sobota, 17 maja 2014

Rozdział XII- Będziesz spał obiecuję!

Rano,po ubraniu się zeszłam na dół na śniadanie. Ku mojemu zaskoczeniu Hilary nie było, więc mogłam odetchnąć z ulgą. Od razu mi się humor poprawił. To niesamowite że nieobecność jednej osoby może aż tak dobrze na mnie działać.
- good morning- powiedziałam do wszystkich i usiadłam na swoim miejscu.
Wyglądałam tego dnia jak straszydło bo jak już mówiłam nie spałam całą noc. Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy pomalowałam sobie paznokcie...miałam w końcu 6 godzin....ale to mnie nie zadowalało. Moja twarz była niewypoczęta ale i tak z Robertem było gorzej. Nie spał nigdy i postanowiłam z nim o tym porozmawiać jak najszybciej.
Po śniadaniu poszliśmy na spacer. Nie mieliśmy dużo czasu, bo musieliśmy wracać ponieważ cała rodzina wybierała się na zakupy do jakiegoś wielkiego miasta. Zgodziłam się żeby z nimi pojechać bo chciałam sobie coś kupić. Zawsze lubiłam zakupy. Krótko mówiąc byłam zakupoholiczką. Byłam też ciekawa czy Robert jest cierpliwy. Chciałam go pod pewnym kątem sprawdzić.
- znowu nie spałeś..-stwierdziłam cicho kiedy byliśmy już w ogrodzie. Dziwny był dziś, taki wyciszony. Zawsze on miał najwięcej energii i zawsze starał się żeby mi nie było smutno, a jak było to próbował ze mną porozmawiać a dziś to ja musiałam trochę nad tym popracować. Nie wiem czemu, ale ja już czułam się jakbym z nim była. Tak jakbym miała już pewien obowiązek w stosunku do niego. To było miłe uczucie ale trochę krępujące.
- no, ja nie potrafię spać od kiedy opuściłem sierociniec- patrzył wszędzie tylko nie na mnie. Jego oczy wydawały się szare, tak jakby kolor jego oczu  zmieniał się w zależności od jego humoru. Tak bardzo było mi go szkoda. Ale nie miałam pomysłów. Nie wiedziałam jak mogłabym mu pomóc.
- ale czemu?
- bo ciągle mam jakieś dziwne sny, budzę się i już nie mogę pózniej usnąć- widziałam że nie chciał zbytnio o tym rozmawiać
- a może pomogłaby ci jakaś terapia albo leki na bezsenność
- wszystkiego już próbowałem, to nie pomaga- wydawał się bezradny i wykończony
- mogę coś dla ciebie zrobić?- spojrzał na mnie jakbym powiedziała coś złego, a przecież oferowałam mu pomoc
- nie sądzę żebyś miała moce uzdrawiające- uśmiechnął się. Jest! Chociaż udało mi się poprawić mu humor
- to może chociaż spróbuję, ok? Jeśli nie będziesz mógł spać, to zadzwoń a ja zacznę czarować- zaśmiałam się lekko.
Musieliśmy już wracać i śmiesznie było iść w stronę domu za rękę może dlatego że byłam od niego dużo niższa albo może dlatego że nigdy tak się nie czułam i odbierałam tą sytuację jako sytuację komiczną.
Możliwe że to mnie tak śmieszyło bo sama wzięłam jego rękę a to było do mnie niepodobne...komiczne
Do najbliższego dużego miasta mieliśmy 2 godziny. Już myślałam że będzie idealnie, ale zwątpiłam w to gdy w samochodzie pojawiła się Hilary która chamsko siadła między mną a Robertem. Do tego ubrała się tak wyzywająco że w Polsce wzięli by ją za tancerkę w clubie go go. I wcale nie przesadzam bo jej nie lubię, ale jestem szczera.
Roberta to bardziej dobiło niż mnie. Był zły. Normalny chłopak na pewno skorzystałby z okazji, ale t obyło logiczne że on nie jest normalny. I to chyba dlatego mnie tak bardzo do niego przyciąga.
Zaczęłam się śmiać gdy Robert jego chamsko- miłym głosikiem poprosił ją o zmianę miejsca.
Ona zawahała się, ale co, miała odmówić? Dziwnie by to zabrzmiało.
- wreszcie- powiedział z ulgą, przeżył aż pół godziny koło niej
- mogłeś skorzystać z okazji- zaśmiałam się
Spojrzał na nią krytycznym spojrzeniem
- spadaj! Uważaj bo teraz mam okazję z tobą- roześmiał się jak zobaczył moją minę.
W sumie miał rację, miał okazję i to wielką bo dziś miałam dobry humor i byłam bardziej dla niego wyrozumiała bo było mi go szkoda.
 Roześmiałam się razem z nim
- teraz jak mi to powiedziałeś to masz zero szans i żadnej okazji- uśmiechnęłam się. Udawałam że ja w to wierze. Wiedziałam że on i tak osiągnie swoje jak zawsze więc już nawet przyzwyczaiłam się do tej myśli. Został nam tylko tydzień tej pięknej wycieczki a najgorsze jest to że za 3 dni święta. Nie lubiłam świąt. Zawsze spędzałam je sama. Tym razem miałam je spędzić z Robertem, który też nie miał rodziny przy sobie. Byłam ciekawa co z tego wyniknie. Nie wiem jak to zrobił ale wyrwał mnie z namyśleń właśnie pytając mnie o święta. Czytał w myślach? Jak Dani? Właśnie Dani....
Tęsknie za nim...od dłuższego czasu nie dzwonimy do siebie, pewnie jest zajęty ze swoją dziewczyną. Ciekawe czy on też czasami o mnie myśli. W sumie mógł przestać myśleć, bo teraz nie ma dla nas przyszłości, nie kocham go ale trochę zle mi z tym że ma dziewczynę.
- co będziemy robić w święta?- spytał spoglądając w okno.
Mieliśmy piękne widoki. Piękny spokojny ocean i ta odmienna roślinność, było tam jak w raju.
- nie wiem, na co masz ochotę?
- na nic- znowu był przygnębiony. Nie mogłam na niego patrzeć w takim stanie.
- rozchmurz się, też nie lubię świąt, wiesz dlaczego, ale nie załamuję się, bo przynajmniej nie będę sama, przynajmniej w święta.
Oderwał wzrok z szyby i spojrzał na mnie
- już nigdy nie będziesz sama- powiedział spokojnie. A ja, głupia, nie wiedziałam co powiedzieć i się idiotycznie zaczęłam śmiać. Myślałam że on mnie szturchnie jak zawsze, ale widocznie nie miał humoru. Oparł głowę o okno i jego wzrok wydawał się nieobecny. Aha, czyli mu zepsułam humor, fajnie. Przecież miałam poprawić jego samopoczucie.
- nie śmiej się- powiedział nieobecnie
- przepraszam- westchnęłam i oparłam się o niego.
Wreszcie dojechaliśmy do wielkiego centrum handlowego. Początkowo chodziliśmy wszyscy razem, ale kiedy Hilary zaczęła kręcić się koło Roberta przymierzając ubrania i pytając się go czy jej pasują itd ...wzięłam Roberta za rękę i wyszłam z nim ze sklepu, wiedziałam że on się skapnął o co mi chodziło, bo mu to humor poprawiło. Zauważył że jestem zazdrosna i zaczął się śmiać. Zaczerwieniłam się po uszy.
- bardzo śmieszne- powiedziałam sarkastycznie i założyłam obrażona ręce, puszczając go, aż przyśpieszyłam krok ze złości. I wpadłam na kogoś.
- sorry- powiedziałam spalając się ze wstydu
- Julka? cześć!
- ooo! Adrian, co tam u ciebie?- spytałam, było mi miło że wpadłam akurat na niego
- wszystko w porządku, a u ciebie?- Robert podszedł do nas jeszcze szybciej niż ja zdążyłam wpaść na Adriana.
- też- uśmiechnęłam się przyjaźnie
- cześć Robert- przywitał się z nim- Julka masz dziś czas wolny?
- po zakupach nie mam nic w planach- stwierdziłam z pewnością że serio nic nie mam do roboty.
- a chciałabyś iść ze mną na kawę?
Nie pomyślałam o tym co myśli sobie Robert w tamtej chwili i się zgodziłam. W końcu, miałam powody żeby odmówić?
- jasne, to o której?
- o 16 przyjdę po ciebie
- dobra, będę czekać, ale teraz musimy iść
- to do zobaczenia
Poszłam z Robertem do H&M i szukałam  coś dla siebie. Robert był cichy i też czegoś szukał.
Znalazłam sobie bluzkę i bez przymierzania wiedziałam że jest idealna. Lubiłam zakupy ale nienawidziłam przymierzalni
- Robert którą mam wziąć...białą czy czarną?
- rób co chcesz, i tak zawsze nie pytasz mnie o zdanie
- dobra daj mi spokój, mam dość tych twoich humorków- wzięłam szybko byle jaką bluzkę, zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Wróciłam do reszty i cieszyłam się że on nie poszedł za mną, denerwował mnie, miałam już dość jego zachowania. Raz jest miły, raz nie. Powoli robiło się to męczące, zachowywał się gorzej niż dziewczyna z miesiączką.
Przyszedł pół godziny pózniej jak już musieliśmy wracać i żeby zrobić mi na złość kręcił się koło Hilary.
Nawet w samochodzie z nią siedział. A ja w sumie nie byłam taka zła, to on musiał się męczyć z tą idiotką żeby zrobić mi na złość, nie ja.
Po wejściu do swojego pokoju, przebrałam się w nową bluzkę, poprawiłam makijaż, zmieniłam buty na koturny i zeszłam na dół na obiad. Ignorowałam Roberta a on mnie. Nie wiem czemu, ale my zawsze kłócimy się o jakieś błahostki a pózniej mamy problem z porozumieniem się.
-*/98W połowie obiadu zadzwonił Adrian, który przeprosił mnie, bo nie mógł wyjść. Musiał pracować dłużej bo go o to pracodawca poprosił. Robert jak usłyszał że dziś nie idę uśmiechnął się pod nosem zadowolony.
W sumie było mi to obojętne. Zjadłam obiad, podziękowałam i poszłam na taras posiedzieć sobie na materacu.
Położyłam się i włożyłam sobie słuchawki do uszu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Roberta rysującego mnie który siedział metr ode mnie
- przestań mnie rysować..denerwuje mnie to- byłam na niego obrażona. Byłam obrażona na cały świat.
Serio wolałam siedzieć z Adrianem w kawiarni niż z Robertem się kłócić.
- a mnie denerwuję to że umawiasz się z Adrianem
- mogę się umawiać z kim tylko chcę- wstałam z materaca
- nie, właśnie o to chodzi że nie możesz-  też wstał zamykając szkicownik
- bo co?- spytałam zdenerwowana.
- bo ci nie pozwalam
Roześmiałam się ironicznie. Dobiło go to. Tak miało być.
- mam to gdzieś. Nie jestem z tobą, więc nie możesz mi rozkazywać. Jasne?
- miło....super. Dzięki ci bardzo- nie był zły ani obojętny. Tylko smutny. Ale tak bardzo byłam zirytowana że nie potrafiłam go przeprosić.
Kiepska telenowela.
Poszłam do pokoju i przebrałam się w piżamę. Obejrzałam 2 filmy i jak wyłączyłam telewizor usłyszałam pukanie.
Wstałam zaspana, była może 1 w nocy. Otworzyłam drzwi z przekonaniem że to Robert. Trafiony zatopiony!
- Jula,  możemy porozmawiać? Bo to nie daje mi spokoju i nie mogę usnąć...- faktycznie wyglądał jakby ciągle się kręcił na łóżku a wory pod oczami wyglądał jakby ktoś go pobił.
- no to wejdz- wpuściłam go do pokoju, tylko dlatego, że nie miałam serca zamknąć mu drzwi przed oczami.
- chciałbym cię przeprosić, przesadziłem trochę, ale nie chciałbym cię z kimś dzielić
- nie rozumiem cię, jesteś dla mnie chamski, a pózniej masz pretensje że idę na głupią kawę z kolegą
- pare dni temu powiedziałaś że ja jestem tylko kolegą....a jednak nie jestem..więc nie wiem czy mogę ci wierzyć
- ale o co ci chodzi?
- o to że ja nie spotykam się z innymi bo uważam że to nie w porządku po tym jak nam się układa, a ty bez żadnego ale, umawiasz się z Adrianem
- nie zabraniam ci się spotykać z innymi
- ale ja nawet nie chcę z innymi się spotykać, bo biorę cię na poważnie, nie tak jak z Majką...myślałem że ty też myślisz o mnie na poważnie.
- mówisz prawdę?
- tak, jeżeli nie chcesz ze mną zaczynać związku to mi to powiedz, chociaż będę wiedzieć na czym stoję
- czemu miałabym ci wierzyć? skąd mogę wiedzieć że jak wrócimy do Polski to nie zmienisz zdania.
- może dlatego że specjalnie cię zaprosiłem na wycieczkę żeby nam nikt w tym żeby się lepiej poznać nie przeszkodził a teraz okazuję się że jednak są takie osoby.
- Robert, ja nie chcę być z tobą w związku, bo boję się że jak coś pójdzie nie tak jak trzeba to się nie pozbieram, bardzo trudno mi jest pogodzić się ze stratą kogoś- spojrzałam na niego. Byliśmy już w takim momencie że było mi obojętne czy spojrzę mu prosto w oczy.
- czemu myślisz o końcu, kiedy nawet nie było początku?
- wolę być ostrożna- założyłam ręce. I nie oderwałam wzroku. Patrzyliśmy sobie prosto w źrenice. Wiedziałam że trudno mi będzie wyjść z tej rozmowy żywa.
-ale, ja tak bardzo chciałbym spróbować...też się boję bo za bardzo mi na tobie zależy, ale jeśli nie spróbujemy to to nas wykończy
- może masz rację, ale czy jesteś pewny że chcesz być ze mną? Nie jesteśmy już dziećmi
- nie będzie łatwo, jak w każdym związku, ale na pewno będzie nam razem łatwiej
Spojrzałam w podłogę, bo nie wiedziałam co powiedzieć.
Ale kochałam go, więc jaki był problem?
Może to był problem z ufnością, nie do końca mu ufałam. Ale jeśli mu nie zaufam to nigdy nie będę z nim szczęśliwa. Jeśli teraz bym mu odmówiła prawdopodobnie dał by sobie z nami spokój a przecież ja nie chciałam go stracić. Podeszłam do niego i przytuliłam go. Nic nie mówiłam, bo słowa nie wychodziły mi z ust. Kiedy jednak chciałam mu powiedzieć że chcę jednak spróbować zadzwonił mój telefon.
Adrian.
Zadzwonił aby spytać się czy jutro miałabym czas, ale po rozmowie z Robertem nie chciałam już nigdzie z nim iść. Kiedy skończyłam rozmowę nie musiałam nic mówić... w tym samym czasie ruszyliśmy w swoją stronę, zrobiliśmy po jednym kroku i już byliśmy już koło siebie. Wziął moją rękę i spojrzał na mnie, uśmiechając się. Jego oczy znowu wróciły do swojego niebieskiego koloru. Kochałam ten odcień i te mikro igiełki które świeciły w tym słabo oświetlonym pokoju.
- to co?- spytał. Ale ja nadal byłam w szoku, serce biło za szybko i nie potrafiłam nic powiedzieć
-ko....- kurcze! nie wychodziło mi to z ust. Haha...to była bardzo śmieszna sytuacja. On czekał aż się wysłowię a ja nie byłam w stanie nic powiedzieć.
- no, powiesz to wreszcie?- haha, wiedział co chcę powiedzieć. To dziwne, ale on powiedział mi już tyle razy że mnie kocha a ja nigdy, nawet teraz mi słowa nie wychodzą. Ale odłożyć wstyd do kieszeni.
- kocham cię- udało się. Szkoda tylko że dostałam od tego gorączki. Serio byłam taka gorąca że sam doktor pomyliłby to z gorączką.
Zaśmiał się  lekko i mnie przytulił. Moje serce zaczęło bić jeszcze bardziej kiedy przytulając go słyszałam bicie serca tej kostki lodu której nienawidziłam za to że ją kochałam.
Położyliśmy się i zaczęliśmy oglądać film, z którego nic nie zrozumiałam bo była za bardzo nieobecna i zamyślona.
- no to co, zaczniesz, czarować, bo chciałbym usnąć.- uśmiechnął się
- przez ciebie nie miałam czasu na przemyślenie planu działania- bardzo powoli mówiłam może dlatego że bardzo chciało mi się spać.
- znowu moja wina- powiedział, udając obrażonego.
Uśmiechnęłam się do niego i on też. Zbliżył się do mnie i zaczęliśmy się całować. Po długim pocałunku przytulił się do mnie o po pięciu minutach po prostu usnął. Nawet nie zdążyłam się przykryć. Usnął na moim brzuchu. Myślałam że śnie, to jest niemożliwe. Dwa miesiące temu nie mogłam nawet z nim przebywać w jednym pokoju. A teraz on jest moim chłopakiem który po raz pierwszy usnął i przez całą noc nie wstał. Jednak umiałam czarować. Bałam się zasnąć, bo mogłam się obudzić i mogło się okazać że to był tylko sen i że obudzę się 1 września o godzinie 6 i wszystko zacznie się od nowa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz