czwartek, 19 czerwca 2014

TOM 2- Rozdział I - Troche jaśniej

Chcecie wiedzieć kto do mnie zadzwonił tamtego wieczoru?
Powiem wam, że odezwał się mój "najukochańszy" tatuś. Chciał mi przekazać że przyjedzie ze mną porozmawiać.
I co teraz robię?
Siedzę koło niego na sofie i nie mogę uwierzyć że pozwoliłam mu wejść do mojego mieszkania. Bardzo się zmienił, zauważyłam że chce mi przekazać coś ważnego dla niego.
- Julka, masz przestać się z nim spotykać!- stwierdził na dzień dobry gdy tylko usiadł.
- o kim ty mówisz?
- o Robercie- wziął łyka wody która leżała na stole i spojrzał na moje zmieszanie.
- ale skąd ty wiesz o nim?- musiałam wiedzieć skąd on to wszystko wie, przecież nie przedstawiałam ich, a z tatą nie utrzymywałam kontaktu od roku.
- mam swoje źródła. Załatwiłem mu pracę w Stanach żeby zobaczyć jaki on jest, nie chciałbym żebyś spotykała się z takim nieudacznikiem.
- żartujesz sobie prawda?- nie mogłam uwierzyć że on mógł zrobić coś takiego.
Aha, czyli cierpiałam tyle czasu przez własnego ojca!
- nie- uśmiechnął się- ale muszę ci powiedzieć ze niezły z niego babiarz
- tato, jak mogłeś! Mogłeś go poznać tutaj, mogłeś przyjechać a nie wysyłać go tak daleko
- szczerze mówiąc miał tam zostać na zawsze, ponieważ nie chcę abyś z nim się spotykała. Nawet zapłaciłem mu podwójnie za jego malunki! Nic nie wiedział dopóki nie zobaczył mojego dowodu i wszystko było dla niego jasne. Pracował jeszcze tydzień i wyjechał a teraz proszę cię abyś nawet na niego nie patrzyła, on nie ma nic!
- wstań i wyjdz! - krzyknęłam! Tak znienawidziłam go że nie potrafiłam normalnie z nim rozmawiać. Zrobił coś strasznego- dla twojej wiadomości nie jestem już z nim i to twoja wina! nienawidzę cię i nie pokazuj się tu
- czemu aż tak bardzo się złościsz?
- bo jesteś straszny. On był jedyną osobą którą kochałam, nawet ciebie i matkę tak nie kochałam a ty zachowałeś się jak świnia. Patrzysz tylko na kasę!- wskazałam mu palcem gdzie ma się ewakuować!
- musiałem to zrobić. Przykro mi
- wyjdz!- krzyknęłam jeszcze raz, tym razem poskutkowało.
Byłam załamana.
Nie wiedziałam co sobie myśleć, w końcu to nie było wina Roberta że wyjechał! Jego grupka musiała trzymać się razem, taką mają zasadę.
Ale pozostaje fakt że mógł zadzwonić, napisać.....ale nie zrobił tego, dlatego pozostałam przy tym że on jest taką samą szują jak mój ojciec!
Chciało mi się płakać, ale powstrzymałam się. Nie mogłam wylewać łez tylko dlatego że coś się skończyło. Teraz musiałam zając się czymś innym.
Czymś miłym i ciepłym. Czymś co na samą myśl powodowało u mnie uśmiech i latające moskity w moim brzuchu.
Postanowiłam opowiedzieć wszystko Danielowi.
Nie bałam się jak on na to zareaguje, czułam że mogę mu powiedzieć wszystko. I właśnie dlatego aż tak bardzo mi się podobał
Przyszedł od razu po treningu. Od 3 dni, czyli od kiedy przyjechał z ferii z rodziną zaczął trenować zapasy.
Nie wiem co mu przyszło do głowy.
Między nim a Robertem podobno jest napięta sytuacja. Pogodzili się podobno, ale nie odzywają się do siebie jak wcześniej, mieszkają nadal razem i muszę przyznać że od 3 dni nie myśle w ogóle o Robercie. Nadal coś do niego czuję, ale z Danielem jest mi tak dobrze że nie potrafię nawet przeszłości myśleć.
Ledwo otworzyłam drzwi a już rzuciłam się jak żałosne dziecko na niego! Jak kleszcz!
- wreszcie jesteś!- uśmiechnęłam się.
- Jula udusisz mnieeee- zaśmiał się i też mnie tak mocno przytulił
- ał- krzyknęłam, aż za mocno to zrobił. Wszystkie żebra prawie by mi połamał.
- dobrze ci tak- powiedział zadowolony i dał mi buziaka- mogę wziąć sobie prysznic bo jestem po treningu.
- okey, ale szybko bo muszę ci o czymś powiedzieć- zostawiłam go i poszłam do kuchni-  chcesz coś do picia?- krzyknęłam
- nieee, zrób mi coś lepiej do jedzenia, bo jak nie to zjem ciebie, aż tak jestem głodny- zaśmiałam się- gdzie masz ręczniki?- krzyknął
- w ostatniej szufladzie komody. Na co masz ochotę?- zamierzałam mu ugotować coś lepszego niż parówki z mikrofali..
- spaghetti
- dobra, tylko skoczę szybko po koncentrat
Wyszłam tylko w bluzie, bez makijażu, bo w końcu miałam sklep pod nosem.
Poza tym, od wyjazdu Roberta nie malowałam się w ogóle, impreza u Majki była wyjątkiem.
Zaczęłam szukać koncentratu na półce,która okazała się strasznie wysoka a koncentrat 2 metry nad ziemią
Stanęłam na palcach żeby po niego sięgnąć, ale kogoś ręka złapał przede mną koncentrat który chciałam wziąć.
Spojrzałam na tą żyrafę.
No nie! To jakieś żarty!
Robert
- proszę- powiedział jakby w ręku trzymał serce.
Wzięłam ten koncentrat i ominęłam go idąc do kasy.
Zignorowałam go totalnie, z bólem serca, ale udało mi się.
- Jula może porozmawiamy jednak? Nie daj się prosić!- słyszałam w jego głosie smutek, ale nie umiałam być wyrozumiałym człowiekiem. Wszystko przez to że miałam do niego okropny żal.
- nie, sorry ale muszę iść, bo Daniel czeka- zapłaciłam za zakup i wyszłam ze sklepu
- kiedy przyjechałem pierwsze co zrobiłem to przybiegłem na imprezę żeby cię wreszcie zobaczyć, przytulić..ale ty nie dałaś mi nawet szansy żeby to zrobić
Jejku.....
Moje serce.....czemu kazało mi się odwrócić?
Na szczęście jestem osobą która myśli zdrowo i szłam dalej
- i tak ci tego nie odpuszczę, nie po to tu wróciłem- powiedział tak, jakby mi groził!
Nie chciałam aby on nadal myślał że ma szansę to wszystko naprawić, ale on już taki był. Nie potrafił przegrywać, a jak już przegrywał to musiał mieć dogrywkę!
Cholerny Robert.
Musiałam mu coś powiedzieć
Odwróciłam tylko głowę
- nie licz na nic. Nie ma miejsca w moim życiu na ciebie, tak jak ty przez miesiąc kiedy cię nie było. Jak już wczoraj mówiłam, chcę być z Danielem i ty mi tego nie zepsujesz
- nie kochasz go, a ten idiota o tym wie...to żałosne
- nie..mylisz się. Myślałam że jestem w tobie zakochana i że bez ciebie nie dam rady, ale okazało się że przeszło, że żyję i miewam się świetnie jak to widać.
- to się okażę, jeśli nie mam szans to je zdobędę!
- spadaj- powiedziałam chamsko i poszłam sobie bo nie chciałam go już słuchać
Od razu jak tylko weszłam do domu Daniel spytał co tak długo.
Oczywiście że mu wszystko powiedziałam, o moim tacie o spotkaniu z Robertem i o tym co on mi mówił.
Nie chciałam mu nic ukrywać. Nigdy.
- Jula...muszę być szczery....sądzę że zejdziecie się za niedługo..wiesz?
- czemu tak mówisz?- mój dobry humor został za drzwiami.
Czyli on też w nas nie wierzy?
 - kochacie się....i na pewno nie przestaniecie w najbliższym czasie..
- czyli po prostu rezygnujesz tak? Tylko dlatego że tak myślisz...wiesz co.....nie sądziłam że jesteś taki...zawiodłam się
- dobrze...przepraszam...to są tylko takie moje myśli
Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy.
- to lepiej nie myśl....bo tylko przykrość mi robisz
Wstał z krzesła i kucnął przy moim
- przepraszam- powiedział i się uśmiechnął
Wiedział że mu wybaczę i skoczę na szyję jak zawsze. Wiedział że dam mu milion buziaków i wiedział że nasz związek to tylko kwestia szczerości, wierności i zaufania.
Czułam się na swoim miejscu...
I wiecie co?
Bałam się że ten związek uzależni mnie bardziej niż Robert.
Ale co z tego, jeśli nie zaryzykuję nigdy się nie dowiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz