Daniel miał się spóźnić bo wracał pociągiem, który przemieszczał się swoim tempem.
Założyłam buty, wzięłam torebkę i wyszłam zadowolona z domu.
Szłam jak ucieszona mała dziewczynka przez miasto aż wreszcie doszłam. Od razu dorwała mnie Majka która mieszkała w pięknym mieszkaniu, jednak uważam że moje jest ładniejsze, bardziej pokazuje mój charakter. Jej mieszkanie było jak z katalogu, a przecież tu nie o to chodzi.
- hej...wreszcie jesteś!- krzyknęła i podała mi szampana. Całe mieszkanie było w ludziach, było może z 20 osób.
- wow, ile ludzi- uśmiechnęłam się do niej. Ona była piękna. Odruchowo przed oczami stanął mi obraz Majki całującej się z Robertem. Nie dziwiłam się że on się z nią zabawiał, w końcu ona aż ociekała urodą a jej włosy był błyszczące a ich zapach przyciągnął już nie jedną ofiarę.
- to nie wszyscy- powiedziała zadowolona i podbiegła do innego gościa.
Ruszyłam w tłum i poczułam że brakuje mi w nim kogoś. Jak myślicie kogo?
Nie uwierzycie ale na tej imprezie wolałabym zobaczyć Daniela a nie Roberta. Trochę za bardzo o nim myślałam i mimo tego że dzwonił od tygodnia codziennie a smsy pisał co chwilę to i tak za nim tęskniłam. Zaczęłam się zastanawiać czy w 100% myślałam o nim jak o przyjacielu i przyznam że zwątpiłam w to.
Chyba....
Chyba....przyzwyczaiłam się do jego obecności tak bardzo że nie wyobrażam sobie jego nieobecności przez dłuższy czas. Na szczęście zajęłam się robieniem zdjęć i czas minął szybciej. Odwróciłam się i chciałam zrobić zdjęcie ale w obiektywie ujrzałam Daniela z torbą podróżną na ramieniu, który rozglądał się i widziałam po jego minie że był zmęczony podróżą, pewnie nie spał w pociągu w ogóle bo nie mógł się doczekać!
Dokładnie tak jak ja!
- Daniiiiieeeel- krzyknęłam jak mała dziewczynka i w szpilkach ruszyłam w jego stronę.
Chyba nigdy tak szybko nie biegłam na szpilkach ani się tak nie przepychalam.
Usłyszał mnie i spojrzał na mnie szybko bo już leciałam na niego. Nie wiedział co robić, dla mnie było to jasne że skoczę mu na szyję, dla niego nic nie było jasne. Do niczego nie miał pewności.
Zastanawiał się czy mnie pocałować ale nie zrobił tego, dał mi tylko buziaka w czoło i znowu mnie przytulił. Zastanawiałam się czemu tego nie zrobił.....coś go dręczyło! Widziałam to!Nawet w szpilkach byłam od niego niższa, ale nie przeszkadzało mi to.
- ale fajnie cię widzieć- wyszeptał mi do ucha zebym usłyszała, muzyka była za głośno
Uśmiechnęłam się do niego bardzo promiennie bo właśnie to chciałam usłyszeć, chyba wiedział co mi mówić, za bardzo mnie znał.
- to był najdłuższy tydzień w moim życiu, muszę z tobą porozmawiać- stwierdzilam stanowczo.
Wiecie co chciałam mu przekazać?
Nie powiem wam tego teraz.
- ja też, to ważne..- nie dokończył po Majka do nas podeszła szybko.
- Daniś, obiecałeś że będziesz rapował dzisiaj- uśmiechnęła się do niego żeby na pewno nie odmówił.
- Okay, ale zaraz bo chce coś Julii jeszcze powiedzieć- to chyba było ważne
-nie, nie! wszyscy na ciebie czekają,wskakuj na scenę!
- no dobra- powiedział szczęśliwy tym że ktoś docenia jego muzykę.- pewnie nie zdążę ci pokazać twojego prezentu, ale mam nadzieję że ci się spodoba, sam do ciebie dojdzie, wszystkiego najlepszego, w końcu dziś walentynki!- uśmiechnął się do mnie niepewnie i wskoczył na scenę.
Zaczął rapować, był genialny.. Ale za bardzo myślałam o tym niby prezencie że nie zdołałam usłyszeć tekstu.
Musiałam iść do łazienki więc ruszyłam w stronę WC.
Oparty o ścianę na końcu całego tłumu stał, ten człowiek którego się nie spodziewałam.
Patrzyłam się w podłogę i prawie bym go nie zauważyła gdyby nie jego oczy które były skierowane w moją stronę , które zjadały mnie w całości.
Spojrzałam się na niego i zwątpiłam we mnie. Jego oczy świeciły jak lampki , nie byłam w stanie nic
zrobić, tylko iść dalej, odwróciłam głowę i ominęłam go bez serca. Po wejściu do łazienki nie czułam nic oprócz załosnego uczucia bezradności.
I wiecie co? Chciałam iść z Danielem się przejść, pośmiać się z nim....nie myslałam o tym żeby wybiegnąć i odzyskać Roberta. Może to nie znaczyło że już go nie kochałam, ale jego wyjazd tak mnie zniszczył że nie chciałam nic odbudowywać! Nawet nie miałam takiej ochoty.
Gdy ogarnęłam się i wyszłam z łazienki on tam na mnie czekał
- Jula....musimy porozmawiać....bardzo cię proszę żebyś ze mną teraz poszła na górę porozmawiać, bardzo ale to bardzo- zależało mu, ale nie mi. Nie zadzwonił nawet nie pisał, kazał nie czekać, więc teraz nie mógł na nic liczyć. Znowu chciałam go ominąć ale nie dał mi odejść.
Zatrzymał mnie zastawiając mi drogę.
- Robert jesteś żałosny, nie pisałeś, nie dzwoniłeś....nic kompletnie nic a teraz czego chcesz?- byłam już zła
- wiem że zle wyszło, ale nie sądziłem że kiedykolwiek tu wrócę. Proszę chodz porozmawiać...- strasznie prosił
- nie, nie będę z tobą rozmawiać. Czemu tu w ogóle wróciłeś?
- bo chłopaki zobaczyli że ze mną jest zle i pozwolili mi wrócić, Jula to już się nie powtórzy.
- a wiesz jak ze mną było zle? Przez 2 tygodnie nie zyłam praktycznie
- wiem Daniel mi wszystko mówił
- to Dani mnie wyciągnął mnie z bagna, kiedy tobie było ciężko sms napisać!
- Julaa.....kocham cię
- to nic nie da....powiedz mi lepiej co robiłeś z Hilary w Stanach
- nic
- taaa...jasne! 2 miesiące sam na sam z nią...super
- nie musnąłem jej nawet
- skąd mogę to wiedzieć?
- przyrzekam!- zrobił krok do przodu..
- Robert...to koniec...nie wchodzi się 2 razy do tej samej rzeki..poza tym Dani na mnie czeka i bardzo chciałabym dać mu szansę, bo udowodnił że nie tylko jest moim najlepszym przyjacielem
- żartujesz sobie?- nie mógł uwierzyć że ja to powiedziałam. Sama w to nie mogłam uwierzyć, ale byłam szczera.
- nie i nie mówię ci tego żeby zrobić ci na złość!- powiedziałam z bólem serca- mam nadzieję że następnym razem jak się zakochasz, to nie zrobisz tego żadnej- smutno to powiedziałam, ale prawda nie jest słodka, prawda boli.
- przestań- krzyknął i chciał mnie przytulić i pewnie pocałować, ale ja nie chciałam.
Spoliczkowałam go, wiem trochę nie w porządku, w końcu miałam się dobrze bawić....i było tyle ludzi co się na nas patrzyło
- wiem że nigdy nie przegrywasz, ale ja jestem twoją porażką, i wiesz co? nie możesz tego naprawić- powiedziałam jak najszybciej mogłam i ominęłam go idąc ze wstydem w stronę wyjścia.
Sama nie mogłam uwierzyć w to co zrobiłam.
Łzy napłynęły mi do oczu, ale poczułam ulgę, że wreszcie mu to wygarnęłam, że go zobaczyłam. Bo gdybym go nie zobaczyła nie mogłabym wreszcie oczyścić swojego serca i otworzyć go na inne osoby. Teraz czułam się jak ptak, mogłam latać. Ale...ale..smutno mi było....bo straciłam jedną z osób które kochałam najmocniej na świecie.
Poprawka.
On BYŁ jedyną osoba którą KIEDYKOLWIEK kochałam.
Szłam szybko w stronę przystanku myśląc tylko o tym jak uniknąć cierpienia po raz kolejny.
Może powinnam pojechać na jakieś tygodniowe wakacje zimowe sama?
- Jula stój- krzyknął ktoś z daleka
Odwróciłam się.
To Daniel, biegł za mną.
Miałam ochotę go zabić za to że nie powiedział mi wcześniej o tym, że nie walczył o moje uczucia, że uważał że Robert mógł by być najlepszym prezentem.....brrr...
- daj mi dzisiaj spokój!
- czemu? Czemu nie dałaś mu szansy? Przecież go kochasz i cierpisz bez niego
- wiesz czemu.....? Bo poczułam idioto że z tobą mi lepiej, że z tobą jestem szczęsliwa, ale nawet nie chciałeś o to walczyć....i jeszcze w dodatku go tu przeprowadziłeś, w walentynki!
- co?- zaniemówił, jego oczy zaczęły błyszczeć, ale co z tego? Byłam wciekła.
- gówno- wiem, trochę za bardzo byłam głupia i żałosna ale wszystko mnie denerwowało.
Czemu płeć przeciwna nie dostała mózgu w prezencie?
- Julaaa...chciałem dobrze, myślałem że będziesz szczęśliwa- mówił smutno, widziałam w nim zmieszanie i niepewność, złość i bezradność ale też nadzieję
- doceniam to, ale na dziś mam dość- poleciała mi jedna łza
- mieliśmy się świetnie bawić- stwierdził podkreślając pierwsze słowo
- on tam jest nadal?- spytałam z nadzieją ze sobie poszedł
- nie, zdenerwował się i wyszedł. Jula chce żebyś wiedziała że ja nie zrezygnowałem z ciebie, tylko po prostu to nie ma sensu, nie mogę na tobie wymusić jakiś uczuć, to byłoby chore.
- wkurzyłeś mnie wiesz? Bo było tak fajnie, cieszyłam się jak mysza do sera że cię spotkam.....- nie dał mi dokończyć
- a ja wszystko spieprzyłem.....-westchnął- jak zawsze. Mogę to jakoś naprawić?- spojrzał się na mnie i prosił tak słodko tymi oczami. Na widok jego dołeczek w policzku coś mi się działo, nie potrafiłam mu odmówić
- jeśli będziesz robił to co czujesz i powiesz mi coś miłego, to może spróbujemy ...hm?- uśmiechnęłam się i spojrzałam mu prosto w oczy.
Cieszył się.
Ja też, nawet zaczęło mi coś latać w brzuchu.
- hm...to nie mówiłem ci dzisiaj że masz sliczną sukienkę i jesteś taka ładna?- zrobił krok do przodu i patrzył na mnie z góry, kurcze jak zawsze byłam za niska
- ściemniasz- szturchnęłam go.
Trzymał ręce w kieszeniach i się strasznie się uśmiechał
- miałem być szczery czy nie?
- no tak!
- no to jestem
Ja też zrobiłam krok do przodu i go przytuliłam
Pózniej zaczęliśmy się całować i muszę przyznać ze było fajnie, tak inaczej niż za pierwszym razem. Tym razem zrobiłam to z uczuciem i z własnej woli. Byłam w siódmym niebie. W porównaniu do pocałunków Roberta, jego były delikatny i takie ciepłe. Robert był zawsze zimny i nieobecny.
Stanęliśmy pózniej koło siebie i patrzyliśmy na siebie tak dziwnie. Cieszyliśmy się i nie mogłam się już doczekać dalszych dni z nim.
Ale zawsze musi coś zepsuć moje szczęście.
Usłyszałam wkurzony głos Roberta za plecami
- widzę jaki z ciebie przyjaciel! Gnido- wziął Daniela "z bara" i poszedł dalej.
Widziałam że był mega zdenerwowany. Mówił mi przecież kiedyś że chodził do psychologa właśnie dlatego. Miał problemy z nerwami i właśnie teraz tego doświadczyłam
- nie martw się nim! Chyba że rezygnujesz?- spytałam dla pewności
- nie, coś ty. Po prostu nie umie przegrywać. Przytulił mnie znowu, ale widziałam że coś go gryzło. W końcu to jego najlepszy przyjaciel.
Nie wiedziałam co będzie, co będzie po feriach jak pójdziemy do szkoły, czy damy radę. Ale na pewno czułam się bardziej pewnie niż z Robertem.
Czułam że to nie koniec historyjki z Robertem, wiedziałam że uczucie do niego kiedyś mnie dopadnie, miałam nadzieję że stanie się to jak najpózniej albo wcale.
Moje życie się tak zmieniło w ciągu 7 miesięcy że sama siebie nie poznawałam.
Nie wiedziałam dokładnie co mnie czeka. Ale życie było dla mnie jak ocean, mogłabym do niego skakać kiedy tylko będę chciała i nigdy nie pójdę na dno bo zawsze będzie jakaś siła która mnie podniesie.
*Dzwonek komórki*
- słucham?
-cześć Julia
- kto mówi?
Nie...
Tylko. Nie.To.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz