środa, 7 maja 2014

Rozdział X - Tylko ciebie chcę, zapamiętaj!

Wstałam z pięknym uśmiechem. Byłam bardzo zadowolona, radość wychodziła mi uszami a to co miałam w głowie jest nie do opisania. Dawno nie miałam takiego dobrego humoru, wiedziałam że mimo tych dziwnych sytuacji z Robertem, będę szczęśliwa. Bardzo. Po obejrzeniu szkicownika Roberta w jego pokoju wiedziałam że nic nie będzie takie samo. Że wszystko będzie inne, ale nie wiedziałam że aż takie miłe i radosne. Kiedy byłam w łazience i kończyłam make-up Robert zapukał do drzwi
- Julaaa, idziesz na śniadanie?- jego głos był niewyspany. Znowu nie spał, tak na prawdę nigdy nie spał. Dani mówił mi że on śpi 2 godziny dziennie i to jest jego limit, mówił że nie wie czemu on tak ma i że się czasami o niego martwi, bo czasami na prawdę jest wykończony. Postanowiłam coś z tym zrobić, może coś mu doradzić, ale to nie teraz.
- tak, tylko za chwilkę bo teraz kończę makijaż- krzyczałam z łazienki. Byłam zadowolona z faktu że przyszedł po mnie, tak na prawdę to się tym jarałam.
- a długo ci zejdzie?
- 3 minuty, jak chcesz, to wejdź
Wszedł, kiedy akurat kończyłam robić sobie kreski eye-linerem. Jak wyszłam to się uśmiechnął i szczerze to nie wiedziałam czy na mój widok czy coś, ale miło mi się zrobiło i odwzajemniłam uśmiech...
- dzień dobry- powiedziałam i podeszłam do walizki żeby wyjąć drugą kosmetyczkę w której miałam gumki do włosów. Wzięłam jedną i zaczęłam związywać włosy
- hej, nie związuj włosów, ładniej ci w rozpuszczonych - zaczerwieniłam się strasznie, ale nie rozpuściłam ich, bo przeszkadzały mi. Niestety tak już mam że codziennie muszę mieć związane włosy. Moje opiekunki zawsze mi robiły warkoczyki, dlatego zostało mi to do tej pory, tylko że ja jestem miłośniczką kucyków lub koków
- nie lubię rozpuszczać włosów, przykro mi
- mi też- obydwoje zaśmialiśmy się
- to co, gotowa?- spojrzał mi prosto w oczy i wiedziałam że musiałam mu zwrócić o to uwagę
- jak przestaniesz to tak, możemy iść- zaśmiał się trochę i później odpuścił.
- no dobra dobra
Siedliśmy przy stole z całą rodziną. Poznaliśmy dzieci naszych gospodarzy 16 letnią Hilary i 18 letniego Jacka. Oni mieli niesamowitą urodę. Dziewczyna miała blond długie i gęste włosy i zielone piękne duże oczy, nie będę wspominać o ustach które były idealne. Chłopak zaś był bardzo wysoki też był blondynem ale oczy miał takie jak jego tata, czyli ciemne.
Zauważyłam że Hilary patrzyła się często na Roberta a on na nią, nie byłam zazdrosna, ale widziałam że nawet nie ma sensu żebym w to wnikała bo widziałam że to tak się skończy.
Zjadłam tylko jedną kanapkę, zauważyłam że ostatnio mało jem, może dlatego że nie mam na to czasu albo humoru, może wam się wydawać dziwne, ale kiedy mi się humor psuję nie poprawia go jedzenie, wręcz przeciwnie.
-would you like something to drink?- spytała Ann. Cieszyłam się że znam chociaż podstawę angielskiego.
- no thank you- uśmiechnęłam się, ale był to udawany uśmiech. Niestety dobry humor znikł jak to co było między mną i Robertem wczoraj wieczorem. Oj, jaka ja jestem naiwna.
Po dziesięciu minutach tego śniadania patrzyłam się prosto w stół i wyłączyłam się totalnie z rozmowy i reszty czynności, po prostu chciałam skończyć te śniadanie w spokoju i wrócić do pokoju aby przygotować się na wyjście na farmę.
Ale, stało się coś wow, mega, super wyjątkowego, może nie aż tak bardzo, ale ja lubię przesadzać. Robert pochylił się żeby wyszeptać mi coś do ucha.
- zmywamy się?- jego głos był kuszący, ale najlepsza była moja mina kiedy złapał mnie za rękę gdy czekał na odpowiedź, zrobiłam głupią minę i po tym zaczerwieniłam się. Zaskoczyło mnie to, ale w tej sytuacji wiedziałam co zrobić, po prostu z nim pójść, pokazać blondynie że w tym wszystkim też ja jestem.
Zauważyła że on sam, z własnej woli złapał mnie ze rękę i zaprowadził na przedpokój, tak na prawdę zjadała mnie wzrokiem. Tylko moja zemsta nie trwała długo a pózniej to ja miałabym problem, bo w końcu trzymaliśmy się za ręce. Niby mało, ale zawsze coś.
- co się stało?- spytał. Widocznie zauważył że coś ze mną jest nie halo, bo jeszcze 20 minut temu kipiałam z radości.
- nic takiego, po prostu jakieś smutasy mnie dopadły- wiedział że kłamałam, on zawsze wiedział kiedy kłamałam, ale postanowił odpuścić mi to, może żeby uniknąć kolejnej kłótni albo nie psuć mi dalej humoru?
- mhm, to idziemy na farmę, dziś możemy robić co chcemy, więc ty decyDujesz.
Uśmiechnęłam się i nie wiedziałam jak wymigać się z tej głupiej sytuacji bo nadal trzymał moją rękę i nie zapowiadało się na to aby chciał ją puścić.
- czemu akurat ja?- spojrzałam na niego, on oczywiście pomyślał sobie że też spojrzy, choć wiedział że tego nei lubię, ale w sumie, miał wyjście? Stał koło mnie było to niemożliwe żeby mówił do mnie i patrzył się na ścianę.
- bo ty rządzisz...
- jasne, do tej pory ty decydowałeś i nikt nie miał nic do gadania- zaśmiałam się i on też, ale zawsze miał swoje ale.
- i właśnie dlatego teraz ty decydujesz
- ale to ty zadecydowałeś czy ja mam decydować 
Zaczął się tak śmiać że ws domu było echo i chyba nawet korniki w deskach go usłyszały. 
Poszliśmy do farmy, dobrowolnie pomagaliśmy przy zwierzętach było to bardzo zabawne, do momentu w którym pojawiła się Hilary która oczywiście przyszła dla Roberta i udawała że chciałaby jeździć na koniu.
Oczywiście poszłam z nimi, poprawiałam jej siodło itd...cały czas mną dyrygowała, tylko żebym była zajęta i żeby Robert nie zwracał na mnie uwagi. A to jędza- pomyślałam sobie. Miałam ochotę jej przywalić, ale uznałam że nie będę taka chamska i niekulturalna. Poza tym ona gości mnie w swoim domu więc nie wypada. Sama chciałam pomagać na farmie więc pomagam, z minką miłej i sympatycznej Julci.
Tsa...Julci.
Ale oczywiście musiałam się ośmieszyć prędzej czy pózniej. Dwa metry od nich była "kupa" konia. Nie zauważyłam jej niestety i gdy koń mnie wystraszył, tzn Hilary zrobiła to specjalnie, ale nie spodziewała się że to tak się skończy po prostu wpadłam w te "odpady" nikt z nas nie wiedział co robić.
Hilary się roześmiała, Robert początkowo nie śmiał się ale jak zobaczył moją minę wybuchł śmiechem i nikt nie mógł go powstrzymać. Ja szybko wstałam i pobiegłam do mojego pokoju, na szczęście miałam niedaleko. Oczywiście musiała się uruchomić moja kochana "fontanna"- zaczęłam płakać. Ze spływającymi łzami szukałam w walizce zwykłych dresów i t-shirta żeby się przebrać. Jejku, jak to śmierdziało. Fuuuu..
Jak się przebrałam, postanowiłam wziąć się w garść. Dziewczyna chciała mnie ośmieszyć od samego rana i muszę przyznać że jej się to udało w 100%, nie mam pretensji do niej tylko do mnie bo nie uważałam na jej zaczepki, powinnam wcześniej iść sobie od domu i im nie przeszkadzać.
W sumie nie było mi tak przykro, bo przynajmniej nie musiałam jej już obsługiwać, głupia gęś!
Po 10 minutach usłyszałam Roberta który chciał wejść do mojego pokoju. Ja siedziałam na moim łóżku, oglądałam telewizję, na szczęście znalazłam jeden program Polski i udawałam że jestem znudzona i obojętna.
- Julka, mogę wejść?
- jasne wchodź

Wypsikałam się wcześniej perfumami i w całym pokoju tylko nimi pachniało, zero niepotrzebnych zapaszków
- co robisz?- wiedziałam że chciał rozpocząć niepotrzebny temat i rozmowę, ale on już taki był.
- oglądam, a co ty tu robisz?
- przyszedłem zobaczyć czy wszystko okay..- udawał że nie wiem o co mu chodzi
- Robert odpuść sobie, żyję. Tematu nie było. A jak masz ochotę się pośmiać, to wyjdź z tego pokoju i wróć za 5 minut jak ci przejdzie.
- przestań, chciałem tylko zapytać..czy ot takie złe??
- nie, ale nie na miejscu. Narobiłam sobie przypału i tyle.
- no troszkę nie miła sytuacja, ale było minęło. Co robimy?
- obojętne, możemy wrócić na farmę
- nie błagam....Ta Hilary już mnie wnerwia..
- czemu?- spytałam z ciekawością, sądziłam że ona mu się podoba.
- bo nie jestem głupi i widzę że ona próbuje cię skompromitować od samego rana i nie dobrze mi z tym
- ty też to zauważyłeś?- byłam zaskoczona
- niestety tak. I jeszcze przy tym chce ciągle ze mną przebywać i myśli że mi się podoba..itd...denerwują mnie takie dziewczyny- uśmiechnął się do mnie...
Myślał pewnie że u mnie zapunktował 
Szczerze?
Może mówił nieprawdę, ale ja w to chciałam wierzyć, zapunktował i dostał wielkiego plusa.
Spojrzałam na niego i wiedziałam że jak się uśmiechnę to wtedy on osiągnie następny swój cel, więc na złość tego nie zrobiłam...nie dlatego że nie chciałam, tylko dlatego że chciałam mu to wynagrodzić później, na razie chciałam tylko zobaczyć co będzie dalej..
Dzisiaj jest impreza i wiele może się na niej stać. Czekałam na nią. Całe popołudnie spędziłam z Robertem na łóżku oglądając polskie filmy. HHAHA, niezła wycieczka.....czas leciał a my robiliśmy to co codziennie w domu. To było trochę dziwne ale nam się podobało. W końcu mogliśmy pobyć sami. Siedzieliśmy koło siebie. Od czasu do czasu, opieraliśmy się na siebie, nawet zdarzyło się nam złapać za rękę albo uśmiechnąć się do siebie, tak bez powodu. Było mi bardzo dobrze i szczerze mówiąc wolałam tak spędzić resztę wycieczki niż zwiedzać największe miasta świata, pustynie czy góry. Z nim było mi dobrze wszędzie. Byle by z nim. 
Więc jak myślicie, oznaczało to, że już jestem w nim zakochana?
Nie wiem, to jest główne pytanie które sobie zadaje, przygotowując się do urodzin naszego gospodarza.

1 komentarz:

  1. pewnie była wcześniej zakochana niż do niej to dotarło hiehie xd w sensie, że przed wycieczką :)

    OdpowiedzUsuń