Pierwszą osobą której otworzyłam mimo mojej woli był Robert. Zrobiłam to bo groził mi, po tygodniu jak nie wychodziłam z domu i nie żyłam że przyjdzie z policją bo nie wie co ze mną i że nie odpuści aż nie wyważą drzwi.
Wiedziałam że jest to tego zdolny dlatego mimo tego że nie miałam siły na wstawanie z łóżka bo od tygodnia nic nie jadłam i prawie nie piłam.
Na mój widok doznał szoku.
Wiedziałam że wyglądałam strasznie bo byłam odwodniona, zaniedbana, bez makijażu, potargane włosy, niewyspana i naćpana lekami.
Niestety.
Ale leki przeciwbólowe nie pomagają na serce.
Niestety.
Nic nie powiedział wszedł do mojego mieszkania i zamknął za sobą drzwi.
Bez słowa wszedł też do pokoju i po zobaczeniu tego bajzlu spojrzał znowu na mnie. Miał łzy w oczach.
Jak fale na morzu, jak mokra trawa po deszczu. Nie wiem jak to zrobiliśmy i jakie musieliśmy mieć wyczucie bo ruszyliśmy w swoją stronę w tej samej chwili.
Nie miałam siły nawet go mocno przytulić.
Szczerze to nie wiem czemu doprowadziłam się do takiego stanu. Przecież to był jeden z moich pierwszych związków, nic specjalnego.
Ale jednak.
Prawda boli, słowa bolą ale najbardziej zdrada. Nie ma gorszego uczucia.
To powód takiego zachowania, nie wiem czumu ale jak pojawił się Robert uwierzyłam w to że to wszystko się zmieni. Że mi pomoże.
- Julaa...- nie dokończył, bo wymięknął.
Po prostu zaczął płakać.
Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. Przytulał mnie i płakał. To dało mi do myslenia.
Mogłam odbierać od niego telefon, może wcześniej by mi pomógł się pozbierać.
Może nie cierpiałby, może nie musiałby na mnie patrzeć w takim stanie.
Może..
- Robert, dzięki że jesteś- zauważyłam że mówić też nie mogłam głośno.
Zauważyłam za dużo rzeczy.
- nie wyjdę z stąd dopóki z tobą nie będzie lepiej
Po tych słowach to ja wymiękłam.
Nie miałam czym już płakać.
To było takie dziwne uczucie. Najdziwniejsze w moim życiu.
Słyszałam bicie jego serca. Biło za szybko.
- co z Danielem?
Nie wiem czemu o nim wspomniałam.
- wyprowadził się do rodziców jak tylko go wypisali ze szpitala
- ze szpitala?
- złamałem mu nos, dobrze mu tak
Nie uwierzycie, ale poczułam ulgę. Tzn..cieszyłam się z tego. Trochę to było chamskie...ale jak miałam zareagować...pobiegnąć i go za Roberta przeprosić?
Był świnią i na to zasłyżył.
- Robert...to twój najlepszy przyjaciel....nie możesz tak postępować tylko dlatego że czujesz jakiś obowiązek w stosunku do mnie
- to nie tak, on zrobił ci coś strasznego, mój przyjaciel by coś takiego nie zrobił. Poza tym ufałem mu, zaakceptowałem wasz związek bo zobaczyłem jak bardzo byłaś szczesliwa a on cię zranił. Nie chcę go znać.
- ale jak sobie teraz poradzisz?
- jak nie znajdę tu pracy..to wyjadę znowu do Stanów
Zabolało.
Wiedziałam że nie mogłam do tego dopuścić.
- Robert, proszę nie wyjeżdżaj- powiedziałam to tak, że nawet najbardziej bezduszny człowiek by uległ
- teraz nie mam serca żeby to zrobić, ale muszę jakoś sobie radzić.
- pomogę ci, dobrze wiesz że jestem w stanie
- Julka, nie będziesz mnie utrzymywać
- nie rozmawiajmy teraz o tym.
- założę się że nie spałaś w ogóle. Czemu nic nie jesz, wpadniesz w anoreksję
- nie wpadnę
- nie denerwuj mnie, zaraz zrobię ci coś do jedzenia, zjesz a później pójdziesz spać
- nie
- to nie było pytanie. Zrobisz to i tyle.
- jak dasz sobie pomóc
- nie ma mowy, nikt mnie nie będzie utrzymywał
- w takim razie nikt nei będzie mnie utrzymywał przy życiu. Bo po co
- Julaaa- spojrzał na mnie żebym odpuściła, ale dla mnie jego dobro też się liczyło. Wiedziałam że potrzebował pomocy finansowej...
Nie mógł wyjechać.
Tak po prostu się spakować i znowu zniknąć.
- moje życie i tak i tak nie jest nic warte. Nawet ja go nie szanuję więc mi tam nie zależy.
- ale mi zależy
- mi też, ale na twoim.
- może kompromis?- zaproponował
- no dobra
- ty zjesz i pójdziesz spać a ty zapłacisz mi za tylko jeden miesiąc za mieszkanie. Oczywiście pieniądze ci zwrócę
- jedzenie też ci zwrócić?- zaśmiał się
- nie dzięki- uśmiechnął się po raz pierwszy
-to ja też dziękuję
Ledwo co dałam radę zjeść, ciężko i dziwnie było jeść coś po tygodniowej głodówce
- zostaniesz dziś na noc?- zapytałam z nadzieją że zostanie. Bałam się zostać sama, bałam się samotności.
- jeśli chcesz to zostanę- powiedział zjadając makaron jednym ruchem
Czułam się tak słabo.
Poszłam się umyć i jak wyszłam olśniło mnie to mój pokój był czysty, chyba czystszy nawet niż tydzień temu.
- sama miałam to zrobić- powiedziałam obrażonym tonem. Był mi potrzebny ale nie jako sprzątaczka.
- ale ja to zrobiłem- uśmiechnął się i wiedziałam że chciał mnie przytulić.
Ale widocznie się bał, bał się że to może mnie załamać, albo może mną wstrząsnąć. W końcu kobiety różnie reagują po zdradzie.
Ale u mnie było inaczej. Potrzebowałam go.
Chciałam dać nam jeszcze szansę.
Ale tak krok po kroku
- jutro zakończenie roku szkolnego, idziesz po świadectwo?
- idę- byłam pewna że muszę tam iść, pokazać że mam charakter.
Spaliśmy oddzielnie.
Głupio, bo byłam pewna że obydwoje niewiele spaliśmy
Rano wstałam wcześniej, poszłam do łazienki i się pomalowałam wreszcie. Byłam taka chuda że nawet nie miałam w czym iść.
Na szczęście znalazłam jakąś sukienkę która jakoś na mnie wyglądała.
Robert poszedł szybko się przebrać i spotkaliśmy się przy szkole.
Wszyscy się na mnie patrzyli.
Wiem, bo w końcu ja jestem tą z rogami.
Robert szedł koło mnie i może dlatego nie odwróciłam się i nie uciekłam z tej szkoły.
Weszłam do szkoły i zrobiłam to co planowałam pół nocy.
Spojrzałam mu prosto w oczy z taką nienawiścią, z taką pewnością siebie, z taką siłą że załamał się.
Wiedziałam, doTknęło go to.
Jego dusza to poczuła.
I właśnie o to chodziło.
Cała klasa zjadała mnie wzrokiem, nawet wychowawczyni, która nie tylko wiedziała o tym wydarzeniu, ale która zauważyła że z nadwagi w ciągu 2 miesięcy mam lekką niedowagę.
I ten anemiczny wygląd.
Mimo że spałam trochę, miałam makijaż i jadłam już normalnie. To widać to było na kilometr
Odebrałam świadectwo, podziękowałam i wyszłam z klasy. Usiadłam od razu na ławce pod szkołą i chciałam uspokoić tętno.
Moje serce biło za szybko, ale nie dlatego że czułam coś do Daniela, to było uczucie bezradności i poniżenia.
Czułam się jak gówno.
Gdybym była inna w końcu by mnie nie zdradził
- Julaa.....to co idziemy?- odezwał się Rob
- nie daje sobie rady Robert- położyłam ręce na oczach z załamania, zaczęłam płakać i się trząś.
Działo się ze mną coś strasznego, chyba zaczynałam mieć depresję.
Ale nie taką tak te nastolatki które wmawiają sobie że ich życie nie ma sensu i zamykają się we własnym życiu. Ale....miałam depresję poważną, którą trzeba leczyć.
Usiadł koło mnie i mnie objął mocno, tak jakbym zaraz miała spaść z tej ławki i się potłuc.
- Jula..chodź lepiej do domu, tam sobie porozmawiamy, dobrze?
- nie Robert, bo później zapomnę.
- czego?
- przeprosić cię- powiedziałam cicho, tak jakbym nie ja mówiła tylko wiatr
- ale czemu?
