka Danielowi opadła. Nie spodziewałam się aż takiej reakcji.
- wow- zatkało go. Nie powiedział nic więcej, tylko mnie przytulił.
- kocham cię- nie wiem czumu ale powiedziałam to po raz pierwszy. Nie mówię takich rzeczy każdemu dlatego to było dla mnie takie ważne żeby powiedzieć to w odpowiednim momencie.
- ja ciebie też, ale to bardzo!
- to teraz ty wskakuj do łazienki chcę cię zobaczyć w garniturze
- nie zobaczysz- wybuchnął śmiechem. Daniel był typem "dresiarza" a garnitur nie był dla niego nigdy odpowiedni. Ale tego wieczoru musiał ze mną zatańczyć i się prezentować więc zmusiłam go do tego.
Kiedy wyszedł z tej łazienki w garniturze myślałam że nie wytrzymam ze śmiechu.
- nie śmiej się idiotko bo zaraz nigdzie nie pójdę- obraził się. Pewnie udawał
- mam coś dla ciebie- kupiłam mu jeansy które były idealne do marynarki
Podałam mu w ładnej torebce kartonowej
- dzięki, uratowałaś mnie powiedział- oczywiście musiałam dokupić białą bluzkę pod marynarkę bo widok Daniela z koszulą przez cały wieczór by mnie dobił
- przebieraj się szybko bo zaraz się spóźnimy na poloneza- pośpieszyłam go.
Dotarliśmy w samą porę. Mimo tego że prosiłam na próbach Roberta żeby zaprosił jakąś dziewczynę na ten bal on odmówił. Powiedział że on chciałby zatańczyć go ze mną, a że mam już partnera to w ogóle nie będzie tańczyć. Trochę było mi go szkoda bo on bardzo dobrze go tańczy.
Po skończeniu poloneza Daniel musiał iść na chwile do kolegów którzy zostali na dworze. Robert do mnie podszedł i poprosił do tańca. Zgodziłam się, bo w końcu to tylko jeden taniec, poza tym dobrze z nim się dogadywałam więc nie widziałam w tym problemu.
- pięknie wyglądasz- wyszeptał mi do ucha.
Był ubrany podobnie do Daniela. Ściął włosy i zdjął soczewki. Został tylko ten słodki kolczyk w wardze.
- e tam- powiedziałam skromnie. Z przytulańca muzyka przyśpieszyła i zaczęliśmy kręcić się po całym parkiecie. Z jednego tańca zrobiły się 3. Jednak gdy zobaczyłam że Daniel nie przychodzi postanowiłam go znaleźć.
- idę po Daniela- Robert załapał mnie w ostatniej sekundzie i przytulił mnie tak mocno, może nie przytulił ale wtulił się tak jak kiedyś to robił.
- ale długo na to czekałem......- coś we mnie pękło i spadło na ziemie.
Ale poczułam że muszę iść. Dał mi lekkiego całusa ale wtedy poszłam sobie, nie mogłam pozwolić na więcej, nie mogłam pozwolić na więcej jego niebieskich, błyszczących spojrzeń.
- Robert....odpuść..jestem z Danielem- powiedziałam i wyszłam z sali zostawiając go samego tam.
Rozglądałam się po dworze żeby znaleźć Daniela. Ku mojemu zdziwieniu stał z Anią i głośno z nią się kłócił, postanowiłam wtrącić się w ich dyskusję
- o co chodzi?- krzyknęłam stając pomiędzy nimi
- Jula...nie słuchaj jej!
Nie wiedziałam o co chodzi. Bałam się, bo Dani był taki zły i przygnębiony.
- powiesz jej czy sama mam to zrobić?- Ania spojrzał na mnie ze współczuciem.
- o co chodzi?- krzyknęłam. Miałam dość tego niepokoju. Chciałam wiedzieć
- Anka zamknij się- zagroził jej Daniel. Nigdy nie był taki wciekły
- Daniel cię zdradził! Zrobił to w najgorszy sposób
Zamarłam.
Spojrzałam się na niego a pózniej znowu na Anie.
- Jula...kocham cię ...nie słuchaj jej!
- z kim?- warnęłam- powiedz mi sam lepiej zanim się dowiem od innych
- z nikim- bronił się choć wiedziałam że Anka nie okłamała mnie, czułam to.
- z Majką....- powiedziała krótko.- mam jeszcze coś ci do pokazania. Cała szkoła widziała ten filmik
- jaki filmik do jasnej cholery?- spytałam Daniela z całą złością.
Daniel patrzył w ziemię i nic nie mówił.
- To jest filmik z imprezy która była parę tygodni temu...
- co na nim jest?- spytałam.. Nie miałam sił już nawet do myślenia
- Majka i Daniel...wychodzą z łazienki....
- przestań- krzyknął Daniel- nic między mną a Majką nie zaszło
- a mam jej pokazać?
Daniel wyrwał jej z ręki telefon.
- Daniel! W tej chwili daj mi ten telefon- powiedziałam wybuchowo wystawiając rękę do przodu.- jeśli mnie nie zdradziłeś to nic w nim nie zobaczę..
-nie - powiedział
W tamtej chwili było dla mnie jasne że mnie zdradził. I to nawet nie zwykłym pocałunkiem. Między mną a nim nawet nie zaszło tak daleko jak z Majką
Dałam mu w twarz tak mocno jak tylko potrafiłam
- ty świnio....nawet nie próbuj się do mnie zbliżać! Obrzydzasz mnie! FUJ!- zdjęłam buty żeby mi się lepiej do domu wracało
Zaczęłam panicznie płakać, trząś się...to wszystko przez nerwy.
Nie spodziewałam się tego po Danielu. Jedynej osobie której w 100% zaufałam, z którą chciałam być i dać z siebie wszystko. Dać po prostu siebie. Nie mogłam uwierzyć że był on do tego zdolny
- Julka ale ja byłem tak pijany że nawet tego nie pamiętaj
- zamilcz- krzyknęłam tak głośno że w połowie zdarłam sobie głos.
Nie mogłam mówić.
Wszyscy się patrzyli na nas jak na idiotów. Czułam się w centrum uwagi. Gdy byłam już 5 metrów od niego.
Podbiegł do niego Robert który stał niedaleko i wszystko słyszał.
Wział go na bok i nie mam pojęcia co mu powiedział bo pobiegłam na autobus.
I właśnie teraz leżę w łóżku i zdycham.
Umierzam
Wymieram.
Chciałabym przestać oddychać, albo umrzeć bezboleśnie, bo po co żyć jeśli ludzie umieją tylko zdradzać?
Czemu zdrada tak bardzo boli?
Majka jest piękną dziewczyną ale okazała się zwykłą puszczalską.
Mówił że nic nie pamięta.....hm....ciekawe o czym myślał gdy był tam z nią w łazience.
Czy choć przez sekundę się zawahał.
Telefon dzwonił całą noc.
Zdrajca x10
Robert x 13
Majka x2
Ania x1
Razem 26 nieodebranych połączeń.
Odebrałam tylko od Ani prosząc ją o wysłanie mi tego filmiku!!
Wysłała choć na początku nie chciała tego zrobić.
Przez całą noc nie spałam lecz gwałciłam replay.
Chciało mi się wymiotować na jego widok.
Jak mógł się pieprzyć z Majką w łazience i wyjść z nią liżąc się z łazienki z rozpiętymi jeszcze spodniami.
Nawet jeśli człowiek dużo wypije to nie wiem czy jest w stanie zrobić coś takiego.
Tym bardziej że twierdził że mnie kocha.
On był jedną z najbardziej w porządku osób jakie znałam, nie był w stanie coś takiego zrobić
Ale zrobił
Umieram, gwałcąc relay.
Boli mnie serce. Jest 6 rano, noc nie przespana lecz spędzona w basenie łez.
Tak idealny związek pochłonęło tornado, a przecież to było takie idealne. Prawda?
Umieram.
Pomocy.
Ale zacznę od początku.
Tydzień po tym jak spotkałam Roberta w sklepie zadzwoniłam do niego. Postanowiłam się z nim spotkać, porozmawiać. Nie dlatego że chciałam z nim być ale dlatego że miałam wyrzuty sumienia że go nie wysłuchałam. Chciałam wiedzieć co na prawdę stało się w Stanach i czemu tak na prawdę wrócił.
Spotkaliśmy się na boisku szkolnym. Lubiłam tam siedzieć i rozmawiać. Moje ulubione miejsce było na to idealne.
- cześć- powiedziałam zadowolona że się pojawił. Byłam pewna że nawet gdyby miał meteoryt spaść na ziemie to i tak i tak pojawiłby się na na boisku punktualnie. Daniel nie był zadowolony z tego spotkania, ale nie miał wyjścia, musiał to znieść.
Zauważyłam u Roberta dziwne rzeczy. Rzecz która rzucała się w oczy to piersing! Jak mógł zrobić sobie kolczyka w wardze? Nie powiem że wyglądał brzydko bo wyglądał bardzo fajnie, ale sam fakt że go zrobił było dla mnie dziwnie niepokojące. Ubierał się na czarno i oprócz oczu, skóry i ust wszystko miał czarne.
Spojrzałam na niego z wielką niewiadomą. Robert którego widziałam tydzień temu nie był taki.
Zmienił się bardzo. Siedział na trawie po turecku i słuchał muzyki ale gdy się z nim przywitałam wyłączył mp3 i ja usiadłam koło niego.
- spóźniłaś się 2 minuty- spojrzał na mnie z uśmiechem i wtedy umarłam. Dosłownie. Na widok jego cholernych soczewek.
Zakrył swoje piękne niebieskie oczy soczewkami?
Czy z nim wszystko okay? A może nie rozmawiam już z Robertem tylko z jakąś jego słabą kopią.
I ta fryzura.....nie...to nie może być prawda.
Nie podobał mi się taki. Robert którego znałam miał piękne ciemno niebieskie, błyszczące oczy. Miał grzywkę ale nie tył takiej długości. Nie miał piersigów ani takiego sztucznego uśmiechu.
Nie uwierzycie...
Z resztą widzicie to prawda?
- jejku, Robert....co ty zrobiłeś....- nadal miałam dziwną, zaskoczoną minę....zaśmiał się
- trochę się zmieniłem, ale tak jest lepiej. Przynajmniej moje oczy ci nie będę przeszkadzać- uśmiechnął się znowu i spojrzał w ziemie. Myślał o czymś. Ja ciągle się na niego patrzyłam bo nie mogłam uwierzyć co ze sobą zrobił
- po co te zmiany?
- ty się zmieniłaś to ja też chciałem coś ze sobą zrobić
- nie zmieniłam się
- zmieniłaś i to bardzo tylko że z charakteru no i nie tylko. Nie ma połowy Julki- spojrzał na mnie całą.
Miał rację. Kiedy wyjechał nie jadłam prawie nic..schudłam sporo. Niektóre ciuchy na mnie wisiały.
- nie przesadzaj nadal wyglądam jak ciężarówka! Lepiej teraz powiedz mi dokładnie co robiłeś w Stanach bo po to tu jesteśmy- uśmiechnęłam się, bo przypomniałam sobie sytuacje z prysznicem kiedy byłam cała mokra i to było dla niego zabawne. Teraz zrozumiałam że miał rację.
- głównie pracowałem cały dzień, projektowałem fototapety. A wolny czas spędzałem z chłopakami.
- i z Hillary
- co ty się tak nakręciłaś z tą Hillary? Jeśli mówię ci że nie miałem z nią nic wspólnego, to nie miałem
- przecież mieszkaliście razem...a ona kręciła się koło ciebie jak tania dzi*ka
- ale wiesz czemu się kręciła? bo twój kochany tatuś jej zapłacił..ale masz rodzinkę....super..- powiedział to chamskim, zimnym tonem.
Nie dziwiłam się, mój tata był straszny....i to co robił. Wstyd mi za niego było.
Posmutniałam....i ucichłam. Poczułam że zaraz się rozpłaczę więc wstałam.
- masz rację...sorry...ale muszę już iść- powiedziałam. Po moim głosie kapnął się że nie jest ok. Że jest mi przykro.
- nie idź jeszcze...przepraszam, w sumie to nie twoja wina że masz takiego ojca. Szkoda tylko że przez niego wyjechałem.
- przepraszam cię za niego- usiadłam znowu koło niego
- było, minęło. I tak dam sobie radę, już ci mówiłem że cię odzyskam.
- Robert...nie po to tu przyszłam! Nie mam zamiaru zmieniać związku. Z Danielem jest mi dobrze
- ale nie idealnie
- z tobą też nie było- stwierdziłam słusznie
- niektóre rzeczy trzeba stracić żeby docenić....i w moim przypadku tak się stało, choć wcześniej też cię doceniałem.
- a powiesz mi czemu nie dzwoniłeś..?
- obiecałem chłopakom że tego nie zrobię, bo wiedzieli że wymięknę. A im bardzo zależało na tym wyjezdzie i dużej sumie pieniędzy w końcu niektórzy z nich mają już dzieci na utrzymaniu.
- aha...super
- ale nawet jeśli bym to zrobił, to co? Co by to zmieniło? Jeszcze ogrzej by było. Nie mógłbym rozmawiać z tobą bez bólu serca....tym bardziej że nie wróciłbym gdybym nie dowiedział się o spisku twojego taty..
- mhm...trudno było minęło....- powiedziałam w powietrze...moje słowa latały po niebie..i nie mam pojęcia czy dochodziły do niego.
- Jula..ale my nad tym rozpaczamy, co? Ty masz chłopaka...ja próbuje ci wszystko wyjaśnić a żal nadal nie mija
- racja- powiedziałam krótko
- to znaczy że jeszcze coś między nami jest
- jest- westchnęłam- przepaść
Zaśmiał się
- ehe, zobaczymy- był za bardzo pewny siebie.
Rozmawialiśmy może jeszcze z godzinkę, pozniej poszliśmy razem do domu, postanowiłam pójść do Daniela na troche.
Gdy tylko weszłam do jego pokoju już poczułam jego zepsuty humor
- tyle czasu wam zeszło?- spytał zdziwiony
- musieliśmy pogadać i już wszystko wiem....i mi ulżyło- uśmiechnęłam się, bo kochałam jak był zazdrosny.
Grał na telefonie i udawał że jest obojętny.
- nie fochaj się- powiedziałam szturchając jego nogę
- nie jestem zły- zachowywał się jak kobieta z miesiączką.
Wskoczyłam na niego i zaczęłam go przytulać. Aż w końcu się poddał i położył się odkładając telefon
Akurat w chwili kiedy było nam tak wygodnie i zaczęliśmy się całować do pokoju wszedł Robert. Nie mam pojęcia do tej pory czego chciał. Spojrzał się na Daniela, jaki wzrokiem..że nawet nie jestem w stanie tego opisać.Nigdy nie widziałam aż takie "wzroku mordercy". Wyszedł zamykając hukiem drzwi.
Tydzień po była dyskoteka.. Na którą szło całe miasto. Niestety zachorowałam.
Daniel kupił wcześniej bilety, więc zmusiłam go do tego aby poszedł jednak na tą imprezę, przecież jeden wieczór mogę spędzić oglądając filmy.
Udało mi się go przekonać i na siłę go tam wysłać.
Gdybym wiedziała wcześniej co się na niej wydarzy nawet nie miałby pozwolenia żeby tam iść.
Dzień po imprezie zadzwonił do mnie dopiero po południu mówiąc że nic nie pamięta i że ma strasznego kaca. Poprosił mnie żebym do niego przyszła więc do zrobiłam. Po drodze kupiłam mu zupkę chińską bo skarżył się na brak jedzenia w lodówce.
Jak weszłam do mieszkania Robert się na mnie dziwnie spojrzał, tak jakbym coś zrobiła albo jakby ktoś coś mi zrobił, ale po przywitaniu się z nim weszłam do pokoju Daniela, więc nie miałam za bardzo ochoty na jego wyjaśnienia.
- cześć- powiedział umierając na łóżku pod kołudrą. Ale to słodko wyglądało.
Tylko wtedy nie wiedziałam że patrzę na.......
Nie wiem jak można to opisać.
Na pewno opiszę wam to, musze bo w końcu zwijam się teraz z bólu na kanapie, sama w domu.
Mijały kolejne szczęśliwe tygodnie z Danielem i już prawie zapomniałam o Robercie. Było mi z Danielem aż za dobrze. Wszystko było fajne, idealny tylko nie rozumiałam zachowania niektórych osób w szkole. Patrzyli się na mnie dziwnie, miałam wrażenie że ciągle jestem obgadywana. Na szczęście miałam Daniela który pocieszał mnie i mówił że pewnie mi czegoś zazdroszczą. Uwierzyłam w tą bajkę.
Na zakończenie roku szkoła zorganizowała idealny bal. Polonez...wszystko było idealnie zaplanowane. Taka mini studniówka w pierwszej klasie.
Cieszyłam się, kupiłam idealną sukienkę. Daniel zdecydował że buty dostanę w prezencie od niego. Robert z którym ostatnio miałam dobry kontakt też chciał mi coś kupić, ale powiedziałam mu że ma się nie odważyć, bo nie chcę problemów z Danielem. Ku mojemu zdziwieniu posłuchał mnie. Powiedział mi że będzie walczył ale będzie też feir w stosunku do Daniela, dlatego oni zaczęli sobie znów ufać i jak tylko spotykałam się z Danielem dzwoniliśmy po Roberta żeby nie siedział sam.
Tego wieczoru miałam na sobie, piękną czarną cekinową sukienkę i dopasowane do niej buty. Zrobiłam sobie zadbany makijaż używając do niego czerwonej szminki. Muszę przyznać że wyglądałam bardzo ładnie, a dzięki temu że schudłam nie miałam już nadwagi i na wysokich butach wyglądałam jak gwiazda filmowa..
Pierwszy raz miałam aż taką wysoką samoocenę. Jak wyszłam z łazienki szczęka Danielowi opadła. Nie spodziewałam się aż takiej reakcji.
- wow- zatkało go. Nie powiedział nic więcej, tylko mnie przytulił.
- kocham cię- nie wiem czumu ale powiedziałam to po raz pierwszy. Nie mówię takich rzeczy każdemu dlatego to było dla mnie takie ważne żeby powiedzieć to w odpowiednim momencie.
- ja ciebie też, ale to bardzo!
- to teraz ty wskakuj do łazienki chcę cię zobaczyć w garniturze
- nie zobaczysz- wybuchnął śmiechem. Daniel był typem "dresiarza" a garnitur nie był dla niego nigdy odpowiedni. Ale tego wieczoru musiał ze mną zatańczyć i się prezentować więc zmusiłam go do tego.
Kiedy wyszedł z tej łazienki w garniturze myślałam że nie wytrzymam ze śmiechu.
- nie śmiej się idiotko bo zaraz nigdzie nie pójdę- obraził się. Pewnie udawał
- mam coś dla ciebie- kupiłam mu jeansy które były idealne do marynarki
Podałam mu w ładnej torebce kartonowej
- dzięki, uratowałaś mnie powiedział- oczywiście musiałam dokupić białą bluzkę pod marynarkę bo widok Daniela z koszulą przez cały wieczór by mnie dobił
- przebieraj się szybko bo zaraz się spóźnimy na poloneza- pośpieszyłam go.
Dotarliśmy w samą porę. Mimo tego że prosiłam na próbach Roberta żeby zaprosił jakąś dziewczynę na ten bal on odmówił. Powiedział że on chciałby zatańczyć go ze mną, a że mam już partnera to w ogóle nie będzie tańczyć. Trochę było mi go szkoda bo on bardzo dobrze go tańczy.
Po skończeniu poloneza Daniel musiał iść na chwile do kolegów którzy zostali na dworze. Robert do mnie podszedł i poprosił do tańca. Zgodziłam się, bo w końcu to tylko jeden taniec, poza tym dobrze z nim się dogadywałam więc nie widziałam w tym problemu.
- pięknie wyglądasz- wyszeptał mi do ucha.
Był ubrany podobnie do Daniela. Ściął włosy i zdjął soczewki. Został tylko ten słodki kolczyk w wardze.
- e tam- powiedziałam skromnie. Z przytulańca muzyka przyśpieszyła i zaczęliśmy kręcić się po całym parkiecie. Z jednego tańca zrobiły się 3. Jednak gdy zobaczyłam że Daniel nie przychodzi postanowiłam go znaleźć.
- idę po Daniela- Robert załapał mnie w ostatniej sekundzie i przytulił mnie tak mocno, może nie przytulił ale wtulił się tak jak kiedyś to robił.
- ale długo na to czekałem......- coś we mnie pękło i spadło na ziemie.
Ale poczułam że muszę iść. Dał mi lekkiego całusa ale wtedy poszłam sobie, nie mogłam pozwolić na więcej, nie mogłam pozwolić na więcej jego niebieskich, błyszczących spojrzeń.
- Robert....odpuść..jestem z Danielem- powiedziałam i wyszłam z sali zostawiając go samego tam.
Rozglądałam się po dworze żeby znaleźć Daniela. Ku mojemu zdziwieniu stał z Anią i głośno z nią się kłócił, postanowiłam wtrącić się w ich dyskusję
- o co chodzi?- krzyknęłam stając pomiędzy nimi
- Jula...nie słuchaj jej!
Nie wiedziałam o co chodzi. Bałam się, bo Dani był taki zły i przygnębiony.
- powiesz jej czy sama mam to zrobić?- Ania spojrzał na mnie ze współczuciem.
- o co chodzi?- krzyknęłam. Miałam dość tego niepokoju. Chciałam wiedzieć
- Anka zamknij się- zagroził jej Daniel. Nigdy nie był taki wciekły
- Daniel cię zdradził! Zrobił to w najgorszy sposób
Zamarłam.
Spojrzałam się na niego a pózniej znowu na Anie.
- Jula...kocham cię ...nie słuchaj jej!
- z kim?- warnęłam- powiedz mi sam lepiej zanim się dowiem od innych
- z nikim- bronił się choć wiedziałam że Anka nie okłamała mnie, czułam to.
- z Majką....- powiedziała krótko.- mam jeszcze coś ci do pokazania. Cała szkoła widziała ten filmik
- jaki filmik do jasnej cholery?- spytałam Daniela z całą złością.
Daniel patrzył w ziemię i nic nie mówił.
- To jest filmik z imprezy która była parę tygodni temu...
- co na nim jest?- spytałam.. Nie miałam sił już nawet do myślenia
- Majka i Daniel...wychodzą z łazienki....
- przestań- krzyknął Daniel- nic między mną a Majką nie zaszło
- a mam jej pokazać?
Daniel wyrwał jej z ręki telefon.
- Daniel! W tej chwili daj mi ten telefon- powiedziałam wybuchowo wystawiając rękę do przodu.- jeśli mnie nie zdradziłeś to nic w nim nie zobaczę..
-nie - powiedział
W tamtej chwili było dla mnie jasne że mnie zdradził. I to nawet nie zwykłym pocałunkiem. Między mną a nim nawet nie zaszło tak daleko jak z Majką
Dałam mu w twarz tak mocno jak tylko potrafiłam
- ty świnio....nawet nie próbuj się do mnie zbliżać! Obrzydzasz mnie! FUJ!- zdjęłam buty żeby mi się lepiej do domu wracało
Zaczęłam panicznie płakać, trząś się...to wszystko przez nerwy.
Nie spodziewałam się tego po Danielu. Jedynej osobie której w 100% zaufałam, z którą chciałam być i dać z siebie wszystko. Dać po prostu siebie. Nie mogłam uwierzyć że był on do tego zdolny
- Julka ale ja byłem tak pijany że nawet tego nie pamiętaj
- zamilcz- krzyknęłam tak głośno że w połowie zdarłam sobie głos.
Nie mogłam mówić.
Wszyscy się patrzyli na nas jak na idiotów. Czułam się w centrum uwagi. Gdy byłam już 5 metrów od niego.
Podbiegł do niego Robert który stał niedaleko i wszystko słyszał.
Wział go na bok i nie mam pojęcia co mu powiedział bo pobiegłam na autobus.
I właśnie teraz leżę w łóżku i zdycham.
Umierzam
Wymieram.
Chciałabym przestać oddychać, albo umrzeć bezboleśnie, bo po co żyć jeśli ludzie umieją tylko zdradzać?
Czemu zdrada tak bardzo boli?
Majka jest piękną dziewczyną ale okazała się zwykłą puszczalską.
Mówił że nic nie pamięta.....hm....ciekawe o czym myślał gdy był tam z nią w łazience.
Czy choć przez sekundę się zawahał.
Telefon dzwonił całą noc.
Zdrajca x10
Robert x 13
Majka x2
Ania x1
Razem 26 nieodebranych połączeń.
Odebrałam tylko od Ani prosząc ją o wysłanie mi tego filmiku!!
Wysłała choć na początku nie chciała tego zrobić.
Przez całą noc nie spałam lecz gwałciłam replay.
Chciało mi się wymiotować na jego widok.
Jak mógł się pieprzyć z Majką w łazience i wyjść z nią liżąc się z łazienki z rozpiętymi jeszcze spodniami.
Nawet jeśli człowiek dużo wypije to nie wiem czy jest w stanie zrobić coś takiego.
Tym bardziej że twierdził że mnie kocha.
On był jedną z najbardziej w porządku osób jakie znałam, nie był w stanie coś takiego zrobić
Ale zrobił
Umieram, gwałcąc relay.
Boli mnie serce. Jest 6 rano, noc nie przespana lecz spędzona w basenie łez.
Tak idealny związek pochłonęło tornado, a przecież to było takie idealne. Prawda?
Umieram.
Pomocy.
czwartek, 19 czerwca 2014
TOM 2- Rozdział I - Troche jaśniej
Chcecie wiedzieć kto do mnie zadzwonił tamtego wieczoru?
Powiem wam, że odezwał się mój "najukochańszy" tatuś. Chciał mi przekazać że przyjedzie ze mną porozmawiać.
I co teraz robię?
Siedzę koło niego na sofie i nie mogę uwierzyć że pozwoliłam mu wejść do mojego mieszkania. Bardzo się zmienił, zauważyłam że chce mi przekazać coś ważnego dla niego.
- Julka, masz przestać się z nim spotykać!- stwierdził na dzień dobry gdy tylko usiadł.
- o kim ty mówisz?
- o Robercie- wziął łyka wody która leżała na stole i spojrzał na moje zmieszanie.
- ale skąd ty wiesz o nim?- musiałam wiedzieć skąd on to wszystko wie, przecież nie przedstawiałam ich, a z tatą nie utrzymywałam kontaktu od roku.
- mam swoje źródła. Załatwiłem mu pracę w Stanach żeby zobaczyć jaki on jest, nie chciałbym żebyś spotykała się z takim nieudacznikiem.
- żartujesz sobie prawda?- nie mogłam uwierzyć że on mógł zrobić coś takiego.
Aha, czyli cierpiałam tyle czasu przez własnego ojca!
- nie- uśmiechnął się- ale muszę ci powiedzieć ze niezły z niego babiarz
- tato, jak mogłeś! Mogłeś go poznać tutaj, mogłeś przyjechać a nie wysyłać go tak daleko
- szczerze mówiąc miał tam zostać na zawsze, ponieważ nie chcę abyś z nim się spotykała. Nawet zapłaciłem mu podwójnie za jego malunki! Nic nie wiedział dopóki nie zobaczył mojego dowodu i wszystko było dla niego jasne. Pracował jeszcze tydzień i wyjechał a teraz proszę cię abyś nawet na niego nie patrzyła, on nie ma nic!
- wstań i wyjdz! - krzyknęłam! Tak znienawidziłam go że nie potrafiłam normalnie z nim rozmawiać. Zrobił coś strasznego- dla twojej wiadomości nie jestem już z nim i to twoja wina! nienawidzę cię i nie pokazuj się tu
- czemu aż tak bardzo się złościsz?
- bo jesteś straszny. On był jedyną osobą którą kochałam, nawet ciebie i matkę tak nie kochałam a ty zachowałeś się jak świnia. Patrzysz tylko na kasę!- wskazałam mu palcem gdzie ma się ewakuować!
- musiałem to zrobić. Przykro mi
- wyjdz!- krzyknęłam jeszcze raz, tym razem poskutkowało.
Byłam załamana.
Nie wiedziałam co sobie myśleć, w końcu to nie było wina Roberta że wyjechał! Jego grupka musiała trzymać się razem, taką mają zasadę.
Ale pozostaje fakt że mógł zadzwonić, napisać.....ale nie zrobił tego, dlatego pozostałam przy tym że on jest taką samą szują jak mój ojciec!
Chciało mi się płakać, ale powstrzymałam się. Nie mogłam wylewać łez tylko dlatego że coś się skończyło. Teraz musiałam zając się czymś innym.
Czymś miłym i ciepłym. Czymś co na samą myśl powodowało u mnie uśmiech i latające moskity w moim brzuchu.
Postanowiłam opowiedzieć wszystko Danielowi.
Nie bałam się jak on na to zareaguje, czułam że mogę mu powiedzieć wszystko. I właśnie dlatego aż tak bardzo mi się podobał
Przyszedł od razu po treningu. Od 3 dni, czyli od kiedy przyjechał z ferii z rodziną zaczął trenować zapasy.
Nie wiem co mu przyszło do głowy.
Między nim a Robertem podobno jest napięta sytuacja. Pogodzili się podobno, ale nie odzywają się do siebie jak wcześniej, mieszkają nadal razem i muszę przyznać że od 3 dni nie myśle w ogóle o Robercie. Nadal coś do niego czuję, ale z Danielem jest mi tak dobrze że nie potrafię nawet przeszłości myśleć.
Ledwo otworzyłam drzwi a już rzuciłam się jak żałosne dziecko na niego! Jak kleszcz!
- wreszcie jesteś!- uśmiechnęłam się.
- Jula udusisz mnieeee- zaśmiał się i też mnie tak mocno przytulił
- ał- krzyknęłam, aż za mocno to zrobił. Wszystkie żebra prawie by mi połamał.
- dobrze ci tak- powiedział zadowolony i dał mi buziaka- mogę wziąć sobie prysznic bo jestem po treningu.
- okey, ale szybko bo muszę ci o czymś powiedzieć- zostawiłam go i poszłam do kuchni- chcesz coś do picia?- krzyknęłam
- nieee, zrób mi coś lepiej do jedzenia, bo jak nie to zjem ciebie, aż tak jestem głodny- zaśmiałam się- gdzie masz ręczniki?- krzyknął
- w ostatniej szufladzie komody. Na co masz ochotę?- zamierzałam mu ugotować coś lepszego niż parówki z mikrofali..
- spaghetti
- dobra, tylko skoczę szybko po koncentrat
Wyszłam tylko w bluzie, bez makijażu, bo w końcu miałam sklep pod nosem.
Poza tym, od wyjazdu Roberta nie malowałam się w ogóle, impreza u Majki była wyjątkiem.
Zaczęłam szukać koncentratu na półce,która okazała się strasznie wysoka a koncentrat 2 metry nad ziemią
Stanęłam na palcach żeby po niego sięgnąć, ale kogoś ręka złapał przede mną koncentrat który chciałam wziąć.
Spojrzałam na tą żyrafę.
No nie! To jakieś żarty!
Robert
- proszę- powiedział jakby w ręku trzymał serce.
Wzięłam ten koncentrat i ominęłam go idąc do kasy.
Zignorowałam go totalnie, z bólem serca, ale udało mi się.
- Jula może porozmawiamy jednak? Nie daj się prosić!- słyszałam w jego głosie smutek, ale nie umiałam być wyrozumiałym człowiekiem. Wszystko przez to że miałam do niego okropny żal.
- nie, sorry ale muszę iść, bo Daniel czeka- zapłaciłam za zakup i wyszłam ze sklepu
- kiedy przyjechałem pierwsze co zrobiłem to przybiegłem na imprezę żeby cię wreszcie zobaczyć, przytulić..ale ty nie dałaś mi nawet szansy żeby to zrobić
Jejku.....
Moje serce.....czemu kazało mi się odwrócić?
Na szczęście jestem osobą która myśli zdrowo i szłam dalej
- i tak ci tego nie odpuszczę, nie po to tu wróciłem- powiedział tak, jakby mi groził!
Nie chciałam aby on nadal myślał że ma szansę to wszystko naprawić, ale on już taki był. Nie potrafił przegrywać, a jak już przegrywał to musiał mieć dogrywkę!
Cholerny Robert.
Musiałam mu coś powiedzieć
Odwróciłam tylko głowę
- nie licz na nic. Nie ma miejsca w moim życiu na ciebie, tak jak ty przez miesiąc kiedy cię nie było. Jak już wczoraj mówiłam, chcę być z Danielem i ty mi tego nie zepsujesz
- nie kochasz go, a ten idiota o tym wie...to żałosne
- nie..mylisz się. Myślałam że jestem w tobie zakochana i że bez ciebie nie dam rady, ale okazało się że przeszło, że żyję i miewam się świetnie jak to widać.
- to się okażę, jeśli nie mam szans to je zdobędę!
- spadaj- powiedziałam chamsko i poszłam sobie bo nie chciałam go już słuchać
Od razu jak tylko weszłam do domu Daniel spytał co tak długo.
Oczywiście że mu wszystko powiedziałam, o moim tacie o spotkaniu z Robertem i o tym co on mi mówił.
Nie chciałam mu nic ukrywać. Nigdy.
- Jula...muszę być szczery....sądzę że zejdziecie się za niedługo..wiesz?
- czemu tak mówisz?- mój dobry humor został za drzwiami.
Czyli on też w nas nie wierzy?
- kochacie się....i na pewno nie przestaniecie w najbliższym czasie..
- czyli po prostu rezygnujesz tak? Tylko dlatego że tak myślisz...wiesz co.....nie sądziłam że jesteś taki...zawiodłam się
- dobrze...przepraszam...to są tylko takie moje myśli
Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy.
- to lepiej nie myśl....bo tylko przykrość mi robisz
Wstał z krzesła i kucnął przy moim
- przepraszam- powiedział i się uśmiechnął
Wiedział że mu wybaczę i skoczę na szyję jak zawsze. Wiedział że dam mu milion buziaków i wiedział że nasz związek to tylko kwestia szczerości, wierności i zaufania.
Czułam się na swoim miejscu...
I wiecie co?
Bałam się że ten związek uzależni mnie bardziej niż Robert.
Ale co z tego, jeśli nie zaryzykuję nigdy się nie dowiem.
Powiem wam, że odezwał się mój "najukochańszy" tatuś. Chciał mi przekazać że przyjedzie ze mną porozmawiać.
I co teraz robię?
Siedzę koło niego na sofie i nie mogę uwierzyć że pozwoliłam mu wejść do mojego mieszkania. Bardzo się zmienił, zauważyłam że chce mi przekazać coś ważnego dla niego.
- Julka, masz przestać się z nim spotykać!- stwierdził na dzień dobry gdy tylko usiadł.
- o kim ty mówisz?
- o Robercie- wziął łyka wody która leżała na stole i spojrzał na moje zmieszanie.
- ale skąd ty wiesz o nim?- musiałam wiedzieć skąd on to wszystko wie, przecież nie przedstawiałam ich, a z tatą nie utrzymywałam kontaktu od roku.
- mam swoje źródła. Załatwiłem mu pracę w Stanach żeby zobaczyć jaki on jest, nie chciałbym żebyś spotykała się z takim nieudacznikiem.
- żartujesz sobie prawda?- nie mogłam uwierzyć że on mógł zrobić coś takiego.
Aha, czyli cierpiałam tyle czasu przez własnego ojca!
- nie- uśmiechnął się- ale muszę ci powiedzieć ze niezły z niego babiarz
- tato, jak mogłeś! Mogłeś go poznać tutaj, mogłeś przyjechać a nie wysyłać go tak daleko
- szczerze mówiąc miał tam zostać na zawsze, ponieważ nie chcę abyś z nim się spotykała. Nawet zapłaciłem mu podwójnie za jego malunki! Nic nie wiedział dopóki nie zobaczył mojego dowodu i wszystko było dla niego jasne. Pracował jeszcze tydzień i wyjechał a teraz proszę cię abyś nawet na niego nie patrzyła, on nie ma nic!
- wstań i wyjdz! - krzyknęłam! Tak znienawidziłam go że nie potrafiłam normalnie z nim rozmawiać. Zrobił coś strasznego- dla twojej wiadomości nie jestem już z nim i to twoja wina! nienawidzę cię i nie pokazuj się tu
- czemu aż tak bardzo się złościsz?
- bo jesteś straszny. On był jedyną osobą którą kochałam, nawet ciebie i matkę tak nie kochałam a ty zachowałeś się jak świnia. Patrzysz tylko na kasę!- wskazałam mu palcem gdzie ma się ewakuować!
- musiałem to zrobić. Przykro mi
- wyjdz!- krzyknęłam jeszcze raz, tym razem poskutkowało.
Byłam załamana.
Nie wiedziałam co sobie myśleć, w końcu to nie było wina Roberta że wyjechał! Jego grupka musiała trzymać się razem, taką mają zasadę.
Ale pozostaje fakt że mógł zadzwonić, napisać.....ale nie zrobił tego, dlatego pozostałam przy tym że on jest taką samą szują jak mój ojciec!
Chciało mi się płakać, ale powstrzymałam się. Nie mogłam wylewać łez tylko dlatego że coś się skończyło. Teraz musiałam zając się czymś innym.
Czymś miłym i ciepłym. Czymś co na samą myśl powodowało u mnie uśmiech i latające moskity w moim brzuchu.
Postanowiłam opowiedzieć wszystko Danielowi.
Nie bałam się jak on na to zareaguje, czułam że mogę mu powiedzieć wszystko. I właśnie dlatego aż tak bardzo mi się podobał
Przyszedł od razu po treningu. Od 3 dni, czyli od kiedy przyjechał z ferii z rodziną zaczął trenować zapasy.
Nie wiem co mu przyszło do głowy.
Między nim a Robertem podobno jest napięta sytuacja. Pogodzili się podobno, ale nie odzywają się do siebie jak wcześniej, mieszkają nadal razem i muszę przyznać że od 3 dni nie myśle w ogóle o Robercie. Nadal coś do niego czuję, ale z Danielem jest mi tak dobrze że nie potrafię nawet przeszłości myśleć.
Ledwo otworzyłam drzwi a już rzuciłam się jak żałosne dziecko na niego! Jak kleszcz!
- wreszcie jesteś!- uśmiechnęłam się.
- Jula udusisz mnieeee- zaśmiał się i też mnie tak mocno przytulił
- ał- krzyknęłam, aż za mocno to zrobił. Wszystkie żebra prawie by mi połamał.
- dobrze ci tak- powiedział zadowolony i dał mi buziaka- mogę wziąć sobie prysznic bo jestem po treningu.
- okey, ale szybko bo muszę ci o czymś powiedzieć- zostawiłam go i poszłam do kuchni- chcesz coś do picia?- krzyknęłam
- nieee, zrób mi coś lepiej do jedzenia, bo jak nie to zjem ciebie, aż tak jestem głodny- zaśmiałam się- gdzie masz ręczniki?- krzyknął
- w ostatniej szufladzie komody. Na co masz ochotę?- zamierzałam mu ugotować coś lepszego niż parówki z mikrofali..
- spaghetti
- dobra, tylko skoczę szybko po koncentrat
Wyszłam tylko w bluzie, bez makijażu, bo w końcu miałam sklep pod nosem.
Poza tym, od wyjazdu Roberta nie malowałam się w ogóle, impreza u Majki była wyjątkiem.
Zaczęłam szukać koncentratu na półce,która okazała się strasznie wysoka a koncentrat 2 metry nad ziemią
Stanęłam na palcach żeby po niego sięgnąć, ale kogoś ręka złapał przede mną koncentrat który chciałam wziąć.
Spojrzałam na tą żyrafę.
No nie! To jakieś żarty!
Robert
- proszę- powiedział jakby w ręku trzymał serce.
Wzięłam ten koncentrat i ominęłam go idąc do kasy.
Zignorowałam go totalnie, z bólem serca, ale udało mi się.
- Jula może porozmawiamy jednak? Nie daj się prosić!- słyszałam w jego głosie smutek, ale nie umiałam być wyrozumiałym człowiekiem. Wszystko przez to że miałam do niego okropny żal.
- nie, sorry ale muszę iść, bo Daniel czeka- zapłaciłam za zakup i wyszłam ze sklepu
- kiedy przyjechałem pierwsze co zrobiłem to przybiegłem na imprezę żeby cię wreszcie zobaczyć, przytulić..ale ty nie dałaś mi nawet szansy żeby to zrobić
Jejku.....
Moje serce.....czemu kazało mi się odwrócić?
Na szczęście jestem osobą która myśli zdrowo i szłam dalej
- i tak ci tego nie odpuszczę, nie po to tu wróciłem- powiedział tak, jakby mi groził!
Nie chciałam aby on nadal myślał że ma szansę to wszystko naprawić, ale on już taki był. Nie potrafił przegrywać, a jak już przegrywał to musiał mieć dogrywkę!
Cholerny Robert.
Musiałam mu coś powiedzieć
Odwróciłam tylko głowę
- nie licz na nic. Nie ma miejsca w moim życiu na ciebie, tak jak ty przez miesiąc kiedy cię nie było. Jak już wczoraj mówiłam, chcę być z Danielem i ty mi tego nie zepsujesz
- nie kochasz go, a ten idiota o tym wie...to żałosne
- nie..mylisz się. Myślałam że jestem w tobie zakochana i że bez ciebie nie dam rady, ale okazało się że przeszło, że żyję i miewam się świetnie jak to widać.
- to się okażę, jeśli nie mam szans to je zdobędę!
- spadaj- powiedziałam chamsko i poszłam sobie bo nie chciałam go już słuchać
Od razu jak tylko weszłam do domu Daniel spytał co tak długo.
Oczywiście że mu wszystko powiedziałam, o moim tacie o spotkaniu z Robertem i o tym co on mi mówił.
Nie chciałam mu nic ukrywać. Nigdy.
- Jula...muszę być szczery....sądzę że zejdziecie się za niedługo..wiesz?
- czemu tak mówisz?- mój dobry humor został za drzwiami.
Czyli on też w nas nie wierzy?
- kochacie się....i na pewno nie przestaniecie w najbliższym czasie..
- czyli po prostu rezygnujesz tak? Tylko dlatego że tak myślisz...wiesz co.....nie sądziłam że jesteś taki...zawiodłam się
- dobrze...przepraszam...to są tylko takie moje myśli
Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy.
- to lepiej nie myśl....bo tylko przykrość mi robisz
Wstał z krzesła i kucnął przy moim
- przepraszam- powiedział i się uśmiechnął
Wiedział że mu wybaczę i skoczę na szyję jak zawsze. Wiedział że dam mu milion buziaków i wiedział że nasz związek to tylko kwestia szczerości, wierności i zaufania.
Czułam się na swoim miejscu...
I wiecie co?
Bałam się że ten związek uzależni mnie bardziej niż Robert.
Ale co z tego, jeśli nie zaryzykuję nigdy się nie dowiem.
wtorek, 17 czerwca 2014
TOM 1- Rozdział ostatni: " Koniec. Początek.."
Daniel miał się spóźnić bo wracał pociągiem, który przemieszczał się swoim tempem.
Założyłam buty, wzięłam torebkę i wyszłam zadowolona z domu.
Szłam jak ucieszona mała dziewczynka przez miasto aż wreszcie doszłam. Od razu dorwała mnie Majka która mieszkała w pięknym mieszkaniu, jednak uważam że moje jest ładniejsze, bardziej pokazuje mój charakter. Jej mieszkanie było jak z katalogu, a przecież tu nie o to chodzi.
- hej...wreszcie jesteś!- krzyknęła i podała mi szampana. Całe mieszkanie było w ludziach, było może z 20 osób.
- wow, ile ludzi- uśmiechnęłam się do niej. Ona była piękna. Odruchowo przed oczami stanął mi obraz Majki całującej się z Robertem. Nie dziwiłam się że on się z nią zabawiał, w końcu ona aż ociekała urodą a jej włosy był błyszczące a ich zapach przyciągnął już nie jedną ofiarę.
- to nie wszyscy- powiedziała zadowolona i podbiegła do innego gościa.
Ruszyłam w tłum i poczułam że brakuje mi w nim kogoś. Jak myślicie kogo?
Nie uwierzycie ale na tej imprezie wolałabym zobaczyć Daniela a nie Roberta. Trochę za bardzo o nim myślałam i mimo tego że dzwonił od tygodnia codziennie a smsy pisał co chwilę to i tak za nim tęskniłam. Zaczęłam się zastanawiać czy w 100% myślałam o nim jak o przyjacielu i przyznam że zwątpiłam w to.
Chyba....
Chyba....przyzwyczaiłam się do jego obecności tak bardzo że nie wyobrażam sobie jego nieobecności przez dłuższy czas. Na szczęście zajęłam się robieniem zdjęć i czas minął szybciej. Odwróciłam się i chciałam zrobić zdjęcie ale w obiektywie ujrzałam Daniela z torbą podróżną na ramieniu, który rozglądał się i widziałam po jego minie że był zmęczony podróżą, pewnie nie spał w pociągu w ogóle bo nie mógł się doczekać!
Dokładnie tak jak ja!
- Daniiiiieeeel- krzyknęłam jak mała dziewczynka i w szpilkach ruszyłam w jego stronę.
Chyba nigdy tak szybko nie biegłam na szpilkach ani się tak nie przepychalam.
Usłyszał mnie i spojrzał na mnie szybko bo już leciałam na niego. Nie wiedział co robić, dla mnie było to jasne że skoczę mu na szyję, dla niego nic nie było jasne. Do niczego nie miał pewności.
Zastanawiał się czy mnie pocałować ale nie zrobił tego, dał mi tylko buziaka w czoło i znowu mnie przytulił. Zastanawiałam się czemu tego nie zrobił.....coś go dręczyło! Widziałam to!Nawet w szpilkach byłam od niego niższa, ale nie przeszkadzało mi to.
- ale fajnie cię widzieć- wyszeptał mi do ucha zebym usłyszała, muzyka była za głośno
Uśmiechnęłam się do niego bardzo promiennie bo właśnie to chciałam usłyszeć, chyba wiedział co mi mówić, za bardzo mnie znał.
- to był najdłuższy tydzień w moim życiu, muszę z tobą porozmawiać- stwierdzilam stanowczo.
Wiecie co chciałam mu przekazać?
Nie powiem wam tego teraz.
- ja też, to ważne..- nie dokończył po Majka do nas podeszła szybko.
- Daniś, obiecałeś że będziesz rapował dzisiaj- uśmiechnęła się do niego żeby na pewno nie odmówił.
- Okay, ale zaraz bo chce coś Julii jeszcze powiedzieć- to chyba było ważne
-nie, nie! wszyscy na ciebie czekają,wskakuj na scenę!
- no dobra- powiedział szczęśliwy tym że ktoś docenia jego muzykę.- pewnie nie zdążę ci pokazać twojego prezentu, ale mam nadzieję że ci się spodoba, sam do ciebie dojdzie, wszystkiego najlepszego, w końcu dziś walentynki!- uśmiechnął się do mnie niepewnie i wskoczył na scenę.
Zaczął rapować, był genialny.. Ale za bardzo myślałam o tym niby prezencie że nie zdołałam usłyszeć tekstu.
Musiałam iść do łazienki więc ruszyłam w stronę WC.
Oparty o ścianę na końcu całego tłumu stał, ten człowiek którego się nie spodziewałam.
Patrzyłam się w podłogę i prawie bym go nie zauważyła gdyby nie jego oczy które były skierowane w moją stronę , które zjadały mnie w całości.
Spojrzałam się na niego i zwątpiłam we mnie. Jego oczy świeciły jak lampki , nie byłam w stanie nic
zrobić, tylko iść dalej, odwróciłam głowę i ominęłam go bez serca. Po wejściu do łazienki nie czułam nic oprócz załosnego uczucia bezradności.
I wiecie co? Chciałam iść z Danielem się przejść, pośmiać się z nim....nie myslałam o tym żeby wybiegnąć i odzyskać Roberta. Może to nie znaczyło że już go nie kochałam, ale jego wyjazd tak mnie zniszczył że nie chciałam nic odbudowywać! Nawet nie miałam takiej ochoty.
Gdy ogarnęłam się i wyszłam z łazienki on tam na mnie czekał
- Jula....musimy porozmawiać....bardzo cię proszę żebyś ze mną teraz poszła na górę porozmawiać, bardzo ale to bardzo- zależało mu, ale nie mi. Nie zadzwonił nawet nie pisał, kazał nie czekać, więc teraz nie mógł na nic liczyć. Znowu chciałam go ominąć ale nie dał mi odejść.
Zatrzymał mnie zastawiając mi drogę.
- Robert jesteś żałosny, nie pisałeś, nie dzwoniłeś....nic kompletnie nic a teraz czego chcesz?- byłam już zła
- wiem że zle wyszło, ale nie sądziłem że kiedykolwiek tu wrócę. Proszę chodz porozmawiać...- strasznie prosił
- nie, nie będę z tobą rozmawiać. Czemu tu w ogóle wróciłeś?
- bo chłopaki zobaczyli że ze mną jest zle i pozwolili mi wrócić, Jula to już się nie powtórzy.
- a wiesz jak ze mną było zle? Przez 2 tygodnie nie zyłam praktycznie
- wiem Daniel mi wszystko mówił
- to Dani mnie wyciągnął mnie z bagna, kiedy tobie było ciężko sms napisać!
- Julaa.....kocham cię
- to nic nie da....powiedz mi lepiej co robiłeś z Hilary w Stanach
- nic
- taaa...jasne! 2 miesiące sam na sam z nią...super
- nie musnąłem jej nawet
- skąd mogę to wiedzieć?
- przyrzekam!- zrobił krok do przodu..
- Robert...to koniec...nie wchodzi się 2 razy do tej samej rzeki..poza tym Dani na mnie czeka i bardzo chciałabym dać mu szansę, bo udowodnił że nie tylko jest moim najlepszym przyjacielem
- żartujesz sobie?- nie mógł uwierzyć że ja to powiedziałam. Sama w to nie mogłam uwierzyć, ale byłam szczera.
- nie i nie mówię ci tego żeby zrobić ci na złość!- powiedziałam z bólem serca- mam nadzieję że następnym razem jak się zakochasz, to nie zrobisz tego żadnej- smutno to powiedziałam, ale prawda nie jest słodka, prawda boli.
- przestań- krzyknął i chciał mnie przytulić i pewnie pocałować, ale ja nie chciałam.
Spoliczkowałam go, wiem trochę nie w porządku, w końcu miałam się dobrze bawić....i było tyle ludzi co się na nas patrzyło
- wiem że nigdy nie przegrywasz, ale ja jestem twoją porażką, i wiesz co? nie możesz tego naprawić- powiedziałam jak najszybciej mogłam i ominęłam go idąc ze wstydem w stronę wyjścia.
Sama nie mogłam uwierzyć w to co zrobiłam.
Łzy napłynęły mi do oczu, ale poczułam ulgę, że wreszcie mu to wygarnęłam, że go zobaczyłam. Bo gdybym go nie zobaczyła nie mogłabym wreszcie oczyścić swojego serca i otworzyć go na inne osoby. Teraz czułam się jak ptak, mogłam latać. Ale...ale..smutno mi było....bo straciłam jedną z osób które kochałam najmocniej na świecie.
Poprawka.
On BYŁ jedyną osoba którą KIEDYKOLWIEK kochałam.
Szłam szybko w stronę przystanku myśląc tylko o tym jak uniknąć cierpienia po raz kolejny.
Może powinnam pojechać na jakieś tygodniowe wakacje zimowe sama?
- Jula stój- krzyknął ktoś z daleka
Odwróciłam się.
To Daniel, biegł za mną.
Miałam ochotę go zabić za to że nie powiedział mi wcześniej o tym, że nie walczył o moje uczucia, że uważał że Robert mógł by być najlepszym prezentem.....brrr...
- daj mi dzisiaj spokój!
- czemu? Czemu nie dałaś mu szansy? Przecież go kochasz i cierpisz bez niego
- wiesz czemu.....? Bo poczułam idioto że z tobą mi lepiej, że z tobą jestem szczęsliwa, ale nawet nie chciałeś o to walczyć....i jeszcze w dodatku go tu przeprowadziłeś, w walentynki!
- co?- zaniemówił, jego oczy zaczęły błyszczeć, ale co z tego? Byłam wciekła.
- gówno- wiem, trochę za bardzo byłam głupia i żałosna ale wszystko mnie denerwowało.
Czemu płeć przeciwna nie dostała mózgu w prezencie?
- Julaaa...chciałem dobrze, myślałem że będziesz szczęśliwa- mówił smutno, widziałam w nim zmieszanie i niepewność, złość i bezradność ale też nadzieję
- doceniam to, ale na dziś mam dość- poleciała mi jedna łza
- mieliśmy się świetnie bawić- stwierdził podkreślając pierwsze słowo
- on tam jest nadal?- spytałam z nadzieją ze sobie poszedł
- nie, zdenerwował się i wyszedł. Jula chce żebyś wiedziała że ja nie zrezygnowałem z ciebie, tylko po prostu to nie ma sensu, nie mogę na tobie wymusić jakiś uczuć, to byłoby chore.
- wkurzyłeś mnie wiesz? Bo było tak fajnie, cieszyłam się jak mysza do sera że cię spotkam.....- nie dał mi dokończyć
- a ja wszystko spieprzyłem.....-westchnął- jak zawsze. Mogę to jakoś naprawić?- spojrzał się na mnie i prosił tak słodko tymi oczami. Na widok jego dołeczek w policzku coś mi się działo, nie potrafiłam mu odmówić
- jeśli będziesz robił to co czujesz i powiesz mi coś miłego, to może spróbujemy ...hm?- uśmiechnęłam się i spojrzałam mu prosto w oczy.
Cieszył się.
Ja też, nawet zaczęło mi coś latać w brzuchu.
- hm...to nie mówiłem ci dzisiaj że masz sliczną sukienkę i jesteś taka ładna?- zrobił krok do przodu i patrzył na mnie z góry, kurcze jak zawsze byłam za niska
- ściemniasz- szturchnęłam go.
Trzymał ręce w kieszeniach i się strasznie się uśmiechał
- miałem być szczery czy nie?
- no tak!
- no to jestem
Ja też zrobiłam krok do przodu i go przytuliłam
Pózniej zaczęliśmy się całować i muszę przyznać ze było fajnie, tak inaczej niż za pierwszym razem. Tym razem zrobiłam to z uczuciem i z własnej woli. Byłam w siódmym niebie. W porównaniu do pocałunków Roberta, jego były delikatny i takie ciepłe. Robert był zawsze zimny i nieobecny.
Stanęliśmy pózniej koło siebie i patrzyliśmy na siebie tak dziwnie. Cieszyliśmy się i nie mogłam się już doczekać dalszych dni z nim.
Ale zawsze musi coś zepsuć moje szczęście.
Usłyszałam wkurzony głos Roberta za plecami
- widzę jaki z ciebie przyjaciel! Gnido- wziął Daniela "z bara" i poszedł dalej.
Widziałam że był mega zdenerwowany. Mówił mi przecież kiedyś że chodził do psychologa właśnie dlatego. Miał problemy z nerwami i właśnie teraz tego doświadczyłam
- nie martw się nim! Chyba że rezygnujesz?- spytałam dla pewności
- nie, coś ty. Po prostu nie umie przegrywać. Przytulił mnie znowu, ale widziałam że coś go gryzło. W końcu to jego najlepszy przyjaciel.
Nie wiedziałam co będzie, co będzie po feriach jak pójdziemy do szkoły, czy damy radę. Ale na pewno czułam się bardziej pewnie niż z Robertem.
Czułam że to nie koniec historyjki z Robertem, wiedziałam że uczucie do niego kiedyś mnie dopadnie, miałam nadzieję że stanie się to jak najpózniej albo wcale.
Moje życie się tak zmieniło w ciągu 7 miesięcy że sama siebie nie poznawałam.
Nie wiedziałam dokładnie co mnie czeka. Ale życie było dla mnie jak ocean, mogłabym do niego skakać kiedy tylko będę chciała i nigdy nie pójdę na dno bo zawsze będzie jakaś siła która mnie podniesie.
*Dzwonek komórki*
- słucham?
-cześć Julia
- kto mówi?
Nie...
Tylko. Nie.To.
sobota, 14 czerwca 2014
Rozdział XXIV- czemu się poddajesz?
Podobno przyjaźń damsko-męska nie istnieję. Ach, muszę przyznać że to prawda. Moja przyjaźń z Danielem nie jest prawdziwą przyjaźnią a od kiedy ustaliliśmy że mamy miesiąc starał z każdych sił mi się przypodobać. Czasami przesadzał i mu to mówiłam, czasami jednak miło mi się robiło. W szkole Ania, nie była zadowolona. Była w nim zakochana i nie chciała, nie dopuszczała do siebie myśli że ja tak szybko z nim się pogodziłam. Ona chodzi do innej klasy więc nie mamy z nią dużo lekcji. Niestety na każdej lekcji siedzę sama, pani nie chce żebym zmieniała miejsca. Każdym ma z kim siedzieć, tylko nie ja. To sprawia że czuję się strasznie i najczęściej w szkole przed oczami mam obraz Roberta rysującego coś w ławce albo w jakiejś dziurze na korytarzu. Na w-fie ...kiedy chłopaki grają, od razu przypominam sobie o nim jak zawsze z połowy boiska trafiał do kosza. Słyszałam nawet parę razy jego irytujący śmieszek, ale to były tylko takie fazy, bo jego nie było. Ale żyłam, i powiem wam że gdybym nie miała wspomnień żyłabym normalnie, a nawet lepiej niż z Robertem. Ale wspomnienia były, ale był też Dani i jego specyficzny sposób na mnie.
- Julaa...pomożesz mi znowu z polskiego, bo nie zdam??- posmutniał, on nie nadawał się na humanistę, matematyka też nie. On był genialny tylko w pisaniu swoich utworów i w rapowaniu, znał się też na graffiti *Ale nie tak jak Robert, ach znowu o nim myślę* i na uśmiechaniu się do mnie, w niczym innym nie był dobry. Umiał wypowiadać się jak mało kto, jak oczytany człowiek, niestety nie radził sobie w szkole, bym bardziej z polskiego
- znowu masz zagrożenie?- byłam zdziwiona bo tydzień temu wychodziła mu 3 z tego przedmiotu
- tak, ona mnie nie lubi. Muszę napisać nowy test
- co ty jej takiego zrobiłeś że ona cię aż tak nie trawi?
- kiedyś z.....- urwał, jakby miał powiedzieć coś nie tak. Wiedziałam o co chodzi
- mów i tak wiem że chodzi o Roberta
- oj no....kiedyś z nim śmieliśmy się z tego że ona sepleni i czasami pluje przed siebie i jak spytała nas co nas tak bawi ..to Robert powiedział jej to w twarz a ja wtedy zacząłem się śmiać a po mnie cała klasa.
- co? serio?- nie mogłam uwierzyć- wy jesteście chorzy umysłowo- roześmiałam się na pół korytarzu
- to, co? pomożesz mi?- uśmiechnął się do mnie i wiedział że mu nie odmówię, tym bardziej że codziennie się z nim spotykałam po szkolę więc pomóc mu nie było problemem.
- jasne, jeśli pójdziesz ze mną najpierw do nowego sklepu i doradzisz mi jaką mam sobie kupić bluzkę na urodziny Majki
- ach, to w końcu idziesz ze mną? Super!- cieszył się jak myszka do sera
- a kto powiedział że z tobą?- chciałam pożartować, szkoda że to nie było śmieszne ani trochę. Ja nigdy n ie byłam zabawna, jestem jedną z tym osób które nie zna się na żartach...
- ach, a kto cię zaprosił?- uwierzył mi że nie pójdę z nim? Hah, łatwowierny jest .
-nikt głupku, to był taki nieśmieszny żart, to pójdziesz ze mną?
- zapraszasz mnie?- uśmiechnął się
- do sklepu z odzieżą kretynie- roześmiałam się razem z nim, bo on pomyślał że zapraszam go na impreze do Majki. W sumie mogłabym z nim pójść, bo czemu nie, ale lubiłam się z nim trochę podrażnić.
- po tych obrazach tutaj nawet to mięsnego z tobą bym nie poszedł- zaśmiał się znowu i spojrzał na moją minę, która mówiła "tak? to foch"
Ale po chwili uśmiechnęłam się to niego i usiadłam na przeciwko żeby lepiej mi się z nim rozmawiało na przerwie
- ale pójdziesz- stwierdziłam stanowczo z wielką pewnością siebie.
- a mam wyjście?
- nie, nie masz
- a może jednak?
- grozisz mi?
- tak
Zaczęliśmy się bić na środku korytarza a wszyscy się z nas śmiali. Wszyscy nas mieli za "komiczny duet".
- uspokój się powiedziała pani od matmy do Daniego
- już już- powiedział i mnie puścił
Jak tylko pani znikła z tłumie znowu zaczął machać tymi swoimi kościstymi pałeczkami *rękami*
- ona też mnie nie lubi- powiedział zawiedziony
- czy ktokolwiek cię tu lubi? no nie!- krzyknęłam żeby go dobić dla żartów
- tak? taka jesteś?- wziął mnie na ramie, jak Robert wtedy na schodach w Stanach. I zaczął ze mną tak chodzić po korytarzu. Piszczałam jak opętana, ale nie dlatego że było mi niedobrze czy coś. Tylko dlatego że wróciły wstomnienia...znów.
Puścił mnie w końcu i zobaczył moje łzy które były w oczach. Trzymały się ich, ale i tak i tak było je widać
- coś się stało? Uderzyłem cię niechcący?- martwił się bo mój humor był straszny
- nie nic, chodz do klasy bo już zaraz dzwonek
- powiedz o co chodzi...chcę wiedzieć żeby pózniej tego nie robić, i nie smuć się proszę, bo za długo to trwa- zawsze nie lubił moich łez. Nawet tych ze szczęścia, po prostu kiedy jakakolwiek dziewczyna płakała on dostawał fisia i jego misja staje się ważna, musi wszystkich pocieszać. Zawsze .
- po prostu znów o nim pomyślałam...też mnie tak nosił jak coś mówiłam co go denerwowało, smutno mi Dani- pierwsza łza poleciała a druga za nią....nie mogłam się już powstrzymać, za bardzo to bolało.
Jeszcze 2 tygodnie i prawdopodobnie dostanę adres...ale to za długo, to cała wieczność.
- błagam cię tylko nie płacz, bo mnie to rozwala- przytuliłam się do niego bo tak bardzo potrzebowałam kogoś staliśmy tak na korytarzu przytuleni przy nauczycielach, uczniach. Nikt do nas nie podszedł, nikt się nie czepiał. Jak zadzwonił dzwonek nie ruszyliśmy się z miejsca. Każdy naokoło chodził szukał swojej sali, tylko my staliśmy jak w telenoweli.
- ty się teraz nie nadajesz żeby iść na lekcję, choć z tej szkoly!- powiedział i wziął mnie za rękę zeby poprowadzić mnie do wyjścia ze szkoły. Udało nam się to zrobić, bo nie było żadnej woźnej przy wejściu
Nie protestowałam bo miał rację, nie nadawałam się na to aby siedzieć na lekcjach. Przy pustej ławce, na polskim, słuchając wierszy miłosnych które są omawiane na lekcjach. Oj Dani, nawet nie wiesz jak ci dziękuję......jesteś moim najlepszym przyjacielem- to mówiło moje serce....
Poszliśmy do partu i siedliśmy sobie na trawie przy zalewie.
- Jula...to nie mam o czym marzyć żebyś choć trochę o nim przestała myśleć?- patrzył przed siebie i rzucał kamienie do wody.
Nic nie powiedziałam. Patrzyłam w ziemię i wyrywałam powoli trawę i popłakiwałam sobie trochę
- oj....- spojrzał na mnie a pózniej zaczął czegoś szukać w plecaku- trzymaj
- co to?- podał mi białą kopertę
- otwórz- nie był zadowolony z tego że mi to dał, mogłam się domyslać co to
Otworzyłam. Adres
Nie mogłam uwierzyć, był w Stanach! Właśnie tam gdzie byliśmy w zime.
Jejku, czemu tam?
Czemu tam gdzie była Hilary......tam gdzie wszystko było takie idealne. Ale czemu to wszystko beze mnie. Czemu? Byłam pewna że dla mnie znalazło by się tam miejsce. Jednak nie zabrał mnie ze sobą, wyjechał mówiąc ze nie wróci i żebym nie czekała. Dani miał rację, on był idiotą.
Spakowałam kartkę z powrotem do koperty i podałam mu ją. Przez cały ten czas, czas w którym otworzyłam kopertę i myślałam on milczał. Nawet kiedy mu oddałam kopertę milczał a jego poczucie szczęścia spadło do zera i to wszystko przeze mnie.
- Dani....przepraszam....- chciałam go przeprosić za to jaka ja byłam uparta jednak on moje przepraszam inaczej zrozumiał
- rozumiem, nie przepraszaj. Mogę pomóc ci się spakować?- spojrzał na mnie od góry do dołu jakby miał mnie zobaczyć ostatni raz w swoim życiu i miałby tylko na to 4 sekundy.
- szkoda tylko że ja nigdzie nie jadę- stwierdziłam z pewnością w swoim głosie. W środku też byłam pewna.
Przez miesiąc nie napisał nawet, pewnie teraz siedzi z Hilary sam w pokoju i bóg wie co robią...
Nie chciałam nawet o tym myśleć. Dlatego chciałam zostać tym bardziej że moim wyjazdem zraniłabym Daniela po raz drugi. A nie chciałam tego tym bardziej że to on wyciągnął mnie z dna.
- czemu?- zapytał zdziwiony.
- zawiodłam się na nim, ale nie chcę o tym rozmawiać...- uśmiechnęłam się do niego i przestałam mieć już dziwne mysli o Robercie- to co? idziemy do sklepu a pózniej do mnie?
- jasne.....- zabrzmiało to trochę niepewnie jakby się przesłyszał
- no to na co czekasz?- wstał i razem spędziliśmy cały ten dzień nie myśląc o Robercie. Tak się na nim zawiodłam że to spowodowało że nim nawet mysleć nie chciałam, kochałam go, ale to już nie było to samo. Znienawidziłam go tak mocno że siły się równoważyły.
Wieczorem zaczęłam pisać nowe wypracowanie dla Daniela a on znowu oglądał mecz. Nagle jego drużyna strzeliła gola i on skakał ze szczęścia jak dziecko, darł się że chyba każdy sąsiad go słyszał ale uśmiechnęłam się na taki widok i te jego "no co?" jak za długo się na niego patrzyłam było genialne.
- chcesz coś do picia?- spytałam i spojrzałam na niego jak był zamyślony. Zrobiłam to specjalnie żeby aż tak nie myślał, bo sama wiedziałam jakie potrafią być jędzowate niektóre myśli
- co mówiłaś?- nie usłyszał mnie nawet
- czy chcesz coś do picia?...a o czym tak myślisz- chciałam żeby mi powiedział o co chodzi...beż chciałam wiedzieć o każdej jego mysli tak jak on o moich.
- możesz zrobić mi herbatę ...a myślałem o tobie - czasami jego szczerość była straszna. Załamałam się a na twarzy miałam "poker face", dosłownie. Musiałam jakoś się wymigać.
Ale nie musiałam, bo jego drużyna znowu wygrała i zaczął znowu latać szczęśliwy po pokoju a ja mogłam się dyskretnie wycofać do kuchni.
Byłam szczęśliwa nawet....i nie mogłam się doczekać już urodzin Majki, chciałam do niej iść. Śmiesznie będzie, bo jej urodziny wypadają w Walentynki. Wow...!
Musiałam sobie kupić nową bluzkę, pomalować się i świetnie się bawić zapominając o problemach dzieląc chwile szczęścia z Danielem.
- Julaa...pomożesz mi znowu z polskiego, bo nie zdam??- posmutniał, on nie nadawał się na humanistę, matematyka też nie. On był genialny tylko w pisaniu swoich utworów i w rapowaniu, znał się też na graffiti *Ale nie tak jak Robert, ach znowu o nim myślę* i na uśmiechaniu się do mnie, w niczym innym nie był dobry. Umiał wypowiadać się jak mało kto, jak oczytany człowiek, niestety nie radził sobie w szkole, bym bardziej z polskiego
- znowu masz zagrożenie?- byłam zdziwiona bo tydzień temu wychodziła mu 3 z tego przedmiotu
- tak, ona mnie nie lubi. Muszę napisać nowy test
- co ty jej takiego zrobiłeś że ona cię aż tak nie trawi?
- kiedyś z.....- urwał, jakby miał powiedzieć coś nie tak. Wiedziałam o co chodzi
- mów i tak wiem że chodzi o Roberta
- oj no....kiedyś z nim śmieliśmy się z tego że ona sepleni i czasami pluje przed siebie i jak spytała nas co nas tak bawi ..to Robert powiedział jej to w twarz a ja wtedy zacząłem się śmiać a po mnie cała klasa.
- co? serio?- nie mogłam uwierzyć- wy jesteście chorzy umysłowo- roześmiałam się na pół korytarzu
- to, co? pomożesz mi?- uśmiechnął się do mnie i wiedział że mu nie odmówię, tym bardziej że codziennie się z nim spotykałam po szkolę więc pomóc mu nie było problemem.
- jasne, jeśli pójdziesz ze mną najpierw do nowego sklepu i doradzisz mi jaką mam sobie kupić bluzkę na urodziny Majki
- ach, to w końcu idziesz ze mną? Super!- cieszył się jak myszka do sera
- a kto powiedział że z tobą?- chciałam pożartować, szkoda że to nie było śmieszne ani trochę. Ja nigdy n ie byłam zabawna, jestem jedną z tym osób które nie zna się na żartach...
- ach, a kto cię zaprosił?- uwierzył mi że nie pójdę z nim? Hah, łatwowierny jest .
-nikt głupku, to był taki nieśmieszny żart, to pójdziesz ze mną?
- zapraszasz mnie?- uśmiechnął się
- do sklepu z odzieżą kretynie- roześmiałam się razem z nim, bo on pomyślał że zapraszam go na impreze do Majki. W sumie mogłabym z nim pójść, bo czemu nie, ale lubiłam się z nim trochę podrażnić.
- po tych obrazach tutaj nawet to mięsnego z tobą bym nie poszedł- zaśmiał się znowu i spojrzał na moją minę, która mówiła "tak? to foch"
Ale po chwili uśmiechnęłam się to niego i usiadłam na przeciwko żeby lepiej mi się z nim rozmawiało na przerwie
- ale pójdziesz- stwierdziłam stanowczo z wielką pewnością siebie.
- a mam wyjście?
- nie, nie masz
- a może jednak?
- grozisz mi?
- tak
Zaczęliśmy się bić na środku korytarza a wszyscy się z nas śmiali. Wszyscy nas mieli za "komiczny duet".
- uspokój się powiedziała pani od matmy do Daniego
- już już- powiedział i mnie puścił
Jak tylko pani znikła z tłumie znowu zaczął machać tymi swoimi kościstymi pałeczkami *rękami*
- ona też mnie nie lubi- powiedział zawiedziony
- czy ktokolwiek cię tu lubi? no nie!- krzyknęłam żeby go dobić dla żartów
- tak? taka jesteś?- wziął mnie na ramie, jak Robert wtedy na schodach w Stanach. I zaczął ze mną tak chodzić po korytarzu. Piszczałam jak opętana, ale nie dlatego że było mi niedobrze czy coś. Tylko dlatego że wróciły wstomnienia...znów.
Puścił mnie w końcu i zobaczył moje łzy które były w oczach. Trzymały się ich, ale i tak i tak było je widać
- coś się stało? Uderzyłem cię niechcący?- martwił się bo mój humor był straszny
- nie nic, chodz do klasy bo już zaraz dzwonek
- powiedz o co chodzi...chcę wiedzieć żeby pózniej tego nie robić, i nie smuć się proszę, bo za długo to trwa- zawsze nie lubił moich łez. Nawet tych ze szczęścia, po prostu kiedy jakakolwiek dziewczyna płakała on dostawał fisia i jego misja staje się ważna, musi wszystkich pocieszać. Zawsze .
- po prostu znów o nim pomyślałam...też mnie tak nosił jak coś mówiłam co go denerwowało, smutno mi Dani- pierwsza łza poleciała a druga za nią....nie mogłam się już powstrzymać, za bardzo to bolało.
Jeszcze 2 tygodnie i prawdopodobnie dostanę adres...ale to za długo, to cała wieczność.
- błagam cię tylko nie płacz, bo mnie to rozwala- przytuliłam się do niego bo tak bardzo potrzebowałam kogoś staliśmy tak na korytarzu przytuleni przy nauczycielach, uczniach. Nikt do nas nie podszedł, nikt się nie czepiał. Jak zadzwonił dzwonek nie ruszyliśmy się z miejsca. Każdy naokoło chodził szukał swojej sali, tylko my staliśmy jak w telenoweli.
- ty się teraz nie nadajesz żeby iść na lekcję, choć z tej szkoly!- powiedział i wziął mnie za rękę zeby poprowadzić mnie do wyjścia ze szkoły. Udało nam się to zrobić, bo nie było żadnej woźnej przy wejściu
Nie protestowałam bo miał rację, nie nadawałam się na to aby siedzieć na lekcjach. Przy pustej ławce, na polskim, słuchając wierszy miłosnych które są omawiane na lekcjach. Oj Dani, nawet nie wiesz jak ci dziękuję......jesteś moim najlepszym przyjacielem- to mówiło moje serce....
Poszliśmy do partu i siedliśmy sobie na trawie przy zalewie.
- Jula...to nie mam o czym marzyć żebyś choć trochę o nim przestała myśleć?- patrzył przed siebie i rzucał kamienie do wody.
Nic nie powiedziałam. Patrzyłam w ziemię i wyrywałam powoli trawę i popłakiwałam sobie trochę
- oj....- spojrzał na mnie a pózniej zaczął czegoś szukać w plecaku- trzymaj
- co to?- podał mi białą kopertę
- otwórz- nie był zadowolony z tego że mi to dał, mogłam się domyslać co to
Otworzyłam. Adres
Nie mogłam uwierzyć, był w Stanach! Właśnie tam gdzie byliśmy w zime.
Jejku, czemu tam?
Czemu tam gdzie była Hilary......tam gdzie wszystko było takie idealne. Ale czemu to wszystko beze mnie. Czemu? Byłam pewna że dla mnie znalazło by się tam miejsce. Jednak nie zabrał mnie ze sobą, wyjechał mówiąc ze nie wróci i żebym nie czekała. Dani miał rację, on był idiotą.
Spakowałam kartkę z powrotem do koperty i podałam mu ją. Przez cały ten czas, czas w którym otworzyłam kopertę i myślałam on milczał. Nawet kiedy mu oddałam kopertę milczał a jego poczucie szczęścia spadło do zera i to wszystko przeze mnie.
- Dani....przepraszam....- chciałam go przeprosić za to jaka ja byłam uparta jednak on moje przepraszam inaczej zrozumiał
- rozumiem, nie przepraszaj. Mogę pomóc ci się spakować?- spojrzał na mnie od góry do dołu jakby miał mnie zobaczyć ostatni raz w swoim życiu i miałby tylko na to 4 sekundy.
- szkoda tylko że ja nigdzie nie jadę- stwierdziłam z pewnością w swoim głosie. W środku też byłam pewna.
Przez miesiąc nie napisał nawet, pewnie teraz siedzi z Hilary sam w pokoju i bóg wie co robią...
Nie chciałam nawet o tym myśleć. Dlatego chciałam zostać tym bardziej że moim wyjazdem zraniłabym Daniela po raz drugi. A nie chciałam tego tym bardziej że to on wyciągnął mnie z dna.
- czemu?- zapytał zdziwiony.
- zawiodłam się na nim, ale nie chcę o tym rozmawiać...- uśmiechnęłam się do niego i przestałam mieć już dziwne mysli o Robercie- to co? idziemy do sklepu a pózniej do mnie?
- jasne.....- zabrzmiało to trochę niepewnie jakby się przesłyszał
- no to na co czekasz?- wstał i razem spędziliśmy cały ten dzień nie myśląc o Robercie. Tak się na nim zawiodłam że to spowodowało że nim nawet mysleć nie chciałam, kochałam go, ale to już nie było to samo. Znienawidziłam go tak mocno że siły się równoważyły.
Wieczorem zaczęłam pisać nowe wypracowanie dla Daniela a on znowu oglądał mecz. Nagle jego drużyna strzeliła gola i on skakał ze szczęścia jak dziecko, darł się że chyba każdy sąsiad go słyszał ale uśmiechnęłam się na taki widok i te jego "no co?" jak za długo się na niego patrzyłam było genialne.
- chcesz coś do picia?- spytałam i spojrzałam na niego jak był zamyślony. Zrobiłam to specjalnie żeby aż tak nie myślał, bo sama wiedziałam jakie potrafią być jędzowate niektóre myśli
- co mówiłaś?- nie usłyszał mnie nawet
- czy chcesz coś do picia?...a o czym tak myślisz- chciałam żeby mi powiedział o co chodzi...beż chciałam wiedzieć o każdej jego mysli tak jak on o moich.
- możesz zrobić mi herbatę ...a myślałem o tobie - czasami jego szczerość była straszna. Załamałam się a na twarzy miałam "poker face", dosłownie. Musiałam jakoś się wymigać.
Ale nie musiałam, bo jego drużyna znowu wygrała i zaczął znowu latać szczęśliwy po pokoju a ja mogłam się dyskretnie wycofać do kuchni.
Byłam szczęśliwa nawet....i nie mogłam się doczekać już urodzin Majki, chciałam do niej iść. Śmiesznie będzie, bo jej urodziny wypadają w Walentynki. Wow...!
Musiałam sobie kupić nową bluzkę, pomalować się i świetnie się bawić zapominając o problemach dzieląc chwile szczęścia z Danielem.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



