Mijały tygodnie a moje życie nie minęło jeszcze. Żyję, może nie tak jak kiedyś, ale staram się żyć. Każdą wolną chwile spędzam z Danielem, to on doprowadza mnie do normalność. Dzięki niemu wróciłam do szkoły po 2 tygodniach i wyszłam z domu, wreszcie. I może wszystko byłoby okay, gdyby nie to że osoba którą kochałam nie była przy mnie, zero kontaktu, zero pewności. Zaczynałam od początku, tak jakbym nigdy go nie poznała, szkoda tylko że on był w moim sercu i nie dało się tego ignorować, nawet jeśli minął już miesiąc od jego wyjazdu.
Ciekawiło mnie gdzie on pojechał, wiedziałam że tą informacje posiadał, musiałam się dowiedzieć koniecznie.
Miałam taką okazję bo właśnie siedział koło mnie i oglądał mecz. Ja pisalam nam wypracowania na polski ale przerwałam.
- Daniś, wiem że nie możesz ale powiedz mi, gdzie on jest? Błaaagam- spojrzał na mnie ze współczuciem. Przez ten miesiąc oboje unikaliśmy tego tematu,choć wiedział że myślami byłam gdzie indziej.
- minął miesiąc, dlatego nie powiem ci gdzie on jest
- jesteś moim przyjacielem czy nie? Co?
- tak jestem i dlatego ci nie powiem
- nie daj się prosić, przecież wiesz że nie wytrzymam, muszę się dowiedzieć, proszę proszę- prosiłam całym ciałem...i patrzyłam mu prosto w oczy. To na niego działało, wiedziałam że mu się podobam i że odpuści jeśli będę tak prosić
- zapomnisz o nim choć trochę za niedługo, obiecuję
- co chcesz przez to powiedzieć?
- to że nie odpuszczę ci tym razem i nie pozwolę aby cię zranił ponownie, wiesz co czuję do ciebie więc tym razem nie pozbędziesz się mnie tak prędko
- czyli nie chcesz mi powiedzieć bo coś do mnie czujesz i chcesz wykorzystać sytuację i jego nieobecność, dobrze to rozumiem?- zaczęłam się denerwować
- będę z tobą szczery i powiem ci że dokładnie tak sobie pomyślałem
- przecież zawsze mówiłeś że Robert jest jak twój brat i zrobisz to bratu, taka świnia z ciebie?- podnosiłam ton głosu
-zostawił się tu, a były inne rozwiązania jakby trochę pomyślał, przez miesiąc nawet nie napisał ci czy żyje, nawet powiedział że masz nie czekać i że już nie wróci, więc o co ci chodzi?
- o to że jesteś egoistą i świnią, wiesz?
Wstałam z fotela i zaczęłam nakładać buty.
- gdzie ty idziesz?
- na pewno z dala od ciebie- wyszłam i trzasnęłam drzwiami.
Nie chciałam go słuchać, bo mówił rzeczy których po nim bym się nie spodziewała. Wyszłam z jego bloku i wszystko wydawało mi się takie wyblakłe, jak stare zdjęcia.
Nie czułam się swojo nawet na wolnym powietrzu. W kieszeni zaczął wibrować mój telefon.
Dani.
Odebrałam tylko dlatego że za bardzo się z nim zżyłam i bardzo mi na nim zależało, nie chciałam kłótni, tym bardziej z nim. Ale nie miał racji dlatego nie chciałam mu tego odpuścić
- co chcesz? spytałam
- czekaj proszę, zaraz tam zejdę- jejku po cholerę.
- po co?
-czekaj- rozłączył się
Te cholerne "rozłączanie się" doprowadzało mnie do szaleństwa. Ale zatrzymałam się, z łzami w oczach i bez kurtki. W zimę.
Podbiegł szybko, muszę przyznać że miał niezłe tempo i kondycję.
- Jula...przepraszam cię, ale chciałem być szczery przecież szczerość jest chyba okey, nie?
- wybaczę ci jeśli powiesz mi gdzie on jest!- targowałam się
- nie zrobię tego
- to spadaj- odwróciłam się i zaczęłam iść przed siebie.
Poszedł za mną. Wiedziałam że styłu mnie idzie chłopak który nie chce mnie ponownie stracić, który się tego boi...ale musiał mi powiedzieć gdzie Robert przebywa.to tylko mogło mnie uszęśliwić.
- nie próbujesz mnie zrozumieć- powiedział z całym swoim żalem.
- próbuję ale się nie da
- Julka ale zrozum że to nei moja wina że cię kocham, ty mnie w sobie rozkochałaś a teraz masz pretensje, nie narzucam ci się i nie karzę ci decydować ani wybierać między mną a nim...ale gdzie on jest i czemu to nie mogę ci powiedzieć. To już twój problem.
Uśmiechnęłam się wtedy, pózniej zaczęłam się śmiać. Rozśmieszyło mnie to, bo w sumie miał rację.
- no w sumie- śmiałam się cały czas
Zatrzymałam się. Spojrzałam na niego tak, jakbym chciała mu podziękować oczami.
- dzięki ci za wszystko, dobrze wiesz ile dla mnie zrobiłeś przez ten czas, dzięki
- spoko- powiedział obojętnie, jakby mu na tym nie zależało. Ale zależało, wiedziałam to.
Zdjął swoją bluzę i mi ją podał, zawsze to robił. Z tego słynął mój najlepszy przyjaciel. Rozdawał mi bluzy kiedy było mi zimno, za każdym razem. Przez ten miesiąc miałam już 3 w swojej szafce.
- dzięki, to co, podasz mi ten adres?- spytałam ostatecznie żeby się przekonać że nie da.
A tu...BOOM kompromis
-możemy umówić się tak....jeśli przez następny miesiąc nic do mnie nie poczujesz to ci podam ten adres i pojedziesz bez mojego gadania, okey?
Był pewny siebie. Mówił jakby był pewny że mu się uda. Ale kurcze...to było oczywiste że przez miesiąc będę myśleć tylko o tym żeby osiągnąć swój cel i wyjechać do Roberta żeby zrobić mu niespodziankę. A co jeśli będzie miał już inną dziewczynę?
Bałam się tego, ale lepiej znać prawdę.
- okay zgadzam się.- też byłam pewna swoich uczuć do Roberta, dlatego się zgodziłam.
Coś poczułam w powietrzu dziwnego, jakby coś mi mówiło żebym aż taka pewna nie była.
Ale to pewnie tylko były błędne myśli i przepuszczenia
- ale jeśli coś poczujesz to mi to powiesz i wtedy ja zadecyduję czy ci dać ten adres czy nie- uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Odwzajemniłam uśmiech i zaśmiałam się
- jeśli lubisz wezwania....no...hm....okay- zaśmialiśmy się w tym samym czasie.
Przytuliłam go szybko i wróciliśmy to mieszkania bo zaczął padać śnieg, a wypracowanie samo nie da rady się napisać.
Nie wiedziałam co mam sobie myśleć. Miesiąc to strasznie długo, ale zawsze lepiej to niż nic. Musiałam po prostu być sobą i powoli się pakować, po gdzieś w innym mieście, kraju był Robert. Ciekawe czy on też o mnie myślał....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz