Spałam całą noc jak zabita na jego kolanach. Obudziły mnie denerwujące buziaki na szyi. Może nie były denerwujące, ale chyba bardziej łaskoczące. Nienawidziłam łaskotek a na szyi były one nie znośnie. Jak za każdym razem nie wiedziałam co mam robić, ale w takiej sytuacji to chciałam się zapaść pod ziemię.
Złapałam go za policzek i pociągnęłam żeby obciągnąć go od mojej szyi
- Robert....to mnie łaskocze...- zachichotałam. Przestał i spojrzał na mnie zadowolony.
- nie cię nie boli?
- nie, mam nadzieję że nie będę mieć siniaków- powiedziałam z wielką nadzieją że jak wejdę do łazienki to nie ujrzę żadnego siniaka
- kaleka..-stwierdził i wstał z łóżka i wyprostował sobie kości
- spałeś dzisiaj?- to była pierwsza myśl która mi przyszła do głowy.
- tak, nie tak jak wczoraj ale wstałem dopiero 2 godziny temu...idziemy na śniadanie, żebyś pózniej na śniadaniu nie dusiła kluskiem?
Roześmiał się. Zauważyłam że dokuczanie mi to było jedno z najlepszych jego hobby.
- to ja zejdę za 10 minut bo muszę się ogarnąć troszkę- uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z jego pokoju. Gdy zamknęłam za sobą drzwi, tak jakby mi ulżyło. Serce jednak zaczęło szybciej bić. Jejku co za pobudka...nie mogę nawet się wysłowić żeby to opisać. Dziwne uczucie. Szybko wybrałam ubrania tego dnia planowałam ubrać się w sukienkę w kwiatki i w moje ulubione trampki na platformie.
Jak zobaczyłam się w lustrze nie dostrzegłam żadnego sińca na nogach. Cieszyłam się bo mogłam założyć w tym dniu sukienkę. Kiedy związywałam włosy zauważyłam że coś jest nie tak! Kostka lodu zrobiła mi malinkę na szyi! Jak mógł mi to zrobić, dla niego pewnie to jest zabawne ale teraz ja będę musiała ją ukrywać przez 3 dni. Zawsze sobie wiązałam włosy, ale dziś było to wykluczone. Po nałożeniu pół tubki fluidu malinka nie znikała, z koloru czerwonego zrobiła się jedynie brązowa. Co za wstyd.
W końcu wyszłam z łazienki i przestałam tym się tak przejmować bo miałam tak ułożone włosy że jej praktycznie nie było widać.
Siadłam koło Roberta i spojrzałam od razu na niego. On wiedział o co mi chodziło bo ja "mówiłam do niego oczami"
Ann widziała że między nami ostatnio wiele się dzieje więc nie pytała nawet bo nie chciała pewnie powiedzieć czegoś "za dużo"
Hilary przyglądała nam się podejrzliwie. Na pewno wiedziała że ja z nim siedziałam w jednym pokoju już od 2 nocy.
Wypiłam jedynie kawę, byłam bardzo zamyślona. Podziękowałam po pięciu minutach i poszłam do siebie po torebkę. Zamierzałam iść do najbliższego sklepu po tusz do rzęs. Ann powiedziała że do najbliższej drogerii jest tylko 15 minut drogi więc nie widziałam problemu w tym aby się tam wybrać.
- mogę iść z tobą?- spytał Robert który dogonił mnie na schodach.
- jak chcesz.. tylko ostrzegam że potrafię wybierać tusz godzinami- nie zniechęcałam go lecz ostrzegałam.
- wytrzymam- uśmiechnął się i jego wzrok przeszedł na moją szyje, przypomniało mi się że muszę bardziej uważać na to żeby ją zakrywać. Gdy zobaczył ile na nią naładowałam fluidu uśmiechnął się szerzej.
- co się tak patrzysz? Wiesz że powinieneś mieć przerąbane? Tylko że nie chcę się kłócić i dlatego tym razem masz szczęście.
- ojej...przecież nic się nie stało...- wzięłam głęboki oddech żeby nie wybuchnąć krzykiem. Uśmiechnęłam się do niego miło i czekałam aż do mnie bliżej podejdzie. Nie mogłam go przytulić bo miał karę, więc czekałam aż sam to zrobi.
Ale on był jednym z tych chłopaków który zamiast przytulania wolał się całować. Bałam się że pokocha bardziej całowanie niż mnie i co wtedy? HAHA. Głupia ja i głupie myśli!
- czemu ty musisz być taki wysoki ?
- żeby lepiej cię widzieć z góry
Roześmiałam się i kiedy przestałam dostałam buziaka.
Było tak miło i spokojnie. Ulice tej małej wioski, były już ozdobione sztucznym śniegiem i mikołajami. Bardzo to śmiesznie wyglądało bo było może z 20 stopni, słońce świeciło. Nie byłam przyzwyczajona do takich warunków i dla mnie to było takie nieznajome.. W Polsce zawsze w zimę siedziałam w domu pijąc gorącą czekolade, a tutaj co mi podadzą na deser świąteczny,...lody?
Szłam powoli żeby jak najdłużej z nim spacerować, wiedziałam że czeka mnie w domu sprzątanie bo przez ten tydzień nic nie robiłam tylko z Robertem spędzałam czas. Zawsze odkładałam sprzątanie na pózniej. Robert też nie sprzątał od kiedy tutaj się pojawiliśmy, a to było dziwne bo on tył pedantem.
Grał na telefonie i starał się wyrównać mi tempo. Lubił szybko chodzić a ze mną było to niemożliwe
- mógłbyś odłożyć ten telefon, choć na 5 minut?- spytałam i stanęłam na palcach żeby zobaczyć w co gra.
Nie grał, lecz pisał z kimś.
- za chwilę- ta chwila przedłużyła się o 10 minut i zdążyliśmy już dojść.
Był bardzo skoncentrowany na rozmowie z kimś, tak bardzo chciałam wiedzieć z kim on tak smsuje ale nie chciałam się wtrącać, to były jego prywatne sprawy.
Ale ta ciekawość mnie zjadała, na szczęście urocza drogeria mnie tak zajęła że nawet nie zauważyłam że pisał nadal. Kupiłam sobie nowy tusz i byłam zadowolona, ale nie skakałam ze szczęścia że Robert ciągle miał telefon w ręce i miał mnie gdzieś, ale nie chciałam się narzucać.
W połowie drogi do domu zadzwonił mój telefon.
Daniel.
- halo?-spytałam. Za słuchawką było cicho- Dani?
- cześć- jego głos był dziwny. Czułam że coś się stało- Ju;a...
-tak? co się dzieje?- martwiłam się.
Robert schował telefon do kieszeni i spojrzał na mnie. Widocznie też nie wiedział o co chodzi.
- wracaj już do Polski..potrzebuję twojej pomocy- zamarłam. To całym ciele przeszły mi ciarki, zaczęłam panikować.
- Daaani! Powiedz o co chodzi- krzyknęłam do telefonu.
Rozłączył się.
Serce wychodziło mi z klatki piersiowej.
Wzięłam szybko i oddzwoniłam do niego ale nie odbierał. Dostałam histerii. Zawsze panikowałam w takich sytuacji, ale tu chodziło o mojego najlepszego przyjaciela. Gdybym go tak bardzo nie lubiła i on mnie nie kochał to pewnie nie zaczęłabym płakać i trząś się z nerwów. Jego głos na prawdę był dziwny jakby miał stracić życie, a gdyby na prawdę tak było? JEJKU! Jak nie odbierze zaraz to stracę przytomność.
- Jula co się dzieje?- wziął mnie za rękę i kiedy zobaczył że się trzęsę przytulił mnie mocno. I uspakajał, ale ja nie mogłam być spokojna...
- Danielowi coś jest...nie odbiera telefonu...powiedział że potrzebuje mojej pomocy..i rozłączył się...bar...bardzo się boję- nie mogłam już nic powiedzieć, nic, ani słówka.
Przytulił mnie mocniej i nie puszczał a ja czułam się coraz gorzej.
- ja wiem o co chodzi, ale jak się uspokoisz to ci powiem, spokojnie- uspakajał mnie, ale po tym co usłyszałam, nie mogłam zachować spokoju, nie umiałam.
- Robert mów! Proszę- zaczęłam beczeć jak małe dziecko. Po minie Roberta mogłam się spodziewać tylko jak najbardziej złych rzeczy.
- Daniel miał wypadek na motorze, stało się po kłótni z jego dziewczyną- moje serce które tak bardzo biło ze strachu, zatrzymało się przynajmniej o parę sekund za dużo.
- i co mu się stało?- nie mogłam oddychać
- ma połamane 2 żebra, był na szyciu bo przeciął sobie policzek i ma martwicę skóry na nodze- Robert był cichy ale mówił nie puszczając mnie, tak jakby przeczuwał że jak puści to zniknę.
Nie uspokoiłam się, bardzo się o niego bałam. Pewnie ledwo żył w szpitalu.
- boję się....czemu się rozłączył??- nie przestawałam płakać a o puszczeniu Roberta nie było mowy.
-też się boję, ale lekarze powiedzieli że jego stan nie zagraża życiu. Pewnie miał jakieś badania i musiał konczyć.
- masz rację, ale ja i tak wracam do Polski, do Daniela- mogłam nie wypowiadać ostatnich dwóch słów, bo zabrzmiały trochę źle. W sumie chciałam wracać do Daniela, ale tylko po to, żeby go wspierać...ale bez głębszego sensu.
- jesteś pewna?- puścił mnie żeby zobaczyć mój wyraz twarzy. On miał gorszy. Uwierzcie że serce mnie aż bolało. Chyba nie chciał wracać, ale co ja miałam zrobić? Dani był moim przyjacielem, potrzebował mnie, miałam tak po prostu siedzieć i się cieszyć wycieczką?
Nie, nie mogłam.
- pewna
Ani słowa więcej. Chyba potrzebował chwili żeby sobie to przemyśleć, wiem że chciał spędzić ze mną trochę czasu. Ale były rzeczy ważniejsze niż wycieczka, dużo ważniejsze.
o ja... to takie straszne i wciągające. Szkoda biednego Daniela :( mam nadzieje, że przeżyje
OdpowiedzUsuń