- bo powinnam skoczyć ci na szyje kiedy wróciłeś, powinnam czekać na ciebie i się nie poddawać. A tego nie zrobiłam raniąc ciebie i mnie przy okazji
- Jula...nie przepraszaj bo ja w tym zawiniłem
-właśnie nie- powiedziałam ściskając pięść z całej siły.
- gdybym zadzwonił choć raz....
- Robert...powiedz mi to szczerze, bo wiesz że bardziej się nie załamię
-co?
- co robiłeś z Hillary w Stanach?
- kompletnie nic.
- a szczerze?
- to szczere.
- a czemu nic?
- bo to byłoby głupie, poza tym, ja chcę być z tobą a nie z nią. To logiczne, nie wyjechałem po miłość
- nic ci nie obiecam. Ale chcę spróbować jeszcze raz. Masz rację, nie chcę cię z kimś innym dzielić
- źle się czujesz, choć lepiej do domu położysz się.- to prawda, nie czułam się źle lecz okropnie, ale mówiłam szczerze, chciałam mu to powiedzieć....bo czułam że muszę to zrobić.
- czyli nie chcesz?
- chcę, najbardziej....ale wolałbym żebyś powiedziała mi to z pewnością w głosie i nie w tym stanie
- aha, czyli nie podobam ci się taka
- Julaaaaa przecież wiesz że nie o to mi chodzi- wytarł mi rękawem łzy i poszliśmy na autobus, bo nie miałam siły na nic, nawet na chodzenie, na dalszą dyskusję również.
Usiadłam na łóżku, owinęłam się kołudrą i piłam sobie herbatę kiedy Robert męczył się z robieniem omletów mimo że mówiłam mu że nie chce mi się jeść.
Wpadłam na genialny pomysł , jeden z najlepszych pomysłów jakie miałam do tej pory.
Wstałam z ogromnym uśmiechem na twarzy, poprawił mi się humor.
Weszłam do kuchni i jak zobaczył moją minę to był w szoku
- co się stało?-zapytał uśmiechnięty że wreszcie jest jakaś poprawa.
- mam dla ciebie propozycję bo wpadłam na genialny pomysł- uśmiechnęłam się.
- no słucham powiedział- zjadając kawałki papryki
- ty nie masz gdzie mieszkać, nie chcesz ode mnie kasy, a ja mam za duże mieszkanie...więc może chciałbyś się przeprowadzić?- uśmiechnęłam się szerzej. Udławił się prawie papryką. I posmutniałam, bo taka reakcja mogła znaczyć tylko jedno.
- dobra nieważne- powiedziałam trochę zawiedziona.
Wzięłam sobie kawałek papryki i wyszłam z kuchni.
Usiadłam na łóżku z powrotem i włączyłam tv.
Wszedł za mną do pokoju
- Jula zgodziłbym się, ale jak ty sobie to wyobrażasz?
- normalnie, mam pokój gościnny możesz zmień w nim meble, ściany co chcesz
- ale nie będę ci przeszkadzał?
- nie, przynajmniej nie będę miała czasu na depresję
- pewna?
- tak- uśmiechnęłam się
- no dobra....zgadzam się ale pod jednym warunkiem- nie słucham go dalej, po prostu zerwałam się z łóżka i skoczyłam mu na szyję.
Cieszyłam się.
- najpierw poznasz miejsce w którym dojrzewałem i moją ciocie która mnie odnalazła
- hm..- nie byłam pewna...ale tak bardzo zależało mi na tym aby z nim mieszkać że się zgodziłam
- też mam taką małą prośbę- uśmiechnęłam się i puściłam jego szyję
- jaką?- zrobił dziwną minę
- wszystko to się stanie, gdy zdecydujemy że dajemy sobie jeszcze jedną szansę.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
To było chyba logiczne.
Wiedziałam że od razu nie będę w stanie być w prawdziwym zwiazku, ale byłam pewna że kochałam Roberta. Bardzo. I że jego nieobecność to potwierdziła.
Zagryzł sobie wargę i udawał że się waha.
Popchnęłam go w żartach
- przestań!- krzyknęłam
- no dobra jak nalegasz....
Roześmiał się na całą parę. Każda osoba z osiedla go usłyszała na bank.
Czułam że czeka mnie wiele ciekawych sytuacji.
W ogóle nie mogłam sobie wyobrazić tego, żeby mieszkać z Robertem....
Daniel, ty idioto. Czemu w ogóle ze mną byłeś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz